Ulica #BigCohones

No dobra to ja wtrace swoje trzy grosze. Gdzies ostatnio ktos napisal, ze w walkach tzw ulicznych nie ma parteru. Otoz ja, bazujac na swoim doswiadczeniu stwierdzam co innego. We wszystkich walkach jakich bylem swiadkiem ZAWSZE konczylo sie na parterze. Badzmy szczerzy tzw solowkom dalego do jakiegos tam poziomu, do ktorego przyzwyczailo nas MMA. Przewaznie jest to wojna wiatrakow tudziez szarpanina i czesto przypadek decyduje o wyniku walki np potkniecie.
Prawda. Większość starć kończy się na złapaniu się wzajemnie za "szmaty"(podobno to już ludzki odruch) dlatego judo,bjj,zapasy, bardzo dobra rzecz. Nikt tu nie mówi o wciąganiu w gardę, zwykły rzut obalenie, parę uderzeń ;)
A znacie typ "fighterów" słownych?
Rozwalali mnie. Wiecie, taka sytuacja: siedzą przy barze, czy w ekipie, i Cie celowo podkurwiają. Wiecie, jak Masu co mi jedzie na forum co chwile.

W końcu takiemu typowi ostrzej odpowiadasz, i typ rzuca tekst "kurwa, bo Ci zaraz przypierdole". Na co ja odpowiadam "to chodź się kurwa napierdalać" i wtedy znajdują tysiąc powodów by sie nie bić. Wiecie, przyzwyczajeni są , że gość stchórzy i nie będzie chciał się bić, więc rzuca "ale bym Ci napeirdolil", liczy ze rozmówca odmówi, wyjdzie na tchórza a on w oczach znajomych na fightera, który by sie bil, ale przeciwnik wymiękł.
Tak jak pisałem, złamanie psychiczne agresora już na starcie. Myślę, że już mniej chodzi tu o same słowa. Tylko naszą postawę, pewność siebie.
Nigdy się nie biłem, więc nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie, także nie pomogę w tej kwestii, chyba że walki z siostrą za gówniarza się liczą?
Oczywiście ;)
W mojej opinii mozna sobie duzo wyobrazac o tym co by sie zrobilo ale kiedy pierwotna czesc Twojego mozgu przejmuje kontrole to cale ambitne plany ida w pizdu. Mozna zagrozen odpowiednio unikac, to prawda, ale "samoobrony" per se, lepiej sie na forum nie uczyc.
Nikt nie nauczy się tutaj samoobrony. Wiadome jest, że podczas zagrożenia włącza się odruch uciekaj albo walcz, ale przed tym są miękkie nogi i ścisk w brzuchu. Jednak to ustaje. Chodzi tylko o wymianę zdań

Jeszcze dwie sprawy mi przyszły na myśl
1. Obrona konieczna. Według tego co czytałem(niestety pani magister na prawie karnym nie dopytałem jak to wygląda, bo i tak miała wyjebane "pouczcie się w domu") nie musimy czekać, aż agresor zaatakuje nas fizycznie pierwszy. Same pogróżki i agresywne zachowania, można traktować jako zamiar zaatakowania nas. Co do przekroczenia jej granic, jeżeli uderzymy raz, dwa, agresor się przewróci i uciekniemy jest ok. Jeżeli wstanie i zaczniemy go bić nie jest ok, kopniemy go w głowę jak wstaje nie jest ok. Tak w skrócie
2. Odwaga cywilna. Wobec narastającej zimnicy, gdzie gówniary kopią się po głowach w autobusie i nikt nie reaguje, nasuwa się pytanie jakbyś zareagował, gdybyś widział, że ktoś znęca/bije inną nieznaną ci osobę. Myślę, że dużo zależy tutaj od wychowania. We mnie była wszczepiana taka postawa, jednak życie uczy, że nie warto. Przykład chłopaka, którego to dziewczyna dostaje w twarz od gościa, a potem ten delikwent goniony przez jej chłopaka wyciąga nóż i go szlachtuje.
 
Nigdy się nie biłem, więc nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie, także nie pomogę w tej kwestii, chyba że walki z siostrą za gówniarza się liczą?
A pamiętasz jak mój brat dostał białej i najebal nam rurka do podciagania :( ?
 
Zaczęło się :D Doceniam wasz sarkazm Panowie. Też myślę, że jest to temat rzeka, jednak chciałbym wymienić się jakoś doświadczeniem i zrobić to na poziomie w końcu to cohones ;)
Parę rad ode mnie:
1. Nigdy się nie zatrzymuj gdy ktoś zaczepia Cie na ulicy prosi o papierosa/przysłowiowe "pisiont" groszy. W większych miastach pewnie jest to plagą. W mieście w którym studiowałem zdarzyło mi się to parę razy. Idziemy przed siebie odpowiadając stanowczo i zwięźle "nie nie mam czasu/nie pale/nie mam portfela przy sobie/przepraszam/siema, cześć".

2. Środki komunikacji szczególnie podróże autobusem/pociągiem nocą. Staramy się siadać z przodu koło kierowcy, przedziału konduktora. Jeżeli zostajemy zaczepieni przesiadamy się. Jeżeli ktoś jest wyjątkowo agresywny, na pewno należy zgłosić to kierowy/konduktorowi ew. on zatrzymuje autobus(z pociągiem już pewnie gorzej, chociaż można delikwenta wysadzić na następnej stacji) i dzwoni na policję.

3. Miłośnicy słuchania muzyki na słuchawkach. Myślę, że może pogorszyć to nasze zdolności do rozpoznania zagrożenia.

4. Sprzęt do samoobrony. Gaz pieprzowy można sobie wsadzić gdzieś moim zdaniem, bo łatwo samemu się zagazować wiatr itp. Myślę o zakupie paralizatora, myślę że najbardziej skuteczna rzecz.

5. Jeszcze co do rozpoznawania zagrożenia. Idziemy sobie w nocy, a w oddali widzimy grupkę ludzi. Przechodzisz na drugą stronę i robisz z siebie debila? Wchodzisz między nich jak gdyby nigdy nic, oni pytają się o papierosa, ty nie masz/nie palisz jeden człowiek z grupki cię uderza i fala rusza. Działa psychologia tłumu, gdzie ludzie w grupie nie czują odpowiedzialności za swoje czyny, rozdzielając ją na odpowiedzialność zbiorową. W najlepszym przypadku leżysz zbutowany na chodniku, w najgorszym pomyśl sam ;)

Od razu piszę to do wszystkich "Panów sarkastycznych" w tym temacie. Nie wpadajmy też w paranoję! Nikt jak chodzi po mieście nocą nie kręci głową cały czas i nie widzi w każdym potencjalnego agresora. Chodzi mi o trochę przezorności i chciałbym poznać wasze zdanie. Druga sprawa bo @Comber pisał oczywiście z nutką sarkazmu o tej robocie do 16 i powrocie do domu. No to ja sarkastycznie na to odpowiem. Jakoś do tego domu trzeba dotrzeć. Na drogach też jest wielu furiatów i jak kogoś wkurzysz, to potem zajedzie Ci drogę, wyjdzie z samochodu, a w bagażniku ma schowaną pałkę :)

to kurwa jakis arab, bo baba z chusta na lbie. oni co chwila wysiadaja z aut. paralizator zajebista rzecz
 
[QUOTE="Shoocker, post: 1088613, member: 277"
2. Odwaga cywilna. Wobec narastającej zimnicy, gdzie gówniary kopią się po głowach w autobusie i nikt nie reaguje, nasuwa się pytanie jakbyś zareagował, gdybyś widział, że ktoś znęca/bije inną nieznaną ci osobę. Myślę, że dużo zależy tutaj od wychowania. We mnie była wszczepiana taka postawa, jednak życie uczy, że nie warto. Przykład chłopaka, którego to dziewczyna dostaje w twarz od gościa, a potem ten delikwent goniony przez jej chłopaka wyciąga nóż i go szlachtuje.[/QUOTE]
@Shoocker

Ja interweniowałem tylko w barze, gdzie pracowałem. Gdy widziałem na ulicy grupę ludzi katująca kogoś - oczywiście, ze nie bede bohaterem, dzwonie na policje.
Chociaż raz na mariackiej zaliczyłem małą wpadkę, prawie bym przyjebał luja dziewczynie: widzą jak jakąś dziewczyne okłada jakiś chłop, trzyma ją za kudły i uderza o ściane. no tu nie ma czasu na policje. Podbijam, łapie za ramie tego gościa, odwracam, pięść już leci - ale kurwa, okaząło się, że to była inna, łysa dziewczyna. Wyobraźcie sobie jej przerażone oczy gdy nagle ktoś ja za fraki, widzi wielkiego gościa i pięść nad swoimi oczyma!

Uznałem, ze jakies pojebane lesby się poprztykały, i poszedłem, na szczescie po mojej akcji już sie nie napeirdalaly, byly zbyt przerażone mną.
Ale kurna, w życiu bys nie pomyślał , że to laska tak napierdala inną laske.
 
Ja jestem tą osobą, która od solówek odsuwa osoby, które nagle wkraczają i mówią "stop stop! Nie na ziemi!". A niby dlaczego nie? Stracił pozycję to niech jest obijany. Choć niestety od lat nie byłem świadkiem bitki, jakiejkolwiek bitki. Nikt mnie też od dawna nie zaczepia, a jeśli już, to myślą, że jestem jednym z nich i mi proponują uczestnictwo w napadach na innych, jak np. ostatnio w Gdyni (prawda @defthomas ? :D).

Co do parteru na ulicy to prawdą jest to, że jak kogoś przewrócisz, to ta osoba nagle staje się bezbronna jak dziecko, bo parter to jest dla niej coś nowego. Uważam więc, że pójście po obalenie w walce 1 na 1 to bardzo dobre rozwiązanie jeśli mamy pojęcie o parterze. Zdobywamy fajną pozycję i zalewamy przeciwnika g'n'p.

Jednak najważniejsza sprawa to: nie bijcie się nigdy na asfalcie/betonie. Ja np. wiem co potrafię i mogłoby się zdarzyć, że mój rywal zaliczyłby nokaut, który równałby się uderzeniem jego głowy o twardą powierzchnie = trup na miejscu. Dlatego przyjacielskie i honorowe solówki raczej tylko na trawie, nigdy na asfalcie. Wiadomo, że inna sytuacja jest w czasie napadu, ale jeśli mamy jakiś konflikt z drugą osobą, to naprawdę szkoda ryzykować, że albo my, albo przeciwnik nie wyjdzie z tego cało.

Embedded media from this media site is no longer available

Był Boosie i nie ma już Boosiego.
 
Pierwszy i ostatni warunek. Miej ok. 190 cm i 100kg wagi, a wtedy masz wieczny spokój. Jesteś większy - lepiej, mniejszy - doładuj albo się zastanawiaj co robić w sytuacjach kryzysowych.
Szczerze mówiąc, to nigdy nie miałem żadnej ulicznej bójki, "soluffki", czy ustawki. Wolę śmigać na treningi i tam się jakoś "powystrzelać" czy spocić.

Jeżeli walczysz z kilkoma na raz, to najważniejsze jest, zeby nie dać się otoczyć lub zepchnać pod ścianę.
Można ogólnie rzec, że jeśli nie szuka się problemów - to ich się nie znajduje, jednak są miejsca na świecie, gdzie nawet siedzenie w kącie jest wystarczającym powodem by użyczyć facjaty jako worek treningowy. Takim miejscem między innymi była dyskoteka Bravo w Gliwicach, tam człowiek uczył się zarówno anatomii ciała kobiety w miłosnych uniesieniach za klubem(czy w toalecie) czy też własnej oglądając zdjęcia prześwietleń po transporcie do któregoś z pobliskich szpitali. ;)
Tam też ja dostałem swoją największą lekcje życia, zasadę która obala twierdzenie @Comber 'a.
Nie wiem kogo było więcej, Nas czy ich - ale oni rozwiązali to perfekcyjnie, rzucili się prawie wszyscy na mnie, udało mi się jak pamiętam dobrze złapać jednego z nich i rzucić na ziemię - co do dziś choć było to za pewne ładne dla oka, uważam za największy błąd jaki mogłem zrobić. Spadł na mnie grad butów i pięści, czułem też, że po chwili ciosów na moją głowę i korpus zaczyna ubywać, pamiętam co wtedy pomyślałem "kurwa w końcu ktoś mi pomaga" - i to była ostatnia myśl przed wyłączeniem prądu - jak później się dowiedziałem jakiś dżentelmen zabawił się w piłkarzyka i zajebał mi w głowę jakby bił piłką rzut wolny. Straciłem wtedy trzy zęby, oraz chirurg musiał składać mi szczękę, do dziś czuje wypuklenie z lewej strony. Co najlepsze gdy w końcu pogadałem z kumplami to okazało się, że gdy zobaczyli, że odpłynąłem, odpuścili i się wycofali, w końcu byłem największy gabarytowo oraz jako jedyny chyba miałem doświadczenie ze sportami walki.
Więc zapamiętałem, żeby nigdy nie pchać się do parteru gdy walczy się w grupie, oraz co ma dobre przełożenie psychologiczne na walkę, najpierw ubić największego.
Sprawdzone i działa znakomicie. ;)

Nie będzie więcej prywaty z mojej strony , ale myślę, że ta historia może komuś kiedyś pomóc przy zachowaniu ładnego uśmiechu w wieczornych baletach, bądź co bądź wtedy najczęściej boryka się z tego typu problemami.

Pozdrawiam i unikajcie nie potrzebnych bijatyk na ulicy.
 
"stop stop! Nie na ziemi!"
ja rowniez nigdy tego nie rozumialem. Nawet przed tym jak zainteresowalem sie MMA. To jest walka, nie potyczki bokserskie/ kickbokserskie, jedyne co moim zdaniem jest godne potepienia to partyzanty i bicie nieprzytomnych lub gosci, ktorzy po prostu sie poddali.
 
Jednak najważniejsza sprawa to: nie bijcie się nigdy na asfalcie/betonie. Ja np. wiem co potrafię i mogłoby się zdarzyć, że mój rywal zaliczyłby nokaut, który równałby się uderzeniem jego głowy o twardą powierzchnie = trup na miejscu. Dlatego przyjacielskie i honorowe solówki raczej tylko na trawie, nigdy na asfalcie. Wiadomo, że inna sytuacja jest w czasie napadu, ale jeśli mamy jakiś konflikt z drugą osobą, to naprawdę szkoda ryzykować, że albo my, albo przeciwnik nie wyjdzie z tego cało.
Też zawsze mam to w głowie. Nawet głupie popchnięcie podpitego typka, przypuśćmy pod klubem może się skończyć tragicznie. Dlatego nigdy bym nie uderzał w szczękę jako pierwszy. Mimo wielu filmów na internecie gdzie gość dostaje luja i pada pierwszy na ziemię, większość walk kończy się w klinczu, więc jeżeli masz pojęcie o tym i pewność, że jest jeden na jeden to sprowadzasz i dusisz.
Co do sytuacji użytkownika @ALRI to tu już nie miał żadnej pewności, że jest jeden na jeden. Przejebana akcja, dobrze, że z niej wyszedłeś i możesz się nią teraz podzielić ;) Pozdro.
 
Ładnych parę lat temu to bandzior był zdegustowany że użyłem kopnięcia bo to niehonorowe a teraz to każdy łobuz myśli że jest Materlą... Albo wyszedłem na ulicę a on że samochody i niebezpiecznie. To na Chuy się przypierdzielał do mnie. Ja ze strachu w samoobronie byłem gotowy go zabić i wrzucić pod samochód. .. No ale psychikę miał mocną. Ulicznik
 
Ja tylko raz dostałem wpierdol. Kiedys wspominałem o tej historii - byłem przez nią przypadkowym bohaterem Piasta Gliwice, mimo, że nigdy na żadnym meczu nie byłe.

18stka u znajomego. Chodziłem do szkoły z osiedla Piastowskiego. A Gliwice są podzielone na Żaboli(kibice górnika) i piastoli.

Na tej 18tce było masa kibiców i kiboli Piasta. Jedna z dziewczyn która była na tej 18tce dała cynk swoim znajomym żabolom.
O 4 nad ranem w 5,6 osób idziemy na przystanek. Nagle wyskakuje na nas grupa około 20 gości z butelkami i pałami teleskopowymio w ręce. Spierdalamy, jak trochę wolniej, bo mocno pijany byłem. Dostałem dnem butelki w tył głowy, rzuconej we mnie. Na chwile straciłem przytomność, gdy się ocknąłem dostałem peirwszego kopa na żebra. Nad soba widze grupe facetów butującą mnie i walącą pałam. Odruchowo składam się w pozycje embrionalną, zakrywam rękoma głowę, szyje. Myślę, że to mi pomogło, bo w szpitalu spędziłem tylko 3 dni na rutynowej obserwacji, poza wstrząśnieniem mózgu miałem tylko niegroźne siniaki.
A, tej nocy dostałem tak samo dwa razy. Po tym jak mnie skopali, poszli sobie. Ja krążę zamroczony po obcym osiedlu, nie wem gdzie jestem. Nie zauważyłem, że trzymam w łapie pałe teleskopową - musiała któremuś wypaść i ją odruchowo chwyciłem. Co się dzieje? Kurwa, stoje z pałą teleskopową w ręce i trafiam za blokiem na tą samą ekipę któa mnie skopała.
Coś mi się jeszcze pojebało, że leją mnie piastole za to, że jestem z Knurowa(Knurów jest żabolski i piastole knurowian oklepią zawsze jak jest okazja, stąd mi sie wkrecilo) i krzycze "ej, chłopaki, ja pierdole Żaboli, ja od Piastoli".
To co robią żabole jak widzą gościa z pałą w łapie krzyczącego, że pierdoli żaboli? Znowu mne skopali, jeden wyjął kose i rpzystwaił mi do gardła. (po tym miałem traume i przez 3 misiace nawet w srodku dnia, mialem stracha za kazdym razem gdy mijalem blok - zawsze wychylalem sie bojac panicznie ze wyskoczy ktos z kosa. Grozil ktos wam kurwa kiedyś nożem przed twarzą? tak, ze byliscie prawie pewni ze jej uzyje? )

Jakimś cudem zatrzymałem przypadkowy autobus, kierowca mnie ogarnął do centrum, wróciłem do Knurowa.
Na drugi dzień przychodzą do mnie jakieś karki, dają whisky, pozdrawiaja. Kibole Piasta. Bo rozniosło się, że jako jedyny nie spierdoliłem i zostałem sie napierdalac, ktos inny z piastoli uslyszal jak krzycze "jebać żaboli" i wyszlo na to, ze jestem kozak i sam się na nich rzuciłem.
W szkole potem to samo - każdy chce uścisnąć rękę, dzwonią do mnie z informacjami ze udalo im sie w ramach vendetty dorwac i skatowac kolejnego żabola.

I tak miałem szczęśćie - w tamtym okresie była taka wojna, że żabole wjeżdżali paroma autami na osiedle piastowskie i lali do nieprzytomnosci przypadkowych ludzi, nie ze kibloli. Dzieci, starych, kolano na ryj i po zębach. I Piastole robili takie same wjazdy na żabolskie osiedla. Więc mam mega szcżesćie, ze mnie jako "piastola" ekipa 20 chłopa nie zabiła. Nawet zęba nie straciłem.

@Matszo92 wiesz już dlaczego mimo, że jestem z Knurowa, nie jestem kibicem Górnika Zabrze i darzę sympatią piasta.
 
Mieszkam w dużym mieście i tylko raz miałem sytuację że ktoś chciał mnie bić. Byłem sobie na spacerze z psem i przechodziłem obok najebanej bandy (mniej niż 10 osób, jakoś 7-8) co siedziała na ławkach. Coś tam pomruczeli ale poszedłem sobie dalej i po chwili słyszę jak dwóch biegnie za mną, odwróciłem się i jeden się na mnie zamachnął, uchyliłem się, odskoczyłem i przez ułamek sekundy chciałem się z nimi bić ale jednak speniałem bo było ich dużo więc odbiegłem kilkanaście metrów. Odwróciłem się i już za mną nie biegli (może się już zmęczyli, kto ich tam wie) to odszedłem z psem dalej. Nic specjalnego ale to w sumie tyle. Więcej nie miałem takich "przygód".

Z tym żeby nie bić się na ziemi to też widziałem sporo. Nawet takie honorowe (lub nie) solówki były takie że jak ktoś się wywracał to drugi mu pozwalał wstać. Nie wiem jaka za tym stoi tradycja.
 
ja rowniez nigdy tego nie rozumialem. Nawet przed tym jak zainteresowalem sie MMA. To jest walka, nie potyczki bokserskie/ kickbokserskie, jedyne co moim zdaniem jest godne potepienia to partyzanty i bicie nieprzytomych lub gosci, ktorzy po prostu sie poddali.

Taa. Ja raz (opowiadałem tę historię na czacie, ale nie pamiętam już kto wtedy ją czytał), pokłóciłem się z gościem na IRC-u (wtedy to był najpopularniejszy program do rozmów online) i umówiliśmy się na drugi dzień na neutralnym osiedlu. Miało być tak, że przychodzimy z dwoma kolegami, ale na miejscu okazało się, że on przyszedł z kilkunastoma kolegami. Wszyscy zrobili koło i zaczęliśmy, ale prawdę powiedziawszy trochę obrywałem. Po jakimś czasie ten koleś powiedział "stop?", ja odpowiedziałem "stop" i tyle było z walki. Chyba te czasy faktycznie minęły jak mówi mat01. Jednak zawsze przy okazji tej historii wspominam, że to on pierwszy powiedział "stop", a nie ja :D. Więc dla mnie to był remis :D.
 
I
Najlepiej kończyć pracę o 16 i od razu wracać do domu i w nim siedzieć. Unikać klubów, blokowisk nocą i wiejskich dyskotek. Ogólnie, minimalizować ryzyko ;)
No i bron Boze nie chadzac tez po dziwnych forach!!
 
W swiecie zwierzat walki o ustalenie hierarchii spolecznej bez robienia sobie drastycznej krzywdy sa norma. Pewnie stad te wszystkie niepisane "zasady" pojedynkow vel solowek. W podstawowce w 6 klasie mialem taka sytuacje, ze starlem sie z rok starszym patolem, ktory dzien wczesniej zaczepial mnie w kinie na szkolnym seansie. Koniec koncow bilismy sie cala 15 min przerwe az do krwi i deformacji twarzy. Koles widzial, ze przegrywa wiec chwycil mnie za wlosy w klinczu pod sciana i sytuacja zrobila sie patowa bo nie moglem kontynuowac. Pamietam tylko ze ktos z 8 klasy podszedl do niego, chwycil go za gardlo i kazal puscic moje wlosy po czym wymierzyl mu liscia wiec skonczylo sie na jego placzu i gratulacjach dla mnie. Niestety wygrana byla jedna z najgorszych rzeczy jakie mi sie przydazyly bo doslownie kazdy patol w podstawowce chcial sie ze mna sprawdzic a wiec zabrac moja nowopozyskana estymę i rok musialem sie wymigiwac od bijatyk. No wiec reasumujac - bawic sie w to nie jest w ogole warto. Najebiesz jakoegos patola na dzielni a pozniej bedziesz musial zostac championem osiedlowej edycji bellatora.
 
Last edited:
@halibut , Ty to niezły bohater jesteś.


Hahaha, powinieneś dodać cudzysłów :D Chyba, ze na powaznie można bohaterem nazwać gościa który zamknął się w pozycji embrionalnej przyjmując ciosy ;p

Chyba, że mówisz o moim doświadczeniu w barze - to raczej był mus. Sytuacje w których trzeba było użyć siły, napisałem wczesniej, co robiłem by unikać.
 
Hahaha, powinieneś dodać cudzysłów :D Chyba, ze na powaznie można bohaterem nazwać gościa który zamknął się w pozycji embrionalnej przyjmując ciosy ;p

Chyba, że mówisz o moim doświadczeniu w barze - to raczej był mus. Sytuacje w których trzeba było użyć siły, napisałem wczesniej, co robiłem by unikać.
@halibut jakie to uczucie, jak nawet ludzie z Twojej mieściny nie traktują Cię poważnie?
 
@halibut jakie to uczucie, jak nawet ludzie z Twojej mieściny nie traktują Cię poważnie?

Kto ma mnie traktować powaznie ten traktuje, nie zabiegam o aplauz wszystkich ludzi na świecie :)

A jak ktoś jest idiotą który mi nie wierzy, to niech zostanie idiotą. Mądrzy ludzie mi wierzą :)

Tutaj opisałem po prostu odpowiednie rzeczy do odpowiedniego tematu.
 
Ogólnie kibolowskie schematy jakie opisał @halibut to strasznie poryta sprawa. Dostanie oklepu, nawet jeśli nie jesteś kibicem tylko dlatego, że mieszkasz tam gdzie mieszkasz. Wjeżdżanie samochodami na osiedla itp, u mnie w mieście też to ma miejsce. Raz mnie to nawet spotkało, gdy 3 samochody podjechały, pamiętam była zima ja i jeszcze dwóch kolegów. Akcja wyglądała tak: gość wyskakuje w kominiarce i do nas z mordą. Bardzo szybko "spaliłem korki" przeskakując w sekundę przez bramkę, okazało się, że nie było to potrzebne bo koledzy uciekali truchtem, ponieważ kibole nie gonili ich, bo bali się zapuścić głębiej w osiedla ;)
Zrobiłem to odruchowo, to tylko utwierdza, że bardzo ważna jest tutaj pamięć mięśniowa, czy odtwarzanie sobie w głowie jakiś kryzysowych sytuacji.
Z całym szacunkiem @Orest możesz nie wylewać tu swoich halibutowskich hejtów? Dzięki :)
 
Właśnie obraziłeś 100% Cohones, zuch chłopak.


Nie 100% :) A nawet jeśli - te 100% obraża mnie mówiąc , że jestem kłamcą, więc nie moga mieć pretensji, że są sami obrażani. Jak Ty nazwiesz kogoś chujem to go nie obrazisz, lecz jak ktoś Ciebie tak samo nazwie, wtedy to dopiero obrażanie?
 
Z całym szacunkiem @Orest możesz nie wylewać tu swoich halibutowskich hejtów? Dzięki :)
Nie wylewam żadnych hejtów, spytałem grzecznie.
Nie 100% :) A nawet jeśli - te 100% obraża mnie mówiąc , że jestem kłamcą, więc nie moga mieć pretensji, że są sami obrażani. Jak Ty nazwiesz kogoś chujem to go nie obrazisz, lecz jak ktoś Ciebie tak samo nazwie, wtedy to dopiero obrażanie?
Stwierdzenie faktu, to nie obraza, nawet jeśli ten fakt, nie jest pochlebny dla rozmócy. Deal with it.
 
Stwierdzenie faktu, to nie obraza, nawet jeśli ten fakt, nie jest pochlebny dla rozmócy. Deal with it.

Fakt - musi być udowodniony niezaprzeczanie, twardo, emipirycznie.
Udowodnij, że jestem kłamcą - wtedy cofnę swoje słowa. Nie wiem, na przykładzie powyższych historii. Oczywiście ja udowodnić nie mogę - bo przecież mogę poprosić znajomych by kłamali potwierdzając moje słowa, więc jestem na straconej pozycji.
Także z dupy to całe moje oskarżenie o "kłamanie", ot , kiedyś Masu się dopierdolił i inni podchwycili jako masa idąca za pierwszym z tłumu który rzucił się na biednego przechodnia(nawiązuje do tematu i oklepywania grupą bezbronnego, przez poczucie przyznależności do grupy i bezkarności ;p )

Ja mogę tylko powiedzeć, że mówię prawdę. I tyle. Ty możesz powiedzieć, że jestem kłamcą. Bo masz takie widzimisie, bo tak sobie wymysliłeś
 
Z szacunku do @Shoocker zakończę tę żanującą dyskusję już teraz. Jeżeli sądzisz, że @Masu przekonał całe forum, że opowiadasz bajki, to uważasz nas za imbecyli, co tylko utwierdza mnie w moim zdaniu na Twój temat, pa.
 
Back
Top