Polityka

Jakub Bijan: Katolicy mają prawo być sobie w Kolibrze, czy pisać do Frondy, a Geje mają prawo sobie być w Kampanii Przeciw Homofobii i pisać do Na Temat. Gdzie tu widzisz błąd? Nie popieram i nie lubię Kolibra co nie znaczy że powinno się zabraniać im działać. Biedroń mniej mówi o tym, że jest gejem niż Korwin o tym, że jest hetero.
 
Ludzie mogą się zrzeszać gdzie chcą. Natomiast państwo nie powinno dostrzegać żadnych grup - powinno widzieć jedynie obywateli. Sęk właśnie w tym, że cała narracja LGBT jest fałszywa, i faktycznie zamiast równości te środowiska domagają się uprzywilejowania grup homoseksualistów. W innym wypadku, tak jak pisałem wyżej, domagaliby się równości wobec prawa - bo ona załatwia ich główny problem: "dyskryminację"; natomiast wszelkie inne postulaty (jak trudności w kwestii spadków itd.) można załatwić nie mieszając orientacji seksualnej w te sprawy w ogóle.
 
Również nie popieram postulatów środowisk LGBT, postulatów Kolibra też nie popieram - blokowanie przedstawień teatralnych :/. Niestety jedna i druga formacja ma za zadanie uprzywilejowanie pewnej grupy. Jedni gejów, lesbijki, trans, inni katolików. Moje zdanie wobec obu grup jest równie krytyczne. W pełni zgadzam się z postulatem równości wobec prawa, równiez co do afiszowania się z pewnymi poglądami - bo jeśli mamy nie pozwalać czegoś jednemu środowisku to dlaczego mamy pozwalać innemu, bliższemu naszym poglądom?
 
Nie wiem jakie postulaty ma KoLiber - i czy jakieś ma. Czasem jakieś akcje robią, plus organizują tematyczne spotkania. Nie słyszę, by KoLiber domagał się wywyższania Katolików - gdybym usłyszał, to bym napisał, że bredzą - raczej są za zniesieniem finansowania Kościoła przez państwo, co popieram.... choć to bardzo zróżnicowany ruch, jak całą liberalna prawica. O KoLibrze słyszę tylko dlatego, bo śledzę ich Na FB - o LGBT natomiast słyszę raz dziennie, w ogóle się tematem nie interesując, a tylko przeglądając zwyczajnie prasę. Po prostu cokolwiek by nie robili Biedronie i im podobni, słowo "gej" mają na ustach, co mnie irytuje - i powoduje takie a nie inne reakcje na wybór Biedronia na prezydenta miasta.
 
Yoshi, śmiesznie to brzmi, bo tyczy się Twojej osoby, ale m. in. z tego postu (choć nie tylko tego i nie tylko Twoich wpisów) wywnioskowałem swoją teorię.
Sądzę, że jesteś osobą kształtującą polityczne gusta części wyborców, przynajmniej tych z cohones i oczywiście nie w tym fragmencie, ale w ogólności piszesz, jakie to PO złe, jak to potrzeba nam zmian, a jako porównanie tutaj używasz argumentów, że Sasin przegrał z Gronkiewicz-Waltz, bo ta straszy "partią", czy porównujesz PIS, jako lepszą wersję PO, bo w tych słowach przebija się pewnego rodzaju żal. Moim zdaniem jest to powód, dla których część osób, może mylnie odnieść wrażenie, że poruszasz się w tym schemacie PO-PIS, co oczywiście przy głębszej lekturze jest kompletną bzdurą, ale polityka to często gra jednego skojarzenia.
Owszem, zadałem sobie pytanie, jak analiza wyników lepiej by zabrzmiała, ale dochodzę do ściany, czy stawianie wyraźnego PIS>PO jest lepsze od PIS=PO, w kwestii przyszłości prawicy o którą Nam się zawsze rozchodzi. I tu myślę, że to straszenie PiS-em nadal działa, mogę wyobrazić sobie osobę, która uzna to zdanie za proPISowe.

Niemniej tę dyskusje już odbyliśmy i znam Twoje stanowisko, które stoi w lekkiej opozycji do mego. Oczywiście, żebym nie został źle zrozumiany, nie wsadzam w Twoje usta słów, których nie wypowiedziałeś, tylko doszukuję się moich odczuć na ich temat.
 
Martwi mnie po prostu sytuacja @Wewiur , bo robimy błędne koło jako naród. Z jednej strony masz rację - PiS nie jest żadną alternatywą, babrzą się w jednym szambie od Magdalenki i niewiele w tego wynika, bo i wyniknąć wiele nie może. I masz rację, że zmiana PO na PiS nie będzie w naszyj sytuacji żadną zmianą. Stefan Kisielewski mawiał, że od samego mieszania herbata nie stanie się słodsza, a ja sobie to przerobiłem i mówię, że od samego machania biało-czerwoną flagą w państwie nie stanie się lepiej.

Z drugiej jednak strony jestem przerażony, kiedy widzę, jak społeczeństwo jest ogłupione. Od 8 lat mamy mega słaby rząd - uważam, że najsłabszy jaki był - z kilkunastoma kompromitacjami i kilkoma poważnymi aferami. Tymczasem ludzie głosują na PO - bo już lepiej jak ci kradną, niż jakby PiS miało przyjść i... tu sobie każdy dopisuje we własnym zakresie.

Nie wiem, czy wyborcza żonglerka (rac ci, raz ci) byłaby lepsza, ale wydaje mi się, że takie skostnienie jest bardzo niekorzystne. Nie widzę bowiem możliwości by elektorat zastraszony PiS-em zagłosował na którąkolwiek z innych partii: KNP, czy RN - bo, zdaje się, że już trzeci raz będą głosować na Platformę, jako "mniejsze zło". Gdyby chociaż nastroje były wzburzone, ludzie niezadowoleni - raz zagłosują na PO, raz na PiS... bo się nie poprawia. Może w następnych wyborach część tych, część tamtych odwróci się od "swoich" i odda głos na kogoś innego - bo nadal jest źle mimo zmiany rządu. A teraz? Jakie tu można mieć nadzieje? - jest ciepła woda w kranie, nie jest najgorzej: "lepiej jak ci kradną, niż jakby miało przyjść PiS i..."
 
Może jak PO kolejny raz wygra wybory to szlag trafi PiS, ktoś kopnie i wywróci stolik? Jeśli Jarosław dopnie swego, wykończy wszystko co bardziej na prawo, takie są jego zasady gry.
 
Ja generalnie przestałem już wierzyć w ten naród. Społeczeństwo przestało rozliczać władzę z działań (w sumie to nigdy nie zaczęło). Wszyscy są epatowani wojną polsko-polską, z której nic nie wynika poza ogólnie panującą stagnacją w każdej dziedzinie życia. Nie jestem nawet zły na PO, oni nic nie robią, bo nie muszą nic robić, gdyż mają bardzo słabą opozycję, która od 7 lat gra w ich gierkę. Dzięki temu są pewni zwycięstwa w kolejnych wyborach, bo wiadomo, że przed końcem kampanii wyciągną Smoleńsk, albo coś podobnego i PiS znowu się obliże smakiem. Myślą przewodnią dzisiejszego PO jest nie narazić się żadnej grupie społecznej (sprzątając cokolwiek w tym kraju nie da się nie narażać, więc PO nie sprząta) przy jednoczesnym podtrzymywaniu atmosfery, że cały PiS to zagrożenie dla Polski. Dlatego też za mniej więcej 2-3 lata jak mi syn podrośnie i nic się nie zmieni w tym kraju to uciekam z Polszy, gdyż mam ciekawe propozycje pracy z zagranicy i mam już serdecznie w dupie kraj, w którym władza jedyne co robi to PR, a społeczeństwo na to przyzwala.
 
Daimon Frey: W 90% zgoda z tym co napisałeś, ale 10%... No właśnie - adopcja.
1. Czy nie uważasz, że dziecko które ma rodziców homo będzie gorzej traktowane w szkole? Wyśmiewane, tępione? Dzieci są okrutne. Czy chcemy z premedytacją skazywać dzieciaki na taki los?
2. W parach hetero również są straszne rzeczy, ale jak to wygląda statystycznie?

Nie chcę polecieć tutaj ilościowo w drugiego B2K ( :D ), ale pewnie i tak wyjdzie rozprawka.
1. Relacje między dziećmi wynikają z innych rzeczy niż to jakich kto ma rodziców, procesy grupowe to gigantyczny temat nawet gdy analizujemy je w środowisku osób dorosłych. Jeden dzieciak będzie żył w patologicznej rodzinie i wyglądał jak strach na wróble i z różnych powodów będzie liderem swojej grupy, gdy gdzie indziej podobne dziecko będzie traktowane jak śmieć. To zdecydowanie zbyt złożony proces, by użyć argumentu, że akurat jedna konkretna zmienna będzie decydowała o tym czy inni będą "okrutni", czy nie.
Po drugie, nie wiem czy były na ten temat jakieś badania, ale wydaje mi się, że osoby adoptujące dzieci przeznaczą potem na nie więcej swojego czasu niż w przeciętnej, klasycznej rodzinie. Raz że nie decydowali by się na adopcję, gdyby go nie mieli, dwa że gdy świadomie do czegoś dążymy to później trudniej nam pozostać wobec tego obojętnym i łatwiej nam racjonalizować wydawanie zasobów na korzyść tego czegoś, czujemy się automatycznie mocniej odpowiedzialni. A czas jaki poświęca się dziecku ma ogromne znaczenie dla jego rozwoju i kształtowania relacji w grupie.
Po trzecie, mam wrażenie, że dzieci wychowywane przez homo, którzy wiedzą jak to jest być izolowanym przez społeczeństwo, będą przez nich mocniej wspierane i wręcz bardziej pewne siebie niż normalne dzieciaki, które same muszą układać sobie w głowie kim są i ile są warte.
2. Pamiętam, że wbrew temu co próbuje wykrzyczeć środowisko kato-konserwatywne wypada to na korzyść homo, dzieci z takich związków wg badań są szczęśliwsze i mniej narażone na patologie (badania z tego co pamiętam obejmowały wywiady z dorosłymi osobami wychowanymi przez homoseksualistów), ale to bez znaczenia. We wszelkich konfiguracjach będą zdarzać się straszne rzeczy, bo ludzie są ludźmi - jesteśmy absolutnie nieracjonalni, i jest nas w pizdu, więc dochodzi kwestia skali, gdzie po prostu musi zdarzyć się wszystko i tak jak zdarzają się cudowne uzdrowienia z nieuleczanych chorób i śmierć po aspirynie tak będą zdarzać się grupki i homo i hetero lubujące się w dzieciach lub przemocy.

Ja nie kumam skąd w ogóle bierze się przeświadczenie, że chłop, który woli drugiego chłopa (lub baba babę), jest uważany za kogoś bardziej zboczonego od chłopa, który woli kobietę w szpilkach i pończochach niż nago. Srsly, śmiechy na bok, niech każdy kto tak myśli zastanowi się nad tym przez chociaż 10 minut, ale nie szukajcie powodów na potwierdzenie swoich przekonań, tylko dla odmiany spróbujcie na siłę pomyśleć inaczej niż Wam wpajano (mnie też wpajano, mam "klasyczną" rodzinę i "klasycznych" znajomych, więc "klasycznie" jest dla mnie naturalne i oczywiste). Przecież definiowanie drugiego człowieka, całej złożoności tego co się w nim dzieje przez jedną cechę jest astronomicznie głupie. Gdyby każdy fetysz, preferencje czy jakieś chore fantazje definiowały człowieka jako zboczeńca zdolnego do każdej potworności, którego trzeba odseparować od dzieci to ludzkość przestałaby istnieć. To tylko dziura w dupie, jednym dostarcza również przyjemności, innym nie, każdy ma swoją i niech każdy sobie z tym robi co chce, po chuj robić z tego coś, czym to nie jest? I mam swoją drogą wrażenie, że dziura w dupie jest większą obsesją dla konserwatywnych hetero niż samych gejów. Może dlatego, że hetero wydaje się, że tylko oni odczuwają emocje i uczucia? Nie boję się przyznać, że kocham mojego zwierzaka i jest dla mnie członkiem rodziny, tym bardziej oczywiste jest dla mnie, że facet/baba (człowiek, więc można pogadać, dzielić pasję, itd itp) może kochać drugiego faceta/babę i nie myśleć tylko o jego dziurze.


Jestem podobnego zdania co Ty,jednak sprzeciwiam sie adopcji dzieci przez pary homoseksualne i nadmiernemu,publicznemu epatowaniu swoja seksualnoscia.

Nikt by nie zwracał uwagi, że "pedał", gdyby sam się z tym nie afiszował i pozornej walki z dyskryminacją nie wziął na sztandary. Gdyby faktycznie zależało tym środowiskom na równości, nie paradowaliby ze swym gejostwem, a pilnowaliby przestrzegania równości wobec prawa - to ona zapewnia równe traktowanie. Wyodrębnianie jakiejś (jakiejkolwiek) grupy spośród reszty obywateli z równością wobec prawa ma niewiele wspólnego.

Wszystko spoko, tylko gdybyście szli ze swoimi dziewczynami/żonami za rękę po ulicy lub pocałowali się (choćby niewinnie na pożegnanie, żeby nie mieszać w to łóżkowych emocji) i w najlepszym wypadku zostali zjechani wzrokiem, w średnim wyśmiani/zbluzgani przez grupkę przekonanych o swojej wyższości, a w najgorszym pobici przez jakichś patusów, to czulibyście się z tym dobrze? Ci ludzie są sfrustrowani, nawet ukrywając się dostają zewsząd (oni nie czytają internetu?) sygnały, że są ludźmi gorszej kategorii, że pedał/lesba to powód do wstydu, nic dziwnego, że na siłę chcą pokazać, że też są ludźmi i mają prawo żyć jak chcą. Minie kilkanaście lat, dorosną ludzie wychowywani w większej tolerancji i większość to zaakceptuje, wtedy i oni uspokoją się ze swoim publicznym epatowaniem.
Wydaje mi się, że te parady przynoszą im teraz więcej szkody niż pożytku, ale też trzeba pamiętać, że nie każdy homo popiera parady, tak jak nie każdy fan MMA popiera KSW. Biedroń z tego co słyszałem też jest już pokłócony z jakimiś organizacjami, które chyba nawet nawoływały do poparcia jego przeciwnika.
 
Last edited:
Wszystko spoko, tylko gdybyście szli ze swoimi dziewczynami/żonami za rękę po ulicy lub pocałowali się (choćby niewinnie na pożegnanie, żeby nie mieszać w to łóżkowych emocji) i w najlepszym wypadku zostali zjechani wzrokiem, w średnim wyśmiani/zbluzgani przez grupkę przekonanych o swojej wyższości, a w najgorszym pobici przez jakichś patusów, to czulibyście się z tym dobrze?
Od pobicia są paragrafy, nie trzeba mówić: "jestem gejem i mnie pobito" - wystarczy: pobito mnie. Są też po wioskach rejony, w których ostentacja zakochanych jest niezbyt dobrze widziana, a mimo to gówniarzeria emocjonalna nie domaga się tolerancji i nie organizuje politycznie.
Ci ludzie są sfrustrowani, nawet ukrywając się dostają zewsząd (oni nie czytają internetu?) sygnały, że są ludźmi gorszej kategorii, że pedał/lesba to powód do wstydu, nic dziwnego, że na siłę chcą pokazać, że też są ludźmi i mają prawo żyć jak chcą.
Nie róbmy z nich takich strasznie uciskanych, bo nic im się nie dzieje. To, że ktoś komuś czasem powie - "wyp****** pedale" nie znaczy, że go od razu wielce gnębią i że z tym musi po telewizjach latać. Ludzie śmieją się z wielu odmienności, zwłaszcza młodzi. W szkole mieli przefikane i kulawi, i brzydcy, i rudzi, i z wadami wymowy itd. Nikt z tego nie robił i nie robi afery - ale geje tak, bo to takie modne i TVN zawsze z chęcią pokaże.
Minie kilkanaście lat, dorosną ludzie wychowywani w większej tolerancji i większość to zaakceptuje, wtedy i oni uspokoją się ze swoim publicznym epatowaniem.
Albo wymyślą sobie inne postulaty.

Co do wszelkich danych natomiast - nie ma na razie odpowiedniej próby i odpowiednio długich badań (kilkadziesiąt lat co najmniej), by można było mówić o jakichkolwiek miarodajnych wynikach.
 
Last edited:
Swoją drogą to już się nie mogę doczekać 13 grudnia. Wszelkie zadymy w obecnym wymiarze będą jedynie wodą na młyn utrzymania obecnego status quo. Nasi wybrańcy tak długo jak nie poczują noża na gardle, tak długo nie zrobią niczego co mogłoby pozwolić na jakieś pozytywne zmiany. To będzie takie symboliczne potwierdzenie tego.
 
Swoją drogą to już się nie mogę doczekać 13 grudnia. Wszelkie zadymy w obecnym wymiarze będą jedynie wodą na młyn utrzymania obecnego status quo.
I właśnie o to jednej i drugiej stronie chodzi, PiSowi nie pali się do rządzenia, a PO do oddania władzy. Każdy ma swój kawałek tortu dzięki któremu dobrze żyje. Więc postanowili betonować scenę polityczną aż zabraknie cementu, wody i kruszywa w tym kraju.
 
DaimonFrey:

1. Relacje między dziećmi wynikają z innych rzeczy niż to jakich kto ma rodziców, procesy grupowe to gigantyczny temat nawet gdy analizujemy je w środowisku osób dorosłych. Jeden dzieciak będzie żył w patologicznej rodzinie i wyglądał jak strach na wróble i z różnych powodów będzie liderem swojej grupy, gdy gdzie indziej podobne dziecko będzie traktowane jak śmieć. To zdecydowanie zbyt złożony proces, by użyć argumentu, że akurat jedna konkretna zmienna będzie decydowała o tym czy inni będą "okrutni", czy nie.

Tak, ale z doświadczenia wiemy że pewnym dzieciakom jest trudniej i nie ma co zakłamywać rzeczywistości, ze w sumie grubej dziewczynie będzie się żyło tak samo jak chudej i pięknej - nie będzie.

Po drugie, nie wiem czy były na ten temat jakieś badania, ale wydaje mi się, że osoby adoptujące dzieci przeznaczą potem na nie więcej swojego czasu niż w przeciętnej, klasycznej rodzinie. Raz że nie decydowali by się na adopcję, gdyby go nie mieli, dwa że gdy świadomie do czegoś dążymy to później trudniej nam pozostać wobec tego obojętnym i łatwiej nam racjonalizować wydawanie zasobów na korzyść tego czegoś, czujemy się automatycznie mocniej odpowiedzialni. A czas jaki poświęca się dziecku ma ogromne znaczenie dla jego rozwoju i kształtowania relacji w grupie.

Niestety obawiam się, że nic nie zastąpi więzów krwi. Mechanizmy ewolucyjne są bardzo silne, jesteśmy zwierzętami i mamy pewne instynkty. Dariusz Michalczewski mówił, że rodzice którzy adoptują dzieci często bardzo szybko je oddają i to jest duży problem. Niestety Twoja teoria wydaje się nie mieć dużo wspólnego z rzeczywistością jeśli wierzyć Darkowi, który ma fundację pomagającą domom dziecka.

Po trzecie, mam wrażenie, że dzieci wychowywane przez homo, którzy wiedzą jak to jest być izolowanym przez społeczeństwo, będą przez nich mocniej wspierane i wręcz bardziej pewne siebie niż normalne dzieciaki, które same muszą układać sobie w głowie kim są i ile są warte.

Myślę, że jak ktoś jest izolowany to zaczyna mieć taką jazdę w głowie, jego poczucie własnej wartości spada, później dzieci to naśladują. Natomiast ktoś pewny siebie, pewny swojej wartości da najlepszy przykład dzieciom, które w pewnym wieku ślepo naśladują rodziców. Mamy neurony lustrzane w mózgu i zwyczajnie naśladujemy innych, dlatego czym bardziej społecznie ogarnięty rodzic tym lepszy przykład dla dziecka.

2. Pamiętam, że wbrew temu co próbuje wykrzyczeć środowisko kato-konserwatywne wypada to na korzyść homo, dzieci z takich związków wg badań są szczęśliwsze i mniej narażone na patologie (badania z tego co pamiętam obejmowały wywiady z dorosłymi osobami wychowanymi przez homoseksualistów), ale to bez znaczenia.

Ja kiedyś czytałem całkiem odwrotne badania (źródło - onet.pl, więc średnio wiarygodne). Że dzieci osób homoseksualnych znacznie częściej dokonują prób samobójczych i sięgają po narkotyki.

Minie kilkanaście lat, dorosną ludzie wychowywani w większej tolerancji i większość to zaakceptuje, wtedy i oni uspokoją się ze swoim publicznym epatowaniem.

Z kobiecymi (feministycznymi) ruchami miało być tak samo, a nie jest. Wymyślają coraz to nowe przywileje, parytety i inne dyskryminujące kogoś rzeczy.
 
I właśnie o to jednej i drugiej stronie chodzi, PiSowi nie pali się do rządzenia, a PO do oddania władzy. Każdy ma swój kawałek tortu dzięki któremu dobrze żyje. Więc postanowili betonować scenę polityczną aż zabraknie cementu, wody i kruszywa w tym kraju.

Czasem jak się to mówi: "bez majzla i młota to nie robota". W tym wypadku będą potrzebne środki zdecydowanie większego kalibru.
 
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt, oprócz myślącej w tym kraju garstki, nie chce zmian. Bo gdyby ludzie chcieli coś zmienić, to PO jak i PiS już dawno dostaliby po czerwonej kartce.
 
Od pobicia są paragrafy, nie trzeba mówić: "jestem gejem i mnie pobito" - wystarczy: pobito mnie.

Zgadzam się, ale nie zmienimy tego, że część z nich czuje się gorsza i będzie to eksponować na siłę. I nie wiem w czym tu problem dla dojrzałego człowieka, mało idiotyzmów, które trzeba akceptować, słyszy się od "niegejów"? Z bardziej abstrakcyjnych rzeczy, są ludzie, którzy twierdzą, że porwali ich kosmici i też mają swoje organizacje i żądania eksponowane na ulicach w USA. Ktoś się przed tym ugina? Nie, bo są absurdalne. Absurdalne żądania gejów również należy olać i tyle.

Są też po wioskach rejony, w których ostentacja zakochanych jest niezbyt dobrze widziana, a mimo to gówniarzeria emocjonalna nie domaga się tolerancji i nie organizuje politycznie.

Porównujesz ludzi, którzy są powszechnie akceptowani (na wyższym poziomie niż wioska), do ludzi, którzy nie są. U zakochanych hetero bzykających się publicznie chodzi o zachowanie, bo mając hetero rodziców i wszystkich wokół wiedzą, że poza tym aktem publicznym wszystko jest ok, u homo chodzi dodatkowo o tożsamość, poczucie ja, z którym nie można czuć się swobodnie. Wystarczy zgłębić mocno przebadany temat problemów jakie przeżywają niepełnosprawni, którzy są akceptowani w dużo większym stopniu niż homo. Obniżanie poczucia wartości i brak wsparcia ma wpływ na całe życie człowieka.
I raz jeszcze - nie każdy homo popiera parady i nie każdy mówi/pokazuje otwarcie że jest homo.

Nie róbmy z nich takich strasznie uciskanych, bo nic im się nie dzieje. To, że ktoś komuś czasem powie - "wyp****** pedale" nie znaczy, że go od razu wielce gnębią i że z tym musi po telewizjach latać. Ludzie śmieją się z wielu odmienności, zwłaszcza młodzi. W szkole mieli przefikane i kulawi, i brzydcy, i rudzi, i z wadami wymowy itd. Nikt z tego nie robił i nie robi afery - ale geje tak, bo to takie modne i TVN zawsze z chęcią pokaże.

Mam kompletnie odmienne zdanie, ale znów wyszłaby rozprawka a na to szkoda czasu.

Co do wszelkich danych natomiast - nie ma na razie odpowiedniej próby i odpowiednio długich badań (kilkadziesiąt lat co najmniej), by można było mówić o jakichkolwiek miarodajnych wynikach.

Gej/lesbijka to nie kosmita, którego należałoby poddać kwarantannie i najpierw przebadać wzdłuż i wszerz, to człowiek o określonych preferencjach seksualnych, a w tych kwestiach psychika ludzka jest dobrze poznana. Do tego dochodzą problemy tożsamościowe, to również jest od dawien dawna badany temat, choćby, tak jak wspominałem, u niepełnosprawnych, którzy często nie czują się równi "normalnym" ludziom i mają z tego względu szereg dużo większych problemów niż utrudnienia w poruszaniu się.
 
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt, oprócz myślącej w tym kraju garstki, nie chce zmian. Bo gdyby ludzie chcieli coś zmienić, to PO jak i PiS już dawno dostaliby po czerwonej kartce.

Rzecz w tym żeby doszło do mądrych zmian, a takie można wprowadzić jedynie stopniowo, powoli zyskując zaufanie "ciemnego ludu", że jednak pewne rzeczy dobrze działają nie tylko dla pomysłodawców. Raczej nie ma szansy (nawet jakby było skrajnie źle) wykonać nagłego skoku w nową, lepszą rzeczywistość. Już niektórzy widzieli jak wygląda "reformowanie" u nas, drugi raz mogą nie uwierzyć, że wszystko będzie "w porządku".
 
Rzecz w tym żeby doszło do mądrych zmian, a takie można wprowadzić jedynie stopniowo, powoli zyskując zaufanie "ciemnego ludu", że jednak pewne rzeczy dobrze działają nie tylko dla pomysłodawców.
Zgadzam się, na nasze nieszczęście nie widać żadnych zmian, nawet tych powolnych. Ba, nawet nie widać, żeby się ktoś się przymierzał do zmieniania czegokolwiek. Jedyną zmianę jaką widzę, to, że PSL wyszedł z cienia ze swoim kolesiostwem i nepotyzmem. Kiedyś się jakoś z tym kryli, dzisiaj wiadomo jakie są stawki, które bierze PSL i co trzeba robić, żeby mieć pracę w strukturach samorządowych i różnych agencjach podległych. Stąd taki wynik w ostatnich wyborach.
 
To ja i z moimi łzami do kubła przyjde: zazdroszcze wam wiary w KNP. Serio. Bo ja nie mam na kogo głosować.
 
To ja i z moimi łzami do kubła przyjde: zazdroszcze wam wiary w KNP. Serio. Bo ja nie mam na kogo głosować.
Nie wierzę w ani jednego polityka w tym kraju, ani w żadną partię polityczną. JKM jest dla mnie wybrykiem, coś na wzór Palikota, tylko po drugiej stronie sceny, teraz wejdzie do sejmu, żeby w następnej kadencji podzielić los Ruchu Palikota.
 
Absurdalne żądania gejów również należy olać i tyle.
Toteż je odrzucam, bo z samym homoseksualizmem mają mało wspólnego.
Obniżanie poczucia wartości i brak wsparcia ma wpływ na całe życie człowieka.
To dotyczy wszystkich dziedzin życia, nie tylko aktywności seksualnej.
Gej/lesbijka to nie kosmita, którego należałoby poddać kwarantannie i najpierw przebadać wzdłuż i wszerz, to człowiek o określonych preferencjach seksualnych, a w tych kwestiach psychika ludzka jest dobrze poznana.
Przecież nikt nie każe ich łapać i zamykać w komórce:) Ja ich toleruję, choć ich preferencje mi się nie podobają - ba! Uważam je za obrzydliwe.
Do tego dochodzą problemy tożsamościowe, to również jest od dawien dawna badany temat, choćby, tak jak wspominałem, u niepełnosprawnych, którzy często nie czują się równi "normalnym" ludziom i mają z tego względu szereg dużo większych problemów niż utrudnienia w poruszaniu się.
Czy niepełnosprawni organizują się politycznie i domagają się "równości" z osobami w pełni sprawnymi?:)
 
Tak, ale z doświadczenia wiemy że pewnym dzieciakom jest trudniej i nie ma co zakłamywać rzeczywistości, ze w sumie grubej dziewczynie będzie się żyło tak samo jak chudej i pięknej - nie będzie.

To nie jest zakłamywanie rzeczywistości, to są fakty. Może być chuda i piękna, ale będzie małą jędzą i będzie dostawać papierkiem w łeb od ławek z tyłu i będzie się to za nią ciągnąć do dorosłości. Będzie gruba i brzydka, ale daje spisywać pracę domową i będzie ulubienicą. Przykładów za i przeciw można mnożyć tyle ile jest możliwości konfiguracji ludzkich cech, bo dynamika grupy jest bardziej złożona niż to, co sugerujesz.

Niestety obawiam się, że nic nie zastąpi więzów krwi. Mechanizmy ewolucyjne są bardzo silne, jesteśmy zwierzętami i mamy pewne instynkty. Dariusz Michalczewski mówił, że rodzice którzy adoptują dzieci często bardzo szybko je oddają i to jest duży problem. Niestety Twoja teoria wydaje się nie mieć dużo wspólnego z rzeczywistością jeśli wierzyć Darkowi, który ma fundację pomagającą domom dziecka.

Tak samo jest z kupowaniem zwierząt, część skurwieli wypuści potem zwierzaka do lasu na pewną śmierć, bo się znudził. A w temacie - to jest problem ogólnie adopcji a nie adopcji przez pary homo, nikt (chyba) jednak nie twierdzi, że należy jej zakazać, co najwyżej mocniej zastanowić się jak wyłaniać osoby bardziej odpowiedzialne. Oddanie dzieciaka pierwszej lepszej parze nie może wchodzić w grę. I mam poczucie, że para homo powinna być mocniej sprawdzona niż para hetero, choć jestem świadom, że to tylko "intuicja" oparta na wychowaniu wśród "normalnych" osób.

Myślę, że jak ktoś jest izolowany to zaczyna mieć taką jazdę w głowie, jego poczucie własnej wartości spada, później dzieci to naśladują. Natomiast ktoś pewny siebie, pewny swojej wartości da najlepszy przykład dzieciom, które w pewnym wieku ślepo naśladują rodziców. Mamy neurony lustrzane w mózgu i zwyczajnie naśladujemy innych, dlatego czym bardziej społecznie ogarnięty rodzic tym lepszy przykład dla dziecka.

Poczucie wartości nie jest kwestią naśladownictwa, kształtuje je sposób opieki nad dzieckiem, to ile czasu jest mu poświęcane i jakiej jakości są te kontakty, jak jest traktowane.

Ja kiedyś czytałem całkiem odwrotne badania (źródło - onet.pl, więc średnio wiarygodne). Że dzieci osób homoseksualnych znacznie częściej dokonują prób samobójczych i sięgają po narkotyki.

Źródło niekoniecznie musi być złe, ale pojedyncze badania w nauce niewiele znaczą, sens mają meta-analizy, jedna z nich, bo tym razem poszukałem konkretów: http://en.wikisource.org/wiki/Children's_Development_of_Social_Competence_Across_Family_Types :
"Research has consistently shown little difference in children's social competence, parental socialization, and family functioning between families of heterosexual parents and families of gay or lesbian parents. The few differences that do emerge consistently suggest that (1) gay and lesbian couples tend to have a more egalitarian and satisfying balance of child-care tasks than heterosexual couples, (2) gay and lesbian parents may be marginally more effective socialization agents than heterosexual parents, and (3) children with gay or lesbian parents may be more concerned with or even experience more discrimination due to their parents’ sexual orientation, although this does not appear to interfere with their social competence. From the perspective of risk and protective factors, the marginally, more effective socialization practices of gay and lesbian parents might act to protect their children from the adverse effects that could otherwise result from concern about or experience of teasing, bullying and discrimination because of the sexual orientation of their parent(s). Additionally, the marginally more positive home environment that likely results from lesbian and gay parents' greater support of each other's child-care activities might provide a marginally more supportive context for children's development of feelings of security and self-worth."


Z kobiecymi (feministycznymi) ruchami miało być tak samo, a nie jest. Wymyślają coraz to nowe przywileje, parytety i inne dyskryminujące kogoś rzeczy.

No wymyślają, krzyczą i co? I nic, znudzi im się a jak nie to będą krzyczeć do końca świata, no big deal.


Czy niepełnosprawni organizują się politycznie i domagają się "równości" z osobami w pełni sprawnymi?:)

Nie, bo są akceptowani przez większość. Ale na przykładzie osób niepełnosprawnych doskonale widać problemy z psychiką, wyraźnie zarysowane mechanizmy obronne i frustracje, które w przypadku nieakceptowanych homo skutkują wychodzeniem na ulicę i walką o akceptację [generalizuję oczywiście, bo raz, że wychodzi ich niewielu, dwa że jak w każdej grupie, tak i tu będą osoby, które robią rzeczy z innych pobudek niż przejawiane przez większość i to zwykle tych najmocniej widać, trzy że część po prostu ma naprawdę w nosie zdanie innych i żyje jak chce, nawet jeśli z zewnątrz wygląda to jak pokaz].
 
Last edited:
No wymyślają, krzyczą i co? I nic, znudzi im się a jak nie to będą krzyczeć do końca świata, no big deal.

Niestety wychodzi. W Stanach Zjednoczonych na Uniwersytetach zaczęto likwidować drużyny zapaśnicze, ponieważ ciężko było osiągnąć parytet! Takie szaleństwa kończą się dopiero gdy stroną pokrzywdzoną zaczynają stawać się kobiety i tak w Szwecji zrobiono parytet na Uniwersytetach i okazało się, że na kierunki humanistyczne przestały dostawać się kobiety z lepszymi wynikami np. na psychologię, więc kobiety zaczęły protestować przeciwko parytetom. Niestety w przypadkach gdy stroną pokrzywdzoną jest mężczyzna - nikogo to nie obchodzi, dlatego wolę za w czasu powstrzymać to szaleństwo. Równość wobec prawa, a nie równouprawnienie/parytety! Najgorsze nie jest to, że chore pomysły powstają w feministycznych głowach - problem polega na tym, że ktoś je wprowadza w życie :/

To nie jest zakłamywanie rzeczywistości, to są fakty. Może być chuda i piękna, ale będzie małą jędzą i będzie dostawać papierkiem w łeb od ławek z tyłu i będzie się to za nią ciągnąć do dorosłości. Będzie gruba i brzydka, ale daje spisywać pracę domową i będzie ulubienicą. Przykładów za i przeciw można mnożyć tyle ile jest możliwości konfiguracji ludzkich cech, bo dynamika grupy jest bardziej złożona niż to, co sugerujesz.

Można coś osiągnąć mimo czegoś i to nie znaczy, że ten element jest bez znaczenia. Ludzie często to mylą. To, że laska jest gruba nie jest neutralne, może tę wadę która ma wpływ na jej postrzeganie jakoś zatuszować, wyrównać czymś innym ale to nie znaczy że to jest neutralne. Bokser może wygrać walkę ze złamaną ręką, ze złamanym nosem itd, ale to nie znacz że fakt złamanej ręki czy nosa był neutralny dla jego występu.

Tak samo jest z kupowaniem zwierząt, część skurwieli wypuści potem zwierzaka do lasu na pewną śmierć, bo się znudził. A w temacie - to jest problem ogólnie adopcji a nie adopcji przez pary homo, nikt (chyba) jednak nie twierdzi, że należy jej zakazać, co najwyżej mocniej zastanowić się jak wyłaniać osoby bardziej odpowiedzialne. Oddanie dzieciaka pierwszej lepszej parze nie może wchodzić w grę. I mam poczucie, że para homo powinna być mocniej sprawdzona niż para hetero, choć jestem świadom, że to tylko "intuicja" oparta na wychowaniu wśród "normalnych" osób.

Nie do końca rozumiem argument ze zwierzętami, trochę nietrafiony w kontekście więzów krwi. Chyba, że chciałeś mi przyznać rację porównując adopcję do zakupu zwierzęcia... Trochę dziwne porównanie, ale ok :)
Obecnie adopcja przez pary homo jest zakazana, więc wielu myśli żeby podtrzymać ten stan rzeczy, czyli dalej zakazywać. Ja również zaliczam się do tej grupy. Nie powinno się eksperymentować na dzieciach. Zobaczmy jak sprawa się rozwinie w krajach gdzie adoptuje się dzieci i za 60 lat będzie można świadomie podjąć decyzję o zmianie prawa.

Poczucie wartości nie jest kwestią naśladownictwa, kształtuje je sposób opieki nad dzieckiem, to ile czasu jest mu poświęcane i jakiej jakości są te kontakty, jak jest traktowane.

Obawiam się, że jest. Dostosowujemy się do otoczenia, szczególnie w młodym wieku. Stany emocjonalne również dzielimy z ludźmi. To jakich dziecko ma rodziców i z jakimi ludźmi przebywa w młodym wieku ma ogromne znaczenie dla rozwoju jego osobowości, powiedziałbym że najważniejsze. Poczucie własnej wartości to kwestia naśladownictwa, jak rodzic nie szanuje samego siebie to 1000 razy powtórzenie dziecku "szanuj się" nie pomoże. Jak stary pali fajki, jest gruby, źle się odżywia, przeklina itd a dziecku tłumaczy "nie pal, jedz zdrowo i nie przeklinaj bo wpierdol" to dziecko będzie słuchało dobrych rad? Nic nie zastąpi dawania dobrego przykładu, każda inna metoda to iście na łatwiznę - nieskuteczne.



Co do badań to niestety obecnie można znaleźć badania potwierdzające jedną i drugą wersję. Niestety czas poczekać na coś bardziej obiektywnego. Czas pokaze. Widziałem dyskusje jak strony przerzucał się badaniami skrajnie różnymi... :(
 
Niestety problemem Polski jest, że mamy co zmieniać, ale za krztę nie znajdziemy ludzi, którzy by tego dokonali. A nawet utopizując nasze podwórko, to gdyby ktoś przeprowadził konieczne reformy i np. zadłużenie kraju spadłoby o połowę, to i tak nie widzę szans, by ktokolwiek to zauważył. Stalin rzekł, jeden to tragedia, milion to statystyka, i niestety miał sporo racji, bo ludzi nie interesuje globalna sytuacja, tylko żeby woda była, chleb na półkach, a w wyborach i tak pójdzie i zagłosuje na Rokitę, chociaż sam nie potrafi uzasadnić dlaczego. Ot jedno nazwisko, które zna, to głosuje.

Ironical zgadzam się w 100%. Potrzeba powolnych zmian, a nie na hurra. Ale Polacy lubią zostawiać kluczowe zmiany na lata 20 kolejnych wieków, więc jakiś płomyk nadziei jest, że kołem historii za kilka lat przyjdzie do Polski polityczna odwilż. A niestety: Dzięki Bogu, piasku i wody Ci u nas dostatek.
 
Powstrzymuj co chcesz @Karateka@ , ja powstrzymywać Twojego powstrzymywania nie mam zamiaru, fascynuje mnie tylko jeszcze w jaki sposób miałbyś wpłynąć na procesy dziejące się globalnie, które trochę później, ale zajdą również w Polsce, co dobitnie pokazał teraz Słupsk :)

Można coś osiągnąć mimo czegoś i to nie znaczy, że ten element jest bez znaczenia. Ludzie często to mylą. To, że laska jest gruba nie jest neutralne, może tę wadę która ma wpływ na jej postrzeganie jakoś zatuszować, wyrównać czymś innym ale to nie znaczy że to jest neutralne. Bokser może wygrać walkę ze złamaną ręką, ze złamanym nosem itd, ale to nie znacz że fakt złamanej ręki czy nosa był neutralny dla jego występu.

Powiedziałem dwa razy o dynamice grup, poddaję się, odsyłam do książek np Carol K. Oyster jeśli nie przeraża Cię prawie 400 stron małym druczkiem.

Nie do końca rozumiem argument ze zwierzętami, trochę nietrafiony w kontekście więzów krwi. Chyba, że chciałeś mi przyznać rację porównując adopcję do zakupu zwierzęcia... Trochę dziwne porównanie, ale ok :)

Jedno i drugie jest wzięciem odpowiedzialności za inną czującą istotę, odrzucenie później tej odpowiedzialności zasługuje na pełne potępienie.

Obecnie adopcja przez pary homo jest zakazana, więc wielu myśli żeby podtrzymać ten stan rzeczy, czyli dalej zakazywać. Ja również zaliczam się do tej grupy. Nie powinno się eksperymentować na dzieciach. Zobaczmy jak sprawa się rozwinie w krajach gdzie adoptuje się dzieci i za 60 lat będzie można świadomie podjąć decyzję o zmianie prawa.

Odległość w czasie nie ma znaczenia, takie odsuwanie to klasyczne spychanie niepasującego światopoglądowo tematu (to samo jest w przypadku szczepionek i GMO - "odsuńmy to, bo obecne badania wskazują, że to jest bezpieczne, a przyszłe na pewno dadzą lepszy obraz").

Obawiam się, że jest. Dostosowujemy się do otoczenia, szczególnie w młodym wieku. Stany emocjonalne również dzielimy z ludźmi. To jakich dziecko ma rodziców i z jakimi ludźmi przebywa w młodym wieku ma ogromne znaczenie dla rozwoju jego osobowości, powiedziałbym że najważniejsze. Poczucie własnej wartości to kwestia naśladownictwa, jak rodzic nie szanuje samego siebie to 1000 razy powtórzenie dziecku "szanuj się" nie pomoże. Jak stary pali fajki, jest gruby, źle się odżywia, przeklina itd a dziecku tłumaczy "nie pal, jedz zdrowo i nie przeklinaj bo wpierdol" to dziecko będzie słuchało dobrych rad? Nic nie zastąpi dawania dobrego przykładu, każda inna metoda to iście na łatwiznę - nieskuteczne.

No i znów, odsyłam do książek, bo robisz kompletny miszmasz, jakikolwiek podręcznik do psychologii będzie ok, nie czuję potrzeby dalszej dyskusji.


Co do badań to niestety obecnie można znaleźć badania potwierdzające jedną i drugą wersję. Niestety czas poczekać na coś bardziej obiektywnego. Czas pokarze. Widziałem dyskusje jak strony przerzucał się badaniami skrajnie różnymi... :(

Argument, że można znaleźć badania potwierdzające jedną i drugą wersję jest absurdalny. Tak właśnie działa nauka, nie ma z góry ustalonego pewnika, rezultaty jak najbardziej mają prawo wychodzić różne, często skrajnie różne, dzięki temu metoda naukowa jest tak wartościowa i daje tak znakomite rezultaty (nowożytną, przypominającą tą obecnie mamy krócej niż 200 lat, sprawdź jak gigantyczne postępy w każdej dziedzinie zaszły w tym czasie). W metodzie naukowej samo badanie i jego opis to pierwszy etap, żeby w ogóle było wzięte pod uwagę w dalszych etapach musi być najpierw opublikowane w piśmie naukowym i zrecenzowane przez anonimowo dobranych ekspertów w temacie. Kolejny etap to meta-analizy, gdzie zestaw jak największej ilości badań jest analizowany pod kątem błędów metodologicznych, uprzedzeń, niejasnych źródeł finansowania itd. i dopiero z tego można wysnuć wnioski.
 
Slupsk pokazał jedynie, że jesteśmy normalnym, tolerancyjnym narodem. Biedron jako Prezydent nie będzie miał wpływu na legislację, będzie mógł np. obniżyć podatek od nieruchomości, zdecydować na co przeznaczyć środki unijne itd itp. Jakbym mieszkał w Słupsku i znał programy kandydatów, nie widziałbym niczego złego w oddaniu głosu na Biedronia, gdyby jego program mi się spodobał.

Jedno i drugie jest wzięciem odpowiedzialności za inną czującą istotę, odrzucenie później tej odpowiedzialności zasługuje na pełne potępienie.

Pełna zgoda

Argument, że można znaleźć badania potwierdzające jedną i drugą wersję jest absurdalny. Tak właśnie działa nauka, nie ma z góry ustalonego pewnika, rezultaty jak najbardziej mają prawo wychodzić różne, często skrajnie różne, dzięki temu metoda naukowa jest tak wartościowa i daje tak znakomite rezultaty (nowożytną, przypominającą tą obecnie mamy krócej niż 200 lat, sprawdź jak gigantyczne postępy w każdej dziedzinie zaszły w tym czasie). W metodzie naukowej samo badanie i jego opis to pierwszy etap, żeby w ogóle było wzięte pod uwagę w dalszych etapach musi być najpierw opublikowane w piśmie naukowym i zrecenzowane przez anonimowo dobranych ekspertów w temacie. Kolejny etap to meta-analizy, gdzie zestaw jak największej ilości badań jest analizowany pod kątem błędów metodologicznych, uprzedzeń, niejasnych źródeł finansowania itd. i dopiero z tego można wysnuć wnioski.

Dlatego poczekam aż większy materiał dowodowy przejdzie przez sito, bo jak na razie mamy proces poszlakowy.

Powiedziałem dwa razy o dynamice grup, poddaję się, odsyłam do książek np Carol K. Oyster jeśli nie przeraża Cię prawie 400 stron małym druczkiem.

Nie odniosłeś się do moich argumentów. Jeśli nie potrafisz obronić tezy z książki to wyraźnie jej nie rozumiesz albo jest błędna.

No i znów, odsyłam do książek, bo robisz kompletny miszmasz, jakikolwiek podręcznik do psychologii będzie ok, nie czuję potrzeby dalszej dyskusji.

Ja również nie przywykłem do pozamerytorycznej dyskusji, więc do widzenia Panu. 2 razy użyłeś argumentum ad vere-cundiam w jednej z wersji. Dyskusja z osobą nagminnie popełniającą takie błędy logiczno-językowe rzeczywiście mija się z celem.
 
Last edited:
Nie, bo są akceptowani przez większość.
Skąd przekonanie, że geje muszą być akceptowani przez większość? Tolerowani - już prędzej, ale akceptowani? I gdzie są granice tej akceptacji? Jeśli ktoś lubi się np. zabawiać ze zwierzętami, to znaczy, że też powinien wymagać od innych akceptacji swoich upodobań?

To jakieś szalone odwrócenie pojęć. Bo skoro akceptujemy wszystko, to znaczy, że normą jest wszystko. A skoro normą jest wszystko, znaczy - że dewiacji nie ma! Tymczasem już od Arystotelesa kierujemy się logiką dwuwartościową: jest prawda i fałsz; norma i dewiacja; piękno i brzydota. Takie dowolne przestawianie pojęć jest nie tylko wątpliwe merytorycznie, ale i niebezpieczne. I - przypuszczam - wywoływane celowo, przez środowiska LGBT. Np. genderystki zaczynają używać słowa "HERtoria", zamiast HIStoria - niby podając, że słowo historia jest nacechowana męsko (od angielskiego "his" - jego), a przecież ów termin wywodzi się z greki i z angielskim nie ma nic wspólnego!
 
Last edited:
Back
Top