Jak zapłacić za wyższe zarobki nauczycieli? Zlikwidować 500 plus, krowa plus, świniak plus. Opodatkować prostytucję, Kościół i zalegalizować narkotyki. Więcej wolności (...)
Pełna zgoda.
Są też nauczycieli, którzy pracują z pasji, ale jest ich coraz mniej, bo za coś jednak trzeba żyć i utrzymać rodzinę i łatwiej to zrobić w innej pracy albo pracując w prywatnej placówce.
Pełna zgoda.
Godziny pracy powinny być jasno określone. Nie może być tak, że jeden nauczyciel pracuje 47 godzin, a drugi 37 i zarabiają tyle samo, bo jeden jest wuefistą i nie robi klasówek, a drugi jest nauczycielem polskiego i musi sprawdzać wypracowania w domu. Należałoby to ustandaryzować.
Tutaj prawie pełna zgoda. Jednak w przypadku nauczycieli wychowania fizycznego mamy do czynienia z dodatkowym przetwarzaniem wyników uzyskanych w czasie testów sprawdzających sprawność fizyczną, jednak moim zdaniem nie zajmuje to tyle czasu jak w przypadku sprawdzania prac pisemnych przez innych nauczycieli. Różnice te są często rekompensowane poprzez prowadzenie większej ilości godzin dodatkowych pozalekcyjnych przez nauczycieli wf w formie zajęć rekreacyjno - sportowych.
Jednak też logiczną konsekwencją tego jest brak płacenia za 3 miesięczne wakacje.
Kłamstwo. Nauczyciel nie ma 3 miesięcy wakacji.
Nie może być tak, że nauczyciel ma znacznie więcej dni urlopu od innych pracowników.
To wynika ze specyfiki pracy placówek oświatowych. Podaj mi nazwę Państwa Unii w którym jest inaczej lub inne tak zwane rozwinięte. Po prostu dzieci mają więcej wolnego niż pracownicy, a nauczyciele obciążeni (tym bardziej w Polsce), tą ciężką pracą - ładują w tym czasie akumulatory (czas ten jest krótszy niż dni wolne od nauki, bo nauczyciel musi być do dyspozycji po rozdaniu świadectw około 2 tygodnie i w połowie sierpnia (w niektórych szkołach najpóźniej 20 sierpnia) - jest już w pracy (konferencje, przygotowywanie się do nowego roku szkolnego, dokumentacja z tym związana, przygotowywanie sal, szkolenia, itp.), by po wolnych od pracy okresach ponownie nauczać na najwyższym poziomie (jesteśmy czołówką w Europie odnośnie jakości nauczania oraz na 11 miejscu w Świecie).
Mniej wolnego spośród 16 przebadanych krajów Europy mają od polskich nauczycieli tylko Słoweńcy, co w zestawieniu z jakością nauczania mówi o mocy propagandy skierowanej w polskich nauczycieli, co widać np. w komentarzach Karateki.
Ogólnie nawet nie jestem pewien czy takie przedmioty jak w-f czy religia powinny wciąż występować w szkole. W-F sprowadza się do rzucenia dzieciakom piłki i sobie sami ogarniają tę godzinę. To już lepiej żeby się zapisali na zajęcia po lekcjach.
Odnośnie religii - pełna zgoda. W przypadku wf-u ponownie dałeś upust fantazji. W mojej rodzinie i znajomych większość to nauczyciele, duża część to lekarze, reszta to sportowcy, trenerzy, przedsiębiorcy i zwykli pracownicy, znam relacje, opinie z wielu branż i środowisk. Mimo tego nie pokuszam się o twierdzenia podobne do Twoich, opierając się o doświadczenia wyniesione z czasu gdy sami byliśmy uczniami.
W moim przypadku w szkole podstawowej - na wf-ach zasuwaliśmy ostro i nigdy nie było metody "mata" (czyli "mata gałe i grajta"). W średniej - pół roku mieliśmy takiego nauczyciela wf, który dość często stosował tę anty metodę, w pozostałych latach wszystko było legartis. Obecnie, z tego co mi wiadomo naprawdę trudno o takich wuefistów z racji wzmożonych nie tylko kontroli ale głównie z powodu błyskawicznych reakcji rodziców i taki nauczyciel - cwaniak, czy cwaniara po prostu się nie uchowa, szybko zostają przywołani do porządku. Obecnie to rodzice "trzęsą" szkołami (wiem co mówię).
Moje i Twoje gadanie odnośnie jakości pracy nauczycieli wf to tylko i wyłącznie mało warte dane, które w skali kraju nic nie znaczą. Trzeba by zajrzeć do badań jeśli takie są, a pewnie coś tam można wygrzebać. Stan jakości nauczania wychowania fizycznego w Polsce jest dla Ciebie, czy dla mnie zupełnie niemożliwy do obiektywnego określenia. Możemy szacować "na oko". a tę metode można o kant tyłka potłuc. Tak więc jakiekolwiek stwierdzenia w jedną, czy w drugą stronę w tej sprawie są prawie nic nie warte.
Nauczyciel powinien spędzać najlepiej po 8 godzin w szkole.
Wskaż kraj w którym funkcjonuje takie rozwiązanie.
Nauczyciel powinien spędzać najlepiej po 8 godzin w szkole. Podobno nie ma sal.
To charakterystyczne dla osób nie orientujących się w temacie i negatywnie nastawionych. Z jednej strony, gdy wyrażają swoje opinie odnośnie pracy np. nauczycieli wychowania fizycznego, jak wyżej to zaprezentowałeś - mówią w tonie nie znoszącym sprzeciwu, chcąc sprawić wrażenie obiektywności, że wiedzą jaka jest sytuacja w całym kraju i proponują zmiany systemowe, a z drugiej strony odnośnie innej sfery dotyczącej szkół, czyli np. braku sal z racji częściowego zapoznania się z realną sytuacją - mówią "
podobno nie ma sal".
Nauczyciel powinien spędzać najlepiej po 8 godzin w szkole. Podobno nie ma sal.Myślę, że likwidacja religii trochę by pomogła, ale nie rozwiązałaby problemu. Dodatkowo gdy uczniowie idą do domu, to te klasy stoją wolne, więc warto by je było zagospodarować. Niech nauczyciele w nich sprawdzają klasówki i się przygotowuje na kolejne lekcje. Jeśli tak się nie da (w co wątpię), to myślę, że dobrym rozwiązaniem jest w wprowadzenie pracy z domu. Zrobić systemy na których nauczyciele by się logowali z domu i tam wypełniali biurokrację.
Brak religii i kilka wolnych klas nie rozwiązują problemu, bo w pomyśle, który proponujesz chodzi o to aby
KAŻDY nauczyciel miał możliwość dopracowania do tych ośmiu godzin. Wystarczy wejść na stronę jakiejś szkoły i zajrzeć do planu lekcji, sprawdzić ilu tam nauczycieli pracuje, by szybko się przekonać, że zabraknie miejsca (o wyposażeniu nie wspomnę). Od rozbudowy szkolnej infrastruktury nie da się odejść przy realizacji Twojego pomysłu, a to wiąże się z rabunkiem, bo po zapewnieniu odpowiednich warunków nauczyciele wykonywaliby pracę, którą wykonują obecnie w domach.
Domową pracę chcesz kontrolować, tylko nie podajesz rozwiązań. Jak ze strony technicznej widzisz system elektroniczny przy pomocy którego można poprawiać klasówki, testy, sprawdziany, prace pisemne? Takie rozwiązanie byłoby możliwe przy wyposażeniu każdej klasy w notebooki podłączone do internetu. Po napisaniu klasówki, kliknięcie w "wyślij" i nauczyciel w domu wprowadza tekst do systemu, sprawdza, ocenia i klika "zapisz" - widać o której godzinie nauczyciel rozpoczął sprawdzanie i o której zakończył. Musisz jednak zatrudnić kolejnych urzędników, którzy będą kontrolować i raportować te czynności, potem słać maile do Karateki i jemu podobnych z uprzejmym poinformowaniem, że nauczyciele w liczbie X pracowali dzisiaj odpowiednią ilość czasu. Takie wyposażenie i stworzenie oprogramowania, zatrudnienie kontrolerów - wiąże się z... znowu jesteśmy w punkcie wyjścia - rabunkowe inwestycje się kłaniają, które sprawią, że nauczyciel zamiast na papierze będzie wykonywał tego typu pracę w wersji elektronicznej.
Jak chcesz skontrolować elektronicznie czas, który nauczyciel poświęca na przygotowanie się do zajęć i nie mówię w tym momencie o pisaniu konspektów i scenariuszy lekcji, bo to ewentualnie można byłoby zrobić w tym systemie elektronicznym przez Ciebie sponsorowanym wraz z wyposażeniem w notebooki dla 4 600 000 polskich uczniów (dane za rok 2016), ale o np. zwykłym wertowaniu literatury?
Zrobić systemy na których nauczyciele by się logowali z domu i tam wypełniali biurokrację.
Dlaczego chcesz aby nauczyciel "wykonywał biurokrację"? A może powinien maksymalnie 2 prace pisemne poprawić na semestr, a resztę poświęcić na przygotowania do lekcji, tak jak to jest np. w Niemczech? A nie, czekaj, Niemcy mają niższą jakość nauczania od nas ale... nikt tam nie protestuje, że polscy nauczyciele są lepsi mimo tego, że w porównaniu do niemieckich zarabiają marne grosze.
Dlaczego nie wspomniałeś słowem o dodatkowych szkoleniach, seminariach, kursach? Nauczyciele często z własnej kieszeni płacą za to, bo Dyrekcja stosuje personalne wycieczki w czasie posiedzeń Rady Pedagogicznej w stosunku do tych, którzy w jej pojęciu lub organu nadzorczego odbyli za mało szkoleń. Taki nauczyciel od razu może pożegnać się z wyższym dodatkiem motywacyjnym jak również nagrodą dyrektora.
Mamy XXI wiek, a oni wciąż wypełniają dzienniki długopisem. Szkoda lasów, szkoda zmarnowanego czasu. Jeśli coś działa w prywatnych szkołach, to nie widzę powodu by nie mogło w publicznych.
Kolejny przykład Twojego braku orientacji w temacie. Otóż w Polsce od dziewięciu lat w szkołach publicznych funkcjonują dzienniki elektroniczne o czym ni słowem się nie zająknąłeś. UONET +, Librus, iUczniowie, PGiLO, mobidziennik, edudziennik – to tylko niektóre z nich. Spójrzmy na liczby w oparciu o tylko jeden z nich, tzw. Librus:
200 000 nauczycieli korzysta z tego dziennika
3 miliony kont rodziców i uczniów
5 000 szkół korzysta z tego e-dziennika
źródło:
https://www.librus.pl/jednostki-samorzadu-terytorialnego/dlaczego-librus/librus-w-liczbach/
Kolega Karateka@ słusznie martwi się o stan lasów i ni słowem nie odezwał się, że korzystanie tylko z jednego funkcjonujących w Polsce e-dzienników doprowadza do ocalenia aż 6 254 drzew w ciągu tylko jednego roku szkolnego. Spójrzmy jak to wygląda:
Ponad 159 milionów e-wiadomości tylko w roku szkolnym 2016/2017, co daje oszczędność ponad 53 milionów kartek formatu A4, a jedno drzewo to ok 8 500 kartek, co daje 6 254 ocalonych drzew w jednym roku szkolnym:
źródło:
https://www.librus.pl/biuro-prasowe...at-co-zmienily-w-zyciu-uczniow-i-nauczycieli/
Byłem w szkole prywatnej gdzie taki system dobrze się sprawdzał. Mogłem on-line sprawdzić jak mi poszedł sprawdzian i przeczytać do niego komentarze. Nie widzę powodu by tego nie dało się zrealizować w szkołach publicznych. Jeśli jednak nie da się tego zrobić, to zawsze można wprowadzić bon edukacyjny i zostawić prywatnym podmiotom element organizacyjny - myślę, że dadzą radę.
Vide powyżej. Uczniowie najeżdżają kursorem na ocenę i pokazuje im się do niej komentarz nauczyciela, to jest realizowane od 10 lat w polskich szkołach publicznych.
Nie odróżniasz dodatkowej, domowej pracy nauczyciela od wstawiania ocen z komentarzem do dziennika elektronicznego. W ciągu roku nauczyciele muszą wypełnić 20 różnych formularzy. Przygotowanie planu realizacji podstawy programowej, planów wynikowych z rozkładami materiału oraz dostosowań wymagań dla dzieci z szczególnymi potrzebami (różne postaci autyzmu, ADHD, itd.), systematyczne, bieżące raporty odnośnie prowadzenia zajęć dodatkowych w ramach kółek zainteresowań, rewalidacji, zajęć wyrównawczych, korekcyjno-kompensacyjnych, wycieczek, "zielonych szkół", imprez szkolnych (olimpiady, konkursy, apele, uroczystości, obchody), uczestnictwa poza lekcjami w imprezach środowiska lokalnego, działalność zespołów nauczycielskich (jak np. grup wiekowych, artystycznych, sportowych, przedmiotów ścisłych, przedmiotów humanistycznych, komisji stypendialnych, zespół nauczycieli zajmujący się ewaluacją, pomocą psychologiczno-pedagogiczną, grupy osób do aktualizacji statu szkoły (dostosowywanie statu do
ciągłych zmian w prawodawstwie), współpraca z środowiskami lokalnymi i nie tylko (tzw. wymiana międzynarodowa), prowadzenie rozmów telefonicznych z rodzicami oraz tradycyjnych w szkole (konsultacje), wywiadówki, informowanie przy pomocy dziennika elektronicznego (wiadomości, ogłoszenia, wyjaśnienia, odpowiadanie na liczne pytania), przygotowywanie testów i sprawdzianów, kserowanie i drukowanie (tak, tak - tego nie robią sekretarki tylko nauczyciele).
Proszę podaj w jaki sposób chcesz skontrolować ile czasu nauczyciele potrzebują na realizację tych wszystkich zadań. Zachipować tych ludzi?
Nauczyciele w Polsce zdecydowanie za dużo czasu spędzają na zbędnej biurokracji, a za mało przy tablicy (dół tabeli wśród krajów z OECD). Tutaj również przydałaby się zmiana.
Wreszcie wyraziłeś opinię, że nauczyciel
MUSI spędzać zdecydowanie za dużo czasu
na zbędnej biurokracji.
Jeśli chodzi o ten dół tabeli odnośnie godzin zegarowych to należałoby oceniać tę kwestię przez pryzmat jakości nauczania. Wiesz już (rozumiem, że przez gardło Ci się nie chce to przebić), o wysokiej pozycji Polski w związku z jakością nauczania (wyniki badań OECD), w odniesieniu do krajów, w których ilość czasu spędzonego przy tablicy jest wyższa, a jakość nauczania dalece niższa niż w Polsce. Rozumiesz chyba również, że do tej długości pracy przy tablicy w innych krajach wliczają się takie "przedmioty" jak wychowanie do życia w rodzinie jednopłciowej, zajęcia z tzw. "wychowania seksualnego" zgodnie z wytycznymi WHO oraz niektóre kraje dodają do tej "zegarówki" również przerwy między lekcyjne? Istnieją kraje jak np. Belgia w których naucza się 3 języków (francuski, niemiecki, flamandzki), w innych krajach jak np. we Francji prócz religii naucza się również etyki oraz prócz tych dwóch przedmiotów jeszcze filozofii? Trzy tego typu przedmioty dla jednego ucznia. W niektórych Państwach prócz biologii, przyrody uczy się jeszcze dodatkowo ekologii jako osobnego przedmiotu, u nas treści ekologiczne realizowane są właśnie na przyrodzie, biologii, geografii, technice, w trakcie godzin z wychowawcą. To wszystko wpływa na długość nauczania "przy tablicy" ale w innych krajach nie ma po prostu takich potrzeb. A potem taki Karateka@ przytacza sfałszowane dane jakiegoś dziennikarzyny, boldując i zwiększając czcionkę, bo te bzdury go zadowalają i pasują do bzdur, które sam wygaduje w temacie, nieświadomie wpisując się w szerzoną odgórnie narrację w oparciu o metodę "dziel i rządź".
Innym problemem jest brak szacunku do zawodu nauczyciela, głównie dlatego że mamy zbyt dużo nauczycieli, którzy musieli wybierać między pracą w szkole, a pracą w McDonalds (niestety nie wybrali McDonalds).
Inne kraje mogą nam tym bardziej zazdrościć, że wg. niejakiego Karateki osoby, które powinny u nas pracować w McDonlads zamiast w szkołach potrafią doprowadzić jakość nauczania do czołówki światowej! Innymi słowy jeśli ktoś u nas kończy studia wyższe, by zostać nauczycielem to tak naprawdę jest na poziomie wyedukowania, które wystarcza jedynie do zatrudnienia go w barze fastwoodowym jednak poziom ten jest wyższy niż nauczyciela z Anglii, Francji, Niemiec i kilkudziesięciu innych Państw Europy. Polak to jednak potrafi!
Człowieku! Twoje dyrdymały zupełnie nie przystają do minimalnej powagi, którą powinno się zachować w przypadku konstruowaniu tego typu wniosków. Wskaż na badania, których wyniki w jakikolwiek sposób potwierdzą Twoje nieuzasadnione przekonanie co do zbyt dużej ilości nauczycieli, którzy powinni pracować w McDonalds.
Dlatego podniesienie zarobków jest koniecznością, tak by moje dzieci nie musiały uczyć się od nieudaczników, którzy musieli wybierać między podawaniem bigmaca a pracą w szkole i wybrali źle.
Kłamstwo co wyżej udowodniłem. O wiele, wiele większe szanse na to, by Twoje dzieci uczyły się od nieudaczników masz w aż 41 państwach Europy, bo na tym kontynencie lepiej niż w Polsce uczy się dzieci tylko w Finlandii, Estonii, Szwajcarii i Holandii.
PS: Tak, nie widzę nic złego by coś ogarnąć na korytarzu. Jebać snowflake'ow.
Debilny wniosek. Uważasz, że niektórzy myślą o sobie, że są wyjątkowi, bo nie chcą pracować w nieodpowiednich do tego warunkach? Każdy urzędnik w tym kraju to wg Ciebie pierdolony snowflake. Być może ale z pewnością nie można tego stwierdzić w przypadku zastosowania debilnego kryterium - nie chcą pracować na korytarzu.
Zapracowany kolega Karateka@ pokusił się o pozamerytoryczny, niskich lotów wtręt o treści:
Na reszte odpisze pozniej, bo wiesz - trzeba pracowac, by nauczyciele mieli troche hajsu z moich podatkow :D
Postanowiłem utrzeć zadartego nosa Pana Karateki, wpisując się w jego narrację w taki oto sposób:
Jeśli tak pracujesz jak piszesz to im nawet na sraj taśme w jednej szkole nie starczy.
Jak można było się spodziewać, bo Karateka@ już wcześniej zachowywał się jakby kij połknął, wykorzystał powyższą wypowiedzieć jak tonący brzytwę. Począł tonąć przygnieciony zwykłą argumentacją będącą naturalną reakcją na bzdurne pomysły uzdrowienia oświaty, które zaprezentował i co wtedy napisał w odpowiedzi, nie zważając na wcześniejsze deklaracje kontynuowania dyskusji? Otóż coś takiego:
Ten komentarz idealnie podsumowuje Twoją osobę i poziom tej dyskusji, z której się wypisuję ze względu na fakt, że zaczęła przybierać charakter obrzucania się gównem.
Mój komentarz, będący naturalną reakcją na jego pyszałkowate wstawki ma niby idealnie podsumowywać moją osobę?
W jaki sposób ten jeden komentarz w jakikolwiek sposób może podsumowywać osobę, a co dopiero idealnie podsumowywać?? Karateka@ - przyznaj po prostu, tak po męsku, że popełniłeś kilka błędów podczas tej wymiany zdań, wysunąłeś kilka idiotycznych propozycji i tyle. Nie! Będziesz dorabiał ideologię do tego, że mówiąc kolokwialnie "wymiękłeś".