Polityka

Tylko antykoncepcji? Po co się hamować? Przecież według katolicyzmu każdy grzech jest niedozwolony. Niech Duda wprowadzi celibat dla każdego i obowiązkowe leżenie krzyżem od 7:00 do 21:00...

To mu to napisz, ja odnoszę się do JPII walczącego z antykoncepcją.

To nie jest obietnica.

Jeśli twierdzi, że jego poglądy "są zbieżne z poglądami Ojca Świętego Jana Pawła II" to powinno się oczekiwać, że będzie dawał temu wyraz. http://pl.wikipedia.org/wiki/Krytyka_papieża_Jana_Pawła_II#Antykoncepcja_a_AIDS_i_regulacja_urodzin



Mam nadzieję, że zdajemy sobie wszyscy sprawę, że to sobotnie żarty a nie poważna dyskusja.
 
Jeśli twierdzi, że jego poglądy "są zbieżne z poglądami Ojca Świętego Jana Pawła II" to powinno się oczekiwać, że będzie dawał temu wyraz. http://pl.wikipedia.org/wiki/Krytyka_papieża_Jana_Pawła_II#Antykoncepcja_a_AIDS_i_regulacja_urodzin

Nie, nie powinno się oczekiwać. Słucham sobie wywiadu z Neilem deGrasse Tysonem i jest pytany o horoskopy. Mówi, że to bzdura i jest wielkim przeciwnikiem wiary w tak irracjonalne rzeczy. Nie czytanie horoskopów jest zgodne z racjonalnym,naukowym światopoglądem tego astrofizyka. I w następnym zdaniu, tego samego wywiadu Neil podkreśla, że nigdy nie usłyszymy go mówiącego, że powinno się zakazać sprzedaży horoskopów, ponieważ USA to wolny kraj. To jest właśnie odzwierciedlenie tej opinii Leona Petrażyckiego w praktyce. Można mieć swój światopogląd i nie wprowadzać terroru. Można uważać, że antykoncepcja jest zła i jej nie stosować, jednocześnie nie zabraniać innym.
 
Przecież chyba wszyscy zgodzimy się że z Murzyńskim Radkiem "robiłem 100 tys. Golfem IV bez obstawy" Sikorskim który od czasu do czasu lubi wysłać chłopaków z BORu po pizze i chapnąć ośmiorniczkę nie chodzi o złamanie prawa tylko o jakiś dobry smak i gest. Swoją drogą literalne trzymanie się prawa i zasad w jego przypadku jest podwójnie groteskowe i żenujące.
 
Niedobrze mi się robi jak na to patrzę. Chciałem czy jakoś mocno zmieniły się stawki dochodowego dla duchownych.
http://www.infor.pl/wskazniki/podat...Stawki-ryczaltu-od-przychodow-duchownych.html
Jezu ten ryczałt nie dość, że jest nie sprawiedliwy jeśli wobec reszty społeczeństwa, ale też wobec samych duchownych z mniejszych parafii. Stawka podatku dla największych parafii jest tylko o tysiąc złotych mniejsza od parafii na jakimś zadupiu na której nie ma nawet tysiąca osób|-)
Najlepsze są jednak porównywania z kalkulatorem podatkowym dla statystycznego Kowalskiego czy Nowaka.
http://www.pit.pl/kalkulator_podatkowy_pit_2503.php
Wikary na najmniejszym zadupiu płaci 127 zł razy 4 razy czyli 508 zł rocznie. Wychodzi, że statystyczny Jan Kowalski aby zapłacić tyle podatku musiałby zarabiać 5910 zł podzielić na 12 miesięcy czyli 492,5 zł na miesiąc.
Znacie jakieś statystyki ile kosztuje rocznie taki przywilej podatkowy?
50% przywilej dla dziennikarzy, pisarzy i artystów.
 
To by było coś w stylu political fiction. Rzeczywistość wygląda tak:
17174_3.jpg
na górze księża, dzienikarze, górnicy, artyści, a na dole większość społeczeństwa...
 
To by było coś w stylu political fiction. Rzeczywistość wygląda tak: na górze księża, dzienikarze, górnicy, artyści, a na dole większość społeczeństwa...
Nie zapominaj o najważniejszych - urzędnikach. Jest tyle miejsc, w których państwo może przyoszczędzić albo zarobić, że aż mnie śmiech bierze jak rząd mówi, że nas nie stać na niższe podatki.
 
Zamiast się oburzć na księży, trzeba postulować, żeby każdy Polak płacił tak niskie podatki :))

Ciekawe z czego wtedy utrzymasz to wojsko, policje i sądy. aaa... i jeszcze emerytury, bo w końcu prawa nabyte...

To by było coś w stylu political fiction. Rzeczywistość wygląda tak:
17174_3.jpg
na górze księża, dzienikarze, górnicy, artyści, a na dole większość społeczeństwa...

artyści? Artyści mają się jak zawodnicy MMA, tylko najpopularniejsi coś zarabiają, reszta jak to reszta - musi żyć z czegoś innego albo przymierać głodem, a tej reszty jest 95%
 
Ludzie ile niby idzie na ta administracje że likwidacja stanowisk zrobi nam tak wielka różnicę? Ktoś zna cyferki?
 
Ciekawe z czego wtedy utrzymasz to wojsko, policje i sądy. aaa... i jeszcze emerytury, bo w końcu prawa nabyte...



artyści? Artyści mają się jak zawodnicy MMA, tylko najpopularniejsi coś zarabiają, reszta jak to reszta - musi żyć z czegoś innego albo przymierać głodem, a tej reszty jest 95%
Artysta to jest pojęcie subiektywne: dla jednego sztuką jest hip-hop, a dla innych disco-polo i Nergal. Nie widzę powody dlaczego należy dokładać do sztuki(tak dokładać, bo jeśli komuś się daje przywilej to innej grupie należy utrudnić życie). Jeśli ktoś chce zajmować się swoim hobby, które jest słabo opłacalne to nie powinien wymagać od państwa przywilejów tylko znaleźć drugą pracę.
 
MZPFINAL3500.png


Z tego wynika, że postulat ograniczenia ilości urzędników jako lek na zadłużenie Państwo, to populizm i bujda. 88 milionów rocznie nas nie uratuje.

EDIT: to jednak 88 miliardów. Mea culpa.

Pierwsze trzy to żaden problem. Emerytury są jedyną problematyczną rzeczą.

Ok, policzmy. Przyjmijmy usredniona liczbe 1000 zł (od 420 do 1505 zl sa stawki). 23 miliony osob w Polsce placi podatek dochodowy, przypomnijmy, ze uslugi ksiezy nie sa ovatowane. Daje nam to 4 tysiace zl rocznie. Mnozymy przez 23 miliony i wychodzi nam 92 miliardy. Mamy 702 miliardy wydatków sektora publicznego obecnie.

- bezpieczenstwo i sprawiedliwosc - 30 miliardow
- obrona - 22 miliardy

52 miliardy. Jeszcze zostaje 40 miliardów na zasiłki dla feministek :)

Zwracam honory ;-)
 
Last edited:
Z tego wynika, że postulat ograniczenia ilości urzędników jako lek na zadłużenie Państwo, to populizm i bujda. 88 milionów rocznie nas nie uratuje.



Ok, policzmy. Przyjmijmy usredniona liczbe 1000 zł (od 420 do 1505 zl sa stawki). 23 miliony osob w Polsce placi podatek dochodowy, przypomnijmy, ze uslugi ksiezy nie sa ovatowane. Daje nam to 4 tysiace zl rocznie. Mnozymy przez 23 miliony i wychodzi nam 92 miliardy. Mamy 702 miliardy wydatków sektora publicznego obecnie.

- bezpieczenstwo i sprawiedliwosc - 30 miliardow
- obrona - 22 miliardy

52 miliardy. Jeszcze zostaje 40 miliardów na zasiłki dla feministek :)

Zwracam honory ;-)
poczytaj jeszcze raz cyferki... (z tej mapki)
 
Z tego wynika, że postulat ograniczenia ilości urzędników jako lek na zadłużenie Państwo, to populizm i bujda.
Przecież nie chodzi wyłącznie o redukcję etatów tylko o zwiększenie ich efektywności, o likwidację zbędnych urzędów, o efektywniejsze wydawanie publicznych pieniędzy, o większą odpowiedzialność, o kompetencje... Chyba nikt nie uważa, że lekiem na budżet będzie zwolnienie pani Lucynki z urzędu gminy, która łoi kawę hektolitrami...
 
Przecież nie chodzi wyłącznie o redukcję etatów tylko o zwiększenie ich efektywności, o likwidację zbędnych urzędów, o efektywniejsze wydawanie publicznych pieniędzy, o większą odpowiedzialność, o kompetencje... Chyba nikt nie uważa, że lekiem na budżet będzie zwolnienie pani Lucynki z urzędu gminy, która łoi kawę hektolitrami...

źle liczby odczytałem. 88 miliardów to dużo. Najpierw zinterpretowałem te liczby jako miliony. Skala jest większa niż myślałem.
 
88 miliardów...pSSzypadek? Ładne pieniążki. Połowa obietnic Dudy obywatelom, no ale trzeba będzie też spełnić obietnice partyjne=stołki.
 
Zwracam honory ;-)
Nom, przecież ja to liczyłem już dawno - na słowo honoru się zatwardziałym liberałem nie stałem;) 1500 pogłównego na rok, do tego wpływy z korporacji i przy zdrowej gospodarce mamy aż nadto.

Teraz problemem są emerytury, na które idzie najwięcej, a które wypłacić trzeba.
 
Nom, przecież ja to liczyłem już dawno - na słowo honoru się zatwardziałym liberałem nie stałem;) 1500 pogłównego na rok, do tego wpływu z korporacji i przy zdrowej gospodarce mamy aż nadto.

Teraz problemem są emerytury, na które idzie najwięcej, a które wypłacić trzeba.

Coraz bardziej przekonuję się do poglądu, że wcale nie trzeba ich płacić. Emerytury obywatelskie (dla obecnych emerytów również) w równej wysokości od wieku 70 lat i chuj. A dla tych, którzy mają wejść w system ani grosza, brak emerytur. Innego rozwiązania nie ma. Przecież jak była denominacja złotego, to to było takie samo złodziejstwo, ale inaczej się nie dało. Jak przedsiębiorstwo plajtuje to syndyk masy upadłościowej wypłaca co się da, czyli prawa nabyte nie są przestrzegane, bo nie ma z czego wypłacać całości. Trzeba patrzeć na Państwo jak na przedsiębiorstwo. Jedna z jego instytucji właśnie powinna ogłosić upadłość.
 
Ciekawe ile kasy poszło przez te 25 lat na emerytury SBków, UBeków i innego rodzaju kanalii. Trochę śmieszny jest argument prawa nabytego, bo równie dobrze gdyby PO czy PiS zdobyło większość konstytucyjną i ustanowiło dożywotnią emeryturę dla każdego ex-posła w wysokości 10k to czy dalej wielu by tak gorliwie broniło tej zasady?
 
Coraz bardziej przekonuję się do poglądu, że wcale nie trzeba ich płacić. Emerytury obywatelskie (dla obecnych emerytów również) w równej wysokości od wieku 70 lat i chuj. A dla tych, którzy mają wejść w system ani grosza, brak emerytur. Innego rozwiązania nie ma. Przecież jak była denominacja złotego, to to było takie samo złodziejstwo, ale inaczej się nie dało. Jak przedsiębiorstwo plajtuje to syndyk masy upadłościowej wypłaca co się da, czyli prawa nabyte nie są przestrzegane, bo nie ma z czego wypłacać całości. Trzeba patrzeć na Państwo jak na przedsiębiorstwo. Jedna z jego instytucji właśnie powinna ogłosić upadłość.
Teraz nie ma już żadnego dobrego rozwiązania, niestety. Jeśli założymy, że likwidujemy przymus emerytalny od 01.01.2016, ale wypłacamy zobowiązania, będzie to oznaczać, że co najmniej jedno pokolenie zostanie obciążone podatkiem nieekwiwalentnym. Będą płacić na swych rodziców nie małą kasę, a nie dostaną od państwa żadnego świadczenia. Jeśli zrobimy tak jak Ty mówisz, będzie to oznaczać, że znaczna część emerytów straci odłożone środki na poczet tego, by ich dzieci miały lżej.

Tak źle i tak niedobrze. Choć to do naszych rodziców można mieć pretensje, że dali się zbałamucić obietnicom polityków, przez co stoimy dziś przed takim wyborem - więc może i więcej słuszności w Twoim rozwiązaniu...
 
Nie wiem jak dla was ale dla mnie emerytury to jest lipny pomyśl. im jestem starszy tym bardziej się o tym przekonuje. Może to tylko w moim życiu tak się potoczyło ale tak właśnie sądzę. Wydajde mi się żę gdyby nie było emerytur to starsze osoby - myśląc o swojej przyszłości - starały by się lepiej dogadywać z dziećmi, a młodsze czułyby większą odpowiedzialność względem losu rodziców.

Mam takich znajomych gdzie ojciec z synem się pokłócili. Ojciec dobrze zarabiał całe życie to i emeryturę ma taką że mu starcza i spokojnie byt ma zapewniony (w złocie nie żyje ale nie brakuje mu). Nie jest już w stanie pracować bo coś tam go boli więc bez emerytury musiałby prosić o pomoc najbliższych. Syn za to nie ma żadnego poczucia obowiązku żeby zaopiekować się ojcem bo on ma emeryturę. Może by się pogodzili i mieli lepsze relacje gdyby jeden był przyciśnięty do ściany a drugi miał w głowie ciężki los ojca. MOŻE.

Znam też przypadek gdzie ojciec obiecał synowi że przepisze na niego gospodarstwo, a zrobił tak że opierdolił wszystko oprócz domu i kawałka ziemi. I żyje z rolniczej emerytury. Tego co sprzedał to nawet już nie ma bo kupił auto, zrobił remont, jakieś wakacje i chuj. Syn wyjechał do miasta i też mało ze sobą gadają. Pewnie ze sto lat temu to by syn gospodarką zarządzał, a ojciec by wnuki bawił i siedział na werandzie.

Moja babcia jakiś czas temu wywróciła się i połamała. Wiadomo jak to u starych ludzi 0 dużo powikłań i generalnie syf. Trzeba jej dużo pomagać i się nią zajmować. Jej już teraz bez różnicy czy ma emerytury 2zł czy 2000zł bo są wokół niej najbliżsi którzy się nią zajmą. Pewnie jak była młoda to wolałaby mieć dużą emeryturę. Ja np wolałbym nie mieć żadnej ale mieć kogoś kto się mną zajmie. I wiem że można wynająć opiekę ale to kurwa nie jest to samo.

Jakieś mam takie poczucie że jest to jeden z elementów które są przyczyną rozluźniania się więzów rodzinnych. Nie wiem co wy myślicie. Osobiście znam tylko kilka rodzin mieszkających w wielopokoleniowym domu. Kiedyś to było normalne i ludzie żyli. Nie wiem czy łapiecie do czego zmierzam bo jak to przeczytałem to nie jestem pewien czy jasno tą myśl wyraziłem.
 
Nie wiem jak dla was ale dla mnie emerytury to jest lipny pomyśl. im jestem starszy tym bardziej się o tym przekonuje. Może to tylko w moim życiu tak się potoczyło ale tak właśnie sądzę. Wydajde mi się żę gdyby nie było emerytur to starsze osoby - myśląc o swojej przyszłości - starały by się lepiej dogadywać z dziećmi, a młodsze czułyby większą odpowiedzialność względem losu rodziców.

Mam takich znajomych gdzie ojciec z synem się pokłócili. Ojciec dobrze zarabiał całe życie to i emeryturę ma taką że mu starcza i spokojnie byt ma zapewniony (w złocie nie żyje ale nie brakuje mu). Nie jest już w stanie pracować bo coś tam go boli więc bez emerytury musiałby prosić o pomoc najbliższych. Syn za to nie ma żadnego poczucia obowiązku żeby zaopiekować się ojcem bo on ma emeryturę. Może by się pogodzili i mieli lepsze relacje gdyby jeden był przyciśnięty do ściany a drugi miał w głowie ciężki los ojca. MOŻE.

Znam też przypadek gdzie ojciec obiecał synowi że przepisze na niego gospodarstwo, a zrobił tak że opierdolił wszystko oprócz domu i kawałka ziemi. I żyje z rolniczej emerytury. Tego co sprzedał to nawet już nie ma bo kupił auto, zrobił remont, jakieś wakacje i chuj. Syn wyjechał do miasta i też mało ze sobą gadają. Pewnie ze sto lat temu to by syn gospodarką zarządzał, a ojciec by wnuki bawił i siedział na werandzie.

Moja babcia jakiś czas temu wywróciła się i połamała. Wiadomo jak to u starych ludzi 0 dużo powikłań i generalnie syf. Trzeba jej dużo pomagać i się nią zajmować. Jej już teraz bez różnicy czy ma emerytury 2zł czy 2000zł bo są wokół niej najbliżsi którzy się nią zajmą. Pewnie jak była młoda to wolałaby mieć dużą emeryturę. Ja np wolałbym nie mieć żadnej ale mieć kogoś kto się mną zajmie. I wiem że można wynająć opiekę ale to kurwa nie jest to samo.

Jakieś mam takie poczucie że jest to jeden z elementów które są przyczyną rozluźniania się więzów rodzinnych. Nie wiem co wy myślicie. Osobiście znam tylko kilka rodzin mieszkających w wielopokoleniowym domu. Kiedyś to było normalne i ludzie żyli. Nie wiem czy łapiecie do czego zmierzam bo jak to przeczytałem to nie jestem pewien czy jasno tą myśl wyraziłem.
a co jesli ktos nie ma dzieci lub dzieci umarly przed nim? sa rozne sytuacje rodzinne, czlowiek nie moze byc uzalezniony w 100 procentach od rodziny bo z nia to roznie bywa
 
a co jesli ktos nie ma dzieci lub dzieci umarly przed nim? sa rozne sytuacje rodzinne, czlowiek nie moze byc uzalezniony w 100 procentach od rodziny bo z nia to roznie bywa
Jak nie ma dzieci z wyboru, to przez 20 lat oszczędza na wydatkach i odkłada - jeśli jest rozsądny. Jeśli nie, to - jego problem. W drugim przypadku: pech jak pech. Na takie przypadki nic nie poradzimy poza jałmużną. Poza tym, to że nie będzie przymusu emerytalnego nie znaczy, że nie można się na własną rękę ubezpieczać na starość w różnej maści funduszach emerytalnych. Są odwrócone hipoteki, cała masa podobnych rzeczy - dla osób bezdzietnych w sam raz.

A jeszcze uzupełniając post @cRe. Właśnie to jest jeden z głównych problemów dzisiejszego świata. Odpowiedzialność cywilną przerzuca się na państwo: ojciec nie odpowiada za syna, syn za ojca. Banki za swoje inwestycje, Frankowicze za swoje kredyty... urzędnicy za własne decyzje. Wszystko się gdzieś rozmywa, niby nikt nie odpowiada a wszyscy odpowiadają jako podatnicy.
 
Back
Top