Polityka i śmigłowce wielozadaniowe.
Tragikomiczna historia pokazująca jak w Polsce przy pomocy np. krzyża można lobbować miliardowe kontrakty powoli dobiega końca, bo MON ogłosił zakup w Mielcu eksportowej wersji Black Hawka.
Potoczna nazwa „eksportowa wersja Black Hawka”, jest bardzo ważna, bo od początku politycznej walki politycy partii rządzącej wskazywali produkowane w Mielcu S-70i jako tożsame z tymi, które nasi specjalsi znali z Afganistanu (UH-60). A to nie te same maszyny, bo nie mają systemu walki, mają tylko radar pogodowy, brak głowicy opto, brak anten RWR/MWS, brak wyciągarki o udźwigu powyżej 150 kg, brak boom'u do tankowania i opancerzenia. Przykładem tego może być dokonany już zakup 8 mieleckich śmigieł dla Gromu, które w kategorii śmigłowców dla wojsk specjalnych są nazywane bieda-śmigłami. Te słynne, oryginalne Black Hawki, z których też korzysta amerykańska armia zamówiły np. Łotwa, Litwa, Słowacja i Chorwacja, ale one nie są produkowane w Mielcu.
Będąc przy Mielcu, warto wspomnieć o wielkim zaangażowaniu załogi fabryki, oraz wielu działaczy partyjnych w akcje dyskredytującą Caracale a wychwalającą miejscowe Black Hawki. Kreślili oni wizję, że jeśli Polska nie zamówi w Mielcu maszyn to zakład upadnie. Jakoś przez te 8 lat nie było wielkich zamówień (8 dla Gromu i 3 dla Policji) i zakład nie umarł, co więcej S-70i odnosi eksportowe sukcesy i mielecka fabryka ma pełny portfel zamówień.
Bo S-70i sprawdza się jako maszyna dla służb wewnętrznych. Dlatego wszędzie tam, gdzie trzeba walczyć ze skutkami huraganów, trzęsień ziemi, powodziami, z pożarami, przemytem i lokalną partyzantką, a dany kraj jest w strefie wpływów koncernu Lockheed Martin/Sikorsky – to jest zamawiany.
Wracając do PZL Mielec, to tempo produkcji śmigłowców wynosi 15-18 sztuk rocznie. Co tylko przy obecnie realizowanym kontrakcie dla Filipin, oznacza, że nasze S-70i dla wojsk aeromobilnych wcale tak prędko się nie pojawią i tu mogę śmiało obstawiać, że będzie to ok 10 lat od zerwania umowy na Caracale.
Od S-70i przechodzimy płynne do zaskakującej decyzji o wyborze tych śmigieł, bo już wcześniej dla Wojsk Lądowych MON zamówił w Świdniku 32 śmigłowce AW-149. Wyboru tych śmigieł nie oceniam, bo wszystko się okaże jak przebiegnie integracja systemów i uzbrojenia. To jest nowy produkt, a Polska będzie pierwszym użytkownikiem. Natomiast muszę wspomnieć o jednej kwestii.
Gdy cały świat dąży do unifikacji floty (niższa cena jednostkowa, niższe koszty szkoleń i serwisu), my kupujemy dwa różne śmigłowce (AW-149 i S70i) latające w tej samej klasie. Bronić by to się mogło dywersyfikacją dostawców i tym, że jak jedna maszyna się zepsuję to nie uziemiamy floty dla całego wojska. I tu jest haczyk. Polskie śmigłowce (AW-149, AW-101, S-70i) będą korzystały z tej samej rodziny silników. Czyli jest możliwa sytuacja, w której trzy rodzaje maszyn zostaną uziemione ze względu na awarię silnika.
Załoga i politycy ze Świdnika także zaangażowali się mocno w poparcie partii rządzącej. Argumentem podobnie jak w przypadku Mielca był potencjalny upadek fabryki. Przez 8 lat nic w Świdniku nie zamówiono, fabryka nie upadła, a remonty wyprodukowanych tam Sokołów kończyły się z opóźnieniami.
Kupiliśmy jeszcze AW-101, który jest super maszyną, ale gospodarczo nam nic nie daje (a argument offsetu był bardzo piłowany w przypadku Caracali). Kupiliśmy ich 4, co oznacza, że po dwóch latach eksplotacji, jeden będzie służył do szkoleń, jeden będzie w serwisie, a dwa będą dzielić zadania zwalczania okrętów podwodnych oraz misji ratowniczych, co już na papierze jest nie do ogarnięcia, a co dopiero w rzeczywistości.
Na sam koniec pozostaje jeszcze raz wspomnieć zaangażowanie polityków w proces uwalenia wyboru Caracali. Warto sprawdzić archiwa, jakie te decyzje miały wsprarcie lobbingowe i informacyjne. Kto i jak wspierał kampanie polityków najświętszej partii na Ziemi. Było to w gorącym okresie wyborów. Ten sam czas znowu się zaczyna, a polski podatnik będzie musiał zmierzyć się z decyzjami zakupowymi np. armatohaubic w Korei, które okazują się produktem gorszym i trudniejszym niż nasze Kraby.
Aha nie pisałem nic o pieniądzach i wartościach kontraktów, bo nie chcę się jeszcze bardziej denerwować.