Georges St-Pierre vs Nick Diaz
GSP może zrobić w tej walce wszystko. Śmiało można powiedzieć, że zapasy Diaza przy GSP nie istnieją, a jak ktoś dokładnie śledzi karierę Nicka to wie, że nie raz był tłamszony przez zapaśników prezentujących o wiele niższy poziom w tym aspekcie od Kanadyjczyka np. Sanchez, Riggs, Sherk, Karo. Unikanie konfrontacji z zapaśnikami w Strikeforce ukryło tą słabość, ale jej nie rozwiązało, co dobitnie uwidoczni GSP.
O ile w ataku największy bad boy w mma prezentuje się dobrze używając swoich długich macek do wyprowadzania ciosów prostych, a w półdystansie bijąc ciekawe kombinacje to jego obrona jest w stanie embrionalnym. Zero balansu ciałem, zejścia z lini ciosów. Właściwie cała obrona oparta jest o jedną z najtwardszych szczęk w biznesie. Diaz notorycznie przechodzi trudne chwile zaliczając kolejne spotkania z matą. Raz już z takiej podróży nie wrócił- walka z Jacksonem. Do tego dochodzi brak pojedynczego nokautującego ciosu oraz pozycja bokserska, która ułatwi okopywanie nóg oraz przejścia do obaleń. Bokserem Diaz od Penna jest słabszym, a z Hawajczykiem w rewanżowej walce Rush radził sobie bardzo dobrze. Brak kopnięc i kolan sprawia, że wyżej cenię również stójkę Alvesa.
Ciosami prostymi i niskim kopnięciami mistrz będzie utrzymywał pretendenta na dystans czekająć na okazję do obalenia. Jestem przekonany, że GSP nie będzie odczuwał żadnego respektu przed bjj Diaza. W końcu Amerykanin to grapler o co najmniej klasę gorszy od Bj Penna, z którym dominator wagi półśredniej radził sobie doskonale przechodząc gardę i zasypując rywala gradem ciosów. Tu spodziewam się podobnego scenariusza. Treningi z Rogerem Graciem i Braulio Estimą, umiejętnośći zapaśnicze oraz kolosalna różnica siłowa obu zawodników pozwalają mi twierdzi, że szanse na wygraną Diaza przez poddanie są iluzoryczne.
Gwoździem do trumny pretendenta będzie game plan nakreślony przez Grega Jacksona poparty nie tylko wielkimi umiejętnościami, ale i ogromną przewagą atletyzmu panującego mistrza.