Ulica #BigCohones

Shoocker

Lejdis Fajt Najt
Witam wszystkich,
Odnosząc się do mojej propozycji w temacie "Sylwetka, anatomia, nasze cele. #HITEC". Zakładam temat o walce/obronie na ulicy/środkach komunikacyjnych, czy gdziekolwiek jeszcze. Żeby temat nie został kolejnym Hyde Parkiem. Ustalmy wspólnie jakieś zasady i się ich trzymajmy. Sugeruję zakaz historii "słyszałem od kolegi, kumpla kolegi szwagra, że gość pokonał sam czterech, a jeden miał piłę motorową i bazookę", prosiłbym o przemyślenia z własnego doświadczenia, czy jakiś spostrzeżeń w swoim środowisku, widzianych na własne oczy w szczególności te które skończyły się ominięciem bójki(bo jak wiemy na tym to polega). Zakaz wstawiania głupich filmików bez żadnego zdania, dwóch, dodania czegoś od siebie itp itd.

@Cloud

Okej jakieś ogólne wskazówki z mojego doświadczenia, nigdy nie odwracaj się tyłem do przeciwnika i nie uciekaj. Chyba, że dzieli was jakaś znaczna odległość, ponieważ(a. jeżeli nie jesteś szybszy, b. nie ćwiczysz freerunning'u) delikwent Cie dogoni i podkosi, a potem przyjmiesz zapewne buty na twarz. Sam tego doświadczyłem.
Jak tego nie robić. Pan z 0:21

Jak to robić. Chyba każdy widział ten klasyk :D 0:50

Druga sprawa od strony psychologicznej. Agresja pokona jeszcze większą agresję. Czyli jeżeli gość jest agresywny wobec Ciebie bądź jeszcze bardziej agresywny, a możliwe, że wymięknie. Miałem taką jedną sytuację gdy zaczepiony przez gościa, powiedziałem mu, że jeżeli jest taki "kozak'' to możemy to załatwić. Jednak jemu załączył się zwierzęcy odruch walcz/uciekaj, wybrał to drugie i poszedł w swoją stronę. Druga technika to robienie z siebie "ofiary", zbijając agresora z tonu, zagadanie, zajęcie czymś jego myśli. Wtedy wyprowadzenie szybkiego kontrataku i ucieczka. Trzecia sprawa walka/obrona więcej niż z jednym agresorem. Czytałem o tym, że dowódcę stada zazwyczaj rozpoznamy bo: a. najwięcej gada, b. jest najbardziej agresywny, trzeba szybko "podłączyć", wtedy pozostali odpuszczą. Chyba każdy coś wie na temat psychologii tłumu. Na szczęście nigdy nie miałem okazji spróbować tej techniki.


Może niektórzy pomyślą, że to temat dla dzieci, czy dresów, a poza matą/ringiem biją się tylko słabi. Jednak ilu z was miało myśli co zrobi gdy ktoś do was "wyskoczy" będziecie ze swoją damą, dzieckiem, matką, młodszym bratem. Gdy jakiś dresik będzie chciał wam skroić komórkę/portfel z wypłatą na którą ciężko pracowaliście, a żołądek macie w gardle. Pozdrawiam :)
 
Więc przekleje swój głupi post tutaj:

"
Hmm, ja unikałem niepotrzebnych "walek", bo na Mariackiej codziennie kilka osób zawsze prowokowało do bójki. Jako barman - zwykle gdy kogoś musiałem wyrzucić to grzecznie wychodził, prawie zawsze przy bare jacyś znajomi siedzieli, że wystarczyło ze w trójke podeszlismy - delikwent wychodził.
Kilka razy gdy byłem sam, w nocy, i kilku gosci, najczęściej z oczkami wskazującymi różne substancje, to srałem ze strachu (wyobraźcie sobie scene, zamykacie sami bar o 3 nad ranem , a tu wbija Ci 4 kosków krzycząc "zapierdole Cie chuju, nam kurwo jebana nie otworzysz baru?") i wtedy głupotą byłoby bić się z nimi - trzeba więc było postraszyć. I zawsze wystarczyła siekiera pod barem(dwa razy musiałem tak straszyć).

Lecz gdy już musiałem użyć siły(3 razy była taka sytuacja) to mam swoje dwa sposoby:

1. Jestem wielkim i ciężkim chujem. Delikwent nie chciał wyjść(wcześniej siłą chciał zaciągnąć do kibla klientke, która była tez moją kolezanką, potem zaczął ją bić) - podchodzę do niego. Nie uderzę pierwszy, są kamery, mogę mieć przejebane. Lecz był taki moment, sekunda, że wiedziałem, ze za ułamek sekundy sprzeda mi luja. Wiecie o co mi chodzi - każdy miał pewnie taki moment, że na sekunde przed wyczulo sie u goscia ze chce przykurwic.
Ja nie jestem twardziel do bicia, nie umiem się bić wiec pewnie nie mialbym szans gdyby ten typ zaczął.
Więc uzylem swojej masy - nim mi wyjebal , złapałem go w ramiona, by nie mogl uzyć rąk, i wyniosłem dosłownie wyrzucając na ulice.

2. Nie wiem czy dobrze napierdalam się na piesci, wole nie sprawdzać. Lecz w sytuacjach kryzysowych kopie- frontem, nikt sie nie spodziewa, a ja zawsze kopnę w twarz, nos. Tak jak wspomniałeś - liczy się zaskoczenie i trzeba walić na nos, to zawsze pomagało. Zawsze jak już trzeba było sie bic, to uzywalem tego, albo masy, zapasów jak wyżej. A gdy było ich więcej - siekiera. Gdy na ulicy zaczepiala Cie banda kiboli i nie miałeś siekiery - stusuje taktyke pizdy która prosi by nie robili mu krzywdy ;p


Lecz czasem są dziwne i pojebane sytuacje, jak kiedyś gdy od 7 rano do jednej klaj[py, gdzie bylem tylko ja i koleżanka za barem, przez 4 godzine co chwile jakas pojebana ekipa robila nalot, potem uciekala wiedzac kiedy po nacisnieciu przycisku wpadnie ochrona, i czaili sie na nas do poludnia odcinajac kazda uliczke jaka mozna bylo wyjsc. Najbardziej pojebana akcja na mariackiej, do 12 nie moglem wyjsc z tej knajpy xD"
 
a jak ma gosc noz, a Ty nie masz niczego?
Pierwszą zasadą na pewno jest szybkie rozpoznanie zagrożenia. Co innego jak gość wyskakuje z bramy i przystawia ci nóż do gardła, wtedy oddajesz wszystko. Co innego jeżeli jesteś na tyle przezorny, żeby nie dopuścić do tej sytuacji, albo wcześniej uciec.
Pierwszy warunek. Miej ok. 190 cm i 100kg wagi, a wtedy masz wieczny spokój.
Wiadomo niestety nie każdy ma takie warunki jak Ty ;)

Nie wiem dlaczego każdy ma w sposobności wyskakiwać z takimi skrajnościami, że zostanie od razu napadnięty nożem/siekierą/maczetą, czy z glockiem ;)
 
190Cm i 100 to patyczak. Dorzuć mu ze 30kg.
Temat rzeka. Na pewno będzie ciekawie.
 
Przed sprzętem się ucieka, o ile wcześniej się nie popusci albo zemdleje.

Jak ma się wybór;)

Uwielbiam takie tematy na Internecie. Bójek ulicznych to się uczysz z cudząpieścią na twarzy. Nigdy nie jest tak samo.
 
Najlepiej kończyć pracę o 16 i od razu wracać do domu i w nim siedzieć. Unikać klubów, blokowisk nocą i wiejskich dyskotek. Ogólnie, minimalizować ryzyko ;)
 
Najlepiej kończyć pracę o 16 i od razu wracać do domu i w nim siedzieć. Unikać klubów, blokowisk nocą i wiejskich dyskotek. Ogólnie, minimalizować ryzyko ;)


A do pracy najlepiej jeździć tylko samochodem, bo w busie też może Ci ktoś obić mordę.
A najlepiej nie pracować tylko żyć na zasiłku - wtedy w ogóle nie musisz wychodzić z domu.
 
A do pracy najlepiej jeździć tylko samochodem, bo w busie też może Ci ktoś obić mordę.
A najlepiej nie pracować tylko żyć na zasiłku - wtedy w ogóle nie musisz wychodzić z domu.
Ale co to za życie na zasiłku. Zapomniałem też, że zakupy należy robić on line.
 
Ale co to za życie na zasiłku. Zapomniałem też, że zakupy należy robić on line.


Dziś tesco dowozi zakupy, idealnie, bezpiecznie.

By nie schodzić z tematu: gdy jest akcja, że kibole łażą po centrum i napierdalają przypadkowych ludzi(w Kato często tak bywało gdy Gieksa miała mecze u siebie) i podejdą do Ciebie - to jak trzymasz relamówkę z browarami, poczęstuj chłopaków. Ja tak raz zrobiłem, nie czekałem aż sami powiedzą "daj nam te piwa" i skopią mi dupę.
Oczywiśćie to w sytuacji gdy masz cas zanalizować sytuacje, co się szykuje.
 
Więc przekleje swój głupi post tutaj:

"
Hmm, ja unikałem niepotrzebnych "walek", bo na Mariackiej codziennie kilka osób zawsze prowokowało do bójki. Jako barman - zwykle gdy kogoś musiałem wyrzucić to grzecznie wychodził, prawie zawsze przy bare jacyś znajomi siedzieli, że wystarczyło ze w trójke podeszlismy - delikwent wychodził.
Kilka razy gdy byłem sam, w nocy, i kilku gosci, najczęściej z oczkami wskazującymi różne substancje, to srałem ze strachu (wyobraźcie sobie scene, zamykacie sami bar o 3 nad ranem , a tu wbija Ci 4 kosków krzycząc "zapierdole Cie chuju, nam kurwo jebana nie otworzysz baru?") i wtedy głupotą byłoby bić się z nimi - trzeba więc było postraszyć. I zawsze wystarczyła siekiera pod barem(dwa razy musiałem tak straszyć).

Lecz gdy już musiałem użyć siły(3 razy była taka sytuacja) to mam swoje dwa sposoby:

1. Jestem wielkim i ciężkim chujem. Delikwent nie chciał wyjść(wcześniej siłą chciał zaciągnąć do kibla klientke, która była tez moją kolezanką, potem zaczął ją bić) - podchodzę do niego. Nie uderzę pierwszy, są kamery, mogę mieć przejebane. Lecz był taki moment, sekunda, że wiedziałem, ze za ułamek sekundy sprzeda mi luja. Wiecie o co mi chodzi - każdy miał pewnie taki moment, że na sekunde przed wyczulo sie u goscia ze chce przykurwic.
Ja nie jestem twardziel do bicia, nie umiem się bić wiec pewnie nie mialbym szans gdyby ten typ zaczął.
Więc uzylem swojej masy - nim mi wyjebal , złapałem go w ramiona, by nie mogl uzyć rąk, i wyniosłem dosłownie wyrzucając na ulice.

2. Nie wiem czy dobrze napierdalam się na piesci, wole nie sprawdzać. Lecz w sytuacjach kryzysowych kopie- frontem, nikt sie nie spodziewa, a ja zawsze kopnę w twarz, nos. Tak jak wspomniałeś - liczy się zaskoczenie i trzeba walić na nos, to zawsze pomagało. Zawsze jak już trzeba było sie bic, to uzywalem tego, albo masy, zapasów jak wyżej. A gdy było ich więcej - siekiera. Gdy na ulicy zaczepiala Cie banda kiboli i nie miałeś siekiery - stusuje taktyke pizdy która prosi by nie robili mu krzywdy ;p


Lecz czasem są dziwne i pojebane sytuacje, jak kiedyś gdy od 7 rano do jednej klaj[py, gdzie bylem tylko ja i koleżanka za barem, przez 4 godzine co chwile jakas pojebana ekipa robila nalot, potem uciekala wiedzac kiedy po nacisnieciu przycisku wpadnie ochrona, i czaili sie na nas do poludnia odcinajac kazda uliczke jaka mozna bylo wyjsc. Najbardziej pojebana akcja na mariackiej, do 12 nie moglem wyjsc z tej knajpy xD"
Najlepsza technika jest "nie mieszkaj w Katowicach". Wiem cos o tym bo mialem nieprzyjemnosc.
 
Najlepsza technika jest "nie mieszkaj w Katowicach". Wiem cos o tym bo mialem nieprzyjemnosc.

Dawno w Kato nie spędzałem czasu - może trochę się pozmieniało, jest więcej policji.
Bo kiedyś to było przejebane - na Mariackiej, czasem pełno psów i czekają aż ktoś stanie jedną nogą za ogródkiem piwnym by wlepić mu mandat.
A gdy grupa 10 gości napierdala jednego to 10 minut sie leją i nic.
Raz jeden gościu uciekł przed kibolami do całodobowego, na wprost mojego baru. Zamknął się. Przez ponad pół godziny grupa kiboli próbowała rozwalić szyby, napierdalać śmietnikami. Policja przyjechała po godzinie, jak już nikogo nie było. A dziesiątki osób dzwoniły na policje. Kurwa, w centrum miasta. Chore.
 
No dobra to ja wtrace swoje trzy grosze. Gdzies ostatnio ktos napisal, ze w walkach tzw ulicznych nie ma parteru. Otoz ja, bazujac na swoim doswiadczeniu stwierdzam co innego. We wszystkich walkach jakich bylem swiadkiem ZAWSZE konczylo sie na parterze. Badzmy szczerzy tzw solowkom dalego do jakiegos tam poziomu, do ktorego przyzwyczailo nas MMA. Przewaznie jest to wojna wiatrakow tudziez szarpanina i czesto przypadek decyduje o wyniku walki np potkniecie.
 
No dobra to ja wtrace swoje trzy grosze. Gdzies ostatnio ktos napisal, ze w walkach tzw ulicznych nie ma parteru. Otoz ja, bazujac na swoim doswiadczeniu stwierdzam co innego. We wszystkich walkach jakich bylem swiadkiem ZAWSZE konczylo sie na parterze. Badzmy szczerzy tzw solowkom dalego do jakiegos tam poziomu, do ktorego przyzwyczailo nas MMA. Przewaznie jest to wojna wiatrakow tudziez szarpanina i czesto przypadek decyduje o wyniku walki np potkniecie.
Mowisz o sytuacji 1:1, a nieczesto sie zdaza aby ktos mial takie jaja by napadac w pojedynke. Jezeli zas masz ulegac prowokacjom do solowek to powodzenia bo konsekwencje sa nieprzewidywalne.
 
No dobra to ja wtrace swoje trzy grosze. Gdzies ostatnio ktos napisal, ze w walkach tzw ulicznych nie ma parteru. Otoz ja, bazujac na swoim doswiadczeniu stwierdzam co innego. We wszystkich walkach jakich bylem swiadkiem ZAWSZE konczylo sie na parterze. Badzmy szczerzy tzw solowkom dalego do jakiegos tam poziomu, do ktorego przyzwyczailo nas MMA. Przewaznie jest to wojna wiatrakow tudziez szarpanina i czesto przypadek decyduje o wyniku walki np potkniecie.

Zgadzam się z Tobą. Prawie zawsze był parter jeżeli bójka trwała dłużej niż do pierwszego, szybkiego luja.
Z tego co widziałem zauważyłem, że walka albo zakończy się w 10 sekund - pierwszym pierdolnięciem i kapitulacją oszołomionego i wystraszonego przeciwnika, albo jak przetrwa ten pierwszy cios, to będzie trwała dłużej, ale w parterze. Nikt nie chce dostać w mordę więc starają złapać się za szmaty.

Mowisz o sytuacji 1:1, a nieczesto sie zdaza aby ktos mial takie jaja by napadac w pojedynke.

Dużo bójek to nie napady a zwykłe dymy, gdzie obydwaj chcą się napierdalać. Sam nie raz miałem jakis dziwny agresor ze kogos w barze prowokowalem i bym chetnie sie ponapierdzielal/
 
Trzeba spelniac podany przeze mnie warunek, wtedy to nie nastąpi.
no mi brakuje kilkanascie cm wzrostu (a juz niestety nie nadrobie), wagi jeszcze kilkadziesiat kg, ale to da sie zrobic :D
 
Szczerze mówiąc, to nigdy nie miałem żadnej ulicznej bójki, "soluffki", czy ustawki. Wolę śmigać na treningi i tam się jakoś "powystrzelać" czy spocić.

Jeżeli walczysz z kilkoma na raz, to najważniejsze jest, zeby nie dać się otoczyć lub zepchnać pod ścianę.

Generalnie to polecam materiały na tym kanale, Fight Tips, szczególnie te starsze filmiki.

 
Zaczęło się :D Doceniam wasz sarkazm Panowie. Też myślę, że jest to temat rzeka, jednak chciałbym wymienić się jakoś doświadczeniem i zrobić to na poziomie w końcu to cohones ;)
Parę rad ode mnie:
1. Nigdy się nie zatrzymuj gdy ktoś zaczepia Cie na ulicy prosi o papierosa/przysłowiowe "pisiont" groszy. W większych miastach pewnie jest to plagą. W mieście w którym studiowałem zdarzyło mi się to parę razy. Idziemy przed siebie odpowiadając stanowczo i zwięźle "nie nie mam czasu/nie pale/nie mam portfela przy sobie/przepraszam/siema, cześć".

2. Środki komunikacji szczególnie podróże autobusem/pociągiem nocą. Staramy się siadać z przodu koło kierowcy, przedziału konduktora. Jeżeli zostajemy zaczepieni przesiadamy się. Jeżeli ktoś jest wyjątkowo agresywny, na pewno należy zgłosić to kierowy/konduktorowi ew. on zatrzymuje autobus(z pociągiem już pewnie gorzej, chociaż można delikwenta wysadzić na następnej stacji) i dzwoni na policję.

3. Miłośnicy słuchania muzyki na słuchawkach. Myślę, że może pogorszyć to nasze zdolności do rozpoznania zagrożenia.

4. Sprzęt do samoobrony. Gaz pieprzowy można sobie wsadzić gdzieś moim zdaniem, bo łatwo samemu się zagazować wiatr itp. Myślę o zakupie paralizatora, myślę że najbardziej skuteczna rzecz.

5. Jeszcze co do rozpoznawania zagrożenia. Idziemy sobie w nocy, a w oddali widzimy grupkę ludzi. Przechodzisz na drugą stronę i robisz z siebie debila? Wchodzisz między nich jak gdyby nigdy nic, oni pytają się o papierosa, ty nie masz/nie palisz jeden człowiek z grupki cię uderza i fala rusza. Działa psychologia tłumu, gdzie ludzie w grupie nie czują odpowiedzialności za swoje czyny, rozdzielając ją na odpowiedzialność zbiorową. W najlepszym przypadku leżysz zbutowany na chodniku, w najgorszym pomyśl sam ;)

Od razu piszę to do wszystkich "Panów sarkastycznych" w tym temacie. Nie wpadajmy też w paranoję! Nikt jak chodzi po mieście nocą nie kręci głową cały czas i nie widzi w każdym potencjalnego agresora. Chodzi mi o trochę przezorności i chciałbym poznać wasze zdanie. Druga sprawa bo @Comber pisał oczywiście z nutką sarkazmu o tej robocie do 16 i powrocie do domu. No to ja sarkastycznie na to odpowiem. Jakoś do tego domu trzeba dotrzeć. Na drogach też jest wielu furiatów i jak kogoś wkurzysz, to potem zajedzie Ci drogę, wyjdzie z samochodu, a w bagażniku ma schowaną pałkę :)
 
A znacie typ "fighterów" słownych?
Rozwalali mnie. Wiecie, taka sytuacja: siedzą przy barze, czy w ekipie, i Cie celowo podkurwiają. Wiecie, jak Masu co mi jedzie na forum co chwile.

W końcu takiemu typowi ostrzej odpowiadasz, i typ rzuca tekst "kurwa, bo Ci zaraz przypierdole". Na co ja odpowiadam "to chodź się kurwa napierdalać" i wtedy znajdują tysiąc powodów by sie nie bić. Wiecie, przyzwyczajeni są , że gość stchórzy i nie będzie chciał się bić, więc rzuca "ale bym Ci napeirdolil", liczy ze rozmówca odmówi, wyjdzie na tchórza a on w oczach znajomych na fightera, który by sie bil, ale przeciwnik wymiękł.

Raz w barze miałem takiego typa, był z dziewczyną, która sama ciagle sie napeirdalala. On do mnie taki tekst "wyjebie Ci zaraz Hildebrandt", ja mu "to kurwa wyjeb, chodź, teraz". On nie chcial isc, i musial popaść w kompleksy, bo jego dziewczyna zaczęła go wyzywać od pedałów, że ze mną nie chce walczyć, że wyszedł na idiote, na krowe co dużo muczy a mało mleka daje.
 
A znacie typ "fighterów" słownych?
Rozwalali mnie. Wiecie, taka sytuacja: siedzą przy barze, czy w ekipie, i Cie celowo podkurwiają. Wiecie, jak Masu co mi jedzie na forum co chwile.

W końcu takiemu typowi ostrzej odpowiadasz, i typ rzuca tekst "kurwa, bo Ci zaraz przypierdole". Na co ja odpowiadam "to chodź się kurwa napierdalać" i wtedy znajdują tysiąc powodów by sie nie bić. Wiecie, przyzwyczajeni są , że gość stchórzy i nie będzie chciał się bić, więc rzuca "ale bym Ci napeirdolil", liczy ze rozmówca odmówi, wyjdzie na tchórza a on w oczach znajomych na fightera, który by sie bil, ale przeciwnik wymiękł.

Raz w barze miałem takiego typa, był z dziewczyną, która sama ciagle sie napeirdalala. On do mnie taki tekst "wyjebie Ci zaraz Hildebrandt", ja mu "to kurwa wyjeb, chodź, teraz". On nie chcial isc, i musial popaść w kompleksy, bo jego dziewczyna zaczęła go wyzywać od pedałów, że ze mną nie chce walczyć, że wyszedł na idiote, na krowe co dużo muczy a mało mleka daje.
:lol:
 
W mojej opinii mozna sobie duzo wyobrazac o tym co by sie zrobilo ale kiedy pierwotna czesc Twojego mozgu przejmuje kontrole to cale ambitne plany ida w pizdu. Mozna zagrozen odpowiednio unikac, to prawda, ale "samoobrony" per se, lepiej sie na forum nie uczyc. Gorzej jak jeden z drugim po lekturce wpadnie w paraliz analityczny i zanim rozkmini czy zajebac samcowi alfa, dac mu swoje piwa czy uciec - zjedzie po luju zanim skonczy wertowac w glowie temat na cohones. Strzalka ;)
 
Nigdy się nie biłem, więc nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie, także nie pomogę w tej kwestii, chyba że walki z siostrą za gówniarza się liczą?
 
Nigdy się nie biłem, więc nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie, także nie pomogę w tej kwestii, chyba że walki z siostrą za gówniarza się liczą?

Licą, można zrobić wielką krzywdę. Np gdy w żartach machasz tasakiem i nóż wyleci z rączki. Na sczęścię zasłoniła sobie twarz,szyje ręką i tylko do połowy kości w kciuku się wbiło ostrze.
 
Zaczęło się :D Doceniam wasz sarkazm Panowie. Też myślę, że jest to temat rzeka, jednak chciałbym wymienić się jakoś doświadczeniem i zrobić to na poziomie w końcu to cohones ;)
Parę rad ode mnie:
1. Nigdy się nie zatrzymuj gdy ktoś zaczepia Cie na ulicy prosi o papierosa/przysłowiowe "pisiont" groszy. W większych miastach pewnie jest to plagą. W mieście w którym studiowałem zdarzyło mi się to parę razy. Idziemy przed siebie odpowiadając stanowczo i zwięźle "nie nie mam czasu/nie pale/nie mam portfela przy sobie/przepraszam/siema, cześć".

2. Środki komunikacji szczególnie podróże autobusem/pociągiem nocą. Staramy się siadać z przodu koło kierowcy, przedziału konduktora. Jeżeli zostajemy zaczepieni przesiadamy się. Jeżeli ktoś jest wyjątkowo agresywny, na pewno należy zgłosić to kierowy/konduktorowi ew. on zatrzymuje autobus(z pociągiem już pewnie gorzej, chociaż można delikwenta wysadzić na następnej stacji) i dzwoni na policję.

3. Miłośnicy słuchania muzyki na słuchawkach. Myślę, że może pogorszyć to nasze zdolności do rozpoznania zagrożenia.

4. Sprzęt do samoobrony. Gaz pieprzowy można sobie wsadzić gdzieś moim zdaniem, bo łatwo samemu się zagazować wiatr itp. Myślę o zakupie paralizatora, myślę że najbardziej skuteczna rzecz.

5. Jeszcze co do rozpoznawania zagrożenia. Idziemy sobie w nocy, a w oddali widzimy grupkę ludzi. Przechodzisz na drugą stronę i robisz z siebie debila? Wchodzisz między nich jak gdyby nigdy nic, oni pytają się o papierosa, ty nie masz/nie palisz jeden człowiek z grupki cię uderza i fala rusza. Działa psychologia tłumu, gdzie ludzie w grupie nie czują odpowiedzialności za swoje czyny, rozdzielając ją na odpowiedzialność zbiorową. W najlepszym przypadku leżysz zbutowany na chodniku, w najgorszym pomyśl sam ;)

Od razu piszę to do wszystkich "Panów sarkastycznych" w tym temacie. Nie wpadajmy też w paranoję! Nikt jak chodzi po mieście nocą nie kręci głową cały czas i nie widzi w każdym potencjalnego agresora. Chodzi mi o trochę przezorności i chciałbym poznać wasze zdanie. Druga sprawa bo @Comber pisał oczywiście z nutką sarkazmu o tej robocie do 16 i powrocie do domu. No to ja sarkastycznie na to odpowiem. Jakoś do tego domu trzeba dotrzeć. Na drogach też jest wielu furiatów i jak kogoś wkurzysz, to potem zajedzie Ci drogę, wyjdzie z samochodu, a w bagażniku ma schowaną pałkę :)

Co prawda większością jutjubowych vlogerów gardzę, ale polecam szokującą konfrontację adbustera. W warunkach bojowych paralizator trochę lipa.
 
Back
Top