Zajebiście mnie cieszy, że...

W jakiejś dziedzinie czy ogólny ? Jak to wygląda. ?
Ogólny. W Polsce jest tam określona ilość centrum egzaminacyjnych, gdzie możesz się zapisać (kilka razy w roku organizują, koszt jeśli dobrze pamiętam to 630zł). Egzamin dzieli się na 2 części, pisemną i ustną. Pisemna dzieli się na dodatkowe 3 części: pierwsza to czytanie ze zrozumieniem i gramatyka, potem jest przerwa i część typowo pisemna (2 długie formy do napisania), kolejna przerwa i słuchanie. Ustny egzamin jest w innym terminie i wygląda to tak, że odpowiada się w parze z innym zdającym na pytania egzaminatora. Twoje testy potem lecą do Cambridge, gdzie są oceniane. Ja zdawałem w Słupsku, i bodajże do 24 czerwca były zapisy na egzamin 7 czerwca, w połowie maja dostałem szczegółowe informacje i wyznaczony termin ustnego na 11 czerwca, a wyniki dopiero dzisiaj doszły, także wszystko trochę to trwa. Można podejść też do egzaminu w wersji komputerowej, tam podobno szybciej wszystko, ale nie znam szczegółów. Po ok. 2 tygodniach certyfikat jest do odebrania w centrum.
 
Zaczynam urlop. Przez dwa tygodnie będę wszędzie od morza po góry, na Mazowszu i w Wielkopolsce. Takie dwa tygodnie, że po urlopie pewnie będę zajechany fizycznie, ale psychicznie będzie tak: :happy dance::tysonhappy:::snoopd:::gospeldance:
 
Miesiąc bez alkoholu. Dziwnie to brzmi, ale to dla mnie mały sukces. Marzec, kwiecień, maj i czerwiec można rzecz, że piłem prawie codziennie. Raz miałem przerwę tygodniową, ale tak to prawie codziennie coś łyknięte było. Prawie nigdy tak aby się najebać mocniej, ale zawsze dla humorku przynajmniej jakieś 3-4 piwa siadały i do tego często butelka miodu pitnego lub wina. W większości przypadków piłem samotnie. Nie mówiąc o weekendach, gdy podczas spotkań towarzyskich piłem po 3-4 butelki wina i kilka browarów- nie piszę tej ilości aby się chwalić, bo nie ma czym, tylko aby zobrazować skalę, że w weekendy pijałem więcej. Gdy nie piłem jakiegoś dnia, to czułem, że mi tego brakuje. Cieszę się, że ta spierdolona faza za mną. Pomogło mi to wszystko oczyścić umysł, pozbyć się w dużej mierze tego co mnie gnębiło przez ten cały okres.
 
Miesiąc bez alkoholu. Dziwnie to brzmi, ale to dla mnie mały sukces. Marzec, kwiecień, maj i czerwiec można rzecz, że piłem prawie codziennie. Raz miałem przerwę tygodniową, ale tak to prawie codziennie coś łyknięte było. Prawie nigdy tak aby się najebać mocniej, ale zawsze dla humorku przynajmniej jakieś 3-4 piwa siadały i do tego często butelka miodu pitnego lub wina. W większości przypadków piłem samotnie. Nie mówiąc o weekendach, gdy podczas spotkań towarzyskich piłem po 3-4 butelki wina i kilka browarów- nie piszę tej ilości aby się chwalić, bo nie ma czym, tylko aby zobrazować skalę, że w weekendy pijałem więcej. Gdy nie piłem jakiegoś dnia, to czułem, że mi tego brakuje. Cieszę się, że ta spierdolona faza za mną. Pomogło mi to wszystko oczyścić umysł, pozbyć się w dużej mierze tego co mnie gnębiło przez ten cały okres.
Ja bym to uczcił jakimś browarkiem.
 
Miesiąc bez alkoholu. Dziwnie to brzmi, ale to dla mnie mały sukces. Marzec, kwiecień, maj i czerwiec można rzecz, że piłem prawie codziennie. Raz miałem przerwę tygodniową, ale tak to prawie codziennie coś łyknięte było. Prawie nigdy tak aby się najebać mocniej, ale zawsze dla humorku przynajmniej jakieś 3-4 piwa siadały i do tego często butelka miodu pitnego lub wina. W większości przypadków piłem samotnie. Nie mówiąc o weekendach, gdy podczas spotkań towarzyskich piłem po 3-4 butelki wina i kilka browarów- nie piszę tej ilości aby się chwalić, bo nie ma czym, tylko aby zobrazować skalę, że w weekendy pijałem więcej. Gdy nie piłem jakiegoś dnia, to czułem, że mi tego brakuje. Cieszę się, że ta spierdolona faza za mną. Pomogło mi to wszystko oczyścić umysł, pozbyć się w dużej mierze tego co mnie gnębiło przez ten cały okres.
Pij, nie pierdol!
 
Miesiąc bez alkoholu. Dziwnie to brzmi, ale to dla mnie mały sukces. Marzec, kwiecień, maj i czerwiec można rzecz, że piłem prawie codziennie. Raz miałem przerwę tygodniową, ale tak to prawie codziennie coś łyknięte było. Prawie nigdy tak aby się najebać mocniej, ale zawsze dla humorku przynajmniej jakieś 3-4 piwa siadały i do tego często butelka miodu pitnego lub wina. W większości przypadków piłem samotnie. Nie mówiąc o weekendach, gdy podczas spotkań towarzyskich piłem po 3-4 butelki wina i kilka browarów- nie piszę tej ilości aby się chwalić, bo nie ma czym, tylko aby zobrazować skalę, że w weekendy pijałem więcej. Gdy nie piłem jakiegoś dnia, to czułem, że mi tego brakuje. Cieszę się, że ta spierdolona faza za mną. Pomogło mi to wszystko oczyścić umysł, pozbyć się w dużej mierze tego co mnie gnębiło przez ten cały okres.
Ale wiesz, że już nigdy nie możesz zajrzeć do kieliszka?
 
Ale wiesz, że już nigdy nie możesz zajrzeć do kieliszka?

Nie byłem alkoholikiem, po prostu przesadzałem ze spożywaniem przez ten krótki okres. Dlatego jak wypiję teraz, to raczej nic mi nie grozi tak jakby to było w przypadku alkoholika.
 
Że mi piwko w głowie szumi :)
kurwiaki, odnalazłem ten temat dopiero na trzeciej stronie cohones!
czy Was życie nie cieszy, malkontenty jebane???
 
Że mi piwko w głowie szumi :)
kurwiaki, odnalazłem ten temat dopiero na trzeciej stronie cohones!
czy Was życie nie cieszy, malkontenty jebane???


14677913535394.jpg
 
Że mi piwko w głowie szumi :)
kurwiaki, odnalazłem ten temat dopiero na trzeciej stronie cohones!
czy Was życie nie cieszy, malkontenty jebane???
Zajebiście mnie cieszy, że mogę się codziennie na coś wkurwić :)
 
Back
Top