Huncwot
Maximum FC Bantamweight
Pomyśl o konekwencji posiadania kopii DNA (na dysku, cyfrowo, nie w "ciepłym i odżywianym słoiku" po "wydrukowaniu biochemiczną drukarką embrionów" ;)).
Oświeć mnie, bo nie wiem, w którym kierunku zmierzasz :) Cyfrowa kopia nic nie daje, a kiedy ją już użyjesz to w tych samych warunkach może powstać zarówno człowiek, który przeżyje 100+ lat, człowiek który w wieku 20 lat padnie na nowotwór, jak i potworniak czy istota bez górnej połowy ciała. DNA to wykurwiście złożony zbitek całej ewolucji życia na Ziemi, ogromna ilość śmieciowych, archaicznych danych jest niewykorzystywana (chyba, że coś się jebnie i np wyrośnie człowiekowi ogonek), a te które są wykorzystywane mogą się zesrać w dowolnym momencie w losowej mutacji jakiegoś genu podczas podziału komórek. Cały czas pomijając losowe czynniki zewnętrzne, których w rzeczywistości przecież pominąć się nie da.
Niezależnie jaką granicę człowieczeństwa przyjmiesz, zawsze natrafisz na tego typu dylematy.
Wcześniej pisałeś, że wystarczy Ci ludzkie DNA i że to zwalnia Cię z myślenia. Nie wiem czy zmieniłeś zdanie (skoro gardzisz potworniakami), czy nadal tak uważasz, bo piszesz w bardzo abstrakcyjny sposób :)
Wersja @Karateka@ ma tę przewagę, że:
a) mówimy już o czymś, co faktycznie formuje się w kierunku tego, co wszyscy możemy uznać za człowieka, coś co ma dużo większe szanse się urodzić, żyć i pomagać w rozwoju gatunku
b) wiemy jaki jest minimalny czas potrzebny do powstania określonych narządów i jakie są możliwości tych narządów (np płód nie odczuwa bólu aż do 7 miesiąca ciąży https://jamanetwork.com/journals/jama/fullarticle/201429 ).
Nie musisz ustalać granicy na godzinę przed, możesz na miesiąc, żeby mieć pewność, a to i tak mnóstwo czasu po zapłodnieniu. To tylko kwestia umowy między grupą ludzi w określonym wycinku czasoprzestrzeni a nie twarde prawo zapisane gdzieś w strukturze rzeczywistości. Takie ustalenia nie mają też znaczenia ani dla Wszechświata, ani dla naszego gatunku, więc moim zdaniem powinny służyć jedynie minimalizowaniu cierpienia poszczególnych jednostek.
Szczerze mówiąc nie chce mi się o tym rozmawiać :) Wszedłem tu, bo skusił mnie widok nowych postów jak skończyłem dziś oglądać serial Westworld (tak, jestem spóźniony dwa lata) - pięknie pokazana metafora ludzkiego życia i buddyzmu, polecam tym, którzy nie widzieli albo oglądali wcześniej bez przemyśleń. W kwietniu startuje drugi sezon.