Najgorsze w tych frekowych patowalkach – w tych dwóch które wczoraj widziałem – było to denne kunktatorstwo. Najpierw te zapowiedzi, że będzie dzika i nieskrępowana napierdalanka… a co dostajemy?
Ten cały polonez, władca piekarnika, co walczył z Łaszczykiem, taktyka na walkę? Przewrócić i przeleżeć, a jak się uda walić. Bo w stójce się boi.
Ten drugi prymitywny baleron – wybiera rumuńską klatkę – tylko po to by dociskać cały „pojedynek” przystojnego prezesa, ojca grzebyka, do klatki.
Już wczoraj stwierdziłem, że to zdecydowanie nie dla mnie – takie bitki. Zostawię to dzieciakom maksymalnie nastoletnim. Nie moi idole – łaszczyk mnie trochę interesował, a prezesa obejrzałem z rozpędu. Tym bardziej, że jakieś taktyczne kunktatorstwo to ja wolę oglądać na poziomie zawodowców, a nie jakichś amatorskich pajaców.
Z tej walczącej czwórki, trójka „zawodników” nie miała pojęcia jak wyprowadzić cios. Łaszczyk umiał, ale nie ma pojęcia o mma i zapasach – tutaj pokpił sprawę Borewicz i cały sztab boksera.
Naprawdę jakichś dorosłych ludzi interesuje ten polonez czy bombel? Czy ci tam wcześniejsi? Jak czarek, którego kojarzę jako nielicznego… tyle że co mnie obchodzą jego kalekie próby pierwszych kroków w sportach walki? Nie jestem ani jego matką, ani bliskim kolegą. Wolę go jako komedianta.