Polityka

Głowie chodzi o to, że wiele osób tutaj dyskutuje na temat wyrażając swoje zdanie na jakiś temat (jak np często to robi @Karateka@ z @Dzihados) , a @klocuniek chce drugą osobę przekonać do swojej racji.

A np. @Karateka@ nie chce przekonać do swoich racji?

Ogólnie to problem jest taki, że każdy w naszym kraju wie lepiej od każdego i jak słysze od PRZEWODNICZĄCEGO SAMORZĄDU SZKOLNEGO że on przez rok wypłacał nauczycielom pensje, więc wie, że w chuj zarabiają to mnie śmiech bierze. I tak w sumie jest przy każdym strajku, sporze, a prawda jest taka, że pensje tym zawodom zawyżają związki zawodowe i ja bym osobiście wzorem lady Margaret Thatcher próbował zaorać te związki w pizdu. Wtedy część opinii publicznej mogłaby przejrzeć na oczy, jak to rzeczywiście wygląda.
 
ludzie szybko znaleźliby lepsze alternatywy.
Ja bym powiedział, że żadnych alternatyw nie trzeba szukać, bo one już są. Tak jak wspominasz, w szkołach praktycznie nie istnieje przekazywanie wiedzy, więc uczniowie tak czy siak główną pracę wykonują poza szkołą. Uczą się z podręczników, filmów na yt, darmowych i płatnych kursów oraz korzystają z korepetycji.

Od kiedy rozpowszechnił się internet, szkoła stała się głównie miejscem do załatwiania "formalności" (sprawdzianów/egzaminów) i rozwijania relacji międzyludzkich. Dużo szybciej i efektywniej można uczyć się na własną rękę, dostosowując sposób i tempo nauki do swoich zdolności/preferencji. Oczywiście mam na myśli wiedzę do szkoły średniej włącznie (z pewnymi wyjątkami).
 
Ja bym powiedział, że żadnych alternatyw nie trzeba szukać, bo one już są. Tak jak wspominasz, w szkołach praktycznie nie istnieje przekazywanie wiedzy, więc uczniowie tak czy siak główną pracę wykonują poza szkołą. Uczą się z podręczników, filmów na yt, darmowych i płatnych kursów oraz korzystają z korepetycji.

Od kiedy rozpowszechnił się internet, szkoła stała się głównie miejscem do załatwiania "formalności" (sprawdzianów/egzaminów) i rozwijania relacji międzyludzkich. Dużo szybciej i efektywniej można uczyć się na własną rękę, dostosowując sposób i tempo nauki do swoich zdolności/preferencji. Oczywiście mam na myśli wiedzę do szkoły średniej włącznie (z pewnymi wyjątkami).
(...)w szkołach praktycznie nie istnieje przekazywanie wiedzy
Wartość tego stwierdzenia jest identyczna z podobnym, np.: "Wielki Potwór Spaghetti jest Bogiem wszystkich bogów". To o czym piszecie @vast i @J-Son nie jest alternatywą, a możliwą pomocą w pogłębianiu wiedzy. Nie wspominacie o umiejętnościach docierania do rzetelnych informacji, dzięki czemu wciąż przybywa np. zwolenników teorii płaskiej Ziemi. Uczeń bez podstawowej wiedzy nie będzie w stanie rozróżniać pseudo-naukowego bełkotu od rzetelnej wiedzy. Dodatkowo nie wspominacie też o weryfikacji zdobytej taką drogą "wiedzy" i wiedzy. Kto ma to zrobić? Youtuber za pomocą swojego kanału ma zweryfikować rzeczywistą wiedzę 5 milionów uczniów? Podejrzewam, że większość z nich korzysta z kursów, korepetycji, itd., bo nie przykładają się w czasie lekcji i nie pracują w domach zgodnie z zaleceniami nauczycieli.

Z pewnością część tych uczniów musi korzystać z dodatkowych opcji zdobywania wiedzy z racji zderzenia się w szkole z nieudacznictwem nauczyciela. Szkolnictwo, jak i wszystkie inne branże nie jest wolne od ludzi źle wykonujących swój zawód. Kolejna część uczniów korzystających z dodatkowych opcji, to dzieci mniej rozwinięte intelektualnie od średniej i muszą być objęte tego typu pomocą. Szkoły wychodzą na przeciw potrzebom takich dzieci organizując dodatkowe, bezpłatne zajęcia wyrównawcze, rewalidacyjne i korekcyjno-kompensacyjne. Dla uczniów utalentowanych organizowane są różnego rodzaju koła zainteresowań, na których pogłębiana jest i rozwijana wiedza z danego zakresu.
 
Źródło wiedzy internet: kiedyś było forum zjawisk niewyjaśnionych. Ile tam było dyskusji o teoriach spiskowych odnośnie WTC, które były naprawdę wzięte z kosmosu. Cytowanie tygodnika ,,Nie" xD

Oddolne kształtowanie, pozwolenie rodzicom na większą swobodę, po co obowiązek edukacji. Ja bym chciał zobaczyć jak wyglądałaby sytuacja dzieci z rodzin patologicznych.

Temat jest szeroki i aby naprawdę rzetelnie przedstawić fakty w odniesieniu do tylu poruszanych problemów nie zrobisz tego w kilku zdaniach.

Zgadzam się co do absolutnego władztwa ministerstwa, które powinno funkcjonować w inny sposób lub zostać nawet zlikwidowane, to samo w przypadku "kuratoriów oświaty". Ciekawi mnie natomiast alternatywa którą proponujesz w stosunku do szkół - wspomniałeś wcześniej o internecie, możesz skonkretyzować swoje propozycje?

Ale to kompletnie nie ma znaczenia ile ja, Ty, czy nasi znajomi szkół pokończyli, bo nasze doświadczenia i relacje ziomków to jest margines, a wiele relacji to ordynarne urban legends, celowo przejaskrawiane, źle interpretowane i oceniane. Kilkanaście, czy kilkadziesiąt relacji o takim zabarwieniu ma być podstawą do ekstrapolowania naszej nierzetelnej opinii na wszystkich nauczycieli, którzy obecnie uczą w kraju? Konkluzje wyłonione w oparciu o takie wybiórcze i subiektywne dane nie mogą uchodzić za warte uwagi w podejmowaniu prób stwierdzenia jaka jest naprawdę sytuacja.

Pisałem o wskaźnikach. Powtórzę. Główny t0 umiejętność posługiwania się wiedzą, stwierdzany w oparciu o:
- zdolność do rozwiązywania problemów,
- umiejętność analizowania,
- umiejętność argumentowania,
- umiejętność interpretowania.

W każdej edycji badania jedna z jego dziedzin: umiejętności matematyczne, czytanie i interpretacja, rozumowanie naukowe – jest dziedziną wiodącą. Mówimy o największym międzynarodowym badaniu umiejętności uczniów na świecie.
Szczegóły na stronie Instytutu Badań Edukacyjnych, tutaj:
http://www.ibe.edu.pl/pl/projekty-miedzynarodowe/pisa

Rewelacyjne wyniki osiągnęliśmy w 2012 roku:
"Wyniki polskich uczniów w zakresie umiejętności matematycznych (mathematical literacy) dają im pierwsze miejsce w Unii Europejskiej, na równi z uczniami Holandii, Estonii i Finlandii. Średni wynik z matematyki polskich uczniów wzrósł aż o 23 punkty. Polska jest jedynym krajem europejskim, który tak znacznie poprawił wyniki. Zaszła również znacząca zmiana w zakresie umiejętności złożonych: polscy uczniowie rozwiązują zadania dotyczące rozumowania i argumentacji oraz użycia i tworzenia strategii lepiej niż uczniowie z krajów OECD.

W badaniu umiejętności czytania i interpretacji (reading literacy) polscy uczniowie znaleźli się na czołowym miejscu w UE, na równi z uczniami z Finlandii i Irlandii.

W rozumowaniu w naukach przyrodniczych (scientific literacy) polscy uczniowie osiągnęli trzecie miejsce wśród krajów Unii, po Finlandii i Estonii.

W 2015 byliśmy ciągle w czołówce, jednak wypadliśmy nieco słabiej niż w 2012 (badania prowadzone są co 3 lata, rok analizuje się wyniki, przygotowuje się raporty i publikacje.) Na jesieni 2019 roku będą opublikowane wyniki badań za rok 2018 i można się spodziewać, że pisowskie zamieszanie w oświacie może odbić się negatywnie na wynikach tego badania, jednak być może to obawa na wyrost, zobaczymy jesienią.
Wyrażam swoje zdanie ale w oparciu o rzetelne dane, próbując zachęcić innych do ich weryfikacji i podjęcia prób ponownego przyjrzenia się obiegowym opiniom w temacie.

Zgadzam się z większością tego co piszesz, ale jest taka reguła: na każdą teorię znajdzie się odpowiednie badanie:
,,Zastraszające wyniki osiąga także Polska młodzież objęta Programem Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów (OECD/PISA), gdzie bada się rozumienie tekstu. Wśród naszych 15-latków przebadanych w 2000 r. blisko co dziesiąty jest funkcjonalnym analfabetą i ni w ząb nie rozumie najprostszych informacji. Jedynie 6 proc. zostało zaliczonych do tej grupy, która z informacją i jej przetwarzaniem radzi sobie najlepiej i to był najgorszy wynik spośród wszystkich państw."
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/klasykipolityki/1760878,2,kraina-analfabetow.read

Nie ma świeższego badania odnośnie analfabetów funkcjonalnych.

Po drugie: mimo tych wyników o których piszesz polskie uczelnie wyższe nie są w czołówce światowej.
 
Bez obrazy @klocuniek , ale brzmisz jak typowy nauczyciel.

Osobiście doceniam bazowanie na argumentach i umiejętność rozbudowanych wypowiedzi, ale chyba sam widzisz po efekcie, że ewidentnie źle dobrałeś narzędzia.

Ja ziewam i przewijam bez czytania, @Dzihados chyba cisza, czasem ktoś coś wtrąci, jeden @Karateka się produkuje. Widzisz analogię do klasy w szkole?

Nauczyciele zajebiści i w czołówce, ale poziom wykształcenia pikuje w *uj? Na Forbes.pl piszą "większość z nas znajduje się w 5 procentach najlepiej sytuowanych ludzi na świecie." Raczej nie zacznę tym atakować chłopaków z forum...

To co robiłem na fizyce na PW, to przerobiłem w gimbazie idąc na olimpiadę w oparciu o egzaminy wstępne na studia z lat 70' czy tam 80'ych.

Liceum wybralem w oparciu o jednego nauczyciela, który mnie czegoś nauczył i faktycznie wychował. I nie gloryfikuję człowieka.

Normalnie ktoś jest w czymś dobry to idzie na swoje lub idzie do lepszej/lepiej płatnej pracy. Choćby tacy lekarze. NFZ lub prywatnie.

A tu jest - Panie daj. Komunizm. A specjaliści i przedsiębiorcy jak powiedzą: "Panie daj" to im powiedzą **laj lub dorzucą obostrzenia podatkowe.

Przerobiłem 3 top uczelnie w kraju, licea niby prestiżowe, gimbaze, podstawówkę i poznałem jednego nauczyciela. Reszta niedouki, ludzie zakompleksieni, słabi psychicznie, roszczeniowi. Na uczelniach wyższych "jaki ja jestem fajny". Prywatne doświadczenia, nie generealizacja co by mnie @HubiSSJ3 nie atakowal. Dzieci nauczycieli - raczej nie lubię, z tych co znam.

Ktoś jest w czymś dobry to go przyjmą wcześniej czy później do lepszej pracy albo pójdzie na swoje i tyle.

Jako uczen zdolny i raczej leniwy, ale ogólnie mocno uzdolniony byłem dla nauczycieli problemem. Wyniki na olimpiadach, kangurach i w sporcie.

Wiec sorry, ale publiczny system edukacji jest do bani. Prywatny (na poziomie celebrytów) trochę znam od kulis i też nie jestem fanem. Żona kończyła prywatne szkoły i jakby coś nauczycielowi nie pasowało to elo.

Ogólnie wkurza mnie roszczeniowe podejście i obwinianie innych o konsekwencje swoich czynów.

Jakby można rozdzielić polityka na newsy i dyskusje @Dzihados królu zloty :redford:
 
Last edited:
Gdyby szkoły były tak zajebiste jak pisze @klocuniek ,to nie istniałoby coś takiego jak prywatne korepetycje.

Ciekawi mnie natomiast alternatywa którą proponujesz w stosunku do szkół - wspomniałeś wcześniej o internecie, możesz skonkretyzować swoje propozycje?

Ale ja nie mam jakiś swoich propozycji, bo nie jestem geniuszem i nie wiem jaki jest najlepszy system i metoda nauczania. Wiem tylko jedno - obecny system jest analny. Proponuję pozwolić działać ludziom oddolnie i po jakimś czasie wyłonią się najbardziej optymalne sposoby, tak dzieje się w każdej dziedzinie życia.

Pisałem o wskaźnikach. Powtórzę. Główny t0 umiejętność posługiwania się wiedzą, stwierdzany w oparciu o:
- zdolność do rozwiązywania problemów,
- umiejętność analizowania,
- umiejętność argumentowania,
- umiejętność interpretowania.

W każdej edycji badania jedna z jego dziedzin: umiejętności matematyczne, czytanie i interpretacja, rozumowanie naukowe – jest dziedziną wiodącą. Mówimy o największym międzynarodowym badaniu umiejętności uczniów na świecie.
Szczegóły na stronie Instytutu Badań Edukacyjnych, tutaj:
http://www.ibe.edu.pl/pl/projekty-miedzynarodowe/pisa

A kryteria dopasowane są w jaki sposób? Mogą być najzwyczajniej w świecie zaniżone, tak samo jak od lat konsekwentnie zaniżane są kryteria w różnorakich testach standaryzowanych. W dodatku pomijany jest efekt wiedzy zdobywanej "pozaszkolnie". Tak na prawdę ten wskaźnik pokazuje jedynie, że uczniowie może ogarniają, ale przecież nie udowadnia w żaden sposób, że jest to zasługą WYŁĄCZNIE edukacji szkolnej.
 
Tak na prawdę ten wskaźnik pokazuje jedynie, że uczniowie może ogarniają, ale przecież nie udowadnia w żaden sposób, że jest to zasługą WYŁĄCZNIE edukacji szkolnej.
Bo uczniowie ogarniają MIMO/NIEZALEŻNIE od większości szkoł...
Proponuję pozwolić działać ludziom oddolnie i po jakimś czasie wyłonią się najbardziej optymalne sposoby, tak dzieje się w każdej dziedzinie życia.
W każdej normalnej dziedzinie życia.

Chyba, że mamy do czynienia z komunistycznym roszczeniowym proletariatem...
 
Uczeń bez podstawowej wiedzy nie będzie w stanie rozróżniać pseudo-naukowego bełkotu od rzetelnej wiedzy.
A teraz kto to rozróżnia? Ministerstwo tworząc podstawę programową i wydawnictwa wypuszczające na rynek swoje podręczniki. Myślisz, że bez pomocy Kapitana Państwo ludzie nie byliby w stanie stworzyć rzetelnych materiałów dydaktycznych? Poza tym mówiłem, że chodzi mi o "wiedzę maturalną", więc ciężko zmienić naukę pierwiastków czy zasad gramatycznych w pseudo-naukowy bełkot. Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju kursy to przecież ludzie wystawialiby opinie i każdy wiedziałby po co warto sięgnąć. Skoro można się nauczyć programowania w domu i nie jest wcale trudno znaleźć konkretne źródła wiedzy to wierzę, że tym bardziej można ogarnąć samodzielnie materiał z matury.

Dodatkowo nie wspominacie też o weryfikacji zdobytej taką drogą "wiedzy" i wiedzy. Kto ma to zrobić? Youtuber za pomocą swojego kanału ma zweryfikować rzeczywistą wiedzę 5 milionów uczniów?
A teraz kto to weryfikuje? Egzaminy, które można potłuc o kant dupy, bo w żaden sposób wiedzy nie weryfikują (a przynajmniej nie robią tego rzetelnie).

Podejrzewam, że większość z nich korzysta z kursów, korepetycji, itd., bo nie przykładają się w czasie lekcji i nie pracują w domach zgodnie z zaleceniami nauczycieli.
Z pewnością część tych uczniów musi korzystać z dodatkowych opcji zdobywania wiedzy z racji zderzenia się w szkole z nieudacznictwem nauczyciela.
Kolejna część uczniów korzystających z dodatkowych opcji, to dzieci mniej rozwinięte intelektualnie od średniej i muszą być objęte tego typu pomocą.
A ja myślę, że przede wszystkim problemem jest ujowa podstawa programowa, która przypomina wyścig z czasem. Masa zbędnego materiału sprawia, że zwyczajnie nie ma czasu, by dokładnie przerobić ważne zagadnienia. Sam pamiętam jak potrafiliśmy w 45 min "przerobić" 3-4 lekcje, bo a to nauczyciel był chory, a to wycieczka, przedstawienie etc.

Szkoły wychodzą na przeciw potrzebom takich dzieci organizując dodatkowe, bezpłatne zajęcia wyrównawcze, rewalidacyjne i korekcyjno-kompensacyjne. Dla uczniów utalentowanych organizowane są różnego rodzaju koła zainteresowań, na których pogłębiana jest i rozwijana wiedza z danego zakresu.
I nie widzę przeszkód, by takie zajęcia mogły być organizowane przez jakieś stowarzyszenia czy po prostu pasjonatów, którzy chcą dzielić się wiedzą.
 
A teraz kto to rozróżnia? Ministerstwo tworząc podstawę programową i wydawnictwa wypuszczające na rynek swoje podręczniki. Myślisz, że bez pomocy Kapitana Państwo ludzie nie byliby w stanie stworzyć rzetelnych materiałów dydaktycznych? Poza tym mówiłem, że chodzi mi o "wiedzę maturalną", więc ciężko zmienić naukę pierwiastków czy zasad gramatycznych w pseudo-naukowy bełkot. Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju kursy to przecież ludzie wystawialiby opinie i każdy wiedziałby po co warto sięgnąć. Skoro można się nauczyć programowania w domu i nie jest wcale trudno znaleźć konkretne źródła wiedzy to wierzę, że tym bardziej można ogarnąć samodzielnie materiał z matury.


A teraz kto to weryfikuje? Egzaminy, które można potłuc o kant dupy, bo w żaden sposób wiedzy nie weryfikują (a przynajmniej nie robią tego rzetelnie).




A ja myślę, że przede wszystkim problemem jest ujowa podstawa programowa, która przypomina wyścig z czasem. Masa zbędnego materiału sprawia, że zwyczajnie nie ma czasu, by dokładnie przerobić ważne zagadnienia. Sam pamiętam jak potrafiliśmy w 45 min "przerobić" 3-4 lekcje, bo a to nauczyciel był chory, a to wycieczka, przedstawienie etc.


I nie widzę przeszkód, by takie zajęcia mogły być organizowane przez jakieś stowarzyszenia czy po prostu pasjonatów, którzy chcą dzielić się wiedzą.
Jeszcze uzupełniając ten wpis, przypomniało mi się odnośnie przekazywania wiedzy przez szkołę, jak kilku nauczycieli powtarzało tekst "szkoła nie uczy, szkoła wskazuje kierunek" :)
 
Zgadzam się z większością tego co piszesz, ale jest taka reguła: na każdą teorię znajdzie się odpowiednie badanie:,,Zastraszające wyniki osiąga także Polska młodzież objęta Programem Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów (OECD/PISA), gdzie bada się rozumienie tekstu. Wśród naszych 15-latków przebadanych w 2000 r. blisko co dziesiąty jest funkcjonalnym analfabetą i ni w ząb nie rozumie najprostszych informacji. Jedynie 6 proc. zostało zaliczonych do tej grupy, która z informacją i jej przetwarzaniem radzi sobie najlepiej i to był najgorszy wynik spośród wszystkich państw."
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/klasykipolityki/1760878,2,kraina-analfabetow.read
Nie ma świeższego badania odnośnie analfabetów funkcjonalnych.
Po drugie: mimo tych wyników o których piszesz polskie uczelnie wyższe nie są w czołówce światowej.
Pisałem przecież, że badania te odbywają się co 3 lata, sięgnąłeś do najstarszych i właśnie wtedy taki był stan w Polsce jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem. Nie podałeś wyników kolejnych dwóch kryteriów objętych badaniami. Nie wspomniałeś też, że ten wynik (czytanie ze zrozumieniem), był pokłosiem starego systemu, przed reformą, w 2000r nie mieliśmy 15-latków objętych zreformowanym nauczaniem. W ciągu dziewiętnastu lat osiągnęliśmy niesamowity postęp. Zdanie: - "Nie ma świeższego badania odnośnie analfabetów funkcjonalnych" - dotyczy czasu sprzed 19 lat, bo w 2000 roku po raz pierwszy przeprowadzono badania zakrojone na tak szeroką, światową skalę. Zajęliśmy wtedy 17 miejsce spośród badanych Państw Europy i 24 miejsce na 43 badane kraje Świata.

Odnośnie uczelni chodzi Ci zapewne o rankingi najbardziej renomowanych uczelni Świata, wiesz jakie kryteria brane są pod uwagę w ustalaniu tych rankingów? Rozmawiamy o jakości nauczania, tak więc należało by podać wyniki badań dotyczące wiedzy i umiejętności studentów świata, by móc jakieś konstruktywne wnioski wyciągać.

Bez obrazy @klocuniek , ale brzmisz jak typowy nauczyciel. Osobiście doceniam bazowanie na argumentach i umiejętność rozbudowanych wypowiedzi, ale chyba sam widzisz po efekcie, że ewidentnie źle dobrałeś narzędzia. Ja ziewam i przewijam bez czytania, @Dzihados chyba cisza, czasem ktoś coś wtrąci, jeden @Karateka się produkuje. Widzisz analogię do klasy w szkole?
Ewidentnie źle narzędzia dobrałem? Czyli wg Ciebie powinienem walić kocopoły jak Karateka@ typu "niech pracują na korytarzach" itp.? Lub przenosić osobiste doświadczenia lub opowieści znajomych na całą sytuację w kraju? Przepraszam ale wolę konkretne argumenty powołując się na wyniki badań naukowych niż urban legends.

Bez obrazy. Nauczyciele zajebiści i w czołówce, ale poziom wykształcenia pikuje w *uj?
Pokaż mi tego, który twierdzi, że wszyscy nauczyciele są zajebiści? Nie znajdziesz tu takiego, za to tych, którzy uważają, że 90% i ponad to nieudacznicy, itd - znajdziesz co najmniej kilku. Problem w tym, że na poparcie swojej opinii mają tylko i wyłącznie oceny pracy max kilkunastu nauczycieli, w stosunku do których nie mają jakichkolwiek kwalifikacji, by ocenić ich rzetelnie i obiektywnie.

Wykształcenie pikuje w chuj? W oparciu o jakie dane masz taką opinię? Znowu urban legends, czy poprzez to jakimś rzetelnym argumentem?

Na Forbes.pl piszą "większość z nas znajduje się w 5 procentach najlepiej sytuowanych ludzi na świecie." Raczej nie zacznę tym atakować chłopaków z forum...
Zupełnie nietrafione porównanie, w dodatku fałsz, bo przedstawienie naukowych danych z podaniem źródła, metodologii badań, itd., nie może być atakowaniem i jak wypada coś takiego w porównaniu do wypierdka Wygnańskiego o tych 5%? Chyba potrafisz to ocenić? Nie wiem więc dlaczego zestawiasz jedno z drugim i lepisz z tego pejcz na klocuńka. Pewnie wiesz, że z gówna bata nie ukręcisz?

To co robiłem na fizyce na PW, to przerobiłem w gimbazie idąc na olimpiadę w oparciu o egzaminy wstępne na studia z lat 70' czy tam 80'ych. Liceum wybralem w oparciu o jednego nauczyciela, który mnie czegoś nauczył i faktycznie wychował. I nie gloryfikuję człowieka. Normalnie ktoś jest w czymś dobry to idzie na swoje lub idzie do lepszej/lepiej płatnej pracy. Choćby tacy lekarze. NFZ lub prywatnie. A tu jest - Panie daj. Komunizm. A specjaliści i przedsiębiorcy jak powiedzą: "Panie daj" to im powiedzą **laj lub dorzucą obostrzenia podatkowe.
Nie można być obiektywnym porównując czasów w których objęty byłeś edukacją do obecnych jak również ekstrapolować osobistych doświadczeń na ogólną sytuację w kraju. To "panie daj" nie wzięło się ot tak, z niczego. To wynika z tego chorego systemu. Przyjrzyj się sytuacji, spójrz nieco wstecz. Co zobaczysz? Ze strony nauczycieli mnóstwo apeli, pism, odezw, propozycji rozmów, krytyki na polski system oświaty i co? I gówno. Ciągłe zbywanie, pogarda, dokładanie biurokracji, itd., za marne pieniądze (spójrz na publikację "pasków" nauczycieli). Nauczyciele nie mają innych możliwości odnośnie strajku w związku z postulatami niż podniesienie płacowych, bo to wynika z ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym. Nie mają innej, prawnej możliwości.

Oczywiście zgadzam się co do tego, że pętla komunizmu zacieśnia się nam na szyi i państwowa "zabawa" w janosika tylko się rozkręca. Problemem jest uzyskanie większości w sejmie ludzi, którzy chcą normalności jak również większości konstytucyjnej - bo tylko wtedy można zmienić, obecną, w wielu punktach idiotyczną konstytucję na normalną i rozpocząć uwalniać gospodarkę spod pręgierza fiskalno-państwowego.

Przerobiłem 3 top uczelnie w kraju, licea niby prestiżowe, gimbaze, podstawówkę i poznałem jednego nauczyciela. Reszta niedouki, ludzie zakompleksieni, słabi psychicznie, roszczeniowi. Na uczelniach wyższych "jaki ja jestem fajny". Prywatne doświadczenia, nie generealizacja co by mnie @HubiSSJ3 nie atakowal. Dzieci nauczycieli - raczej nie lubię, z tych co znam.
No właśnie - nie generalizacja. Napisałem wcześniej, że istnieją nieudacznicy w zawodzie nauczyciela, jak również w innych branżach, jednak wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że nauczyciele nieudacznicy to marginalna mniejszość.

Ktoś jest w czymś dobry to go przyjmą wcześniej czy później do lepszej pracy albo pójdzie na swoje i tyle. Jako uczen zdolny i raczej leniwy, ale ogólnie mocno uzdolniony byłem dla nauczycieli problemem. Wyniki na olimpiadach, kangurach i w sporcie. Wiec sorry, ale publiczny system edukacji jest do bani. Prywatny (na poziomie celebrytów) trochę znam od kulis i też nie jestem fanem. Żona kończyła prywatne szkoły i jakby coś nauczycielowi nie pasowało to elo.
Pełna zgoda ale tu wkraczamy w nowy obszar, o którym wcześniej nie rozmawialiśmy. To, że jesteśmy w czołówce światowej jeśli o jakość nauczania chodzi jeszcze nie znaczy, że ogólnie ta jakość gdziekolwiek jest wysoka.

Ogólnie wkurza mnie roszczeniowe podejście i obwinianie innych o konsekwencje swoich czynów.
Mnie również. Roszczeniowych mam i tatusiów typowych Brajanków jest u nas co raz więcej.

Gdyby szkoły były tak zajebiste jak pisze @klocuniek ,to nie istniałoby coś takiego jak prywatne korepetycje.
W którym to miejscu klocuniek pisał, że mamy zajebiste szkoły? W żadnym, pisałem tylko o tym w jaki sposób wypadamy w porównaniu do innych szkół Świata. Z pewnością nie jest tak, że absolutnie wszystkie szkoły zrzeszają tylko i wyłącznie bardzo dobrych nauczycieli z powołania jak również z pewnością nie jest tak, że większość z nich to nieudacznicy. To w jaki sposób prezentujemy się na tle innych krajów pozwala podejrzewać, że większość nauczycieli dobrze wykonuje swoją pracę. O korepetycjach pisałem, często są one potrzebne uczniom słabszym jak również z pewnością część z tych dzieci, które korzystają z tej dodatkowej opcji ma słabych nauczycieli.

A kryteria dopasowane są w jaki sposób? Mogą być najzwyczajniej w świecie zaniżone, tak samo jak od lat konsekwentnie zaniżane są kryteria w różnorakich testach standaryzowanych. W dodatku pomijany jest efekt wiedzy zdobywanej "pozaszkolnie". Tak na prawdę ten wskaźnik pokazuje jedynie, że uczniowie może ogarniają, ale przecież nie udowadnia w żaden sposób, że jest to zasługą WYŁĄCZNIE edukacji szkolnej.
Kryteria, jak najbardziej - uważam, że są zaniżane na całym Świecie. Jeśli chodzi o sprawdzenie czy objęci badaniami polscy uczniowie w większości nie korzystali z dodatkowych, prócz szkolnych opcji zdobywania wiedzy, należałoby przeprowadzić dodatkowe badania. Do póki ktoś tego nie zrobi, do póty nic na ten temat sensownego nie będziemy mogli powiedzieć, możemy jedynie spekulować. Mogę jedynie dorzucić, że badania te prowadzone są na losowo wybieranych uczniach.

Bo uczniowie ogarniają MIMO/NIEZALEŻNIE od większości szkoł...
A bogiem wszystkich bogów jest wielki, latający potwór spaghetti.

Uczeń bez podstawowej wiedzy nie będzie w stanie rozróżniać pseudo-naukowego bełkotu od rzetelnej wiedzy.
A teraz kto to rozróżnia? Ministerstwo tworząc podstawę programową i wydawnictwa wypuszczające na rynek swoje podręczniki.
Uwierz mi, nauczyciele wciąż potrafią odróżniać wiedzę od pseudo-wiedzy. A Ministerstwo, podejrzewam, że na fali ogólnoświatowych trendów produkuje okrajane podstawy programowe, w stosunku do czego nauczyciele protestowali nie raz ale jak zwykle są to głosy wołających na pustyni.

Myślisz, że bez pomocy Kapitana Państwo ludzie nie byliby w stanie stworzyć rzetelnych materiałów dydaktycznych?
Skąd to podejrzenie? Pisałem wcześniej - jestem za absolutnym sprywatyzowaniem systemu edukacji, z tym, że można było odnieść wrażenie na podstawie tego co pisałeś, iż jesteś za zlikwidowaniem szkół, bo dzieci mogą uczyć się z internetu.

Poza tym mówiłem, że chodzi mi o "wiedzę maturalną", więc ciężko zmienić naukę pierwiastków czy zasad gramatycznych w pseudo-naukowy bełkot.
Skonkretyzuj proszę - jak miałoby wyglądać wg Ciebie zdobywanie "wiedzy maturalnej" oraz w jaki sposób i gdzie byłby weryfikowany stopień osiągnięć. Równie dobrze można do uczniów powiedzieć - wiecie co to jest wiedza maturalna macie więc rok czasu, by po tym okresie przystąpić do egzaminu przed swoim komputerem. Coś w ten deseń? Taki proponujesz model nowoczesnej szkoły na miarę XXI wieku?

Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju kursy to przecież ludzie wystawialiby opinie i każdy wiedziałby po co warto sięgnąć. Skoro można się nauczyć programowania w domu i nie jest wcale trudno znaleźć konkretne źródła wiedzy to wierzę, że tym bardziej można ogarnąć samodzielnie materiał z matury.
Czyli proponujesz aby Ci osiemnastoletni dorośli po drugiej klasie nie chodzili już do szkoły, bo mogą bardzo dobrze przygotować się do matury w domach? Tak więc widzisz jak wszyscy sumiennie zamiast ogrywać counter strik'ea, imprezować itd., samodzielnie przygotowują się do matury? Uważasz, że większość rodziców zaakceptowałaby proponowany przez Ciebie system? A co z tymi rodzicami, którzy chcieliby aby ich dzieci uczyły się w szkołach, a nie przed kompem?

A teraz kto to weryfikuje? Egzaminy, które można potłuc o kant dupy, bo w żaden sposób wiedzy nie weryfikują (a przynajmniej nie robią tego rzetelnie).
Weryfikować i ukierunkowywać mają właśnie dobrzy, wykwalifikowani nauczyciele w trakcie procesu edukacyjnego, a egzaminy to jedynie kropka nad i. Życie zweryfikuje wszystko, pracę dostaną i utrzymają najlepiej wyedukowani, oczywiście nie wspominając o nepotyzmie, układach, itd.

A ja myślę, że przede wszystkim problemem jest ujowa podstawa programowa, która przypomina wyścig z czasem. Masa zbędnego materiału sprawia, że zwyczajnie nie ma czasu, by dokładnie przerobić ważne zagadnienia. Sam pamiętam jak potrafiliśmy w 45 min "przerobić" 3-4 lekcje, bo a to nauczyciel był chory, a to wycieczka, przedstawienie etc.
Pełna zgoda. Wszelkie protesty ze strony nauczycieli odnośnie podstaw programowych to jak już pisałem walenie głową w ścianę.

I nie widzę przeszkód, by takie zajęcia mogły być organizowane przez jakieś stowarzyszenia czy po prostu pasjonatów, którzy chcą dzielić się wiedzą.
Dla mnie również nie stanowi to problemu, o tym czego mają się uczyć dzieci powinni decydować rodzice. Ale rozmowa dotyczy obecnego systemu. Ludzie, którzy zmuszeni są w nim funkcjonować nie zgadzają się na obecne warunki, masa krytyczna została osiągnięta.
 
Last edited:
Ewidentnie źle narzędzia dobrałem? Czyli wg Ciebie powinienem walić kocopoły jak Karateka@ typu "niech pracują na korytarzach" itp.? Lub przenosić osobiste doświadczenia lub opowieści znajomych na całą sytuację w kraju? Przepraszam ale wolę konkretne argumenty powołując się na wyniki badań naukowych niż urban legends.
1. Efekt zastosowanych metod
2. Napisałem jasno, że mówię o osobistych doświadczeń i że nie generalizuję.
Pełna zgoda ale tu wkraczamy w nowy obszar, o którym wcześniej nie rozmawialiśmy. To, że jesteśmy w czołówce światowej jeśli o jakość nauczania chodzi jeszcze nie znaczy, że ogólnie ta jakość gdziekolwiek jest wysoka.
Ok
wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że nauczyciele nieudacznicy to marginalna mniejszość.
Tak jakby niekoniecznie :)

Wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że wyniki są bardzo dobre :)

Ewentualnie, że dzieci są zdolne lub wymagania na "dobre" wyniki są niskie.
wypadamy w porównaniu do innych szkół Świata
Podobnie można się chwalic, że np. u nas próchnicę ma 10% dzieci mniej niż na swiecie. Można też napisać, że u nas próchnicę ma aż 80% dzieci. I oba zdania mogą być prawdziwe.

Ogólnie kończę, nie wtrącam sie :lol:
 
wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że nauczyciele nieudacznicy to marginalna mniejszość.
Tak jakby niekoniecznie :)Wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że wyniki są bardzo dobre :)
Istnienie tylko tej jedynej konkluzji miałoby miejsce bytu wtedy, gdyby badania nie trwały 19 lat, nie notowalibyśmy ciągłego wzrostu, uczniowie nie byliby dobierani losowo i przede wszystkim gdyby grupa objęta badaniem nie była odpowiednio liczna. Te cztery zależności w powiązaniu z wynikami uprawniają nas do potraktowania debilnego - "większość polskich nauczycieli to nieudacznicy" - pogardliwym warg wydęciem i zastąpienia uprawnionym - nauczyciele nieudacznicy to marginalna mniejszość.
Ewentualnie, że dzieci są zdolne lub wymagania na "dobre" wyniki są niskie. Podobnie można się chwalic, że np. u nas próchnicę ma 10% dzieci mniej niż na swiecie. Można też napisać, że u nas próchnicę ma aż 80% dzieci. I oba zdania mogą być prawdziwe.
Tu już popłynąłeś, bo nie sprawdziłeś wymagań (niektóre są ogólnie dostępne np. na stronie Instytutu Filozofii i Socjologii PAN) i ot tak założyłeś sobie, że w ciągu 19 lat los dla Polaków był szczególnie łaskawy i wybierał do badań tylko dzieci zdolne. Podpowiem - badania opierają się na dużej liczebnie grupie (oko 5 tysięcy uczniów), czyli bóg wszystkich bogów niezrównany potwór spaghetti uwielbia Polskę.
Ogólnie kończę, nie wtrącam sie :lol:
Nie zostawiaj mnie tu z nimi samego
:childcry:
 
Tu już popłynąłeś, bo nie sprawdziłeś wymagań
Nie skumałeś sensu wypowiedzi :)
Brzydko mówiąc trochę robisz kurwę z logiki :) po co miałem sprawdzać? Podalem bardziej zbliżone MOŻLIWE/TEORETYCZNE uzasadnienia.

Co wprost i bezpośrednio mają wyniki dzieci do bycia nauczycielem-nieudacznikiem?

Dasz granat ślepemu i raczej ogarnie sprawę oraz kogoś zrani. Tak samo RPG. Powiesz, że wybitny specjalista z dobrym okiem? Pas szahida wymaga jakiejś mega inteligencji i znajomosci fizyki oraz matematyki?

System edukacyjny to nie radosna twórczość wymagająca mega smykalki :)

Co do faktów - dzieciaki zdolne, nauczyciele najlepsi, a program nauczania z matmy coraz bardziej obciety, a wyniki ujowe.

Nauczyciele tacy zajebisci i robią za grosze z miłości do Brajankow? Czemu zamiast zmienić coś co od nich zalezne to panie daj podwyżkę?

Trochę jak w prywatnej firmie. Wyzywaja szefa jaki to on zly. Podwyżki nie da. Jak tacy super są to chyba ktoś inny z radością im zaplaci więcej? Jest takie zapomniane pojęcie - chlebodawca.

Jak dla mnie to skakanie w szambo, a potem foch i raban, że śmierdzi. No jak to, nikt się nie spodziewał.

Jestem wybitny, studiuje te parę lat (już daruję, że przyszły nauczyciel czasem na szybko robi kurs pedagogiczny i tadam zostaje nauczycielem) jadę na wieś/male miasto pracować w szkole, podpisuje umowę na te plus minus dwa kafle. A potem raban, prostest, że mało płacą? Zdziwienie? To chyba wiedział co wybral? Wybrał czemu? Bo liczył na podwyżkę? Z powołania? Czy poprostu tak było łatwiej, wygodniej? Gdzie indziej nie chcieli? Nie nadawał się do pracy naukowej? Tęsknił za rodziną? Chodziło o hajsy mógł iść gdzie indziej jak jest takim kagankiem oświaty.

Serio, trochę znam różnych nauczycieli mniej lub bardziej. Szczerze, nawet nie chce mi się dalej ciągnąć tematu. Zolwik radości na nowy tydzień i wsio.

A resztę userow sobie troluj :hi:
 
Nie mogę edytować. W 2018 maturę zdało ok. 80% uczniów. Wyrobienie planu w 80% powodem do oczekiwania podwyżki? Dzieci za glupie, wymagania za duze, czy jednak nauczyciele uczyli, ale nie nauczyli? Pomijam już medianę i średnia dla matematyki rozszerzonej za 2018 wg CKE - 24 i 29. Na 100 możliwych. Dobry wynik, nie? :pociesznymirek:
 
Ewidentnie źle narzędzia dobrałem? Czyli wg Ciebie powinienem walić kocopoły jak Karateka@ typu "niech pracują na korytarzach" itp.? Lub przenosić osobiste doświadczenia lub opowieści znajomych na całą sytuację w kraju? Przepraszam ale wolę konkretne argumenty powołując się na wyniki badań naukowych niż urban legends.


A bogiem wszystkich bogów jest wielki, latający potwór spaghetti.

konkretne argumenty :rofl:
 
Uwierz mi, nauczyciele wciąż potrafią odróżniać wiedzę od pseudo-wiedzy.
Pewnie tak, ale siłą rzeczy opieram się na moich doświadczeniach. Ja pamiętam ze szkoły tylko przepisywanie tekstów z podręczników i nic więcej. Nigdy żaden nauczyciel nie powiedział jak się uczyć (mimo, że mnemotechnik jest kilkanaście), a poza nielicznymi wyjątkami, nie przekazywano gdzie - oprócz podręczników - szukać wiedzy. Ciężko też powiedzieć, że miałem do czynienia z nauczycielami "gorszego sortu", bo szkoły do których chodziłem miały dobre wyniki na tle innych placówek. W rezultacie uczeń sam sobie musiał szukać źródeł wiedzy, a nauczyciele mieli wyjebane. Czasem człowiek miał szczęście i trafiał na nauczyciela-pasjonata, ale takich osób była garstka.

Skąd to podejrzenie? Pisałem wcześniej - jestem za absolutnym sprywatyzowaniem systemu edukacji, z tym, że można było odnieść wrażenie na podstawie tego co pisałeś, iż jesteś za zlikwidowaniem szkół, bo dzieci mogą uczyć się z internetu.
Tak, jestem za prywatyzacją. Tak, dzieci mogą uczyć się z internetu, z książek, z rodzicem, z korepetytorem, albo iść do szkoły prywatnej czy na jakieś kursy - wolny wybór.

Skonkretyzuj proszę - jak miałoby wyglądać wg Ciebie zdobywanie "wiedzy maturalnej" oraz w jaki sposób i gdzie byłby weryfikowany stopień osiągnięć. Równie dobrze można do uczniów powiedzieć - wiecie co to jest wiedza maturalna macie więc rok czasu, by po tym okresie przystąpić do egzaminu przed swoim komputerem. Coś w ten deseń? Taki proponujesz model nowoczesnej szkoły na miarę XXI wieku?
Nie czuję się na siłach, żeby definiować jak miałoby wyglądać "nowoczesne" nauczanie, ale wyobrażam sobie, że wraz z państwową edukacją znikają państwowe egzaminy, a pojawiają się np. jakieś certyfikaty (może coś w stylu tych potwierdzających znajomość języka...). Rodzic i uczeń wiedzą co trzeba umieć by zdać taki egzamin i otrzymać odpowiedni "papier". I nie czepiaj się tak tego komputera, bo może nie sprecyzowałem, ale nauka przy kompie to tylko jedna z opcji.

Czyli proponujesz aby Ci osiemnastoletni dorośli po drugiej klasie nie chodzili już do szkoły, bo mogą bardzo dobrze przygotować się do matury w domach?
j.w.

Tak więc widzisz jak wszyscy sumiennie zamiast ogrywać counter strik'ea, imprezować itd., samodzielnie przygotowują się do matury?
A teraz to wygląda jakoś inaczej? Myślisz, że wszyscy się pilnie uczą do matur? Proszę cię...

A co z tymi rodzicami, którzy chcieliby aby ich dzieci uczyły się w szkołach, a nie przed kompem?
Może szkoły prywatne?

Weryfikować i ukierunkowywać mają właśnie dobrzy, wykwalifikowani nauczyciele w trakcie procesu edukacyjnego
Zgadzam się, ale moim zdaniem jest to niemożliwe do zrealizowania przy państwowym nauczaniu - za dużo układziarzy dopycha się do ciepłej posadki nauczyciela.

Reasumując: uważam, że państwowe nauczanie jest mało efektywne. Szkoły powinny zostać sprywatyzowane i niech każdy rodzic decyduje jak chce kształcić swoje dziecko - nauka w domu przy pomocy źródeł internetowych to tylko jedna z opcji. Wierzę, że ludzie oddolnie potrafiliby dojść do optymalnych rozwiązań.
 
#1984


To czesc ukladanki:
5RsiMYf.jpg


Masz może ten artykuł z 1989 roku albo inne źródło prowadzące do tego przewidywania? Ciekawe
Szkiełka mówią że to źródło:
2017_06_30_09_29_46.gif


Oczywiscie wiele bylo takich prognoz, od globalnej zimy po globalne ocieplenie. Oczywiście też nie chcę wracać mocno do tematu :)
 
po co miałem sprawdzać? Podalem bardziej zbliżone MOŻLIWE/TEORETYCZNE uzasadnienia.
Na głowę upadłeś? Bardziej zbliżone uzasadnienia? Bardziej zbliżone od czego? Jak można wysuwać jakiekolwiek wnioski w oparciu o brak wglądu w metodologię i zakres trudności problemu? Ordynarnie "uzasadniłeś" w oparciu o "widzi mi się" i kto tu robi kurwę z logiki?

Co wprost i bezpośrednio mają wyniki dzieci do bycia nauczycielem-nieudacznikiem?
Bardzo wiele. Taki nauczyciel nie przygotuje dziecka do rozwiązywania problemów wyższego poziomu i jeśli rodzicowi to umknie, wyniki takich uczniów będą słabe. To się nazywa nie wykorzystanie potencjału.

System edukacyjny to nie radosna twórczość wymagająca mega smykalki :)
Kto mówi o jakiejś tam mega smykałce? Jestem jedynie w opozycji w stosunku do debilnego twierdzenia bez rzetelnych podstaw, że większość polskich nauczycieli to nieudacznicy.

Co do faktów - dzieciaki zdolne, nauczyciele najlepsi, a program nauczania z matmy coraz bardziej obciety, a wyniki ujowe.
Wiesz chyba kto przygotowuje podstawy programowe? Jak Ci obetną godziny to niby kiedy masz wyjść poza założoną odgórnie skalę? Wyniki w zestawieniu z innymi krajami są wysokie ale w rzeczy samej mierne w odniesieniu do naszego podwórka, bo w porównaniu np. do poziomu wykształcenia w latach końcówki siedemdziesiątych aż do około 1995 roku obecnie wypadamy kiepsko. Ale temat który poruszyłeś dotyczy systemu, a nie jakości pracy nauczycieli.

Nauczyciele tacy zajebisci i robią za grosze z miłości do Brajankow? Czemu zamiast zmienić coś co od nich zalezne to panie daj podwyżkę?
Gdzie Ty żyjesz do cholery? Skąd u Ciebie to myślenie fantasy, że nauczyciel cokolwiek może zmienić w tym systemie??

Jak dla mnie to skakanie w szambo, a potem foch i raban, że śmierdzi. No jak to, nikt się nie spodziewał. Jestem wybitny, studiuje te parę lat (już daruję, że przyszły nauczyciel czasem na szybko robi kurs pedagogiczny i tadam zostaje nauczycielem) jadę na wieś/male miasto pracować w szkole, podpisuje umowę na te plus minus dwa kafle. A potem raban, prostest, że mało płacą? Zdziwienie? To chyba wiedział co wybral? Wybrał czemu? Bo liczył na podwyżkę? Z powołania? Czy poprostu tak było łatwiej, wygodniej? Gdzie indziej nie chcieli? Nie nadawał się do pracy naukowej? Tęsknił za rodziną? Chodziło o hajsy mógł iść gdzie indziej jak jest takim kagankiem oświaty.
Miałbyś 100% racji gdyby nie fakt, że nauczyciele walczą od kilkudziesięciu lat o realne, korzystne dla dzieci i nauczycieli zmiany w polskiej oświacie i jest to walenie głową w mur. I teraz zdziwienie, że mają dość i chwytają się ostrych narzędzi? Wielu młodych ludzi wybierających ten zawód robi to z pobudek ideologicznych, czują swoje powołanie i wiedzą w co wdeptują, wierząc, że ta sytuacja musi się zmienić, walczą o to i coraz to bardziej się zniechęcają, tracą cierpliwość, zapał i część z pewnością zaczyna symulować pracę, często obawiają się, że jest już za późno na przekwalifikowanie się jednak wielu porzuca ten zawód, a nowych brakuje. Sytuację te najlepiej zobrazować na przykładzie Warszawy gdzie brakuje 1590 nauczycieli! W ubiegłym roku dyrektor stołecznego Biura Edukacji Joanna Gospodarczyk tłumaczyła:

- Ludzie z różnych powodów nie chcą przychodzić pracować do szkoły. Z jednej strony to kwestia zarobków, z drugiej - to kwestia chaosu, kwestie programowe.

- Blisko 400 nauczycieli zatrudnionych jeszcze w ubiegłym roku w wygaszanych gimnazjach nie pracuje już w szkolnictwie publicznym. Część osób odeszła do szkolnictwa niepublicznego, a część z zawodu.

- Problemem Warszawy jest to, że ci młodzi nauczyciele po kilku latach pracy zostawiają szkoły, odchodzą do lepiej płatnej pracy,
nie musi to być praca w oświacie niepublicznej - zaznaczyła Gospodarczyk. - Matematycy, informatycy wybierają banki, biznes, robią różne analizy, zasilają korporacje. Fizycy zresztą też. Nauczycielki wychowania przedszkolnego zakładają prywatne przedszkola, punkty przedszkolne - dodała Żuber-Zielicz.


https://tvnwarszawa.tvn24.pl/inform...-odchodza-do-lepiej-platnej-pracy,276432.html

Serio, trochę znam różnych nauczycieli mniej lub bardziej. Szczerze, nawet nie chce mi się dalej ciągnąć tematu. Zolwik radości na nowy tydzień i wsio.
Ja to środowisko znam na wskroś i krew mnie zalewa jak czytam bzdury, które wypisujecie. Rozumiem, że macie osobiste doświadczenia, kolegów, itp ale na litość boską nie można na tej podstawie rzutować tego na jakość pracy większości nauczycieli w Polsce. Powyżej poruszyłeś kwestie systemowe co w żadnym razie nie przekłada się na możliwość obiektywnej oceny pracy nauczyciela. Twoje obiekcje w stosunku do generalizowania odnośnie uprawnienia protestu i pobudek którymi kieruje się wielu nauczycieli przy wyborze zawodu lub jego porzucenia zostały powyżej rozwiane i okazuje się, że dotyczą jedynie mniejszości, z której to kilkoro spośród userów chce widzieć większość w oparciu jak się okazuje o "widzi mi się".

A resztę userow sobie troluj :hi:
Gdzieżbym śmiał trollować takie wybitne i światłe jednostki jak np kolega Karateka@

W 2018 maturę zdało ok. 80% uczniów. Wyrobienie planu w 80% powodem do oczekiwania podwyżki? Dzieci za glupie, wymagania za duze, czy jednak nauczyciele uczyli, ale nie nauczyli?
Taki mamy system. W Niemczech np selekcjonuje się dzieci, które mogą przystąpić do matury już w klasach IV-VI szkoły podstawowej. Kto powiedział, że każdy ma potencjał aby zdać maturę? Z gówna bata nie ukręcisz. U nas z racji niżu demograficznego licea i technika przyjmują wszystkich jak leci z otwartymi ramionami bez względu na wyniki egzaminów, czy not na świadectwach. Chory system, na który nauczyciele wpływu nie mają, bo walą głową w mur.

Pomijam już medianę i średnia dla matematyki rozszerzonej za 2018 wg CKE - 24 i 29. Na 100 możliwych. Dobry wynik, nie? :pociesznymirek:
Będzie jeszcze gorzej gdy MEN nie zacznie wsłuchiwać się w protesty nauczycieli dotyczące podstawy programowej i gruntownej zmiany systemu.
konkretne argumenty :rofl:
Po co się chwalisz, że nie zrozumiałeś analogii?
Pewnie tak, ale siłą rzeczy opieram się na moich doświadczeniach. Ja pamiętam ze szkoły tylko przepisywanie tekstów z podręczników i nic więcej. Nigdy żaden nauczyciel nie powiedział jak się uczyć (mimo, że mnemotechnik jest kilkanaście), a poza nielicznymi wyjątkami, nie przekazywano gdzie - oprócz podręczników - szukać wiedzy. Ciężko też powiedzieć, że miałem do czynienia z nauczycielami "gorszego sortu", bo szkoły do których chodziłem miały dobre wyniki na tle innych placówek. W rezultacie uczeń sam sobie musiał szukać źródeł wiedzy, a nauczyciele mieli wyjebane. Czasem człowiek miał szczęście i trafiał na nauczyciela-pasjonata, ale takich osób była garstka.
Na tej podstawie nie można stwierdzić, że większość nauczycieli "ma wyjebane".
Tak, jestem za prywatyzacją. Tak, dzieci mogą uczyć się z internetu, z książek, z rodzicem, z korepetytorem, albo iść do szkoły prywatnej czy na jakieś kursy - wolny wybór.
Co do prywatyzacji jesteśmy zgodni, jednak nie wymyślono na ten czas lepszego systemu wychodząc na przeciw potrzebom większości populacji na świecie niż szkolnictwo (budynek szkolny, uczniowie, nauczyciele).

Nie czuję się na siłach, żeby definiować jak miałoby wyglądać "nowoczesne" nauczanie, ale wyobrażam sobie, że wraz z państwową edukacją znikają państwowe egzaminy, a pojawiają się np. jakieś certyfikaty (może coś w stylu tych potwierdzających znajomość języka...). Rodzic i uczeń wiedzą co trzeba umieć by zdać taki egzamin i otrzymać odpowiedni "papier". I nie czepiaj się tak tego komputera, bo może nie sprecyzowałem, ale nauka przy kompie to tylko jedna z opcji.
Rozumiem, że mogłeś odnieść wrażenie, że się czepiam tego komputera jednak chciałem abyś przedstawił pełniejszy obraz swojej wizji na lepszą oświatę. Z pewnością wiele Twoich pomysłów by się sprawdziło, z pewnością można było by jeszcze wiele innych dobrych przedstawić ale my swoje, a życie swoje. Rozmowa dotyczy funkcjonowania nauczyciela a w obecnym systemie.

A teraz to wygląda jakoś inaczej? Myślisz, że wszyscy się pilnie uczą do matur? Proszę cię...
Nie proś mnie, bo tak nie myślę, skąd podejrzenie (że wszyscy)? Sprawa dotyczy skali. Jak myślisz które warunki byłyby bardziej nęcące odnośnie tego rodzaju spędzania czasu przez młodych - obowiązek szkolny, klasa, nauczyciel i zasady, czy brak tego, rodzice w pracy i wolna chata?

Może szkoły prywatne?
Jak najbardziej. Funkcjonują od jakiegoś czasu ale w tym systemie kogo na nie stać?

Zgadzam się, ale moim zdaniem jest to niemożliwe do zrealizowania przy państwowym nauczaniu - za dużo układziarzy dopycha się do ciepłej posadki nauczyciela.
Tutaj odleciałeś bardziej niż kolega Karateka@. Ciepła posadka nauczyciela? Proszę Cię... Możesz przybliżyć na czym miała by się opierać ta "sielanka"?

Reasumując: uważam, że państwowe nauczanie jest mało efektywne. Szkoły powinny zostać sprywatyzowane i niech każdy rodzic decyduje jak chce kształcić swoje dziecko - nauka w domu przy pomocy źródeł internetowych to tylko jedna z opcji. Wierzę, że ludzie oddolnie potrafiliby dojść do optymalnych rozwiązań.
Prawie pełna zgoda z mojej strony, jednak z małym zastrzeżeniem. Co rozumiesz przez "nauczanie mało efektywne"? Jakieś porównania? Wyniki badań?
 
Na głowę upadłeś?
Gdzie Ty żyjesz do cholery?


:beczka:

Skąd u Ciebie to myślenie fantasy, że nauczyciel cokolwiek może zmienić w tym systemie??
Skad u Ciebie to myślenie fantasy, że tak myślę? :pociesznymirek:
zmienić coś co od nich zalezne
Czytanie ze zrozumieniem :tiphatb:
Mogą np. zmienić miejsce pracy, swoje kwalifikacje itd. :)

Za długie posty piszesz, mało czytelne :)

Co jest bliższe prawdy, logiczniejsze z poniższych odpowiedzi? Moje a,b,c (ktore zaatakowałes/skrytykowałes) czy Twoje d?

Wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że:
a) wyniki uczniów są bardzo dobre
b) dzieci są zdolne
c) wymagania są niskie

Czy d)
nauczyciele nieudacznicy to marginalna mniejszość.


W kluczu będzie d?

:pociesznymirek:
 
Skad u Ciebie to myślenie fantasy, że tak myślę? :pociesznymirek:
Nie zaprezentowałem typowego myślenia fantasy, w odróżnieniu od Ciebie, proszę:
Nauczyciele tacy zajebisci i robią za grosze z miłości do Brajankow? Czemu zamiast zmienić coś co od nich zalezne to panie daj podwyżkę?
Rozmawialiśmy o zmianach systemowych, więc jeśli uważasz, że nauczyciele mogą zmienić ten system, to przejawiasz myślenie fantasy.
Mogą np. zmienić miejsce pracy, swoje kwalifikacje itd. :)
Wystarczyło wspomnieć, nie byłoby nieporozumień. Przecież wielu nauczycieli zmienia miejsce pracy, brakuje młodych, pisałem o tym w poprzednim poście podając konkretne dane, a nie bzdury w oparciu o "widzi mi się".
Za długie posty piszesz, mało czytelne :)
Czytanie ze zrozumieniem :) Odpowiadam kilku osobom w jednym poście, a jeśli nie, to tematy tutaj poruszane są obszerne i chcąc podejść do nich rzetelnie, a nie na zasadzie powielania debilnych urban legends - siłą rzeczy muszą być dłuższe.

Co jest bliższe prawdy, logiczniejsze z poniższych odpowiedzi? Moje a,b,c (ktore zaatakowałes/skrytykowałes) czy Twoje d?
Wyniki osiągane przez podopiecznych naszych nauczycieli są bardzo dobre, więc z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że:
a) wyniki uczniów są bardzo dobre
b) dzieci są zdolne
c) wymagania są niskie
Czy d)
W kluczu będzie d?
ad. a) błąd logiczny (pleonazm, czyli "masło maślane"),
ad. b) błąd rzeczowy - wynikający z nieznajomości metodologii badania (które dotyczą zarówno uczniów zdolnych, przeciętnych i słabych, a wynik zależy od rozkładu procentowego poszczególnych grup oraz wiedzy, której uzyskanie nie zależy od zdolności),
ad. c) błąd rzeczowy, jak wyżej,
ad. d) najbardziej zajebista konkluzja. Na poważnie, to w związku z metodologią badań dotyczącą konkretnych, bardzo licznych grup dobieranych losowo (szkoły również dobierane są losowo) i polepszaniem wyników oraz ich powtarzalnością na przestrzeni 19 lat jest to jedyny logiczny wniosek spośród zaprezentowanych przez Ciebie.
 
Nie zaprezentowałem typowego myślenia fantasy, w odróżnieniu od Ciebie, proszę:
Rozmawialiśmy o zmianach systemowych, więc jeśli uważasz, że nauczyciele mogą zmienić ten system, to przejawiasz myślenie fantasy.
Wystarczyło wspomnieć, nie byłoby nieporozumień. Przecież wielu nauczycieli zmienia miejsce pracy, brakuje młodych, pisałem o tym w poprzednim poście podając konkretne dane, a nie bzdury w oparciu o "widzi mi się".
Czytanie ze zrozumieniem :) Odpowiadam kilku osobom w jednym poście, a jeśli nie, to tematy tutaj poruszane są obszerne i chcąc podejść do nich rzetelnie, a nie na zasadzie powielania debilnych urban legends - siłą rzeczy muszą być dłuższe.


ad. a) błąd logiczny (pleonazm, czyli "masło maślane"),
ad. b) błąd rzeczowy - wynikający z nieznajomości metodologii badania (które dotyczą zarówno uczniów zdolnych, przeciętnych i słabych, a wynik zależy od rozkładu procentowego poszczególnych grup oraz wiedzy, której uzyskanie nie zależy od zdolności),
ad. c) błąd rzeczowy, jak wyżej,
ad. d) najbardziej zajebista konkluzja. Na poważnie, to w związku z metodologią badań dotyczącą konkretnych, bardzo licznych grup dobieranych losowo (szkoły również dobierane są losowo) i polepszaniem wyników oraz ich powtarzalnością na przestrzeni 19 lat jest to jedyny logiczny wniosek spośród zaprezentowanych przez Ciebie.
Nie czytam i pasuję :lol:

:neildegrassewhoa:
 
Pisałem przecież, że badania te odbywają się co 3 lata, sięgnąłeś do najstarszych i właśnie wtedy taki był stan w Polsce jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem. Nie podałeś wyników kolejnych dwóch kryteriów objętych badaniami. Nie wspomniałeś też, że ten wynik (czytanie ze zrozumieniem), był pokłosiem starego systemu, przed reformą, w 2000r nie mieliśmy 15-latków objętych zreformowanym nauczaniem. W ciągu dziewiętnastu lat osiągnęliśmy niesamowity postęp. Zdanie: - "Nie ma świeższego badania odnośnie analfabetów funkcjonalnych" - dotyczy czasu sprzed 19 lat, bo w 2000 roku po raz pierwszy przeprowadzono badania zakrojone na tak szeroką, światową skalę. Zajęliśmy wtedy 17 miejsce spośród badanych Państw Europy i 24 miejsce na 43 badane kraje Świata.

Odnośnie uczelni chodzi Ci zapewne o rankingi najbardziej renomowanych uczelni Świata, wiesz jakie kryteria brane są pod uwagę w ustalaniu tych rankingów? Rozmawiamy o jakości nauczania, tak więc należało by podać wyniki badań dotyczące wiedzy i umiejętności studentów świata, by móc jakieś konstruktywne wnioski wyciągać.

Ja pisałem o wynikach odnośnie analfabetyzmu funkcjonalnego. Według tego artykułu nie ma nowszych:
,,Badania przeprowadzone pod koniec lat 90. ubiegłego wieku wykazały, że trudności w opanowaniu umiejętności czytania i pisania dotyczą dużej grupy obywateli państw Europy Zachodniej. To wywołało szok."
http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,130517,...unkcjonalny-szkola-nie-uczy-jak-odroznic.html

Gimnazja się kończą, ale są niestety w takich gminach -gdzie jest jedno gimnazjum- nadal osoby rozwiązujące testy gimnazjalne na wyniki 10 punktów ze wszystkich części.


Aż mi się przypominają dyskusje sprzed paru lat na insomni. Doceniam zaangażowanie, bo teraz już nie mam takiego zapału.

Spróbuje krótko wyjaśnić. Takie jest stopniowanie słowa kłamstwo: kłamstwo, większe kłamstwo i statystyka.

Jako praktykant w podstawówkach i gimnazjum zapamiętałem jedno zdanie od nauczycielki, dlaczego uczniowie tak mało potrafią (nie wiem w małym gimnazjum z wiejskiej gminy uczniowie byli bardziej ogarnięci od gimnazjum w większym mieście). ,,Teraz szkoły walczą o uczniów. Jak rodzicom się coś nie spodoba to przeniosą dziecko do innej szkoły"
Idąc do prywatnej szkoły usłysz od dyrektora mniej więcej ,,my tu tak bardziej staramy się uczniów dopieszczać niż mocniej wymagać".
Poszedłem na praktyki nauczycielskie z ciekawości jak to jest stanąć po drugiej stronie mając +20 uczniów (niech mi tylko ktoś spróbuje porównać skuteczność korepetycji do nauki w klasie xD) do kontroli niż jako przyszły zawód, ale nie wiedziałem, że to taki małpi cyrk praca w szkole.

Używasz statystyk z badań według których Polska jest silna. Tylko trudno w tą siłę uwierzyć patrząc na wyniki matur:
- język polski: wystarczy przeczytać dobre streszczenia miesiąc przed i jazda
- matematykę z samego ABCD można zdać (po tym jak stała się obowiązkowa to poziom się obniżył). Plus chyba dwa zadania z funkcji kwadratowej są co roku, jeśli dobrze pamiętam.
- język obcy: podstawę można zdać na 90% nie będąc orłem z gramatyki. 6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum, 3 lata liceum -jeśli kurczę ktoś tego nie zda po 12 latach nauki języka obcego to nie wiem co on robił w klasie maturalnej.

Próg 30% i 79% zdawalności (matematyka rozszerzona i -dlatego to co piszesz wydaje się oderwane od rzeczywistości mimo statystyk.
Już nie będę wspominał o szkolnictwie zawodowym, które jest już kompletnie na dnie, dlatego właśnie coraz częściej bez studiów da się dobrze zarabiać.

I tak wiem, że te statystyki są zawyżone. Aby mieć klasę na mniej popularnych profilach w technikum trzeba bawić się w zabawy:
,,zdasz, ale jeśli nie podpiszesz deklaracji maturalnej". Licea profilowane to już kompletnie jazda bez trzymanki.
Z egzaminami zawodowymi podobnie: 9 osób z 23 uczniów podeszło do egzaminu zawodowego. Później w rubryce osiągnięcia: ,,100% zdawalności" xD

Czyli wychodzi, że szkoła, która ma przygotować do życia zawodowego i też do studiów daje rynkowi pracy i uczelniom nic szczególnego.

Studia: wstawiałem kiedyś jakie są liczne kierunki jak na niże demograficzne. 39,1% osób z wyższym wykształceniem w przedziale 30-34 lata w 2013 roku:
https://forsal.pl/artykuly/696706,w...akow-na-tle-unii-europejskiej-statystyki.html

Polska można powiedzieć zbliża się do Korei południowej z ich manią dyplomów. Tylko te progi punktowe są niskie. Ba, nawet trzeba się nieźle przeklikać, aby je znaleźć na stronach uczelni. 100 studentów historii, socjologii, politologi, filozofii, polonistyki, zarządzanie państwem itp. Filologie od A1 na licencjacie. Ci ludzie po licencjacie naprawdę nie mają często C1 z języka obcego. Już upadek kompletny to brak obowiązku pisania pracy licencjackiej w języku obcym, który jest coraz popularniejszy.

Patrzy się na takie rozcieńczanie produktu i ten spadek jakości jest wyczuwalny.
Spoko: nie naśmiewam się z tych kierunków, ale na aktorstwo jest przeważnie 30 miejsc do obsadzenia na jeden rok. Zrobić by próg punktowy 60%, a na wielu uczelniach spadłaby strasznie liczba studentów, a za kilka lat liczba osób z dyplomami.

Wiadomo: większość tych zjawisk opisanych to nie jest winna wykładowców ani nauczycieli. Nawet mogę powiedzieć, że rozumiem uczelnie zaniżające poziom byle utrzymać rok. Rozumiem też działanie szkół ,,bez deklaracji maturalnej ukończysz szkołę". Człowiek na początku jest idealistą, a później zderza się z rzeczywistością, a później stwierdza, że jak świata nie zmieni to przynajmniej sobie życie ułatwi: tak mają publicyści jak np. Ziemkiewicz, Wojewódzki, związkowcy i politycy. Dyrektorzy i rektorzy nie są wyjątkami.

Prezes ZNP zamiast ładnie nakreślić sytuacje (ograniczyć podstawę programową, znieść kult świadectwa z paskiem) to sam idzie robić sobie karierę i liczy pewnie na ładne miejsce na liście wyborczej. Dlatego społeczeństwo nie popiera nauczycieli mimo, że zasługują na średnią krajową.
 
Back
Top