Zgadzam się z większością tego co piszesz, ale jest taka reguła: na każdą teorię znajdzie się odpowiednie badanie:,,Zastraszające wyniki osiąga także Polska młodzież objęta Programem Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów (OECD/PISA), gdzie bada się rozumienie tekstu. Wśród naszych 15-latków przebadanych w 2000 r. blisko co dziesiąty jest funkcjonalnym analfabetą i ni w ząb nie rozumie najprostszych informacji. Jedynie 6 proc. zostało zaliczonych do tej grupy, która z informacją i jej przetwarzaniem radzi sobie najlepiej i to był najgorszy wynik spośród wszystkich państw."
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/klasykipolityki/1760878,2,kraina-analfabetow.read
Nie ma świeższego badania odnośnie analfabetów funkcjonalnych.
Po drugie: mimo tych wyników o których piszesz polskie uczelnie wyższe nie są w czołówce światowej.
Pisałem przecież, że badania te odbywają się co 3 lata, sięgnąłeś do najstarszych i właśnie wtedy taki był stan w Polsce jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem. Nie podałeś wyników kolejnych dwóch kryteriów objętych badaniami. Nie wspomniałeś też, że ten wynik (czytanie ze zrozumieniem), był pokłosiem starego systemu, przed reformą, w 2000r nie mieliśmy 15-latków objętych zreformowanym nauczaniem. W ciągu dziewiętnastu lat osiągnęliśmy niesamowity postęp. Zdanie: - "Nie ma świeższego badania odnośnie analfabetów funkcjonalnych" - dotyczy czasu sprzed 19 lat, bo w 2000 roku po raz pierwszy przeprowadzono badania zakrojone na tak szeroką, światową skalę. Zajęliśmy wtedy 17 miejsce spośród badanych Państw Europy i 24 miejsce na 43 badane kraje Świata.
Odnośnie uczelni chodzi Ci zapewne o rankingi najbardziej renomowanych uczelni Świata, wiesz jakie kryteria brane są pod uwagę w ustalaniu tych rankingów? Rozmawiamy o jakości nauczania, tak więc należało by podać wyniki badań dotyczące wiedzy i umiejętności studentów świata, by móc jakieś konstruktywne wnioski wyciągać.
Bez obrazy
@klocuniek , ale brzmisz jak typowy nauczyciel. Osobiście doceniam bazowanie na argumentach i umiejętność rozbudowanych wypowiedzi, ale chyba sam widzisz po efekcie, że ewidentnie źle dobrałeś narzędzia. Ja ziewam i przewijam bez czytania,
@Dzihados chyba cisza, czasem ktoś coś wtrąci, jeden
@Karateka się produkuje. Widzisz analogię do klasy w szkole?
Ewidentnie źle narzędzia dobrałem? Czyli wg Ciebie powinienem walić kocopoły jak Karateka@ typu "niech pracują na korytarzach" itp.? Lub przenosić osobiste doświadczenia lub opowieści znajomych na całą sytuację w kraju? Przepraszam ale wolę konkretne argumenty powołując się na wyniki badań naukowych niż urban legends.
Bez obrazy. Nauczyciele zajebiści i w czołówce, ale poziom wykształcenia pikuje w *uj?
Pokaż mi tego, który twierdzi, że wszyscy nauczyciele są zajebiści? Nie znajdziesz tu takiego, za to tych, którzy uważają, że 90% i ponad to nieudacznicy, itd - znajdziesz co najmniej kilku. Problem w tym, że na poparcie swojej opinii mają tylko i wyłącznie oceny pracy max kilkunastu nauczycieli, w stosunku do których nie mają jakichkolwiek kwalifikacji, by ocenić ich rzetelnie i obiektywnie.
Wykształcenie pikuje w chuj? W oparciu o jakie dane masz taką opinię? Znowu urban legends, czy poprzez to jakimś rzetelnym argumentem?
Na Forbes.pl piszą "większość z nas znajduje się w 5 procentach najlepiej sytuowanych ludzi na świecie." Raczej nie zacznę tym atakować chłopaków z forum...
Zupełnie nietrafione porównanie, w dodatku fałsz, bo przedstawienie
naukowych danych z podaniem źródła, metodologii badań, itd., nie może być atakowaniem i jak wypada coś takiego w porównaniu do wypierdka Wygnańskiego o tych 5%? Chyba potrafisz to ocenić? Nie wiem więc dlaczego zestawiasz jedno z drugim i lepisz z tego pejcz na klocuńka. Pewnie wiesz, że z gówna bata nie ukręcisz?
To co robiłem na fizyce na PW, to przerobiłem w gimbazie idąc na olimpiadę w oparciu o egzaminy wstępne na studia z lat 70' czy tam 80'ych. Liceum wybralem w oparciu o jednego nauczyciela, który mnie czegoś nauczył i faktycznie wychował. I nie gloryfikuję człowieka. Normalnie ktoś jest w czymś dobry to idzie na swoje lub idzie do lepszej/lepiej płatnej pracy. Choćby tacy lekarze. NFZ lub prywatnie. A tu jest - Panie daj. Komunizm. A specjaliści i przedsiębiorcy jak powiedzą: "Panie daj" to im powiedzą **laj lub dorzucą obostrzenia podatkowe.
Nie można być obiektywnym porównując czasów w których objęty byłeś edukacją do obecnych jak również ekstrapolować osobistych doświadczeń na ogólną sytuację w kraju. To "panie daj" nie wzięło się ot tak, z niczego. To wynika z tego chorego systemu. Przyjrzyj się sytuacji, spójrz nieco wstecz. Co zobaczysz? Ze strony nauczycieli mnóstwo apeli, pism, odezw, propozycji rozmów, krytyki na polski system oświaty i co? I gówno. Ciągłe zbywanie, pogarda, dokładanie biurokracji, itd., za marne pieniądze (spójrz na publikację "pasków" nauczycieli). Nauczyciele nie mają innych możliwości odnośnie strajku w związku z postulatami niż podniesienie płacowych, bo to wynika z ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym. Nie mają innej,
prawnej możliwości.
Oczywiście zgadzam się co do tego, że pętla komunizmu zacieśnia się nam na szyi i państwowa "zabawa" w janosika tylko się rozkręca. Problemem jest uzyskanie większości w sejmie ludzi, którzy chcą normalności jak również większości konstytucyjnej - bo tylko wtedy można zmienić, obecną, w wielu punktach idiotyczną konstytucję na normalną i rozpocząć uwalniać gospodarkę spod pręgierza fiskalno-państwowego.
Przerobiłem 3 top uczelnie w kraju, licea niby prestiżowe, gimbaze, podstawówkę i poznałem jednego nauczyciela. Reszta niedouki, ludzie zakompleksieni, słabi psychicznie, roszczeniowi. Na uczelniach wyższych "jaki ja jestem fajny". Prywatne doświadczenia, nie generealizacja co by mnie
@HubiSSJ3 nie atakowal. Dzieci nauczycieli - raczej nie lubię, z tych co znam.
No właśnie - nie generalizacja. Napisałem wcześniej, że istnieją nieudacznicy w zawodzie nauczyciela, jak również w innych branżach, jednak wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że nauczyciele nieudacznicy to marginalna mniejszość.
Ktoś jest w czymś dobry to go przyjmą wcześniej czy później do lepszej pracy albo pójdzie na swoje i tyle. Jako uczen zdolny i raczej leniwy, ale ogólnie mocno uzdolniony byłem dla nauczycieli problemem. Wyniki na olimpiadach, kangurach i w sporcie. Wiec sorry, ale publiczny system edukacji jest do bani. Prywatny (na poziomie celebrytów) trochę znam od kulis i też nie jestem fanem. Żona kończyła prywatne szkoły i jakby coś nauczycielowi nie pasowało to elo.
Pełna zgoda ale tu wkraczamy w nowy obszar, o którym wcześniej nie rozmawialiśmy. To, że jesteśmy w czołówce światowej jeśli o jakość nauczania chodzi jeszcze nie znaczy, że ogólnie ta jakość gdziekolwiek jest wysoka.
Ogólnie wkurza mnie roszczeniowe podejście i obwinianie innych o konsekwencje swoich czynów.
Mnie również. Roszczeniowych mam i tatusiów typowych Brajanków jest u nas co raz więcej.
Gdyby szkoły były tak zajebiste jak pisze
@klocuniek ,to nie istniałoby coś takiego jak prywatne korepetycje.
W którym to miejscu klocuniek pisał, że mamy zajebiste szkoły? W żadnym, pisałem tylko o tym w jaki sposób wypadamy
w porównaniu do innych szkół Świata. Z pewnością nie jest tak, że absolutnie wszystkie szkoły zrzeszają tylko i wyłącznie bardzo dobrych nauczycieli z powołania jak również z pewnością nie jest tak, że większość z nich to nieudacznicy. To w jaki sposób prezentujemy się na tle innych krajów pozwala podejrzewać, że większość nauczycieli dobrze wykonuje swoją pracę. O korepetycjach pisałem, często są one potrzebne uczniom słabszym jak również z pewnością część z tych dzieci, które korzystają z tej dodatkowej opcji ma słabych nauczycieli.
A kryteria dopasowane są w jaki sposób? Mogą być najzwyczajniej w świecie zaniżone, tak samo jak od lat konsekwentnie zaniżane są kryteria w różnorakich testach standaryzowanych. W dodatku pomijany jest efekt wiedzy zdobywanej "pozaszkolnie". Tak na prawdę ten wskaźnik pokazuje jedynie, że uczniowie może ogarniają, ale przecież nie udowadnia w żaden sposób, że jest to zasługą WYŁĄCZNIE edukacji szkolnej.
Kryteria, jak najbardziej - uważam, że są zaniżane na całym Świecie. Jeśli chodzi o sprawdzenie czy objęci badaniami polscy uczniowie w większości nie korzystali z dodatkowych, prócz szkolnych opcji zdobywania wiedzy, należałoby przeprowadzić dodatkowe badania. Do póki ktoś tego nie zrobi, do póty nic na ten temat sensownego nie będziemy mogli powiedzieć, możemy jedynie spekulować. Mogę jedynie dorzucić, że badania te prowadzone są na
losowo wybieranych uczniach.
Bo uczniowie ogarniają MIMO/NIEZALEŻNIE od większości szkoł...
A bogiem wszystkich bogów jest wielki, latający potwór spaghetti.
Uczeń bez podstawowej wiedzy nie będzie w stanie rozróżniać pseudo-naukowego bełkotu od rzetelnej wiedzy.
A teraz kto to rozróżnia? Ministerstwo tworząc podstawę programową i wydawnictwa wypuszczające na rynek swoje podręczniki.
Uwierz mi, nauczyciele wciąż potrafią odróżniać wiedzę od pseudo-wiedzy. A Ministerstwo, podejrzewam, że na fali ogólnoświatowych trendów produkuje okrajane podstawy programowe, w stosunku do czego nauczyciele protestowali nie raz ale jak zwykle są to głosy wołających na pustyni.
Myślisz, że bez pomocy Kapitana Państwo ludzie nie byliby w stanie stworzyć rzetelnych materiałów dydaktycznych?
Skąd to podejrzenie? Pisałem wcześniej - jestem za absolutnym sprywatyzowaniem systemu edukacji, z tym, że można było odnieść wrażenie na podstawie tego co pisałeś, iż jesteś za zlikwidowaniem szkół, bo dzieci mogą uczyć się z internetu.
Poza tym mówiłem, że chodzi mi o "wiedzę maturalną", więc ciężko zmienić naukę pierwiastków czy zasad gramatycznych w pseudo-naukowy bełkot.
Skonkretyzuj proszę - jak miałoby wyglądać wg Ciebie zdobywanie "wiedzy maturalnej" oraz w jaki sposób i gdzie byłby weryfikowany stopień osiągnięć. Równie dobrze można do uczniów powiedzieć - wiecie co to jest wiedza maturalna macie więc rok czasu, by po tym okresie przystąpić do egzaminu przed swoim komputerem. Coś w ten deseń? Taki proponujesz model nowoczesnej szkoły na miarę XXI wieku?
Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju kursy to przecież ludzie wystawialiby opinie i każdy wiedziałby po co warto sięgnąć. Skoro można się nauczyć programowania w domu i nie jest wcale trudno znaleźć konkretne źródła wiedzy to wierzę, że tym bardziej można ogarnąć samodzielnie materiał z matury.
Czyli proponujesz aby Ci osiemnastoletni dorośli po drugiej klasie nie chodzili już do szkoły, bo mogą bardzo dobrze przygotować się do matury w domach? Tak więc widzisz jak wszyscy sumiennie zamiast ogrywać counter strik'ea, imprezować itd., samodzielnie przygotowują się do matury? Uważasz, że większość rodziców zaakceptowałaby proponowany przez Ciebie system? A co z tymi rodzicami, którzy chcieliby aby ich dzieci uczyły się w szkołach, a nie przed kompem?
A teraz kto to weryfikuje? Egzaminy, które można potłuc o kant dupy, bo w żaden sposób wiedzy nie weryfikują (a przynajmniej nie robią tego rzetelnie).
Weryfikować i ukierunkowywać mają właśnie dobrzy, wykwalifikowani nauczyciele w trakcie procesu edukacyjnego, a egzaminy to jedynie kropka nad i. Życie zweryfikuje wszystko, pracę dostaną i utrzymają najlepiej wyedukowani, oczywiście nie wspominając o nepotyzmie, układach, itd.
A ja myślę, że przede wszystkim problemem jest ujowa podstawa programowa, która przypomina wyścig z czasem. Masa zbędnego materiału sprawia, że zwyczajnie nie ma czasu, by dokładnie przerobić ważne zagadnienia. Sam pamiętam jak potrafiliśmy w 45 min "przerobić" 3-4 lekcje, bo a to nauczyciel był chory, a to wycieczka, przedstawienie etc.
Pełna zgoda. Wszelkie protesty ze strony nauczycieli odnośnie podstaw programowych to jak już pisałem walenie głową w ścianę.
I nie widzę przeszkód, by takie zajęcia mogły być organizowane przez jakieś stowarzyszenia czy po prostu pasjonatów, którzy chcą dzielić się wiedzą.
Dla mnie również nie stanowi to problemu, o tym czego mają się uczyć dzieci powinni decydować rodzice. Ale rozmowa dotyczy obecnego systemu. Ludzie, którzy zmuszeni są w nim funkcjonować nie zgadzają się na obecne warunki, masa krytyczna została osiągnięta.