Podludzie


baba bez bolca dostaje pierdolca :fjedzia:


844-z-cyklu-obietnice-ktore-zle-sie-zestarzaly.jpg
338435577_953151972501487_8528493460575013924_n.jpg
 

Attachments

  • 5b8cfa75b1d4b3dbef0b23cf801f8148.jpg
    5b8cfa75b1d4b3dbef0b23cf801f8148.jpg
    66.9 KB · Views: 34
  • 0987915eb147052f1987cd05d49c1dbd.jpg
    0987915eb147052f1987cd05d49c1dbd.jpg
    92.6 KB · Views: 37
1701194286162.jpg


Na szczęście są jeszcze prawdziwi mężczyźni którzy nie uznają tego gówna. Co tydzień przez nich są poopozniane pociągi gdzieś w Polsce.
 
Na szczęście są jeszcze prawdziwi mężczyźni którzy nie uznają tego gówna. Co tydzień przez nich są poopozniane pociągi gdzieś w Polsce.
Sprawa ma dwa oblicza, z jednej strony wciąż przybywa realnych przypadków z depresją, różnych psychicznych problemów ludzi nie potrafiących rozładować nadmiaru nagromadzonego stresu, a z drugiej przybywa również atencjuszy.

"Prawdziwi mężczyźni" - z pewnością są i tacy, którzy wszystkie przypadki wrzucają do jednego worka z naszywką - "atencjusze" lub "pizdeusze", jednak prawda jest taka, że w przypadku identycznych bodźców generujących stres - jeden przyjmie to wszystko na "klatę", przetrawi, wygra, a drugi załamię się, popadnie w depresję lub uzależnienie, czy tam inne wynalazki jak bdsm ;)

Mówiąc poważnie - jedni po prostu są psychicznie słabsi i nie jest to tylko i wyłącznie uzależnione od temperamentu, wrodzonej wrażliwości, bo jako, że faktory te mają znaczenie - najważniejszy jest sposób wychowania dziecka i spełnienie jego podstawowych i najważniejszych potrzeb. To jedyna droga mająca silny potencjał zmniejszenia ryzyka wystąpienia przyszłych problemów o których mówimy. Środowisko pozarodzinne również ma wpływ wychowawczy, a często antywychowawczy i generujący różne antyspołeczne postawy, często przez niektórych demiurgów socjologicznych i psychologicznych nazywane pozytywnymi aspektami indywidualnych cech rozwojowych w nowoczesnym, tolerancyjnym i otwartym społeczeństwie, czyli "możesz być kim chcesz" :facepalm: . Żyjemy niestety wśród ludzi, którzy stwarzają najlepsze warunki pod rozwój atencjuszy, pizdeuszy, ludzi słabych psychicznie.
 
Sprawa ma dwa oblicza, z jednej strony wciąż przybywa realnych przypadków z depresją, różnych psychicznych problemów ludzi nie potrafiących rozładować nadmiaru nagromadzonego stresu, a z drugiej przybywa również atencjuszy.

"Prawdziwi mężczyźni" - z pewnością są i tacy, którzy wszystkie przypadki wrzucają do jednego worka z naszywką - "atencjusze" lub "pizdeusze", jednak prawda jest taka, że w przypadku identycznych bodźców generujących stres - jeden przyjmie to wszystko na "klatę", przetrawi, wygra, a drugi załamię się, popadnie w depresję lub uzależnienie, czy tam inne wynalazki jak bdsm ;)

Mówiąc poważnie - jedni po prostu są psychicznie słabsi i nie jest to tylko i wyłącznie uzależnione od temperamentu, wrodzonej wrażliwości, bo jako, że faktory te mają znaczenie - najważniejszy jest sposób wychowania dziecka i spełnienie jego podstawowych i najważniejszych potrzeb. To jedyna droga mająca silny potencjał zmniejszenia ryzyka wystąpienia przyszłych problemów o których mówimy. Środowisko pozarodzinne również ma wpływ wychowawczy, a często antywychowawczy i generujący różne antyspołeczne postawy, często przez niektórych demiurgów socjologicznych i psychologicznych nazywane pozytywnymi aspektami indywidualnych cech rozwojowych w nowoczesnym, tolerancyjnym i otwartym społeczeństwie, czyli "możesz być kim chcesz" :facepalm: . Żyjemy niestety wśród ludzi, którzy stwarzają najlepsze warunki pod rozwój atencjuszy, pizdeuszy, ludzi słabych psychicznie.



Często ciężko ocenić kto jest słabszy a kto silny. Często ten silny jest zwyczajnie zabrzonym socjopatą, narcyzem itd.
Lub daje upust na sposoby, które tak naprawdę można też ocenić jako słabość: bycie toksykiem dla rodziny, alkoholizmowi co my w większości przypadków nazywamy daniem sobie luzu, a alkoholizm widzimy tylko gdy ktoś codziennie się zatacza, itp, itd.
Ale zgadzam się.
Np całkiem niedawno, według nowoczesnej definicji - zostałem zgwałcony(chodzi o seks pod wpływem silnej presji, manipulacjami osiągnięty). Ja miałem wyjebane, byłem trochę sobą zniesmaczony i poczułem wstyd, mogę się z tego śmiać.
Ale rozumiem, że dla kogoś innego mogłoby to byś traumatyczne. Lub, jeżeli powtarzające się - to tym bardziej(abstrahuje od kobiet, bo dla nich naturalnie to zawsze będzie bardziej traumatyczne).
Taki przykład pierwszy z brzegu.

Ale i w drugą stronę. Ja po pierwszym rozpierdolu związkowym z znerwicwaną dziewczyną przestałem żyć kilka lat. Ktoś inny zniósłby to lekko.

Dziś ja potrafię podchodzić na zimno do emocjonalnych spraw damsko męskich, teoretycznie jestem tym silnym. Lecz wydaje mi się, że nawet ten najsilniejszy, o ile nie jest kierunkowo zaburzony, może okazać się słabym dzieckiem gdy zostaną spełnione określone okoliczności które mocno zadziałają w danej konfiguracji na niego.
 
Często ciężko ocenić kto jest słabszy a kto silny.
Nie. Silny jest ten, który pod wpływem tych samych bodźców nie popada w żadne z wymienionych przez nas aspektów, jako negatywnych efektów tych bodźców, w przeciwieństwie do słabego, który w nie wpada (depresja lub bardziej skomplikowana choroba psychiczna, uzależnienie, toksyczność - przy okazji, w jaki sposób rozumiesz to pojęcie?)
Często ten silny jest zwyczajnie zabrzonym socjopatą, narcyzem itd.
Podałeś właśnie efekty słabości. Silny nie popadłby w socjopatię, czy narcyzm - to są objawy słabości. Napisałem wyraźnie - jeden pod wpływem tych samych bodźców będzie funkcjonował normalnie, przetrawi to i wysra, inny przeciwnie i zostanie np. socjopatą.
nawet ten najsilniejszy, o ile nie jest kierunkowo zaburzony, może okazać się słabym dzieckiem gdy zostaną spełnione określone okoliczności które mocno zadziałają w danej konfiguracji na niego.
Dlatego pisałem o wpływie środowiska. Rodzinne, czy pozarodzinne środowisko ma wpływ na rozwój. Reakcja na okoliczności o których piszesz, ich konfiguracja - z jednego stworzy socjopatę, innego nie złamie i będzie funkcjonował normalnie, inny popełni samobójstwo, itd. Efekty będę różne i zależne od wrodzonej, nabytej konstrukcji psychiki. Tak więc - obdarzeni (przypadkowo lub nie) takimi cechami są właśnie tymi silnymi i oni zawsze w efekcie końcowym wypadną lepiej od reszty.
 
Nie. Silny jest ten, który pod wpływem tych samych bodźców nie popada w żadne z wymienionych przez nas aspektów, jako negatywnych efektów tych bodźców, w przeciwieństwie do słabego, który w nie wpada (depresja lub bardziej skomplikowana choroba psychiczna, uzależnienie, toksyczność - przy okazji, w jaki sposób rozumiesz to pojęcie?)

Podałeś właśnie efekty słabości. Silny nie popadłby w socjopatię, czy narcyzm - to są objawy słabości. Napisałem wyraźnie - jeden pod wpływem tych samych bodźców będzie funkcjonował normalnie, przetrawi to i wysra, inny przeciwnie i zostanie np. socjopatą.

Dlatego pisałem o wpływie środowiska. Rodzinne, czy pozarodzinne środowisko ma wpływ na rozwój. Reakcja na okoliczności o których piszesz, ich konfiguracja - z jednego stworzy socjopatę, innego nie złamie i będzie funkcjonował normalnie, inny popełni samobójstwo, itd. Efekty będę różne i zależne od wrodzonej, nabytej konstrukcji psychiki. Tak więc - obdarzeni (przypadkowo lub nie) takimi cechami są właśnie tymi silnymi i oni zawsze w efekcie końcowym wypadną lepiej od reszty.


Uważam, że nawet najsilniejszy może się załamać.
Chyba ideałem silnego o którym mówisz, jest dla mnie Grzesiuk. Lecz muszę się zastanowić czy i on czasem się nie załamał. Bo to przykład gościa który doświadczył i wychodził silny z miliona gówna w różnych konfiguracjach.
Lecz wiemy też, że dużo pił. Pytanie na ile to nie była właśnie ta jego słabość i wtedy nawet on nie jest tym super silnym.
 
Nie. Silny jest ten, który pod wpływem tych samych bodźców nie popada w żadne z wymienionych przez nas aspektów, jako negatywnych efektów tych bodźców, w przeciwieństwie do słabego, który w nie wpada (depresja lub bardziej skomplikowana choroba psychiczna, uzależnienie, toksyczność - przy okazji, w jaki sposób rozumiesz to pojęcie?)

Podałeś właśnie efekty słabości. Silny nie popadłby w socjopatię, czy narcyzm - to są objawy słabości. Napisałem wyraźnie - jeden pod wpływem tych samych bodźców będzie funkcjonował normalnie, przetrawi to i wysra, inny przeciwnie i zostanie np. socjopatą.
Mój dziadek zwykł mawiać:
"Jesteś facet czy pizda?"

Proste aczkolwiek dosadne.
 
Uważam, że nawet najsilniejszy może się załamać.
Najsilniejszy... wszystko będzie zależeć od siły bodźców i czasu ich trwania. Ponoć na tortury nie ma mocnych. Nie o tym jednak mówimy. Chodzi o to, by przyjąć do świadomości i zaakceptować fakt, że niektórzy są lepiej obdarzeni przez naturę (być może ślepy traf pewnej konfiguracji genetycznej) i mają większe szanse od tych, którzy takiego szczęścia nie mieli. Nie, nie jesteśmy równi. Druga sprawa to środowisko w jakim byliśmy wychowywani lub po prostu w którym tkwiliśmy podlegając wpływom przeróżnych bodźców. Ci, którzy nie byli rozpieszczani i - spłycę - hodowani na roszczeniowych, narcystycznych pępków świata i atencyjnych pizdusiów - będę bardziej odporni na różne problemy w przyszłości. Będą reagować inaczej od tych słabych, których będzie łatwiej złamać, doprowadzić do samobójstwa, itd.
Lecz wiemy też, że dużo pił. Pytanie na ile to nie była właśnie ta jego słabość i wtedy nawet on nie jest tym super silnym.
Ci słabiej wyposażeni od niego zamiast alkoholu mogliby wybrać złoty strzał lub załamać się całkowicie, wylądować w psychiatryku, itd. On przetrwał to wszystko, a alkohol oczywiście mógł być przejawem tego, że jego zbroja nie była aż tak mocna, by nie obeszło się bez jakichś przejawów słabości. Można założyć, że istnieją tacy, którzy nie przejawialiby tego typu słabości wobec identycznych przeżyć.
 
Najsilniejszy... wszystko będzie zależeć od siły bodźców i czasu ich trwania. Ponoć na tortury nie ma mocnych. Nie o tym jednak mówimy. Chodzi o to, by przyjąć do świadomości i zaakceptować fakt, że niektórzy są lepiej obdarzeni przez naturę (być może ślepy traw pewnej konfiguracji genetycznej) i mają większe szanse od tych, którzy takiego szczęścia nie mieli. Nie, nie jesteśmy równi. Druga sprawa to środowisko w jakim byliśmy wychowywani lub po prostu w którym tkwiliśmy podlegając wpływom przeróżnych bodźców. Ci, którzy nie byli rozpieszczani i - spłycę - hodowani na roszczeniowych, narcystycznych pępków świata i atencyjnych pizdusiów - będę bardziej odporni na różne problemy w przyszłości. Będą reagować inaczej od tych słabych, których będzie łatwiej złamać, doprowadzić do samobójstwa, itd.

Ci słabiej wyposażeni od niego zamiast alkoholu mogliby wybrać złoty strzał lub załamać się całkowicie, wylądować w psychiatryku, itd. On przetrwał to wszystko, a alkohol oczywiście mógł być przejawem tego, że jego zbroja nie była aż tak mocna, by nie obeszło się bez jakichś przejawów słabości. Można założyć, że istnieją tacy, którzy nie przejawialiby tego typu słabości wobec identycznych przeżyć.


Powiem więcej. Uważam, że alkohol niekoniecznie musi być oznaką słabości. Może zwyczajnie pomoc alkohol, rozrywka. Upust emocji. Albo BDSM np :p
 
Powiem więcej. Uważam, że alkohol niekoniecznie musi być oznaką słabości. Może zwyczajnie pomoc alkohol, rozrywka. Upust emocji. Albo BDSM np :p
Jeśli pijesz zawsze gdy coś Cię trapi, jest to przejaw słabości, który może zakończyć się uzależnieniem, a te z kolei... wiadomo...
 
Jeśli pijesz zawsze gdy coś Cię trapi, jest to przejaw słabości, który może zakończyć się uzależnieniem, a te z kolei... wiadomo...


To oczywiste.

Mam na myśli, że pojscie w tango czasem może być tym samym co zrobienie crossfitu np. Czytając np opowieści z przedwojnia Grzesiuka - imprezowanie i mordobicie nie było tam ucieczką od trapień ale czymś co zwyczajnie pozwoliło znosić gówno rzeczywistości. W pewnym momencie doszły do tego książki i nauka fachu w manufakturze.
W szpitalu gruźliczym były to wieczne kawały i prowokacje(bo picie by go zabilo wtedy, ale gdyby mógł, to by też imprezował).
 
Back
Top