To nie chodzi o to, która moralność jest najobiektywniejsza, ale o to która działa (no i teraz sobie można usiąść do flaszki i podyskutować co to znaczy "działa"). Ale o ironio wtedy sie moze okazac, ze jakas moralnosc jest obiektywnie (!) najlepsza, nie dlatego ze jest "najmoralniejsza", ale dlatego ze... ...dziala XD
Troche jak dyskusja o socjaliźmie czy kapitalizmie - zaden z tych systemow nie utilizuje mozliwosci i nie zaspokaja potrzeb i wartości ludzkich idealnie, ale jeden z nich spasowany jest z nami i fizycznym światem lepiej. Moralność też.
Choć być może z oceną kapitalizmu nalezaloby poczekac, bo czy kapitalizm wielusetletnio potrafi przetrwac to co robi najlepiej: dobrobyt? Myślę o "zachodnich" wskaźnikach dzietności, może się zdawać żę dobrobyt, przynajmniej w tej fazie, w jakimś sensie tłumi chęć przetrwania, co by mogło oznaczać że "dobrobyt" nie jest "wielopokoleniowo-stabilny".
Skręcę trochę na inny temat, przypomniała mi się moja niedawna dyskusja o dzietności z ziomkiem, pretekstem były kolejne spadki tego współczynnika w Korei Południowej. No i tak rozkminialiśmy, bo zdawałoby się że potrzeba posiadania potomstwa jest wbita głęboko presją ewolucyjną w nasze geny. I to nie tylko 4 milionami hominidowej selekcji, ale i przecież miliardów przedhominidowych. Tak przetestowany umieraniem kod powinien odporny na intelektualne "hackowanie" feminizmem czy innymi czynnikami kulturowymi, albo nawet hormonalną chemią (choć tu mi ręka drżała jak to pisałem). Jednak tak nie jest, empirycznie dzietność spada. Jak to ugryźć? No i przyszło takie chłopskie rozumowanie: kobiety nigdy nie rodziły bo chciały (miały natomiast wpływ na to kto jest ojcem dzieci), a mogło być nawet na odwrót: która się lepiej przed tym broniła, miała więcej zasobów dla siebie i już dzieci urodzonych. Więc brak takiej potrzeby u kobiet wcale nie musiał być darwinowskim brutalnym filtrem odławiany. Może teraz jak w rozpędzonym matriarchacie nie muszą, to autentycznie nie chcą? To dopiero mit byłby obalony, że kobiety wcale takie ku dzieciom nie są... Ironią jest, że w czasach prawdziwego dobrobytu "Darwin" takie (i takich) odsieje...
To z kolei kojarzy mi się z badaniami wskazującymi że religijność jest mocno dziedziczona genetycznie, tutaj mowa nawet o poglądach politycznych:
Inni z kolei wskazują, że mutowanie w ludziach przyszpieszyło:
The extent to which selection has shaped present-day human populations has attracted intense scrutiny, and examples of local adaptations abound. However, the evolutionary trajectory of alleles that, today, are deleterious has received much less attention. To address this question, the genomes of...
pubmed.ncbi.nlm.nih.gov
Może w kierunku bezdzietności mutujemy?
I jednak żeby zamknąć klamrą wspomnianą na początku moralność. Moralność będzie taka jakie przyszłe dzieci. Ten kto je będzie miał, będzie o niej decydował. Bo ich moralność w praktyce, po darwinowsku radzi sobie lepiej ze światem. Nie dlatego że jest "filozoficznie moralniejsza", ale dlatego że lepiej "działa". Kultura, religia, moralność (nasze niematerialne DNA na które prawie świadomie wpływamy my, ale i ono na nas, pomaga albo ciąży) też podlega darwinowskim procesom, nosiciele tych niematerialności albo je niosą dalej, albo... ...nie niosą. XD