Sport



chicago blackhawks nie obronią tytułu.
odpadają w pierwszej rundzie.
emocjonujący mecz, jak większość w tej serii.
 
Polacy pokonali Słowenie 4:1 na mś w hokeju, szkoda że tak późno bo na awans szans nie ma większych, ale przynajmniej się powinniśmy utrzymać na zapleczu elity.
 
Antoni ZAJKOWSKI
Wzrost/Waga: 170 cm / 73 kg (w okresie startowym)
Klub: Jagiellonia Białystok, AZS Sioubukai Warszawa
Trener: Leszek Piekarski, Jan Ślawski
ps. "Zając", nauczyciel akademicki, trener, pierwszy w historii polskiego judo medalista olimpijski (srebrny) z Monachium (1972).

Urodzony 5 sierpnia 1948 w Malczewie pow. Ełk w robotniczej rodzinie Jana i Czesławy Zalewskiej, absolwent Technikum Mechanicznego w Białymstoku (1967) i bielańskiej AWF (1971), gdzie otrzymał tytuł magistra wf. Judoka (170 cm, 73 kg) Jagielloni Białystok (od 1964, trener Leszek Piekarski) i AZS Sioubukai Warszawa (do 1978, trener Jan Ślawski). Pierwszy Polak, który w monachijskiej Messegelaende Halle w Monachium (1972) wywalczył medal olimpijski w judo. Opinia o nim pozostała jednoznaczna: "niesłychanie silna osobowość, bezgranicznie zakochana w judo, zwłaszcza japońskim, niezwykle pracowity i systematyczny. Ogromne umiejętności techniczne. Szczególne predyspozycje do walki w ne-waza (parterze). Bardzo łatwy do prowadzenia. Cichy, spokojny, bardzo koleżeński, z pozoru niemrawy, robiący wrażenie zagubionego, ale konsekwentnie dążący do celu". Tej konsekwencji, uporowi, niebywałemu poświęceniu i tytanicznej pracy zawdzięcza całe sportowe mistrzostwo. Kiedy opiekę nad polską kadrą narodową objął Japończyk Hiromi Tomita (1969) uwierzono, że samo pochodzenie nowego trenera zaprowadzi polskich judoków na podia wielkich światowych zawodów. A on, realista (miał zaledwie 24 lata i jeszcze występował na tatami) zaproponował kandydatom na olimpijczyków trening - harówkę, o jakim do tej pory nikt nad Wisłą nie miał zielonego pojęcia. Wychodził z założenia, że "skoro ja wytrzymuje, musicie wytrzymać i wy".

Oczywiście niebawem pojawiła się opinia, że gość z Tokio "wykańcza chłopaków", ale Zajkowski nie bez oporów doszedł jednak do wniosku, że bez wyrzeczeń, poświęceń i zaproponowanego uciążliwego treningu na igrzyskach niczego nie osiągnie. I mimo, iż to najtrudniejszy okres w jego sportowym życiu, pracował bez szemrania, a podczas startów realizował żelazną zasadę Tomity: "nigdy nie wolno ci zwątpić we własne umiejętności". I tak w wyniku gigantycznej pracy narodził się pierwszy polski medalista olimpijski w judo. Po latach uważa, że nie był to racjonalny trening, który prowadził, niestety, do zbyt silnej i ekspansywnej eksploatacji mięśni, ścięgien i kości. Stąd liczne kontuzje. Pierwsza (kolano) o mało nie wykluczyła judoki AZS z igrzysk monachijskich (1972), druga (łąkotka) pozbawiła go drugiego startu olimpijskiego w Montrealu (1976).

Tam zastąpił go wielki krajowy rywal i przyjaciel Marian Tałaj. Oglądał jego sukces (brązowy medal) z trybun, zaproszony za ocean przez kolegę (Stanisław Dziekoński). Współzawodniczyli między sobą na krajowym podwórku przez 7 lat w tej samej wadze (lekka). 3-krotny mistrz Polski (1970, 1973, 1974) był także brązowym medalistą MŚ (1971) i 2-krotnie srebrnym medalistą ME (1969, 1971). Po zakończeniu kariery zawodniczej (1978) - asystent w AWF, a w latach 1983-1986 pracował w Szwecji (Goeteborg). Po powrocie nauczyciel akademicki i trener (m.in. sparing partner Pawła Nastuli).

*1972 Monachium: w. lekka - w pierwszej rundzie pokonał w 1.04 min. E. Garcię (Nikaragua), w drugiej zwyciężył w 1.12 min. G. Brito (Portoryko), w trzeciej wygrał 3:0 z P. Vialem (Francja), w czwartej uległ w 3.40 ogólnemu faworytowi T. Nomurze (Japonia), w rep. zwyciężył starego znajomego Węgra A. Hetenyiego, w półfin. pokonał 3:0 (waza-ari) D. Hoetgera (NRD) i w finale przegrał w 0.27 min. z T. Nomurą (Japonia) zdobywając srebrny medal.
 
ogląda ktoś mistrzostwa w hokeja ? chodzi mi o grę Polaków, wyniki znam, a ciekawi mnie jak grali bo obejrzeć nie mogłem.
Pierwsze dwa mecze słabe. Następne dwa z faworyzowaną Słowenią i Austrią bardzo dobre. Aż miło się oglądało. Szanse na awans do elity już tylko teoretyczne i mało prawdopodobne, ale fajnie się ogląda. Oby w piątek zagrali super mecz z Japonią.



chicago blackhawks nie obronią tytułu.
odpadają w pierwszej rundzie.
emocjonujący mecz, jak większość w tej serii.

Oglądasz? Mi się udało obejrzeć tylko 3 tercję Capitals - Flyers na jakimś streamie. Super seria STL-CHI. Obstawiam finał PIT-SJ.
 
Pierwsze dwa mecze słabe. Następne dwa z faworyzowaną Słowenią i Austrią bardzo dobre. Aż miło się oglądało. Szanse na awans do elity już tylko teoretyczne i mało prawdopodobne, ale fajnie się ogląda. Oby w piątek zagrali super mecz z Japonią.
grają o honor to grać zaczęli, szkoda że tak słabo mistrzostwa rozpoczęli bo poziom jest wyrównany i przede wszystkim niezbyt wygórowany, była szansa na awans do elity który niewątpliwie był by wielkim krokiem dla Polskiego hokeja.
 
grają o honor to grać zaczęli, szkoda że tak słabo mistrzostwa rozpoczęli bo poziom jest wyrównany i przede wszystkim niezbyt wygórowany, była szansa na awans do elity który niewątpliwie był by wielkim krokiem dla Polskiego hokeja.
Mi się podoba ich gra. W stosunku do tego co było w poprzednich latach jest dużo lepiej. Niestety bez większej kasy nie zrobimy kroku do przodu. Nawet awans do elity nie pomoże, bo tam tylko dostaniemy po nerach i spadniemy.
 
Mi się podoba ich gra. W stosunku do tego co było w poprzednich latach jest dużo lepiej. Niestety bez większej kasy nie zrobimy kroku do przodu. Nawet awans do elity nie pomoże, bo tam tylko dostaniemy po nerach i spadniemy.
z grą się zgadzam widać że zespół robi progres, z awansem chodzi mi o to że może wreszcie hokej przebiłby się do świadomość zwykłych ludzi, elita to jednak inna liga, nie żadne litwy, japonie, ale rosja czy usa ( nawet bez gwiazd z nhl) inna liga marketingowa. może wreszcie pojawili by się jacyś poważni sponsorzy, jesteśmy narodem głodnym sukcesów, a awans do elity byłby niewątpliwie sukcesem, myślę że media które w ogóle nie piszą o polskim hokeju zaczęły by o tym pisać, niestety wszystko to tylko gdybanie i w tym roku się nie przekonamy czy słuszne.
 
Oglądasz? Mi się udało obejrzeć tylko 3 tercję Capitals - Flyers na jakimś streamie. Super seria STL-CHI. Obstawiam finał PIT-SJ.

ciężko mi złapać dobrą transmisję, także nieregularnie i z problemami.
wyniki natomiast śledzę na bieżąco.
nadrabiam skrótami i smucę się po chicago...
 
z grą się zgadzam widać że zespół robi progres, z awansem chodzi mi o to że może wreszcie hokej przebiłby się do świadomość zwykłych ludzi, elita to jednak inna liga, nie żadne litwy, japonie, ale rosja czy usa ( nawet bez gwiazd z nhl) inna liga marketingowa. może wreszcie pojawili by się jacyś poważni sponsorzy, jesteśmy narodem głodnym sukcesów, a awans do elity byłby niewątpliwie sukcesem, myślę że media które w ogóle nie piszą o polskim hokeju zaczęły by o tym pisać, niestety wszystko to tylko gdybanie i w tym roku się nie przekonamy czy słuszne.
Musielibyśmy mieć hokejowego Małysza lub Pudziana w NHL, który byłby w czołówce zawodników. Samo wejście i spadek z elity nic nie zmieni. Janusze pokochali MMA za Pudziana, skoki za Małysza i na tym koniec. Jacy sponsorzy mają to finansować skoro nie ma polskich firm zainteresowanych sponsoringiem? Podobno teraz mają się pojawić pieniądze, zapewne ze spółek skarbu państwa.

ciężko mi złapać dobrą transmisję, także nieregularnie i z problemami.
wyniki natomiast śledzę na bieżąco.
nadrabiam skrótami i smucę się po chicago...
U mnie podobnie. Z kolei nie przepadam za Chicago. Raczej Washington i jakiś czas temu Philadelphia.
 
KAZIMIERZ LIPIEŃ (1949-2005)
trener, największy talent w historii polskich zapasów, 13-krotny mistrz Polski, 2-krotny mistrz świata, 3-krotny mistrz Europy, 3-krotny olimpijczyk (1972, 1976, 1980), zdobywca pierwszych medali olmpijskich w zapasach (styl klasyczny): złotego (Montreal) i brązowego (Monachium).

Urodzony 6 lutego 1949 w Jaczkowie koło Kamiennej Góry w woj. dolnośląskim (jako bliźniaczy, starszy o kilkanaście minut brat Józefa) w wielodzietnej rodzinie (Edward, Stanisław, Bogdan, Ewa, Michalina, Zbigniew) Michała i Ireny Mokrzyckiej; absolwent Technikum dla Pracujących (1972) i Studium Trenerskiego w AWF Warszawa (1980). Zapaśnik stylu klasycznego (164 cm, 62 kg) wagi piórkowej (62 kg), zawodnik Karkonoszy Jelenia Góra (1965-1967) i Wisłoki Dębica (1967-1980) z którego karierą sportową najściślej związani są: Juliusz Wiktor (nauczyciel z podstawówki), Janusz Juliusz Jaszczuk (także nauczyciel z jeleniogórskiej Szkoły Rzemiosł Budowlanych, który bez klas sportowych, organizacji i sprzętu zainteresował młodzież zapasami), Tadeusz Popiołek, Czesław Korzeń (trenerzy Wisłoki) i Janusz Tracewski (trener kadry narodowej). Dobrze trafił. Na entuzjastów i wielkich fachowców.
Dopiero w atmosferze gigantycznej pracy, zasadniczego przełomu w treningu zapaśniczym (Tracewski), troskliwej opiece bytowo - szkoleniowej (Dębica wyrosła na stolicę polskich zapasów) mógł się w pełni ujawnić największy talent w historii tej dyscypliny sportu w Polsce (jednoznaczna opinia fachowców). Zapasy były dla niego wszystkim. Tytan pracy mogący wytrzymać każde obciążenie treningowe, błyskotliwy technik, charakter bojownika o niezwykłej ambicji do końca doskonalący sztukę walki, miał 12 lat kiedy w Jeleniej Górze zobaczył "baraszkowanie na macie". Kolejne 12 lat kosztował go pościg za zapaśniczą doskonałością, która doprowadziła do historycznych osiągnięć m. in. medali olimpijskich. Walkę o wszystkie sportowe zaszczyty znacznie mu "ułatwił" gest Józefa, który był niewątpliwie wyrazem silnej braterskiej więzi. Obaj mieli jednakową wagę i aby ze sobą nie współzawodniczyć na oficjalnych zawodach, Kazimierz został usytuowany (właściwie już na początku kariery) w kategorii naturalnej wagi ciała 62 kg. Była to nie tylko bardzo znacząca dogodność, ale psychiczny komfort i przewaga nad bratem, który musiał szukać miejsca w kategorii najczęściej niższej (57 kg), co związane było ze stałym dietetycznym reżimem, kontrolą i bardzo przykrym w następstwach zbijaniem wagi ciała (naturalnymi i sztucznymi sposobami).
To braterskie "poświęcenie się" (nikt tego nigdy nie będzie wiedział, na ile obniżyło to wyniki Józefa) raz jeden na pewno nie zaszkodziło bliźniakom z Jaczkowa, którzy dokonali wyczynu nie mającego równych w historii zapasów na świecie. 13 września 1973 w Teheranie (na otwartym stadionie, w niesamowitym upale), dwaj bracia z Polski, walczący na dwóch matach równolegle wywalczyli dwa tytuły mistrzów świata: Kazimierz w swojej naturalnej wadze piórkowej (do 62 kg) i Józef w kategorii niższej, koguciej (do 57 kg). Był to wielki przełom w historii naszych zapasów i początek stałego pobytu wśród najlepszych na świecie ekipy biało-czerwonych. Przywiozła ona bowiem z Teheranu nie tylko medale "złotych bliźniaków", ale również trzy medale srebrne (Świerad, który miał zaledwie 18 lat, Michalik, Kwieciński) i jeden brązowy (Skrzydlewski) oraz przekonanie, że w szkoleniu naszych zapaśników nastąpił zasadniczy przełom.
Teraz już wiadomo, że nazwisko Tracewskiego trzeba wymieniać wśród takich trenerów jak Stamm, Górski, Wagner, Łasak. Kazimierz Lipień nieco później od brata (Józef był już na IO w Meksyku 1968) znalazł się w orbicie zainteresowań wybitnego trenera, który oświadczył po latach, że "był taki czas, kiedy Kazimierz o pół kroku zaczął wyprzedzać Józefa". I to właśnie on dokonał przełomu, o którym rzadko było można nawet marzyć: zdobył pierwszy złoty medal olimpijski. Był już znanym i uznanym atletą i w roli faworyta poleciał do Montrealu. "Nie była to wdzięczna rola - opowiadał. Odpowiedzialność za start wzrosła jeszcze, bo Józef przegrał pierwszy pojedynek. Nie mogę powiedzieć, że i los dla mnie nie był nadmiernie łaskawy, gdyż trafiłem na silnych rywali. Szło mi ciężko, ale wygrywałem. Zostało nas wreszcie tylko trzech. Z Dawidianem ze Związku Radzieckiego przegrałem, ale ten z kolei uległ Węgrowi Reczi. Aby stanąć na najwyższym podium, musiałem pokonać Madziara wyżej. Cztery lata wcześniej na igrzyskach w Monachium złoiłem mu skórę. Nigdy nie byłem tak skoncentrowany. Udało się!".
Radosna wiadomość z Montrealu największe wrażenie i radość wywołała w Dębicy, a mistrz olimpijski stał się współautorem wydarzenia, które (pamiętajmy, że był to rok 1976) przeszło do historii naszej radiofonii. Dzięki łączom satelitarnym, które na całą dobę wykupiło Polskie Radio rozmawiał on (będąc w hali w Montrealu) z żoną Antoniną, która znajdowała się w studiu PR w Rzeszowie. Radością ze zwycięstwa Kazimierza dzielili się państwo Lipieniowie z milionami kibiców, dla których (dzięki postępowi techniki) świat stawał się rzeczywiście "wielką wioską". Kolejne igrzyska (1980), które przyniosły największy sukces Józefowi (srebrny medal) były "ostatnim słowem" dla mistrza Kazimierza i okazją do podsumowania sportowych zdobyczy. 13-krotny mistrz Polski (styl klas.) w w. koguciej - 1968, w w. piórkowej - 1969-1973 i w w. lekkiej - 1974-1980 był też (wszystkie występy w w. piórkowej): 2-krotnym mistrzem świata (1973, 1974) oraz 4-krotnym wicemistrzem świata (1971, 1975, 1977, 1978), a także: 3-krotnym mistrzem Europy (1975, 1976, 1978) i 3-krotnym medalistą ME - srebrnym (1973) i brązowym (1972, 1979). Po zakończeniu kariery sportowej w Polsce (1981) wyjechał do Szwecji (trener i zawodnik), gdzie zdobył trzy tytuły mistrza tego kraju (1981, 1985 w stylu klasycznym i 1982 w stylu wolnym). Był trenerem: Vasteras (1981-1983), Balingsloev (1984-1985), Varberg Bois B.K. (1985-1988) i Hoor B. K. (1988-1991). Odznaczony m.in. siedmiokrotnie złotym i srebrnym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim OOP. Zmarł w wieku 56 lat, 12 listopada 2005 roku w Nowym Jorku.

*1972 Monachium: styl klas. w. piórkowa 62 kg - w pierwszej kolejce wygrał na łopatki w 8.34 min. z T. Toulotte (Francja), w drugiej zwyciężył 3:1 L. Recziego (Węgry), w trzeciej pokonał na łopatki w 5.37 min. S. Migiakisa (Grecja), w czwartej wygrał 3,5:0,5 pkt. z S. Koleticem (Jugosławia), w piątej przegrał na łopatki w 7. min. z H. Wehlingiem (NRD), w szóstej zwyciężył 3:1 H. Fujimoto (Japonia) zdobywając brązowy medal (zw. G. Markow Bułgaria).

*1976 Montreal: styl klas. w. piórkowa 62 kg - w pierwszej kolejce pokonał 4:0 H. Stuppa (Kanada), w drugiej położył na łopatki w 1.59 min. J.J. Vieirę (Portugalia), w trzeciej zwyciężył 4:0 S. Łazarowa (Bułgaria), w czwartej pokonał przez dyskw. S. Migiakisa (Grecja), w piątej wyciągnął wolny los, w szóstej przegrał 1:3 z N. Dawidjanem (ZSRR), w siódmej zwyciężył 3,5:0,5 pkt. L. Recziego (Węgry) zdobywając złoty medal.

*1980 Moskwa: styl klas. w. piórkowa 62 kg - w pierwszej kolejce przegrał 2:4 z S. Migiakisem (Grecja), w drugiej wygrał w 5.29 min. z L. Malmkvistem (Szwecja), w trzeciej uległ 3:5 P. Kirowowi (Bułgaria), odp. z konk. zajmując 6. msc (zw. S. Migiakis Grecja).

-------------------------

* odliczania do Rio na różnych stronach jakieś z dupy są, brałem liczbę dni z jakiejś, jak się okazało, chujowej, gdzie odliczali do 1.sierpnia. Inna chujowa strona odlicza do 5.VIII - bo otwarcie. A Igrzyska zaczynają się już 3. sierpnia i do tej daty będę teraz odliczał.
 
Co ciekawsze Resovia chce pozyskać Sokołowa!
Mam nadzieję, że Cwetana, nie Aleksandra.:mamed:

Odchodzi Kurek, który w Asseco zawiódł, a wraca Ivović. Dla mnie zmiana na plus, bo pomimo, że Bartka lubię, to nie prezentuje on takiej formy jakiej się po zawodniku o takich możliwościach spodziewamy.
 
MARIAN TAŁAJ

ps. "Grucha", inżynier, trener, judoka koszalińskiej Gwardii, brązowy medalista olimpijski z Montrealu (1976).

Urodzony 22 grudnia 1950 w Koszalinie (w bardzo usportowionej rodzinie judoków), absolwent tutejszej Wyższej Szkoły Inżynierskiej (inżynier budowlany). Zawodnik (170 cm, 70 kg) miejscowej Gwardii (kariera sportowa od 1965). Opinię w środowisku sportowym ma wszędzie jednoznaczną: "Wielce pracowity, dobra technika, systematyczny i zaangażowany, łatwy do prowadzenia, koleżeński i służący pomocą w każdej sytuacji". Na wstępie do kariery sportowej jego nauczycielem życia i judo był Kazimierz Kołodziejski (trenerzy kadry: Waldemar Sikorski i Hiromi Tomita), w latach następnych wielkim autorytetem stał się z kolei rywal z tatami (7 lat współzawodniczyli między sobą w tej samej wadze), wicemistrz olimpijski Antoni Zajkowski (dziś uważany za członka rodziny Tałajów). Wielka przyjaźń obu sportowców zaowocowała medalami olimpijskimi: kiedy Zajkowski zdobywał "srebro" w Monachium - Tałaj osłabiony "robieniem wagi" (walcząc kategorię niżej) nie odegrał w turnieju żadnej roli; cztery lata później w Montrealu natomiast kontuzjowanego Zajkowskiego (już w wadze lekkiej) godnie zastąpił Tałaj zdobywając "brąz".

Przeszedł jednak do historii, przede wszystkim dlatego iż był pierwszym polskim judoką, który zdobył złoty medal wygrywając mistrzostwo Europy juniorów (1968). W kat. 71 kg został 7-krotnym mistrzem Polski (1971, 1975-1978, 1980, 1981), trzykrotnym wicemistrzem Polski (1970, 1972, 1979) i 4-krotnym brązowym medalistą MP (1973, 1974, 1982, 1983). Był też w tej samej kategorii medalistą ME: srebrnym (1977) i brązowym (1972, 1976). Odznaczony m. in. złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi. Działacz społeczny. Utrzymuje wspaniałą formę fizyczną, biegając niemal codziennie z Koszalina do Sianowa i z powrotem przez lasy. Z wnuka Sebastiana chce zrobić mistrza olimpijskiego w judo.

*1972 Monachium: w. piórkowa - w pierwszej kolejce wygrał w 2.13 min. z R. Moffittem (Australia), w drugiej zwyciężył 2:1 S. Topolcznika (Jugosławia), w trzeciej przegrał 0:3 z H. Rodriguezem (Kuba) i odp. z konk.
*1976 Montreal: w. lekka - w pierwszej rundzie przegrał w 1.55 min. z W. Niewzorowem (ZSRR), w rep. pokonał na pkt. kolejno T. Hagmanna (Szwajcaria), J. van Hoeka (Australia) i Chang Su Lee (Korea Płd.), zajmując 3-4. msc i zdobywając brązowy medal (zw. W. Niewzorow ZSRR).
 
CZESŁAW KWIECIŃSKI
zapaśnik wagi średniej i półciężkiej, 10-krotny mistrz Polski, medalista mistrzostw świata (1965, 1970, 1973), 5-krotny olimpijczyk (1964, 1968, 1972, 1976, 1980), zdobywca dwóch brązowych medali (1972, 1976), chorąży polskiej ekipy na IO w Moskwie (1980).

Urodzony 20 stycznia 1943 w Romaszkinie na Litwie, syn Antoniego i Elżbiety (w 1948 wywieziony przez NKWD wraz z rodzicami oraz siostrą Hanną i bratem Marianem na Syberię, za Koło Polarne, do Igarki nad Jenisejem), powrócił do Polski (Piotrków Trybunalski) jako 16-letni młodzieniec, absolwent zasadniczej szkoły zawodowej (spawacz). Zapaśnik (179 cm, 88 kg) stylu klasycznego (w. średnia i półciężka), reprezentant Startu Piotrków Tryb. (od 1959, trener, który nauczył go podstaw zapasów Eugeniusz Kiereuszyn), Piotrcovii (1959-1961) i Siły Mysłowice (1962-1980). Dalszymi jego trenerami byli: Ernest Gondzik i Jan Stawowski, a do olimpijskich sukcesów prowadził go Janusz Tracewski. Zwany w kadrze "syberyjskim drwalem" (głównie chyba ze względu na świetne warunki fizyczne), choć zapasów (wbrew temu co często pisano) nauczył się dopiero w Polsce. Zawodnik o wielkiej ambicji, doskonałej technice i bardzo długiej karierze zawodniczej. Nigdy się nie oszczędzał, wszędzie występował w roli faworyta i do końca szukał swojej wielkiej szansy. W sumie sportowych trofeów zdobył niemało.
10-krotny mistrz Polski w. półciężkiej - 1967, 1969-1971, 1973-1975, 1978, 1979 i w. ciężkiej - 1976 był też 3-krotnym medalistą MŚ: brązowym (1965), srebrnym (1970, 1973), finalistą MŚ: 1977 - 5. msc , 1978 - 4. msc , 1979 - 5. msc oraz finalistą ME 1967 - 5. msc, 1970 - 6. msc, 1972 - 4. msc, 1974 - 4. msc , 1975- 4. msc, 1978 - 6. msc (wszystkie w w. półciężkiej).
5-krotny uczestnik IO (1964, 1968, 1972, 1976, 1980) zdobył dwa medale brązowe (1972, 1976), przy czym ten pierwszy (pierwszy olimpijski zapaśników stylu klasycznego w historii) w Monachium, w sytuacji dość dramatycznej. Nie wiadomo kto sprawę "zawalił", w każdym razie Kwiecińskiego, który za kilkadziesiąt minut miał stoczyć ważny pojedynek (o wejście do finału) z Węgrem Josefem Percsim, nie było w hali. Wszyscy (łącznie z zawodnikami) byli przekonani, że ta arcyważna walka ma się odbyć następnego dnia (niedziela). Kiedy zorientowano się, że pomylono daty, do odnalezienia Kwiecińskiego desygnowano znajdującego się akurat "pod ręką" Józefa Lipienia (dopingował walczącego brata Kazimierza). Sytuacja była niezwykle dramatyczna. "Syberyjskiego drwala" nie było w pokoju i tylko nadzwyczajny instynkt Lipienia sprawił, że znalazł go w jednej z sal telewizyjnych przygotowującego się do obejrzenia w TV walki jego kolegi klubowego Jana Michalika.
Porwany przez kolegów nie miał nawet czasu na zabranie z pokoju sprzętu. Już w hali zapaśniczej pożyczył kostium (Krzesiński), skarpetki, chusteczkę (Lipień) i w ostatniej chwili stanął naprzeciw Węgra. Sytuacja dla Polaka była trudna. Percsi miał już w dorobku pięć punktów i wystarczył remis, by mieć medal. Kwieciński posiadał tych punktów dwa i pół i zwycięstwo punktowe dawało mu najwyżej czwarte miejsce. Aby myśleć o medalu musiał wygrać na łopatki, co wydawało się mało prawdopodobne. Wspominał: "Czekałem na akcję Węgra. Bałem się, żeby nie zaczął się przepychać, bo wówczas łatwo o nieszczęście, upomnienie, punkt karny. Do głowy przychodziły mi różne pomysły. Najlepszym było złapanie Węgra i rzucenie go na matę. Tak też się stało". Do końca szukał swojej olimpijskiej szansy, ale w decydującej walce nie dał rady Waleremu Riezancowowi (ZSRR) i musiał zadowolić się brązowym medalem. Zasłużony Mistrz Sportu odznaczony m. in. dwukrotnie srebrnym i trzykrotnie brązowym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim OOP.
*1964 Tokio: styl klas., w. średnia 87 kg - w pierwszej kolejce przegrał 1:3 z L. Metzem (ORO-NRD), w drugiej uległ W. Olenikowi (ZSRR), zajmując 16-17. msc w turnieju na 20 start. (zw. Jugosłowianin B. Simic).
*1968 Meksyk: styl klas., w. średnia 87 kg - w pierwszej kolejce pokonał 3:1 L. Sillai (Węgry), w drugiej położył na łopatki w 2.56 min. Argentyńczyka J. Graffigne, w trzeciej przegrał 1:3 z W. Olenikiem (ZSRR), w czwartej uległ 1:3 W. Baughmanowi (USA), zajmując msc 7-8 na 19 start. (zw. L. Metz NRD).
*1972 Monachium: styl klas., w. półciężka 90 kg - w pierwszej kolejce zremisował 2:2 z L. Metzem (NRD), w drugiej wygrał 3:1 z S. Nikołowem (Bułgaria), w trzeciej zremisował 2:2 z J. Corakiem (Jugosławia), w czwartej zdobył punkty walkowerem, w piątej pokonał w 2.04 min. J. Percsiego (Węgry), w finale przegrał 1:3 z W. Riezancewem (ZSRR)zdobywając brązowy medal.
*1976 Montreal: styl klas., w. półciężka 90 kg - w pierwszej kolejce wyciągnął wolny los, w drugiej wygrał w 2.00 min. z S. Sato (Japonia), w trzeciej pokonał na łopatki w 0.12 min. H. Kolahiego (Iran), w czwartej przegrał 1:3 z W. Riezancewem (ZSRR), w piątej zwyciężył przez dyskw. z D. Nasavicem Jugosławia), w szóstej przegrał przez dyskw. ze S. Nikołowem (Bułgaria) zdobywając brązowy medal (zw. W. Riezancew, ZSRR).

*1980 Moskwa: styl klas., w. półciężka 90 kg - w pierwszej kolejce wygrał 11:3 z J. Borem (Mongolia), w drugiej przegrał w 0.19 min. z F. Anderssonem (Szwecja), w trzeciej uległ 2:10 I. Kanyginowi (ZSRR) i odp. z konk. zajmując 11. msc w turnieju (zw. N. Növényi Węgry). Chorąży ekipy olimpijskiej w IO 1980.
 
ZYGMUNT CHYCHŁA (1926-2009)
trener, pierwszy polski złoty medalista olimpijski w boksie (1952), uczestnik igrzysk w Londynie (1948) i Helsinkach (1952).

Urodzony 6 listopada 1926 w Gdańsku, syn Józefa, woźnego polskiej szkoły powszechnej przy ul. Łąkowej, wielkiego entuzjasty boksu i zapasów. Start do pięściarskiej kariery miał niezbyt fortunny, gdyż jako 7-letni chłopak będąc na wakacjach w Tucholi stracił w sieczkarni palec wskazujący lewej dłoni, ale, jak się na szczęście okazało, nie miało to żadnego negatywnego wpływu na jego pięściarską przyszłość. Ojciec wskazał mu kierunek sportowej aktywności, ojciec chrzestny zafundował parę nowiutkich rękawic bokserskich, a trener Brunon Karnath na pierwszych treningach w Gedanii (1937) pokazał podstawy boksu.
12-letni junior w nadprogramowych walkach przy okazji "meczów dorosłych" już wtedy zachwycał widzów "wrodzonym instynktem pięściarskim". Wojna brutalnie przerwała sen o sportowej sławie, a gdy nieco podrósł został wcielony jako obywatel Wolnego Miasta Gdańska do Wehrmachtu i wysłany na front zachodni. Zdezerterował z niemieckiej armii (a właściwie dał się wziąć do niewoli) do francuskich maquis (ruch oporu), a po wyzwoleniu Francji (z Grenoble) przeniósł się do Włoch, gdzie wstąpił do II korpusu i u gen. W. Andersa służył do 1946. Tam znów przypomniał sobie o boksie, dwukrotnie zdobył w wadze lekkiej mistrzostwo korpusu. Po powrocie do kraju, rozpoczął się drugi okres jego kariery bokserskiej zamykający się w latach 1946-1953, kiedy był zawodnikiem gdańskich klubów: Gedanii (1946-1949) i Kolejarza (1950-1953). "Twardy Kaszuba" - jak go powszechnie zaczęto nazywać, walczący w wadze półśredniej (170 cm, 66 kg) nie miał nadzwyczajnych warunków fizycznych - jak sam mówił - trzeba to było "czymś" nadrobić: techniką i dobrą obroną. Potem przyszedł także czas na opanowanie skutecznego ataku. I tak w bardzo krótkim czasie narodził się w kraju pięściarz (niepokonany zresztą przez sześć lat), który zapoczątkował nowy etap w historii polskiego boksu. Nie tylko jako pierwszy wywalczył złoty medal olimpijski (pierwszy z siedmiu, które zdobyli biało-czerwoni w latach 1924-2000), ale kontynuował i praktycznie doprowadził do perfekcji polski styl walki - boksu, w którym nad siłą fizyczną dominowała szybkość, refleks i skuteczna obrona. 4-krotny mistrz Polski (1948-1950, 1952), 1-krotny drużynowy mistrz kraju w zespole Gedanii (1948/49) był jednocześnie 17-krotnym reprezentantem Polski w meczach międzypaństwowych 1947-1952 (15 zwycięstw, 2 porażki). Przegrał tylko na początku swojej kariery (1947) z późniejszym prawie "etatowym rywalem", reprezentantem ZSRR Szczerbakowem i Węgrem Martonem. Największe sukcesy odniósł na igrzyskach, zdobywając tytuł mistrza olimpijskiego. Swoją absolutną supremację na ringach starego kontynentu zapewnił sobie pięściarz z Gdańska podczas 3-krotnych startów w Mistrzostwach Europy (1947, 1951, 1953), kiedy zdobył dwa złote medale. Oba w wadze półśredniej. Pierwszy, przed Igrzyskami w Helsinkach, w Mediolanie (1951), kiedy pokonał kolejno: Bihlera (RFN), Woutersa (Belgia), Strahla (Szwecja) i w finale Kohleggera (Austria). Drugi tytuł wywalczył na pamiętnych dla Polaków mistrzostwach w Warszawie (1953), gdzie z kolei wygrał kolejno z: Ruggerim (Włochy), Heidemannem (RFN), Lincą (Rumunia) i Szczerbakowem (ZSRR). Wspaniała seria zwycięstw, po której pięściarski mistrz już nigdy nie powrócił na ring. Przeszkodziła temu gruźlica. W ciągu całej swojej kariery stoczył 264 walki z czego 237 wygrał, 12 zremisował i 15 przegrał. Zasłużony Mistrz Sportu był najlepszym sportowcem Polski w plebiscycie "PS" (1951, 1952). Kiedy wyzdrowiał, przez wiele lat szkolił młodzież w Gdańsku, Lęborku i Gdyni, pracując jednocześnie w gdańskiej DOKP. Równolegle długo starał się o wyjazd do rodziny w Niemczech (żona była Niemką, uciekinierką z Królewca). Kiedy trzej jego synowie ukończyli polskie szkoły, władze się na to zgodziły i od 1972 mistrz olimpijski z Helsinek. Zmarł 26 września 2009 roku w wieku 83 lat w Hamburgu.

*1948 Londyn: w. półśrednia - w pierwszej kolejce pokonał Holendra F. Wijngaarda, w drugiej zwyciężył przez tko w II rundzie Alexa Obeyesekere (Cejlon), a w ćwierćfin. przegrał z Alesandro D'Ottavio (Włochy), odp. z konk. zajmując m. 5-8 (zw. J. Torma, Czechosłowacja).

*1952 Helsinki: w. półśrednia - w pierwszej kolejce pokonał 3:0 Pierre Woutersa (Belgia), bardzo groźnego rywala, który rok wcześniej podczas mistrzostw Europy rzucił go na matę ringu (raz jedyny w karierze), w drugiej zwyciężył 3:0 Jose Davalosa (Meksyk), w ćwierćfin. wygrał 2:1 z Juliuszem Tormą (CSR), w półfin. pokonał 2:1 bardzo groźnego Niemca Gunthera Heidemanna (RFN) i w finale zwyciężył jednogłośnie 3:0 Sergieja Szczerbakowa (ZSRR), zdobywając złoty medal. Walka była niesłychanie twarda. Dopiero ostatnia minuta trzeciego starcia przechyliła szalę na stronę Polaka. Na koniec skutecznie zaatakował. Seria błyskawicznych, celnych kontr z pełnego dystansu zapewniła "twardemu Kaszubie" ciężko wywalczone zwycięstwo.
 
ZYGMUNT CHYCHŁA (1926-2009)
trener, pierwszy polski złoty medalista olimpijski w boksie (1952), uczestnik igrzysk w Londynie (1948) i Helsinkach (1952).

Urodzony 6 listopada 1926 w Gdańsku, syn Józefa, woźnego polskiej szkoły powszechnej przy ul. Łąkowej, wielkiego entuzjasty boksu i zapasów. Start do pięściarskiej kariery miał niezbyt fortunny, gdyż jako 7-letni chłopak będąc na wakacjach w Tucholi stracił w sieczkarni palec wskazujący lewej dłoni, ale, jak się na szczęście okazało, nie miało to żadnego negatywnego wpływu na jego pięściarską przyszłość. Ojciec wskazał mu kierunek sportowej aktywności, ojciec chrzestny zafundował parę nowiutkich rękawic bokserskich, a trener Brunon Karnath na pierwszych treningach w Gedanii (1937) pokazał podstawy boksu.
12-letni junior w nadprogramowych walkach przy okazji "meczów dorosłych" już wtedy zachwycał widzów "wrodzonym instynktem pięściarskim". Wojna brutalnie przerwała sen o sportowej sławie, a gdy nieco podrósł został wcielony jako obywatel Wolnego Miasta Gdańska do Wehrmachtu i wysłany na front zachodni. Zdezerterował z niemieckiej armii (a właściwie dał się wziąć do niewoli) do francuskich maquis (ruch oporu), a po wyzwoleniu Francji (z Grenoble) przeniósł się do Włoch, gdzie wstąpił do II korpusu i u gen. W. Andersa służył do 1946. Tam znów przypomniał sobie o boksie, dwukrotnie zdobył w wadze lekkiej mistrzostwo korpusu. Po powrocie do kraju, rozpoczął się drugi okres jego kariery bokserskiej zamykający się w latach 1946-1953, kiedy był zawodnikiem gdańskich klubów: Gedanii (1946-1949) i Kolejarza (1950-1953). "Twardy Kaszuba" - jak go powszechnie zaczęto nazywać, walczący w wadze półśredniej (170 cm, 66 kg) nie miał nadzwyczajnych warunków fizycznych - jak sam mówił - trzeba to było "czymś" nadrobić: techniką i dobrą obroną. Potem przyszedł także czas na opanowanie skutecznego ataku. I tak w bardzo krótkim czasie narodził się w kraju pięściarz (niepokonany zresztą przez sześć lat), który zapoczątkował nowy etap w historii polskiego boksu. Nie tylko jako pierwszy wywalczył złoty medal olimpijski (pierwszy z siedmiu, które zdobyli biało-czerwoni w latach 1924-2000), ale kontynuował i praktycznie doprowadził do perfekcji polski styl walki - boksu, w którym nad siłą fizyczną dominowała szybkość, refleks i skuteczna obrona. 4-krotny mistrz Polski (1948-1950, 1952), 1-krotny drużynowy mistrz kraju w zespole Gedanii (1948/49) był jednocześnie 17-krotnym reprezentantem Polski w meczach międzypaństwowych 1947-1952 (15 zwycięstw, 2 porażki). Przegrał tylko na początku swojej kariery (1947) z późniejszym prawie "etatowym rywalem", reprezentantem ZSRR Szczerbakowem i Węgrem Martonem. Największe sukcesy odniósł na igrzyskach, zdobywając tytuł mistrza olimpijskiego. Swoją absolutną supremację na ringach starego kontynentu zapewnił sobie pięściarz z Gdańska podczas 3-krotnych startów w Mistrzostwach Europy (1947, 1951, 1953), kiedy zdobył dwa złote medale. Oba w wadze półśredniej. Pierwszy, przed Igrzyskami w Helsinkach, w Mediolanie (1951), kiedy pokonał kolejno: Bihlera (RFN), Woutersa (Belgia), Strahla (Szwecja) i w finale Kohleggera (Austria). Drugi tytuł wywalczył na pamiętnych dla Polaków mistrzostwach w Warszawie (1953), gdzie z kolei wygrał kolejno z: Ruggerim (Włochy), Heidemannem (RFN), Lincą (Rumunia) i Szczerbakowem (ZSRR). Wspaniała seria zwycięstw, po której pięściarski mistrz już nigdy nie powrócił na ring. Przeszkodziła temu gruźlica. W ciągu całej swojej kariery stoczył 264 walki z czego 237 wygrał, 12 zremisował i 15 przegrał. Zasłużony Mistrz Sportu był najlepszym sportowcem Polski w plebiscycie "PS" (1951, 1952). Kiedy wyzdrowiał, przez wiele lat szkolił młodzież w Gdańsku, Lęborku i Gdyni, pracując jednocześnie w gdańskiej DOKP. Równolegle długo starał się o wyjazd do rodziny w Niemczech (żona była Niemką, uciekinierką z Królewca). Kiedy trzej jego synowie ukończyli polskie szkoły, władze się na to zgodziły i od 1972 mistrz olimpijski z Helsinek. Zmarł 26 września 2009 roku w wieku 83 lat w Hamburgu.

*1948 Londyn: w. półśrednia - w pierwszej kolejce pokonał Holendra F. Wijngaarda, w drugiej zwyciężył przez tko w II rundzie Alexa Obeyesekere (Cejlon), a w ćwierćfin. przegrał z Alesandro D'Ottavio (Włochy), odp. z konk. zajmując m. 5-8 (zw. J. Torma, Czechosłowacja).

*1952 Helsinki: w. półśrednia - w pierwszej kolejce pokonał 3:0 Pierre Woutersa (Belgia), bardzo groźnego rywala, który rok wcześniej podczas mistrzostw Europy rzucił go na matę ringu (raz jedyny w karierze), w drugiej zwyciężył 3:0 Jose Davalosa (Meksyk), w ćwierćfin. wygrał 2:1 z Juliuszem Tormą (CSR), w półfin. pokonał 2:1 bardzo groźnego Niemca Gunthera Heidemanna (RFN) i w finale zwyciężył jednogłośnie 3:0 Sergieja Szczerbakowa (ZSRR), zdobywając złoty medal. Walka była niesłychanie twarda. Dopiero ostatnia minuta trzeciego starcia przechyliła szalę na stronę Polaka. Na koniec skutecznie zaatakował. Seria błyskawicznych, celnych kontr z pełnego dystansu zapewniła "twardemu Kaszubie" ciężko wywalczone zwycięstwo.
Nawet @defthomas pisał o p. Zygmuncie http://www.mmarocks.pl/informacyjne/zmarl-zygmunt-chychla
 
TADEUSZ H. TROJANOWSKI (1933-1997)
nauczyciel wf, trener, zapaśnik (jedyny ze starszego pokolenia), który jako pierwszy Polak zdobył medal olimpijski w Rzymie (1960) - styl wolny (waga kogucia).

Urodzony 1 stycznia 1933 w Straszowie, pow. konecki, woj. kieleckie w urzędniczej rodzinie Hipolita (zginął w czasie wojny) i Józefy Krawczyk. Absolwent Liceum Ogólnokształcącego na warszawskich Bielanach (1952) i stołecznej AWF (1958), gdzie otrzymał tytuł magistra wf. Zapaśnik stylu wolnego (176 cm, 61 kg) wagi koguciej, reprezentant stołecznych klubów: AZS (1951-1954), Gwardii 1955-1966 (tu jego trenerem, a jednocześnie sparing partnerem był Jan Żurawski), LZS Ołtarzew i Drukarza (1968). Przypadkowo w lasku bielańskim (1951) zobaczył pokazy walk zapaśniczych i już kilka dni później zapisał się do akademickiego klubu (AZS - AWF). Był szczupły i delikatnej budowy ciała, toteż nie wróżono mu wielkiej kariery, ale po czterech latach uprawiania zapasów klasycznych (1954) postanowił specjalizować się w stylu wolnym. Tu mógł lepiej wykorzystać swoje predyspozycje fizyczne (długie nogi, większy od rywali zasięg ramion). Z czasem stał się specjalistą w tym sposobie prowadzenia walki: bezbłędnie wykonywał podcięcia, suplesy i rzuty przez biodro z nogą wewnątrz, a w walce parterowej japoński klucz w kombinacji z innymi elementami technicznymi. Operując świetną techniką i dysponując ogromną fantazją w walce odnosił coraz więcej znaczących sukcesów.
7-krotny mistrz Polski (styl wolny) w w. koguciej - 1954, 1956 i piórkowej - 1957, 1958, 1961, 1965, 1966 dokonał wreszcie sztuki, która udała się tylko jemu z całego pokolenia polskich zapaśników lat sześćdziesiątych: zdobył jako pierwszy Polak medal olimpijski w zapasach! Był to nie lada wyczyn i ogromne zaskoczenie dla wszystkich, tym bardziej, że turniej odbywał się na dwóch matach w antycznych Termach Caracali, na otwartym powietrzu, gdzie temperatura dochodziła do 30° C, a nagrzane maty były jeszcze gorętsze. Polaka w tym niezwykle wyczerpującej rywalizacji wyprzedzili jedynie, Amerykanin Terrence McCann i Bułgar Nedżet Zalew. Pierwszy nasz medalista olimpijski w zapasach był wspaniałym kolegą i druhem, znakomitym tancerzem. Ale zdążył być świetnym trenerem, nawet w Maroku (1979-1985) i Austrii (1994). Szef wyszkolenia PZZ (1977-1978), inicjator powstania wielu sekcji w Ludowych Zespołach Sportowych, zasłużony działacz kultury fizycznej, sędzia międzynarodowy. Także Zasłużony Mistrz Sportu odznaczony m. in. srebrnym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe i Złotym Krzyżem Zasługi. Zmarł w Warszawie 10 lutego 1997 i pochowany został na cmentarzu w Wilanowie.

*1960 Rzym: styl wolny, w. kogucia 57 kg - w pierwszej kolejce wygrał w 4.24 min. z P. Hanni (Szwajcaria), w drugiej pokonał w 4.25 min. G. Jamesona (Australia), w trzeciej zwyciężył 3:1 F. Kaemmerera (ORO/RFN), w czwartej kolejce wyciągnął wolny los, w piątej przegrał 1:3 z N. Zalewem (Bułgaria), w szóstej uległ T. McCannowi (USA), zdobywając brązowy medal (zw. Amerykanin T. McCann).
 
Dzisiejsza gra Śląska pozostawiała sporo do życzenia. Te dwa samobóje to cos pięknego :DC:. Takie mecze mnie utwierdzają w przekonaniu, że Ekstraklasa to kopanina jakiej próżno szukać w innych krajach :mamed:
 
Back
Top