No właśnie, mam tak samo.
Cały dzień łaziłem jak nakręcony na dzisiejszy trening. W końcu się doczekałem, odbyłem ZA-JE-BI-STY* trening jakbym był na jakiejś bombie (czysty jestem, nigdy nawet krety nie brałem, USADA, spokojnie). Wróciłem, zjadłem i... poszedłbym jeszcze raz.
*zajebisty, bo:
- zrobiłem wszystko co miałem zaplanowane,
- miałem kurewską moc i ochotę na cały trening (nawet na te ćwiczenia, których nie za bardzo lubię),
- zanotowałem progres w kluczowych dla mnie ćwiczeniach/elementach.
Podsumowując,