No to podzielę się swoją przygodą z ostatnich wakacji...
Docelowym krajem do którego się wybraliśmy z dziewczyną były Włochy, podróż miała się odbyć małym kosztem i z przygodami :)
Wystartowaliśmy z Olsztyna jadąc tanim busem do Krakowa, koszt niewielki i dosyć sprawnie poszło. Następnie kożystając ze stronki "carpooling" ustawiliśmy się z gościem który za 25 E od głowy dowiózł nas do Austrii (a dokładniej Bregenz ) przez Niemcy. Z Bregenz łapalismy stopa na Innsbruck co poszło dość sprawnie bo czekaliśmy z 3-4h, zabrał nas stary francuski dziadek w ogóle nie mówiący po angielsku co skończyło się tym, że zamiast na stacji przed lub za Innsbruckiem wysadził nas na dworcu. Tam męcząc się z transportem wzieliśmy autobus zby dowiózł nas do autostrady.
Późna pora zmusiła nas do rozbicia namiotu gdzieś u podnóży gór a rano poszliśmy na stację paliw usytuowaną na autostradzie. Po niespełna 2 godzinach złapaliśmy kolejnego stopa, para niemców w średnim wieku zabrała nas "ogórkowozem" który po 100-130 km stanął w płomieniach i ściągali nas z autostrady na parking dla tirów :P Tam poznaliśmy pana Staszka który zabrał nas do samego Trento we Włoszech. Tam młody Włoch zgarnął nas po 5 godz czekania i dowiózł prawie pod Weronę, kolejny tir i kolejny polak który wiezie nas pod samą Wenecję.
Na małej stacyjce poznaliśmy parę amerykanów jadących na starą część Wenecji więc chętnie się z nimi zabraliśmy. Tam było już z górki, morską taksówką "vaporetto" popłyneliśmy do miasta Punta Sabbioni aby rozbić się na stałe i mieć bazę wypadową do Wenecji. Z polem namiotowym była masakra bo strasznie drogo i pozajmowane ale w końcu wbiliśmy się na camping MIRAMARE gdzie policzyli nam 25 E za miejsce na polu namiotowym, dość drogo ale w końcu można było się wykąpać i odpocząć :) Później tylko morskie taxi i na starą Wenecję lub plażę i tak w kółko.
Powrót zapewniliśmy sobie autokarem za 200 zł bo już nie mieliśmy sił na stopa a i czasu było nam szkoda.
Podróż wyniosła około 2,5 tysiaka. Najdroższe było jedzenie i komunikacja plus wejściówki do muzeum na miejscu. Przygoda życia bo pełno było małych smaczków o których nie chce mi się rozpisywać.
Co do rzeczy których bym nie zrobił na 2 raz, to odpuścił bym sobie 25 kg plecak i zabrał tylko niezbędne rzeczy :P
kilka zdjęć:
Spanko w Austrii:
Plac Św. Marka, Wenecja:
Wenecja: