Panowie, przez wakacje napieprzałem w budowlance i z racji sił wyższych jadłem raczej co się nawinęło pod reke i przestałem liczyć kalorie, ostatnie tygodnie to znowuż była katorga i zakuwanie do kampanii wrześniowej, więc tez ostro poleciałem. Rok akademicki się zaczyna i niby fajnie jest bodziec żeby znowu wrócić na siłownie i zacząć biegać, ale tu jest mały haczyk. Mam tak porabany plan, ze nie dam rady biegać ani rano, ani wieczorem w ciagu tygodnia. Jedynie będe mógł sobie na to pozwolić weekendami. Wiec tak sobie pomyślałem, że wróce w ramach robienia cardio i gubienia kilosów do swojej pierwszej miłości czyli pływania. Swego czasu, jeszcze za czasów gimbazy byłem wice-wice mistrzem województwa i naginałem 4 razy w tygodniu na basen, miałem plany, ale gdzieś to wszystko poszło się chrzanić. Jest tu jakiś pływak, który podrzuciłby jakiś plan/wskazówki na to jak wrócić do tego sportu i kręcić dobre czasy jednoczesnie gubiąc fat?