Zamachy powodują eskalację napięć w społeczeństwie, które przekierowują się z wewnętrznych konfliktów na wspólnego wroga. Jeśli z wspólnym wrogiem (czyli terrorystami - w ogólności muzułmanami) zostaną skojarzeni czołowi politycy, to nastąpić powinna wymiana kadr na najwyższych szczeblach. Tutaj się rodzi cicha nadzieja, że zamachy terrorystyczne doprowadzą do obalenia obecnie panujących władz. Tym bardziej, że za niedługo czekają nas wybory (zwłaszcza w skrajnie lewicowej Francji).
Co do samych zamachów, to przynajmniej ja mam je w coraz większym poważaniu. Na całym świecie (Turcja, Bliski Wschód, Irak, Afryka) mają one miejsce (dziś praktycznie raz na tydzień jest jakiś głośny zamach). Człowieka pomału bierze znieczulica.
Raczej niewiele wskazuje, żeby nagle ataki miały przestać mieć miejsce. Tym bardziej, że od daleko ponad roku eksperci trąbią, że walka z Daesh w obecnej formie doprowadzi do przeniesienia walk z Syrii do Afryki i Europy. Wszystko to obserwujemy, a te gamonie z rządów jeszcze ułatwiają taki proces. Politycznie wszystkim niegamoniom z Kremla, czy z Białego Domu zamachy w Europie odpowiadają, więc nie ma co liczyć na porządne trzepnięcie w łeb.
Teraz zabrzmię jak skrajny lewak, ale nie jest winą "dżihadystów", że dokonują zamachów terrorystycznych. Całkiem zrozumiałe z ich strony, że wykorzystują skuteczną broń na wojnie (choć chyba źle definiują wroga). To jest wina naszych władz, bo one zezwalają na te zamachy. Państwo ma przede wszystkim obowiązek dbania o bezpieczeństwo obywateli (we wszystkich ustrojach), zatem to poważna dysfunkcja tych potworków, które lewica doprowadziła do odpaństwowienia na rzecz jakiejś chorej idei. Mam w dupie program 500+ czy Trybunał Konstytucyjny, jeśli rząd nie jest w stanie zapewnić mi bezpieczeństwa.
Pozostaje załamać ręce i liczyć, że nikt obok mnie bomby nie wysadzi. A nawet jakbym zobaczył, że ktoś ma bombę i stoi obok mnie, to bym się trzy razy zastanowił, czy zgłosić na policję, bo mnie jeszcze do więzienia wsadzą, za rasizm (czy jak to sobie nazwą). Choć Bruksela to najoczywistszy cel zamachów, może peryferyjną Polskę ominą. Tam pełno gamoni, których łatwiej wystraszyć niż łanię na łące.