Kiedyś jak byłem tak w 7 klasie podstawówki ( 2 gimbazy, bo gimby nie znajo), to 2 kolesi wybrało się na balety- przyjechała zielona szkółka do nas. Na następny dzień, mowili, że tam próbowali podrywać ich dziołchy, ale zieloni kolesie mieli przewagę i jednemu lekko zajebali ( nawet śladów w sumie nie miał). Obiecali wiec zielobym zemstę. O całym zajściu na dysce, opowiedzieli w klasie,ale też poźniej na podwórku ( mieszkałem w wieżowcu, a w tamtych czasach forum nie było, ba, internetu także), wiec sporo podwórkowych "bandziorów", takze podkapało historię. Ja, dobry uczeń, także postanowiłem pomścić kolegów i przyszedłem na umówione spotkanie na 18-tą tego dnia....jak i ok 50 innych osób!!! :)
Wziąłem ze sobą nabój od syfoni, bo ponoć cios wowczas wiecej waży. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem, co wzięli coponiektórzy!! Jeden miał rodzaj pały, inny kastet,ale wygrał kolo, który miał tasak! ( po latach okazało sie, ze poszedł siedzieć za gwałty o morderstwa, po tagach, może znajdziecie szczegóły, #różowe gacie). Tak więc, ekipa zebrała sie spora. Wiekszość w moim wieku ale byli też ciut starsi ( rok,dwa).
Poszliśmy wiec na promenadę i wleźliśmy do lasku przy drodz, którą zieloni wracali z kolacjo do domu wczasowego, gdzie spali. Gdy zobaczylismy, ze idą, pobici koledzy wyszli na chodnik i powiedzieli do nich ( a bylo tam jakby kilka klas, tzn. Dzieciaki z 7-mej oraz chyba z 5-tej, w tym dziewczyny także), czy dziś też są tacy mądrzy. Mi adrenalina podwyższyła puls i cisnienie, jak nigdy chyba. Tak na prawdę, to chciałem siedzieć w chacie i oglądać NBA. Ale klamka zapadła. Na umowiony sygnał, wyskoczylismy z lasu. To była jakaś przesada. 50 wariatów wyskoczyło i z ryjem, nie pamiętam, czy coś krzyczrliśmy,ale do dziś pamiętam ich krzyki ze strachu. Zaczeli spierdalać gdzie sie da. Kazdy chciał komuś zajebać, a ja nie chciałem. Nie czułem,ze powiniennem. Czułem, ze to nie byli moi wrogowie oraz sporo młodszych tam było. Ten jeden z pały, pociągnął komuś w ryj, inni kogoś kopali. Ja mogłem też zajebać, ale byli małolaci przede mną i gdy biegli obok,nic im nie zrobiłem ( a nadal dzierżyłem nabój przeca). Po chwili usłyszeliśmy sygnały, to pały jechały. Zaczeliśmy spierdalać parkiem. Wtedy wyrzuciłem nabój. Mnie nie zlapali. Kilku z nas- tak.
Tym razem prawdziwa historia