Ulica #BigCohones

Jak widze temat o bojkach to nie widze powodu dla ktorego kazdy poza mna mialby opisac swoje doswiadczenia zwiazane z tematem :)

Jasne, że tak. Tylko potem nie dziw się, że ludzie mówią, że poraz kolejny piszesz bajki. P.S To nie hejt, z sympatii piszę ;)
 
Bez kitu skończcie już wałkować temat, że halibut jest bajkopisarzem. Nic specjalnego w życiu nie przeżył, cieszcie się, że macie tak przeciętne życia, skoro on ma niecodzienne dla was. PISAĆ KTO SIĘ BIŁ NA ULICY, A NIE! :D
 
Kiedyś jak byłem tak w 7 klasie podstawówki ( 2 gimbazy, bo gimby nie znajo), to 2 kolesi wybrało się na balety- przyjechała zielona szkółka do nas. Na następny dzień, mowili, że tam próbowali podrywać ich dziołchy, ale zieloni kolesie mieli przewagę i jednemu lekko zajebali ( nawet śladów w sumie nie miał). Obiecali wiec zielobym zemstę. O całym zajściu na dysce, opowiedzieli w klasie,ale też poźniej na podwórku ( mieszkałem w wieżowcu, a w tamtych czasach forum nie było, ba, internetu także), wiec sporo podwórkowych "bandziorów", takze podkapało historię. Ja, dobry uczeń, także postanowiłem pomścić kolegów i przyszedłem na umówione spotkanie na 18-tą tego dnia....jak i ok 50 innych osób!!! :)
Wziąłem ze sobą nabój od syfoni, bo ponoć cios wowczas wiecej waży. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem, co wzięli coponiektórzy!! Jeden miał rodzaj pały, inny kastet,ale wygrał kolo, który miał tasak! ( po latach okazało sie, ze poszedł siedzieć za gwałty o morderstwa, po tagach, może znajdziecie szczegóły, #różowe gacie). Tak więc, ekipa zebrała sie spora. Wiekszość w moim wieku ale byli też ciut starsi ( rok,dwa).
Poszliśmy wiec na promenadę i wleźliśmy do lasku przy drodz, którą zieloni wracali z kolacjo do domu wczasowego, gdzie spali. Gdy zobaczylismy, ze idą, pobici koledzy wyszli na chodnik i powiedzieli do nich ( a bylo tam jakby kilka klas, tzn. Dzieciaki z 7-mej oraz chyba z 5-tej, w tym dziewczyny także), czy dziś też są tacy mądrzy. Mi adrenalina podwyższyła puls i cisnienie, jak nigdy chyba. Tak na prawdę, to chciałem siedzieć w chacie i oglądać NBA. Ale klamka zapadła. Na umowiony sygnał, wyskoczylismy z lasu. To była jakaś przesada. 50 wariatów wyskoczyło i z ryjem, nie pamiętam, czy coś krzyczrliśmy,ale do dziś pamiętam ich krzyki ze strachu. Zaczeli spierdalać gdzie sie da. Kazdy chciał komuś zajebać, a ja nie chciałem. Nie czułem,ze powiniennem. Czułem, ze to nie byli moi wrogowie oraz sporo młodszych tam było. Ten jeden z pały, pociągnął komuś w ryj, inni kogoś kopali. Ja mogłem też zajebać, ale byli małolaci przede mną i gdy biegli obok,nic im nie zrobiłem ( a nadal dzierżyłem nabój przeca). Po chwili usłyszeliśmy sygnały, to pały jechały. Zaczeliśmy spierdalać parkiem. Wtedy wyrzuciłem nabój. Mnie nie zlapali. Kilku z nas- tak.
Tym razem prawdziwa historia
 
Raz trochę za dużo wypiłem i zacząłem szukać wrażeń. Poczułem wtedy niezłą moc co było bardzo złudne. Stwierdziłem co się będę pierdolić uderzam do jakiegoś byka. Kurwa tak mi zajebał, że się nogami nakryłem :lol::lol:
Ale głupota :facepalm: Dobrze ci tak:evil:Ale lajk za szczerość! :lol:

Ja mu krotko odpowiedzialem, ze nie. Byl mega zdziwiony (do tego stopnia, ze ja bylem zdziwiony jego zdziwieniem)
Bo padnę XD !!
 
Kiedyś jak byłem tak w 7 klasie podstawówki ( 2 gimbazy, bo gimby nie znajo), to 2 kolesi wybrało się na balety- przyjechała zielona szkółka do nas. Na następny dzień, mowili, że tam próbowali podrywać ich dziołchy, ale zieloni kolesie mieli przewagę i jednemu lekko zajebali ( nawet śladów w sumie nie miał). Obiecali wiec zielobym zemstę. O całym zajściu na dysce, opowiedzieli w klasie,ale też poźniej na podwórku ( mieszkałem w wieżowcu, a w tamtych czasach forum nie było, ba, internetu także), wiec sporo podwórkowych "bandziorów", takze podkapało historię. Ja, dobry uczeń, także postanowiłem pomścić kolegów i przyszedłem na umówione spotkanie na 18-tą tego dnia....jak i ok 50 innych osób!!! :)
Wziąłem ze sobą nabój od syfoni, bo ponoć cios wowczas wiecej waży. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem, co wzięli coponiektórzy!! Jeden miał rodzaj pały, inny kastet,ale wygrał kolo, który miał tasak! ( po latach okazało sie, ze poszedł siedzieć za gwałty o morderstwa, po tagach, może znajdziecie szczegóły, #różowe gacie). Tak więc, ekipa zebrała sie spora. Wiekszość w moim wieku ale byli też ciut starsi ( rok,dwa).
Poszliśmy wiec na promenadę i wleźliśmy do lasku przy drodz, którą zieloni wracali z kolacjo do domu wczasowego, gdzie spali. Gdy zobaczylismy, ze idą, pobici koledzy wyszli na chodnik i powiedzieli do nich ( a bylo tam jakby kilka klas, tzn. Dzieciaki z 7-mej oraz chyba z 5-tej, w tym dziewczyny także), czy dziś też są tacy mądrzy. Mi adrenalina podwyższyła puls i cisnienie, jak nigdy chyba. Tak na prawdę, to chciałem siedzieć w chacie i oglądać NBA. Ale klamka zapadła. Na umowiony sygnał, wyskoczylismy z lasu. To była jakaś przesada. 50 wariatów wyskoczyło i z ryjem, nie pamiętam, czy coś krzyczrliśmy,ale do dziś pamiętam ich krzyki ze strachu. Zaczeli spierdalać gdzie sie da. Kazdy chciał komuś zajebać, a ja nie chciałem. Nie czułem,ze powiniennem. Czułem, ze to nie byli moi wrogowie oraz sporo młodszych tam było. Ten jeden z pały, pociągnął komuś w ryj, inni kogoś kopali. Ja mogłem też zajebać, ale byli małolaci przede mną i gdy biegli obok,nic im nie zrobiłem ( a nadal dzierżyłem nabój przeca). Po chwili usłyszeliśmy sygnały, to pały jechały. Zaczeliśmy spierdalać parkiem. Wtedy wyrzuciłem nabój. Mnie nie zlapali. Kilku z nas- tak.
Tym razem prawdziwa historia
Dobrze, ze wyrzuciłes bo za nabój do syfonu pono 3 lata:lol:
 
Pytanie do ekspertów - to prawda, że jak bronisz się ostrym narzędziem, i przeciwnik mimo tego, że trzymasz np nóż, i tak Cie atakuje, to nie ma sensu się bawić "w tylko zranienie" w nogę, rękę(gdy nie jestes ekspertem od walki bronią białą) lecz lepiej dla Ciebie byś bronił się tak by zabić, bo przeciwnik później nie da Ci szans gdy obierze Ci broń? Bo skoro ktoś Cie atakuje pomimo, że trzymasz nóż, to raczej umie walczyć.
Jeżeli nie jesteś gotowy, żeby zabić to nie wyciągasz żadnego noża. Kiedyś kumpel wyciągnął nóż z plecaka i mówi mi, że po nogach będzie ciął(niby, że tak bezpiecznie), teraz bym mu powiedział "debilu tętnica jest w nodze", wtedy jeszcze gimbaza i się na biologii nie uważało :D Nóż nie jest dobrym rozwiązaniem, jeżeli możesz mieć pałkę, gaz, paralizator.
W Polskim prawie, możesz mieć naprawdę duże nieprzyjemności z powodu użycia noża.
Co walki nóż, na nóż nawet jak to ryba napisał jeśli jesteś "expertem" to nie polecam. Ktoś cie może przejechać po tętnicy, a przypływ adrenaliny jeszcze bardziej podnosi ciśnienie krwi, więc wiemy jak to się może skończył. Ucieczka jeżeli można. Jeżeli nie, robimy wszystko czego chce agresor.
 
Sam wożę nóż sprężynowy od x lat w schowku w aucie. Chuj wie, kiedy sie przyda...
ja woze siekiere pod siedzieniem i raz sie przydala. Wyskoczyl do mnie jakis baran z bejsbolem, wyszedlem z siekiera i jakie bylo jego zdziwienie, od razu sie uspokoil i grzecznie skierowal sie z powrotem do swojego samochodu i odjechal. Naprawde czasem warto miec cos takiego na podorezu w celach przestraszenia ewentualnego agresora. Jezdze samochodem dosyc dlugo tylko raz zdarzylo mi sie "uzyc" tego sprzetu.
 
No ja wspominalem ze podbarem siekiera to obowiazek gdy sie jest samemu w pracy.

W samochodzie nie mam ale chyba zaczne. Nawet gdyby byla akcja to zawsze w sadzie powiesz ze do rabania drzewa. Z noza sprezynowego sie nie wykrecisz ze do chleba lub opalania na nim grudy
 
ja woze siekiere pod siedzieniem i raz sie przydala. Wyskoczyl do mnie jakis baran z bejsbolem, wyszedlem z siekiera i jakie bylo jego zdziwienie, od razu sie uspokoil i grzecznie skierowal sie z powrotem do swojego samochodu i odjechal. Naprawde czasem warto miec cos takiego na podorezu w celach przestraszenia ewentualnego agresora. Jezdze samochodem dosyc dlugo tylko raz zdarzylo mi sie "uzyc" tego sprzetu.
W sumie nie głupie, popierdoleńców na świecie jest cała masa, nigdy nie wiadomo kto na Ciebie z czym wyleci, a siekiera w ręcę robi wrażenie na 99,999% ludziach :). Chyba zainwestuje w podręczny toporek.
 
Do wyboru miałem jeszcze taki filipiński nóż, tzw. motylkowy. ALe że słabo macham, nie chciałem zrobić kichy w razie draki :crazy:
 
No ja wspominalem ze podbarem siekiera to obowiazek gdy sie jest samemu w pracy.

W samochodzie nie mam ale chyba zaczne. Nawet gdyby byla akcja to zawsze w sadzie powiesz ze do rabania drzewa. Z noza sprezynowego sie nie wykrecisz ze do chleba lub opalania na nim grudy
A grzyby z Mamedem nie przejdą?
 
Jedna rzecz jest przesrana kiedy dochodzi do starcia z jakąś obcą osobą na ulicy, która chcę ci morde obić. Nie wiem jak inni ale cholernie się wtedy boję. Wiadomo, bronię się tak jak potrafię. Ale strach jest ogromny, chociaż w pewnym sensie trochę to pomaga. Nie wyobrażam sobie co czują żołnierze na wojnie.

Skok na bungee to spacerek przy bijatyce.
 
Jedna rzecz jest przesrana kiedy dochodzi do starcia z jakąś obcą osobą na ulicy, która chcę ci morde obić. Nie wiem jak inni ale cholernie się wtedy boję. Wiadomo, bronię się tak jak potrafię. Ale strach jest ogromny, chociaż w pewnym sensie trochę to pomaga. Nie wyobrażam sobie co czują żołnierze na wojnie.

Skok na bungee to spacerek przy bijatyce.

Boisz się w trakcie bójki czy jak się zapowiada na bójkę? Bo jak to drugie to organizm musi się przygotować. To działa jak u jaskiniowca i jeśli jest sytuacja, że może coś się wydarzyć to od razu ochota na kupę, skok adrenaliny a potem, jeśli do niczego nie doszło wystarczająco szybko, to chujowy zjazd z trzęsącymi się nogami. Ale to fizjologia a nie strach: zrzucasz balast żeby szybciej uciekać a adrenalina ładuje cię na "krótko" :sos:
 
Jedna rzecz jest przesrana kiedy dochodzi do starcia z jakąś obcą osobą na ulicy, która chcę ci morde obić. Nie wiem jak inni ale cholernie się wtedy boję. Wiadomo, bronię się tak jak potrafię. Ale strach jest ogromny, chociaż w pewnym sensie trochę to pomaga. Nie wyobrażam sobie co czują żołnierze na wojnie.

Skok na bungee to spacerek przy bijatyce.

Ja się boje przed bójką. w 90% bardzo mocno i dlatego nie dochodzi zazwyczaj do bójek. unikam. Lecz gdy sie juz bije..chyba tylko adrenalina działa i strach ochodzi. Jest podniecenie.
 
Boisz się w trakcie bójki czy jak się zapowiada na bójkę? Bo jak to drugie to organizm musi się przygotować. To działa jak u jaskiniowca i jeśli jest sytuacja, że może coś się wydarzyć to od razu ochota na kupę, skok adrenaliny a potem, jeśli do niczego nie doszło wystarczająco szybko, to chujowy zjazd z trzęsącymi się nogami. Ale to fizjologia a nie strach: zrzucasz balast żeby szybciej uciekać a adrenalina ładuje cię na "krótko" :sos:

W sumie to nie mam pojęcia jak to dokładnie opisać. Bardzo specyficzne uczucie. Ale koniecznie musi być to ktoś obcy.
 
Ja zawsze bałem się bić. I nie względu na ból. Nie wiem jak dokładnie to określić. Zawsze miałem gdzieś w głowie jakieś obawy przed tym, że ktoś mnie wyśmieje, że może bije jak baba, albo, że w jakiś sposób sam siebie upokorze :P Co prawda ze względu na mizerną budowe ciała i tak unikam tego typu przygód, ale zawsze ta dziwna kwestia mnie jakoś blokowała.
 
Back
Top