Pogotowie Sercowe Cohones

Ech, i napisała do mnie była. Sama. Po 3 latach. Ta którą tak tu często przeżywam. Która od 3 lat mieszka z innym, "normalnym" facetem.
Niby sobie gadamy na luzie. Wspominamy, z dystansem też te zle rzeczy. I te zajebiste. Ale czuje, że może być źle bo własnie lecą takie teksty " chociaż (iem że obrośniesz teraz w piórka) ale poiem szczerze że takiego seksu jak było miedzy nami nigdy nie powtórzyłam", ja podobne rzeczy..kurwa, to idzie w złą stronę. Bardzo złą. Drugi raz tej patologii nie przetrwam, a jak wiecie z moich historii, Ci co wierzą - wtedy już powinienem nie przetrwać. Kurwa, czemu to wszystko musi być takie popierdolone. Te skrajności. Po takich ciosach jakie się zadawało.
 
Ech, i napisała do mnie była. Sama. Po 3 latach. Ta którą tak tu często przeżywam. Która od 3 lat mieszka z innym, "normalnym" facetem.
Niby sobie gadamy na luzie. Wspominamy, z dystansem też te zle rzeczy. I te zajebiste. Ale czuje, że może być źle bo własnie lecą takie teksty " chociaż (iem że obrośniesz teraz w piórka) ale poiem szczerze że takiego seksu jak było miedzy nami nigdy nie powtórzyłam", ja podobne rzeczy..kurwa, to idzie w złą stronę. Bardzo złą. Drugi raz tej patologii nie przetrwam, a jak wiecie z moich historii, Ci co wierzą - wtedy już powinienem nie przetrwać. Kurwa, czemu to wszystko musi być takie popierdolone. Te skrajności. Po takich ciosach jakie się zadawało.

Masz własny umysł i wolną wolę. Wiesz, jak to się dla Ciebie skończy i chcesz w to brnąć? Co Ty, baba jesteś, co często nie potrafi kontrolować swoich emocji i często robi coś wbrew sobie? Przestań się mazgaić i powiedz, było, minęło. Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr, naraaaa!
 
Ech, i napisała do mnie była. Sama. Po 3 latach. Ta którą tak tu często przeżywam. Która od 3 lat mieszka z innym, "normalnym" facetem.
Niby sobie gadamy na luzie. Wspominamy, z dystansem też te zle rzeczy. I te zajebiste. Ale czuje, że może być źle bo własnie lecą takie teksty " chociaż (iem że obrośniesz teraz w piórka) ale poiem szczerze że takiego seksu jak było miedzy nami nigdy nie powtórzyłam", ja podobne rzeczy..kurwa, to idzie w złą stronę. Bardzo złą. Drugi raz tej patologii nie przetrwam, a jak wiecie z moich historii, Ci co wierzą - wtedy już powinienem nie przetrwać. Kurwa, czemu to wszystko musi być takie popierdolone. Te skrajności. Po takich ciosach jakie się zadawało.
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystoi w milczeniu się zbroić...

Może po prostu nie odpisuj?
 
Psycholog to potwierdza.

Psycholog potwierdza 99% twoich słów, bo to część terapii... Wcale bym się się tym nie sugerował.

Po prostu zachowuj się jak facet i nie smęć. Idź dziś na miasto i przeleć jakąś dziunię, od razu Ci się poprawi. Perv, przecież nie masz z nią dwójki dzieci. NIC, dosłownie NIC Cię z nią nie łączy na obecną chwilę. Spierdalaj jak daleko się da i zamknij ten rozdział, albo będziesz z laską, którą pewnie w innych terminach dyma szefuncio.
 
Po prostu zachowuj się jak facet i nie smęć.
Dopiero do tego dojrzałem. Napisałem jej właśnie, że mi się nie chce z nią pisać. Jakoś na to potrafi odpisać od razu. Meh. To wszystko jest takie kurwa przewidywalne.
 
Dopiero do tego dojrzałem. Napisałem jej właśnie, że mi się nie chce z nią pisać. Jakoś na to potrafi odpisać od razu. Meh. To wszystko jest takie kurwa przewidywalne.
masakra, pojebane te babeczki. starasz sie to 0 odzewu, zjebiesz ja to od razu pisze
 
Napisałem jej właśnie, że mi się nie chce z nią pisać.


ZQXIAzT.gif
 
Zobacze, to jedna, kilku godzinna rozmowa wspominkowa. Może widać wiele w niej siedziało i potrzebowała oczyszczenia, pobycia się wyrzutów sumienia. Na razie nic się nie dzieje, spanikowałem trochę. ale rozmawiało się na luzie, życzliwie, bez większych emocji.
 
Ja bym radził unikać kobiet, które lubią takie emocje, że ona teraz nie odpisze bo on niech napisze pierwszy itd. To po prostu oznaka niedojrzałości, kiedyś może jej minie, bo każdy taki okres przechodził, ale to lata miną. Lepiej w tym czasie robić coś innego, nie ma nic złego w korzystaniu z życia. W końcu nie każdy jej Mortem.
 
To wszystko jest takie kurwa przewidywalne.

Oczywiście, w relacjach z kobietkami najważniejsze są dwie czynności: pierdolenie i opierdalanie. Trzeba te dwie czynności mieszać ze sobą w odpowiedniej proporcji dla danej sytuacji i wszystko będzie dobrze.:beer:

Wróć do swojego stylu życia i wszystko się ułoży. :)
 
Sami hejterzy na tym forum. Generalnie jest coraz lepiej, coraz bardziej dochodzi do mnie, że z tego nic nie będzie.
 
Ech, i napisała do mnie była. Sama. Po 3 latach. Ta którą tak tu często przeżywam. Która od 3 lat mieszka z innym, "normalnym" facetem.
Niby sobie gadamy na luzie. Wspominamy, z dystansem też te zle rzeczy. I te zajebiste. Ale czuje, że może być źle bo własnie lecą takie teksty " chociaż (iem że obrośniesz teraz w piórka) ale poiem szczerze że takiego seksu jak było miedzy nami nigdy nie powtórzyłam", ja podobne rzeczy..kurwa, to idzie w złą stronę. Bardzo złą. Drugi raz tej patologii nie przetrwam, a jak wiecie z moich historii, Ci co wierzą - wtedy już powinienem nie przetrwać. Kurwa, czemu to wszystko musi być takie popierdolone. Te skrajności. Po takich ciosach jakie się zadawało.
Bo takie stare kontakty się odcina jak pępowinę podczas porodu, zamiast udawać, że zapominacie o wspólnych chwilach i emocjach jakie was łączyły i normalnie gadacie, czy udajecie nie daj boże przyjaciół. TY: "Cześć co u Ciebie?",ONA: "a właśnie brałam prysznic po namiętnym sexie z moim nowym chłopakiem, ty też byłeś w tym dobry", TY: "yyy... aha"
 
Bo takie stare kontakty się odcina jak pępowinę podczas porodu, zamiast udawać, że zapominacie o wspólnych chwilach i emocjach jakie was łączyły i normalnie gadacie, czy udajecie nie daj boże przyjaciół. TY: "Cześć co u Ciebie?",ONA: "a właśnie brałam prysznic po namiętnym sexie z moim nowym chłopakiem, ty też byłeś w tym dobry", TY: "yyy... aha"

Nie, to było trochę dłuższe. Trochę wyrzutów sumienia miała przez te pare lat, że ona sobie po tym wszystkim co przeżyliśmy, udłożyła życie a ja sobie je zniszczyłem. I potrzebowała usłyszeć, że jej o to nie obwiniam, że to moja decyzja i wina, że się tak potoczyło a nie inaczej. I tak się, z dystansem, przynajmniej z mojej strony, dziś w nocy wspominało. Dobre, i złe. Zeszło też na seks i smialiśmy się , że z wiejskiej kłody która nigdy loda facetowi nie zrobiła , stworzyłem prawdziwą Sashe Grey, kochankę idealną. A to nas mocno spajało - uzalezniła się tak ode mnie, że jak już emocjonalnie minęło, to pół roku po rozstaniu nie potrafiła się uwolnić od mojego kutasa. Wies, praktycznie każa noc razem, próbowała z innymi - ale w koncu nastepnego dnia napisala do mnie smsa "przyjedz". I to była patolgoia - ja chcialem byc razem, kochalem, i swirowalem bo to taki pojebany układ. Zacząłem siedzieć pod oknem jej mieszkania i nasłuchiwać kto do niej przychodzi, by potem w swoim pokoju się katować z zazdrosci, zabijać narkotykami i upadlaniem ciagle rycząć w swoim chlewie, niszczac zycie, studia, prace...i tak trwalo pol roku aż udało jej sie przelamac i zerwac calkowicie kontakt. A to wszystko było dla nas straszne, bo musielismy sie rozstać pomimo, iż kochalismy sie caly czas niesamowicie mocno, w lozku, i w ciagu dnia. Ciagle kazda chwila razem, tylo siedzenia obok , nawet po 3 latach - to ogromna radosc jak u dzieci. Niestety ta radość ją niszczyła: czym bardziej szczesliwa - tym wieksze ataki nerwicy. Czym lepszy seks - tym wiedziałem, ze na nastepny dzien znowu nie pójde na uczelnie bo będę musial całą noc trzymać ją w ramionach gdy ma ataki(a wygladalo to jak ostry atak padaczki tylko trwający wiele godzin).
I tak trwalo kilka lat - ja ciezkie studia, ledwo wytrzymuje z problemami i zapierdolem przy filmach, praca za barem i co chwile za dziewczyne musialem isc pracowac, wszystyko po nieprzespanych nocach. Przed nią udawałem, ze jest to dla mnie lekkie, ale ona czuła swoje, obwiniała się, i jeszcze bardziej pogrążała. 4 lata mieszala w akademiku oklamujac rodziców na wsi ze studiuje, bo nie umiala studiowac - spedzala cale miesiace nie wychodzac z pokoju, traumą było wyjscie do sklepu dwa pietra nizej. Wiecej klamstw, poswiecenia innych, jeszcze wieksza presja, kolo sie zatacza. A ja czym większą radość i szczescie dawałem - tym wiecej to powodowało cierpienia. Absurdalne. Czym lepiej, tym gorzej. A miała tylko mnie, rodzina ją wyklęła(rodzice po 75 lat, ojiec typu fighter rodzinny i pijak, matka nigdy w zyciu poza role nie wychodzila w swoim domu i wykleja ja bo widziala ze raz zamaist do Kosciola to do baru poszla, no i ze zamaist zapierdalac na roli, to studia sobie wymyslila).
Nie żąłuje tego wszystkiego, ona też, bo mysle ze 99% z Was nigdy nie przezyla i nigdy nie przezyje tak wieliej milosci, takiego seksu, itd. Ale koszta są równie wielkie, typowy szekspirowski dramat, wielka i filmowa miłość - wielkie cierpienie.
Dlatego skończyłem jak skonczylem, przez ten zwiazek i te pół roku patologiznego zerwania. Stąd te gówniane historie, akcje, ktore na szczescie już sie koncza, juz jakos probuje sobie ułożyć życie , nie opeira sie juz na autodestrukcji. Chociaż jeszcze jak zaczynałem pisać na cohones to tak było(naćpane orgie z "krzyzowaniem mieczy" xD) i pierdololo na cohones.
 
Nie, to było trochę dłuższe. Trochę wyrzutów sumienia miała przez te pare lat, że ona sobie po tym wszystkim co przeżyliśmy, udłożyła życie a ja sobie je zniszczyłem. I potrzebowała usłyszeć, że jej o to nie obwiniam, że to moja decyzja i wina, że się tak potoczyło a nie inaczej. I tak się, z dystansem, przynajmniej z mojej strony, dziś w nocy wspominało. Dobre, i złe. Zeszło też na seks i smialiśmy się , że z wiejskiej kłody która nigdy loda facetowi nie zrobiła , stworzyłem prawdziwą Sashe Grey, kochankę idealną. A to nas mocno spajało - uzalezniła się tak ode mnie, że jak już emocjonalnie minęło, to pół roku po rozstaniu nie potrafiła się uwolnić od mojego kutasa. Wies, praktycznie każa noc razem, próbowała z innymi - ale w koncu nastepnego dnia napisala do mnie smsa "przyjedz". I to była patolgoia - ja chcialem byc razem, kochalem, i swirowalem bo to taki pojebany układ. Zacząłem siedzieć pod oknem jej mieszkania i nasłuchiwać kto do niej przychodzi, by potem w swoim pokoju się katować z zazdrosci, zabijać narkotykami i upadlaniem ciagle rycząć w swoim chlewie, niszczac zycie, studia, prace...i tak trwalo pol roku aż udało jej sie przelamac i zerwac calkowicie kontakt. A to wszystko było dla nas straszne, bo musielismy sie rozstać pomimo, iż kochalismy sie caly czas niesamowicie mocno, w lozku, i w ciagu dnia. Ciagle kazda chwila razem, tylo siedzenia obok , nawet po 3 latach - to ogromna radosc jak u dzieci. Niestety ta radość ją niszczyła: czym bardziej szczesliwa - tym wieksze ataki nerwicy. Czym lepszy seks - tym wiedziałem, ze na nastepny dzien znowu nie pójde na uczelnie bo będę musial całą noc trzymać ją w ramionach gdy ma ataki(a wygladalo to jak ostry atak padaczki tylko trwający wiele godzin).
I tak trwalo kilka lat - ja ciezkie studia, ledwo wytrzymuje z problemami i zapierdolem przy filmach, praca za barem i co chwile za dziewczyne musialem isc pracowac, wszystyko po nieprzespanych nocach. Przed nią udawałem, ze jest to dla mnie lekkie, ale ona czuła swoje, obwiniała się, i jeszcze bardziej pogrążała. 4 lata mieszala w akademiku oklamujac rodziców na wsi ze studiuje, bo nie umiala studiowac - spedzala cale miesiace nie wychodzac z pokoju, traumą było wyjscie do sklepu dwa pietra nizej. Wiecej klamstw, poswiecenia innych, jeszcze wieksza presja, kolo sie zatacza. A ja czym większą radość i szczescie dawałem - tym wiecej to powodowało cierpienia. Absurdalne. Czym lepiej, tym gorzej. A miała tylko mnie, rodzina ją wyklęła(rodzice po 75 lat, ojiec typu fighter rodzinny i pijak, matka nigdy w zyciu poza role nie wychodzila w swoim domu i wykleja ja bo widziala ze raz zamaist do Kosciola to do baru poszla, no i ze zamaist zapierdalac na roli, to studia sobie wymyslila).
Nie żąłuje tego wszystkiego, ona też, bo mysle ze 99% z Was nigdy nie przezyla i nigdy nie przezyje tak wieliej milosci, takiego seksu, itd. Ale koszta są równie wielkie, typowy szekspirowski dramat, wielka i filmowa miłość - wielkie cierpienie.
Dlatego skończyłem jak skonczylem, przez ten zwiazek i te pół roku patologiznego zerwania. Stąd te gówniane historie, akcje, ktore na szczescie już sie koncza, juz jakos probuje sobie ułożyć życie , nie opeira sie juz na autodestrukcji. Chociaż jeszcze jak zaczynałem pisać na cohones to tak było(naćpane orgie z "krzyzowaniem mieczy" xD) i pierdololo na cohones.
Współczuję rybko, jednak najbezpieczniej jest nigdy do końca nie wpierdalać się emocjonalnie, bo im wyżej w chmurach jesteś tym mocniej boli upadek ;)
 
Po co zaokrąglać? Jebnij 100 %

100% nie, ja też jestem jednym z Was, więc już 1 osoba to mniej niż pełne 100 % ;p

Współczuję rybko, jednak najbezpieczniej jest nigdy do końca nie wpierdalać się emocjonalnie, bo im wyżej w chmurach jesteś tym mocniej boli upadek ;)

Ja nie żałuje. Tzn żałuje teraz zaprzepaszczonych szans - najważniejsze marzenie w życiu chyba bezpowrotnie stracone(film) a to jedyna rzecz jaką chciałem w zyciu robić.

Ale ja nie żałuje, wiem, że wtedy żyłem na prawdę. Lubie przeżywać życie w pełni, biorąc w pełni to co dobre i to co złe. Ale drugi raz bym tego nie powtórzył. Nie wiem jakim cudem wtedy to przeżyłem, dziś już nie miałbym tylku sił. A matko, strasznie się wtedy żyło. Ba, ostatnie pare lat takie były. Przeprowadzka do Warszawy w marcu to miał być nowy etap brania się w garść. Ale Bozia mnie chyba nie lubi bo znowu mnie wróciła na Śląsk na L4 ;p Ale cóż - od stycznia znowu spróbujemy. Do nieskończonej ilości razy sztuka :) Boga nie ma to musze sobie jakoś radzić sam ;p
 
Back
Top