Pogotowie Sercowe Cohones

No spoko, nie musicie mnie słuchać i wierzyć :-) Pytanie tylko ilu z Was stworzyło długoletni związek tak na prawdę? Jak tak szybko odpuszczacie ;-)


10 lat związku niebawem, 3 lata po ślubie. Nigdy moja żona nie powiedziała mi, że musi się ze mną rozstać, żeby sprawdzić czy zatęskni. Albo z kimś jesteś, albo nie.
 
No te teksty często rzucane są w nerwach, ale nie koniecznie mają pokrycie. Jak "zabiję Cię za to" ;-) Tylko, że jak każda kłótnia ma się kończyć rozstaniem to nigdy taki ktoś nie będzie z kimś zbyt długo ;-) A z dziewczynami bywa różnie, z jedną nie miałem nawet drobnej sprzeczki przez półtora roku, z inną codziennie był inny humor. Różne charaktery jednak mają, choć często i wspólne "mianowniki" ;-)



Tak czy inaczej przerwy czasem są wymuszone, wyjazdem jakimś z kraju...Wiele osób tego nie wytrzymuje i ich związki również. Na pewno niedobrze, gdy któreś chce odpocząć od siebie, ale to jak i taki wyjazd potrafi zweryfikować czy te osoby za sobą zatęsknią i będą w stanie przetrwać wymuszone rozłąki czy jednak, któreś się złamie.



Życie nie jest kolorowe, związki na dłuższą metę również. Z nastawieniem, że zawsze będzie wszystko cacy nie da rady być z kimś długo. Ba, takie słodkie, zakochane pary od 1 dnia do ostatniego właśnie szybciej ze sobą kończą współżycie niż takie, które trochę się charakterami starły by się jako para wzmocnić. Może kiedyś wspomnicie moje słowa :-) No, ale nie każdy chce mieć dzieci i żyć z jedną kobietą, to też nie do takich osób to piszę, a do takich co jednak chcą taką znaleźć ;-)



DIT: Comber. Nie ma rozkładać na czynniki pierwsze, nie wiem ile czasu dziennie razem ze sobą spędzacie, nie znam Waszych charakterów, kiedy pojawiło się dziecko, które zmienia trochę myślenie obojga. Wiele rzeczy ma wpływ, ale rzadko pary z takim stażem chcą być ze sobą jak najwięcej czasu to możliwe. Nawet jeśli o tym nie mówią to chcą odpocząć czasem od drugiej połówki, choćby ze znajomymi na piwie ;-) Dobrą żonę trafiłeś, w dobrym miejscu znalazłeś. Też znam takie co wytchnienia nie dają i chcą ciągle być z Tobą jak przylepy, nawet kosztem spotkań ze znajomymi, to też nie jest dobre.
 
Born, nie będe się uzewnętrzniał. Mam wspaniałą żonę i nie miałem bana na wyjścia. Tekst, który usłyszał Nameless jest dyskwalifikujący dla kobiety w moim odczuciu.
 
Jak czytam ekspertów, którzy mówią że nie ma odpoczywania od siebie, to tylko automatycznie się uśmiecham. Po pierwsze - kochać nie równa się -być z kimś. Zacytuje tylko Nietschego "Dobre małżeństwa byłyby częstsze, gdyby małżonkowie nie mieszkali razem" i chociaż sam mieszkam ze swoją dziewczyną, to w pełni podzielam to zdanie. Oczywiście jest mało pragmatyczne, z uwagi na kulturę w jakiej żyjemy, ale niestety prawdziwe.



Rozumiem że macie dobre intencje, ale wprowadzacie w błąd ludzi i w efekcie szkodzicie. Każdy człowiek potrzebuje mniej lub więcej własnej przestrzeni, stąd jeżeli ktoś przebywa ze sobą bez przerwy, często powoduje to pewien rodzaj "wypalenia". Najczęściej jest to przejściowe i wynika właśnie ze złego podziału czasu przeznaczonego dla siebie, a zwłaszcza spędzanego wspólnie. Oczywiście każda sytuacja jest mocno indywidualna i w taki sposób trzeba ją rozpatrywać, jednak jeżeli ktoś z góry, wręcz dogmatyznie zakłada, że jest to jakiś rodzaj schematu używanego przez płeć przeciwną jest po prostu śmieszny.
 
bdde1d7b96d212d51c2476cc7a26a7b7.jpg
 
Oj nawet nie wiecie,jakie to uczucie jak druga połówka wyjezdza i mam wieczor/dwa tylko dla siebie... Potem zaczynam tesknic i otwieram druga połówkę ;-)
 
Comber, bardzo możliwe, że tak jest w tym przypadku. Opieram się w tym stwierdzeniu na paru innych kwestiach, które sam podał. Ogolnie co do tego "odpoczynku" to w sumie nie jesteś przykładem czy ma to sens ;-) Twoja żona nigdy tego nie chciała, Ty tez. Ja wiem, że w moim związku był taki czas przerwy i mam swoje potwierdzenie, że po tym czasie było dużo lepiej niż przed tym stwierdzeniem, że przerwa by się przydała ;-) Także jest to możliwe i wcale nie musi oznaczać, że miała kogoś na boku czy na oku co pewnie niektórzy by zasugerowali. Są różne kobiety i różnie podchodzące do takich aktów. Na szczęście zwykle wybieram takie, które zdradą się brzydzą i wiem, że najpierw byłby definitywny koniec zanim by do czegoś miało dojść ;-) Nieważne, nie ma co się rozwijać, bo chodziło o przykład Namelessa i raczej jestem również za tym, że powinien sobie darować ją z różnych powodów, choć wiadomo, że niełatwo by się zżyli.



K2 widzę rozumie o czym pisałem :-) :-)
 
K2 - tutaj nie ma mowy o odpoczywaniu, ale o uwolnieniu się, żeby spróbować innego życia. Czym innym jest, gdy się widujesz z ukochaną osobą wieczorami albo co jakiś czas, bo masz też inne obowiązki, albo wyjeżdzasz z kolegami poimprezować. Chyba zupełnie nie potraficie odczytywać pewnych sygnałów. Dupa po prostu zamarzyła sobie o rozrywce i byciu wolnym, w związku z tym stara się poluzować więź relacji, nie będąc jednoznaczną, aby na wszelki wypadek nie pozostawiać za sobą spalonego mostu. Dobra zawijam się, bo już stuknęło 11h pracy przy komputerze, odpadam. Może, nie umiem czytac między wierszami i sposób wykładni kobiecej psychiki mocno kuleje, w związku z przemęczeniem oraz promieniowaniem.
 
Zależy jeszcze czym uargumentowana jest chęć przrwy. Najważniejsze jest rozmawianie ze sobą. Jesli to "uwolnienie" się to inna bajka i inne zamiary chcącej "przerwy", a w zamyśle po prostu "końca", a nie faktycznej przerwy i sprawdzenia mocy uczucia.



W tym wypadku może być jak piszesz, ale w moim przykładowym było zupełnie inaczej i inny był cel przerwy. Zrodziło to pozytywy i scaliło związek bardziej.
 
@Nameless mógłbym CI teraz napisać esej co powinieneś robić po swoich doświadczeniach(zwłaszcza z 1poważną miłością),ale teraz to bez sensu.Chyba nikt nie zauwazył w jakim jesteś teraz miejscu..Jesteś w PRóŻNI-czekasz na to co zrobi i się psychicznie męczysz.Uwierz że nie dla Ciebie schudła itd.



Narazie sytuacja wyglada tak ze musisz jak najszybciej wiedzieć na czym stoisz(tzn my wiemy ale ty pragniesz drugiej możliwości).



Tego nie przeskoczysz dopóki z tobą definitywnie zerwie (tzn znowu ona zerwała a ty sie dziwisz dlaczego usuneła wasze zdj na facebooku)



Albo co gorsza wróci do Ciebie-zrobisz się wtedy ''bardziej kochający''...BŁĄD-o tym nawet nie chce mi się rozpisywać



Odezwij się tutaj jak już będzie po wszystkim.



@Seven teraz taki mądarala a sam nas nie słuchał i dostał po dupie-każdy musi dostać by otrzewźwieć



Mam andzieje ze jak najmniejs boleśniej zniesiesz rozstanie..potem jest lepiej
 
Właśnie o tym @Przemek mówię i pisałem już dzisiaj, że takie coś przechodziłem. Powiedz na każdego tutaj mądrala, bo wszyscy kiedyś przez to przeszli i mówią to samo co ja. Ale napisałem też, że jak to była pierwsza poważna miłość to zapewne nic tu nie pomożemy choćbyśmy nie wiem co mówili, bo wiem jak ja zrobiłem ostatnio. Więc daruj sobie uszczypliwości.
 
wow stary wcale nie o to mi chodziło-dałem Ciebie jako jeden z ostatnich przykładów.Ja pewnie bym to samo pisał co ty i nameless 1,5 roku temu tyle ze ja nie podzieliłem się moją sytuacją na forum.Jak Cie uraziłem to przepraszam
 
Nameless, przede wszystkim najrozsądniej będzie, jak usuniesz z nią wszelki kontakt co już Ci poradził Ruff. Usuń zdjęcia, zablokuj ją na facebooku (czy jak to się tam nazywa, ale to jest najważniejsze), usuń numer telefonu, załóż blokadę na komputer, która uniemożliwi Ci wyszukiwanie czegokolwiek o niej.
Kolejnym krokiem niech będzie znalezienia sobie hobby. Dobrze sprawdzają się książki, albo bardziej polegające na wysiłku fizycznym, czyli siłownia czy bjj. Każdy staje w miejscu na drodze swojego życia, ale każdy też robi krok wprzód.
To nic złego, że dzisiaj czujesz się załamany, ale bądź odważny, wyjdź z marazmu i
Żyj pełnią mocą odwagi.
Zacytuje tylko Nietschego "Dobre małżeństwa byłyby częstsze, gdyby małżonkowie nie mieszkali razem"
Rościszewski twierdzi, że mąż nie może nieustannie przebywać z żoną, co w ostateczności prowadzi do sporów. Powinni ze sobą przebywać w czasie do tego przeznaczonym, tj. po pracy, czy też po wykonaniu hobby (to samo w kwestii pań, z tym że Rościszewski zaznacza, że im należy się jeszcze dbanie o dom i dzieci, co stawia ją w ważniejszej roli w gospodarstwie domowym).
Ponadto kobieta ma mieć wpływ na swojego mężczyznę, jednak nie ma być osobą decyzyjną w kluczowych sprawach, czyli wyraźnie jest zaznaczone, że mężowi należy się bezwzględny szacunek, oraz posłuszeństwo, a przede wszystkim nie wywlekanie problemów poza drzwi własnego domu. Żona ma być podporą, a mąż głową domu. (Kto zechce może sobie przeanalizować tę sytuację do relacji między współczesnymi związkami).
 
Comber



Być może w tym przypadku nie ma mowy o odpoczywaniu. Nie oceniam tego przypadku i nawet tego się nie podejmowałem. Odnosiłem się tylko do "mądrości życiowych", które z mądrością nie mają wiele wspólnego i ich sztywne stosowanie może zaszkodzić. Całkiem możliwe, że ten związek już nie istnieje i jest tylko złudzeniem, ale możemy tylko o tym gdybać, na podstawie pewnych przesłanek. Nie twierdzę, że jest tak, czy tak - twierdzę, że niektóre z powyższych rad (sądów) są niezgodne z rzeczywistością, a tym samym mogą być krzywdzące.
 
Kurde, ten Rościszewski to chyba ma podejście do roli kobiet nieco jak w islamie ;-) Przynajmniej tak mi się jakoś skojarzyło, strasznie przedmiotowe traktowanie ;D No, ale muzułmańskie podejście też się często sprawdza w "trwaniu związku". Jak kto woli. Ja zawsze będę za związkiem partnerskim, nie trzeba się z tym zgadzać oczywiście :-)
 
Ja zawsze będę za związkiem partnerskim...


Ja też jestem tolerancyjny Born, ale adopcję dzieci niech sobie takie związki darują... dla dobra dzieciaków. :-)
 
Born, zasadniczo, to Rościszewski tylko spisał zasady, jakimi rządził się świat w okresie przełomu XIX i XX wieku. Wtedy panowały takie zasady pożycia u Nas w Polsce (nie w Islamie), przyjamniej do tego dążono.
Przedmiotowe traktowanie jest zbyt często mylone z podmiotowym traktowaniem, które ograniczają pewne ramy (w tym przypadku ramy moralności). Niestety dzisiejszy świat dąży do kompletnego zatarcia się granicy pomiędzy ograniczeniami moralnymi, a wolnością wbrew naturalnym ludzkim zachowaniom.
Nawiązując do postu Messa, który jest dobrym przykładem. Z punktu widzenia moralności i natury ludzkiej dwaj mężczyźni nie są w stanie posiadać dzieci. Promocja na siłę takiego sposobu życia dowodzi przeprowadzaniu zmian w konsekwentnych zachowaniach ludzkich, które przez x lat wykształciła w sobie cywilizacja.

Związek partnerski w starym znaczeniu w niczym nie przeczy związkowi zgodnemu z moralnością, ba nawet jest jego kwintesecją. Jednak dzisiaj to sformułowanie ewoluowało w kierunku związek partnerski=związek homoseksualny. Zapewne użyłeś tego sformułowania zbyt pochopnie.
 
Chodziło mi o równe traktowanie siebie nawzajem w związku k+m, a nie gejów czy lesbijki ;-))) ale pewnie wiesz:P Partnerstwo czyli współpraca w zarządzaniu związkiem, nie ma tu mowy o homosiach :-)



Wewiur, no jeśli to z przełomu tych wieków to się nie dziwię. Wtedy kobiety miały jawnie inna rolę niż dziś. Uważam też, że wręcz w dzisiejszych czasach ich prawa są ponad naszymi, co też jest złe. Mi chodziło raczej o to, że decyzje w związku najlepiej, gdy są omówione lub jawnie podzielone obowiązki kto się czym zajmuje, ale za zgodą obojga osób.
 
Powiem tak, jak pozwolisz jej teraz na taką gierkę w stylu "musimy odpocząć" i dalej będziesz za nią latał, to z czasem będzie się bawić w kolejne i wejdzie ci na głowę. To co pisze born to takie pierdolenie gości którzy latają jak głupi za dupami i są na ich każde skinienie nie wiedząc że dają sobą pomiatać. Powiem ci to co mówię zawsze znajomym w takich sytuacjach, ciesz się że poszła w chuj jak akurat nie była twoją ostatnią deską ratunku bo wtedy by dopiero bolało. Zacznij żyć pełnią życia, realizuj swoje hobby, pokazuj się ze znajomymi, i ciesz się życiem, niech przypadkiem zobaczy cie gdzieś i pożałuje jakiego zajebistego gościa straciła. Chociaż co swoje to i tak musisz wybeczeć, tak to już jest.
 
Chodziło mi o równe traktowanie siebie nawzajem w związku k+m, a nie gejów czy lesbijki ;-))) ale pewnie wiesz:P Partnerstwo czyli współpraca w zarządzaniu związkiem, nie ma tu mowy o homosiach :-)

Born zdecydowana większość czytających to wiedzą, tylko wdał Ci się śmieszny babol, który zupełnie zmienił sens wypowiedzi.

Oczywiście, że w związku heteroseksualnym (tutaj póki co nie mamy innej opcji niż kobieta+mężczyzna), równe traktowanie obu członków jest bardzo ważne. Co więcej, nawet to podkreśliłem swoją przydługą wypowiedzią.
Wzajemny szacunek i nie wywlekanie problemów na forum publiczne jest dowodem partnerstwa obu członków związku.

Maleńki dopisek: cRe, nie śmiej się ze mnie.
----------------------------------------------

Wewiur, no jeśli to z przełomu tych wieków to się nie dziwię. Wtedy kobiety miały jawnie inna rolę niż dziś.
Tak miały inną rolę, ale jedna kluczowa rzecz. Nie były traktowane przedmiotowo, a co więcej były uważane na równi z mężczyznami! Ograniczały je tylko inne ramy zachowania.
 
Bycie głową rodziny przez mężczyznę w domu i wszelkie ważne decyzje przez niego podejmowane nie bardzo świadczy mi o równości obu płci w takim związku ;-) No, ale mnie zawsze jarały kobiety mądre, których zdanie ciężko olać, bo wypowiadały je mając olej w głowie. Wiem, że często to nawet lepiej by kobieta się nie wypowiadała, ale to zalezy kto z kim się wiąże. Prędzej to facet jest z głupią kobieta niż głupi facet z mądrą kobietą ;-)
 
Bycie głową rodziny przez mężczyznę w domu i wszelkie ważne decyzje przez niego podejmowane nie bardzo świadczy mi o równości obu płci w takim związku ;-)


Pozwól, że dam Ci jeden prosty kontrargument. Mianowicie o losach Imperium Osmańskim, jak i za czasów wcześniejszych "sułtanatów" islamskich niejednokrotnie decydowały żony. Oto przykład pierwszy z brzegu, jaki pamiętam: http://www.polskieradio.pl/8/405/Artykul/607434,Roksolana-czyli-od-niewolnicy-do-zony-sultana



Podejmowanie decyzji, a branie odpowiedzialności za jej skutki, to różne sprawy. W rodzinie decyzje podejmowano wspólnie (tutaj przykładem niech będzie małżeństwo państwa Bennetów z Dumy i uprzedzenia, Jane Austen), ale skutki tych decyzji przypadały na mężczyznę.
 
Powiedzcie mi tak z ciekawości, czy to prawda że Polski na Erazmusie kurwią się na potęgę? Bo faceci to podobno mają z tym ciężko.
 
Wewiur, no przykłady w przeszłości bywały i takowe. Jak sam wskazałeś :-) Mówiąc jednak o czasach dzisiejszych wydaje mi się, że po prostu ramy, że "ma rządzić kobieta", bądź "ma rządzić mężczyzna" nie powinny być wyznacznikiem i są strasznie płytkie. Trzeba myśleć obiektywnie i podejmować wspólne, jak najlepsze dla związku decyzje. W tym wątku jednak sporo braku szacunku dla kobiet i umniejszania ich wartości do dupy i myślenia ;-) No, ale to nie mój problem. Nie szanując kobiety sami nie zyskamy szacunku i uczucia od niej, ewentualnie przywiązanie i niewolniczkę, mi osobiście nigdy o to nie chodziło :-)
 
Ogólnie rady radami, ale każdy sam musi się upokorzyć, prosić o powrót itp aby z czasem zobaczyć jakim gównem się było gdy myślało się że zawalił nam się świat przez dupę.




Nie da się tego trafniej ująć. Każdy swoje musi wycierpieć.



Nie chcę negować kolegów powyżej, ale najlepsze co możesz zrobić to odsunąć się i skupić na sobie. Na swoim życiu. Kolejną dziurą jej nie zastąpisz, będziesz się tylko chujowo czuł. Imprezy, picie, przygodne Andżele nie dadzą Ci nic poza kacem i możliwym syfem. Nie napisałeś by coś odjebała, nie dorobiła Ci rogów itd. Daj jej czas i miejsce, dupy są tępe i czasami tego potrzebują, ale jak wali w chuja tak jak moja ex to spal jej rzeczy i wymaż z pamięci, Polecam samoustawianie się, wyobrażaj ją sobie codziennie jak wielki spychacz zgarnią ją z Twojej głowy i odjeżdża. Ciesz się z tego a zobaczysz, że po kilku tygodniach jej tam nie będzie.








Nie tylko Polki - erasmus to jedno wielkie ruchanie międzynarodowe.


Wszystkie się sypią i wszędzie niezależnie od rasy czy kraju. Erasmus pomaga o tyle, że to jedne wielkie wakacje. Można pośmigać po chuju kilka tygodni/miesięcy a potem się wraca do ojczyzny i normalnego życia, bez konsekwencji o ile guma nie pęknie :)
 
Nie tylko Polki - erasmus to jedno wielkie ruchanie międzynarodowe.


Ale słyszałem że jeżeli chodzi o erazmusowiczów facetów, to przeważnie ruchają tylko Turcy, Włosi i Hiszpanie. Polacy podobno mało.
 
Wszystkie się sypią i wszędzie niezależnie od rasy czy kraju. Erasmus pomaga o tyle, że to jedne wielkie wakacje. Można pośmigać po chuju kilka tygodni/miesięcy a potem się wraca do ojczyzny i normalnego życia, bez konsekwencji o ile guma nie pęknie :)


Teraz wiem czemu na zajęciach organizacyjnych na uczelni nam powiedzieli, w ramach wychwalania Erasmusa, że pozwolił zawrzeć ponad 10 tysięcy międzynarodowych małżeństw :)
 
Back
Top