Pogotowie Sercowe Cohones

No to zajebiscie, najlepiej byloby sprawdzic z ktora lepiej w lozku ale to juz komplikacje i nie robilbym tego.
Z ktora masz lepsza komunikacje najlepiej wybrac, pewnie starsza i nie powinno sie brac starej tylko mloda, ale z doswiadczenia powiem ze te mlode maja straszne siano w glowie.
 
No to zajebiscie, najlepiej byloby sprawdzic z ktora lepiej w lozku ale to juz komplikacje i nie robilbym tego.
Z ktora masz lepsza komunikacje najlepiej wybrac, pewnie starsza i nie powinno sie brac starej tylko mloda, ale z doswiadczenia powiem ze te mlode maja straszne siano w glowie.

O dziwo są wyjątki z młodymi. Dużo poznalem dziewczyn ostatnim z mojego pokolenia(88-93), i tych bliżej poznanych i randomowych na mieście- wiele w tym wieku przeżywa kryzysy i wychodzą zaburzenia, to czasem widać po kilku minutach rozmowy. Wczoraj jedna zaczęła rozmowę ze mną od tego jakie psychotropy bierze i na co xd
Oczywiście nie wszystkie.
Za to parę miesięcy temu pojechałem do jednej licealistki, 19 lat. Kurcze, mega madra, poukładana dziewczyna, świadoma swojej Daddy Issues, a to dużo. Ale jednak za młoda.
Obecna to już rocznik 2000. najinteligentniejsza dziewczyna z jaką bylem, do tego zboczona idealnie pode mnie, i ciągle czekam na haczyk, bo zbyt piękne. Pewnie się jeszcze zakocha i będzie chciała normalnego związku, a potem będzie mnie prześladować xd
 
O dziwo są wyjątki z młodymi. Dużo poznalem dziewczyn ostatnim z mojego pokolenia(88-93), i tych bliżej poznanych i randomowych na mieście- wiele w tym wieku przeżywa kryzysy i wychodzą zaburzenia, to czasem widać po kilku minutach rozmowy. Wczoraj jedna zaczęła rozmowę ze mną od tego jakie psychotropy bierze i na co xd
Oczywiście nie wszystkie.
Za to parę miesięcy temu pojechałem do jednej licealistki, 19 lat. Kurcze, mega madra, poukładana dziewczyna, świadoma swojej Daddy Issues, a to dużo. Ale jednak za młoda.
Obecna to już rocznik 2000. najinteligentniejsza dziewczyna z jaką bylem, do tego zboczona idealnie pode mnie, i ciągle czekam na haczyk, bo zbyt piękne. Pewnie się jeszcze zakocha i będzie chciała normalnego związku, a potem będzie mnie prześladować xd
albo zobaczy ze jestes obrzydliwym prozniakiem po udarze i powie 'get lost' :jarolaugh:
 
albo zobaczy ze jestes obrzydliwym prozniakiem po udarze i powie 'get lost' :jarolaugh:

Tylko, że przy niej wszystko mi wychodzi co zaplanuje. Relacja Pan i Niewolnica dodała mi tyle pewności siebie, asertywnośi, że nie mam strachu przed różnymi rzeczami w życiu. Bo mimo, że mam masę potencjału, to zawsze gdzieś tam mnie blokowało "a, pewnie nie dam rady, nie uda mi się, nie nauczę się tego". Tzn tego już wyzbyłem się w dużej części przed nią, ten rok na to poświęciłem, to życie po lasach też pomogło, samotnia, od jakiegoś czasu żyje w drugą strone- ciągle z ludźmi. Starymi, nowo poznanymi, w różnych miastach Polski. Kasę ciągle mam w miarę dobra(nie, już nie rehabilitacyjne) więc można.
No a ona tylko dodają mi tej wiary, poczucia kontroli nad swoim życiem.
 
Tylko, że przy niej wszystko mi wychodzi co zaplanuje. Relacja Pan i Niewolnica dodała mi tyle pewności siebie, asertywnośi, że nie mam strachu przed różnymi rzeczami w życiu. Bo mimo, że mam masę potencjału, to zawsze gdzieś tam mnie blokowało "a, pewnie nie dam rady, nie uda mi się, nie nauczę się tego". Tzn tego już wyzbyłem się w dużej części przed nią, ten rok na to poświęciłem, to życie po lasach też pomogło, samotnia, od jakiegoś czasu żyje w drugą strone- ciągle z ludźmi. Starymi, nowo poznanymi, w różnych miastach Polski. Kasę ciągle mam w miarę dobra(nie, już nie rehabilitacyjne) więc można.
No a ona tylko dodają mi tej wiary, poczucia kontroli nad swoim życiem.
no i brawo, dzialaj.
z wloczenia sie po lasach i napierdalania uzywek nic nie ma :awesome:
 
no i brawo, dzialaj.
z wloczenia sie po lasach i napierdalania uzywek nic nie ma :awesome:

Używek nie biorę od lat. No, poza alko. A góry, lasy mogą dać bardzo dużo. Po poprzednim załamaniu poszedłem w ćpanie, po tym w las. Cpanie zabrało mi kilka lat życia, góry i las po paru miesiącach pozwoliły wyjść na prostą.
 
Jak chcecie tworzyć prawdziwe związki oparte na bliskości, jednocześnie kultywując męskość, to trzeba się nauczyć zarządzać swoimi emocjami. Czuć je i je wyrażać. Taka umiejętność, przyzwolenie sobie na czucie i wyrażanie działa w dwie strony - dzięki temu potrafimy przyjąć i zaakceptować emocje z drugiej strony. Niestety jednym z najpopularniejszych sposobów wyrażania emocji jest język przemocy, czyli osąd, ocena, a całe sedno jest pomijane. Faceci boją się powiedzieć, że czują smutek, albo złość, i często wolą się podkręcić i okazać to niezbyt górnolotnymi czynami, budując w sobie fałszywe przekonanie, jakoby czyniło to ich silnymi. Oczywiście jest to iluzja, i jest zupełnie odwrotnie. Brak wyrażania swoich emocji skutkuje tym, że trzeba sobie jakoś ten brak kompensować, a kompensacja z założenia jest mniej korzystną formą zastępczą.

I tak toczy się koło, od lat, często od pokoleń. Powstają coraz to nowe idee i światopoglądy mające za zadanie zbudować jakąś umysłową wizję faceta, który nie wyraża emocji, bo to go czyni silnym, etc. Przytaczane są historyczne postacie etc. Generalnie dominuje osadzenie w starym.

Oczywiście tyczy się to również kobiet, bo do tanga trzeba dwojga. Gro ludzi nie potrafi się porozumiewać bez przemocy, a jeżeli któryś z Nas należy do tego grona, to bardziej niż pewne jest to, że najbliżsi przyjaciele dysponują podobnymi narzędziami. To właśnie oni odbijają niczym ludzkie lustro stan naszej relacji z samym sobą.

Panowanie nad emocjami, zarządzanie nimi, to jest skill zarezerwowany dla osób, które nad tym pracują. Mało kto ma intuicyjnie konstruktywne programy wgrane do podświadomości. A jeśli praca, to proces. Dlatego jeżeli w domu rodzinnym od pokoleń jest słaba jakość relacji, a Nasi znajomi/przyjaciele tylko udowadaniają, że kluczowym przekonaniem na temat relacji damsko męskich jest " Kobiety są złe ", "Związki są bez sensu", "Miłość nie istnieje", to drogi czytelniku, prawdopodobnie relacja z samym sobą u Ciebie też nie jest na jakimś wybitnym poziomie.

Temat zwie się pogotowie sercowe cohones, nie wypowiadam się tutaj raczej, ale dziś postanowiłem przedstawić jak ja widze konstruktywne podejście do związku w kilku punktach.

1. Po pierwsze - pokochaj siebie. Tak, dokładnie. Dobrze czytasz. Facet może kochać siebie. I to jest dużo bardziej męskie niż robienie groźnych min i tworzenie wizerunku nie wiadomo jakiego gieroja, który w środku nie radzi sobie z najmniejszymi emocjami. Jak pokochasz siebie, to się do siebie zbliżysz. Będziesz czuł się zajebiście ze sobą i z tym, co w danej chwili czujesz. Smutek będzie dla Ciebie ok, i nie będzie słabością tylko jedną z emocji, które przeżywamy wszyscy. Wtedy nie uciekasz już przed swoimi emocjami wchodząc w coraz to bardziej wykwintne i złożone formy kompensowania sobie braku bliskości w postaci chociażby narkotyków, alkoholu, seksualizowania wszystkiego, treningów do pożygu, aby tylko się od swojej emocjonalnej natury odciąć. Tylko czujesz smutek, czujesz złość, czujesz żal, i to jest ok. I dzięki temu emocja sobie "pantha rhei", witasz ją jako mile widzianego gościa, to sobie idzie dalej, i wszyscy zadowoleni.

2. Przestań demonizować kobiety - tutaj pojawia się doniosła rola przekonań. Przekonanie na temat płci przeciwnej formuje się już w najmłodszych latach, czy tego chcemy, czy nie. Jeżeli mama/opiekunka/pierwszy główny wzorzec kobiety była surowa/oschła/nieobecna/nie potrafiła się komunikować ( to tylko kilka z wielu przykładów ), to w naszej "matrycy" jest zakodowany taki, a nie inny program na temat kobiet, który podświadomie będzie kierował naszymi wyborami. Dla Nas takie kobiety będą normalne, a inne - patologia. Z takimi wzorcami neguje się inne możliwości. Żeby dać sobie jakieś szanse na zdrową relacje, trzeba zacząć od samego początku, czyli uświadamiania sobie, dlaczego widzę kobiety tak, a nie inaczej, i dlaczego zwracam uwagę głównie na takie kobiety ulegając złudzeniu, że wszystkie takie są, no bo jak mogłoby być inaczej - przecież jestem o tym przekonany.
Jeżeli nie stworzysz przekonania, że kobiety są dobre, są piękne wewnętrznie, to świat Ci będzie udowadniał, że jest dokładnie tak, jak do tej pory uważałeś, że jest. Na podstawie Twoich doświadczeń z dzieciństwa między innymi. A zatem innymi słowy - trzeba najpierw uwierzyć, że kobiety mogą być dobre, chociaż nasze doświadczenia od najmłodszych lat zdawały się ukazywać je inaczej. To jest proces, który może nie postawić od razu na naszej drodze wymarzonej partnerki, a raczej tzw . "związki karmiczne", w których spotykamy kobiety odbijające Nam stan naszej bliskości z samym sobą, naszych schematów, wzorców. I dzięki nim możemy wskoczyć na wyższy poziom. Po czasie rozumiesz, że każda kobieta, która rozdzierała Twoje rany, ukazywała Ci niekonstruktywne przekonania na temat swój, świata, kobiet itp była niezbędnym nauczycielem dla Ciebie, i finalnie czujesz do niej wdzięczność . No, chyba, że decydujesz się tkwić w tym miejscu cały czas, to możesz na tym poziomie świadomości być do końca życia, i umrzeć, nie wykonując zbyt wielu kroków w stronę rozwoju i rozkwitu w relacjach, jednocześnie tkwiąc w przekonaniu, że to co na zewnątrz jest złe, kobiety są złe, a Ty nie masz na to wpływu, bo tak jest. Nie zdając sobie sprawy, że to w Twoim wnętrzu są odpowiedzi, i to tamtędy prowadzi droga do czegoś, co nieznane.

3. Otwórz się na pomoc, wsparcie, prowadzenie. Jeśli masz intencje, że chciałbyś mieć zdrowe relacje pełne miłości, a jest odwrotnie, nie radzisz sobie z emocjami i każde kolejne doświadczenie jest niby inne, bo inne kobiety, inne okoliczności, ale finalnie takie same w skutkach, to może czas pójść do kogoś, kto może Ci coś sensownego podpowiedzieć. Oczywiście może być ku temu wiele przeszkód, bo Twoje stare przekonania które kierują Cię raz po raz w stronę cierpienia mają teraz władzę, i im z tym dobrze. Druga sprawa - co powiedzą koledzy, przecież w moim otoczeniu tylu gości, którzy demonizują laski, cisną po nich, okazują brak szacunku. A na końcu się dziwią, że takie kobiety w ich życiu są, albo już się nawet nie dziwią, tylko porzucili próby bycia blisko na rzecz pokus, uciech i stymulacji, które są bardzo iluzoryczną formą "radości" życia, a w rzeczywistości posiadają potężne drugie dno, które jest formą sabotażu własnej osoby.
Umysł logicznie myślącego, przeciętnie inteligentnego faceta jest w stanie postawić tak wiele barier przed bliskością z samym sobą, że w jego głowie może żyć i mieć się dobrze cała ideologia oddzielająca go od siebie. Jakieś alfa klimaty, gardzenie kobietami, pseudo siła itp. A na końcu nieudane związki, albo związki płytkie, bez bliskości. Finalnie może to równie dobrze prowadzić do dewiacji, i rozpaczliwego poszukiwania bliskości poprzez coraz to bardziej intensywne bodźce seksualne, orgie, zboczenia, fetysze. Oczywiście z perspektywy osoby uczestniczącej jest to forma rozrywki, hedonizmu.
Nie bez powodu po rozstaniach, zwłaszcza dramatycznych, czy też po trudnych emocjonalnie sytuacjach pojawia się rozwiązłość seksualna. Jest to rozpaczliwe szukanie bliskości z drugim człowiekiem, które metaforycznie oddaje Nasz brak bliskości z samym sobą.


Podsumowując - głęboko Wam, koledzy z forum, życzę, żebyście otwierali się na świat emocjonalny i uczuciowy swojego wnętrza. Nie dajcie kierować się strachem przed oceną, " co powiedzą inni " , ani nie pakujcie energii w podtrzymywanie iluzji, że to nie jest dla prawdziwych facetów. To jest ściema. I prędzej, czy później wielu z Was dojdzie do tego wniosku, jednocześnie dając sobie szansę na fajny, prawdziwy związek z kobietą, która być może pokonała podobną drogę, albo po prostu odkąd jest na tym świecie, dysponuje narzędziami, które pozwalają jej być blisko facetów. Potrafi kochać, szanuje faceta, i jest to dla niej naturalny stan.
Być może ta kobieta zostanie Twoją żoną, a może matką Twoich dzieci, i będziesz potrafić stworzyć z Nimi coś, czego nie było w domu. Coś, co zapoczątkuje nowe, lepsze drogi dla całych pokoleń.

Dlatego pamiętaj - jeśli jesteś daleko od siebie, bagatelizujesz rolę swoich uczuć i emocji, oddzielasz się od siebie - nie licz, że przyjdzie wspaniała kobieta, i sprawi, że wszystko magicznie się odmieni. Tylko zacznij od siebie. A to naprawdę zaprocentuje.


To co Panowie, miłej niedzieli!!!
 
Last edited by a moderator:
Jak chcecie tworzyć prawdziwe związki oparte na bliskości, jednocześnie kultywując męskość, to trzeba się nauczyć zarządzać swoimi emocjami. Czuć je i je wyrażać. Taka umiejętność, przyzwolenie sobie na czucie i wyrażanie działa w dwie strony - dzięki temu potrafimy przyjąć i zaakceptować emocje z drugiej strony. Niestety jednym z najpopularniejszych sposobów wyrażania emocji jest język przemocy, czyli osąd, ocena, a całe sedno jest pomijane. Faceci boją się powiedzieć, że czują smutek, albo złość, i często wolą się podkręcić i okazać to niezbyt górnolotnymi czynami, budując w sobie fałszywe przekonanie, jakoby czyniło to ich silnymi. Oczywiście jest to iluzja, i jest zupełnie odwrotnie. Brak wyrażania swoich emocji skutkuje tym, że trzeba sobie jakoś ten brak kompensować, a kompensacja z założenia jest mniej korzystną formą zastępczą.

I tak toczy się koło, od lat, często od pokoleń. Powstają coraz to nowe idee i światopoglądy mające za zadanie zbudować jakąś umysłową wizję faceta, który nie wyraża emocji, bo to go czyni silnym, etc. Przytaczane są historyczne postacie etc. Generalnie dominuje osadzenie w starym.

Oczywiście tyczy się to również kobiet, bo do tanga trzeba dwojga. Gro ludzi nie potrafi się porozumiewać bez przemocy, a jeżeli któryś z Nas należy do tego grona, to bardziej niż pewne jest to, że najbliżsi przyjaciele dysponują podobnymi narzędziami. To właśnie oni odbijają niczym ludzkie lustro stan naszej relacji z samym sobą.

Panowanie nad emocjami, zarządzanie nimi, to jest skill zarezerwowany dla osób, które nad tym pracują. Mało kto ma intuicyjnie konstruktywne programy wgrane do podświadomości. A jeśli praca, to proces. Dlatego jeżeli w domu rodzinnym od pokoleń jest słaba jakość relacji, a Nasi znajomi/przyjaciele tylko udowadaniają, że kluczowym przekonaniem na temat relacji damsko męskich jest " Kobiety są złe ", "Związki są bez sensu", "Miłość nie istnieje", to drogi czytelniku, prawdopodobnie relacja z samym sobą u Ciebie też nie jest na jakimś wybitnym poziomie.

Temat zwie się pogotowie sercowe cohones, nie wypowiadam się tutaj raczej, ale dziś postanowiłem przedstawić jak ja widze konstruktywne podejście do związku w kilku punktach.

1. Po pierwsze - pokochaj siebie. Tak, dokładnie. Dobrze czytasz. Facet może kochać siebie. I to jest dużo bardziej męskie niż robienie groźnych min i tworzenie wizerunku nie wiadomo jakiego gieroja, który w środku nie radzi sobie z najmniejszymi emocjami. Jak pokochasz siebie, to się do siebie zbliżysz. Będziesz czuł się zajebiście ze sobą i z tym, co w danej chwili czujesz. Smutek będzie dla Ciebie ok, i nie będzie słabością tylko jedną z emocji, które przeżywamy wszyscy. Wtedy nie uciekasz już przed swoimi emocjami wchodząc w coraz to bardziej wykwintne i złożone formy kompensowania sobie braku bliskości w postaci chociażby narkotyków, alkoholu, seksualizowania wszystkiego, treningów do pożygu, aby tylko się od swojej emocjonalnej natury odciąć. Tylko czujesz smutek, czujesz złość, czujesz żal, i to jest ok. I dzięki temu emocja sobie "pantha rhei", witasz ją jako mile widzianego gościa, to sobie idzie dalej, i wszyscy zadowoleni.

2. Przestań demonizować kobiety - tutaj pojawia się doniosła rola przekonań. Przekonanie na temat płci przeciwnej które formuje się już w najmłodszych latach, czy tego chcemy, czy nie. Jeżeli mama/opiekunka/pierwszy główny wzorzec kobiety była surowa/oschła/nieobecna/nie potrafiła się komunikować ( to tylko kilka z wielu przykładów ), to w naszej "matrycy" jest zakodowany taki, a nie inny program na temat kobiet, który podświadomie będzie kierował naszymi wyborami. Dla Nas takie kobiety będą normalne, a inne - patologia. Z takimi wzorcami neguje się inne możliwości. Żeby dać sobie jakieś szanse na zdrową relacje, trzeba zacząć od samego początku, czyli uświadamiania sobie, dlaczego widzę kobiety tak, a nie inaczej, i dlaczego zwracam uwagę głównie na takie kobiety ulegając złudzeniu, że wszystkie takie są, no bo jak mogłoby być inaczej - przecież jestem o tym przekonany.
Jeżeli nie stworzysz przekonania, że kobiety są dobre, są piękne wewnętrznie, to świat Ci będzie udowadniał, że jest dokładnie tak, jak do tej pory uważałeś, że jest. Na podstawie Twoich doświadczeń z dzieciństwa między innymi. A zatem innymi słowy - trzeba najpierw uwierzyć, że kobiety mogą być dobre, chociaż nasze doświadczenia od najmłodszych lat zdawały się ukazywać je inaczej. To jest proces, który może nie postawić od razu na naszej drodze wymarzonej partnerki, a raczej tzw . "związki karmiczne", w których spotykamy kobiety odbijające Nam stan naszej bliskości z samym sobą, naszych schematów, wzorców. I dzięki nim możemy wskoczyć na wyższy poziom. Po czasie rozumiesz, że każda kobieta, która rozdzierała Twoje rany, ukazywała Ci niekonstruktywne przekonania na temat swój, świata, kobiet itp była niezbędnym nauczycielem dla Ciebie, i finalnie czujesz do niej wdzięczność . No, chyba, że decydujesz się tkwić w tym miejscu cały czas, to możesz na tym poziomie świadomości być do końca życia, i umrzeć, nie wykonując zbyt wielu kroków w stronę rozwoju i rozkwitu w relacjach, jednocześnie tkwiąc w przekonaniu, że to co na zewnątrz jest złe, kobiety są złe, a Ty nie masz na to wpływu, bo tak jest. Nie zdając sobie sprawy, że to w Twoim wnętrzu są odpowiedzi, i to tamtędy prowadzi droga do czegoś, co nieznane.

3. Otwórz się na pomoc, wsparcie, prowadzenie. Jeśli masz intencje, że chciałbyś mieć zdrowe relacje pełne miłości, a jest odwrotnie, nie radzisz sobie z emocjami i każde kolejne doświadczenie jest niby inne, bo inne kobiety, inne okoliczności, ale finalnie takie same w skutkach, to może czas pójść do kogoś, kto może Ci coś sensownego podpowiedzieć. Oczywiście może być ku temu wiele przeszkód, bo Twoje stare przekonania które kierują Cię raz po raz w stronę cierpienia mają teraz władzę, i im z tym dobrze. Druga sprawa - co powiedzą koledzy, przecież w moim otoczeniu tylu gości, którzy demonizują laski, cisną po nich, okazują brak szacunku. A na końcu się dziwią, że takie kobiety w ich życiu są, albo już się nawet nie dziwią, tylko porzucili próby bycia blisko na rzecz pokus, uciech i stymulacji, które są bardzo iluzoryczną formą "radości" życia, a w rzeczywistości posiadają potężne drugie dno, które jest formą sabotażu własnej osoby.
Umysł logicznie myślącego, przeciętnie inteligentnego faceta jest w stanie postawić tak wiele barier przed bliskością z samym sobą, że w jego głowie może żyć i mieć się dobrze cała ideologia oddzielająca go od siebie. Jakieś alfa klimaty, gardzenie kobietami, pseudo siła itp. A na końcu nieudane związki, albo związki płytkie, bez bliskości. Finalnie może to równie dobrze prowadzić do dewiacji, i rozpaczliwego poszukiwania bliskości poprzez coraz to bardziej intensywne bodźce seksualne, orgie, zboczenia, fetysze. Oczywiście z perspektywy osoby uczestniczącej jest to forma rozrywki, hedonizmu.
Nie bez powodu po rozstaniach, zwłaszcza dramatycznych, czy też trudnych emocjonalnie sytuacji pojawia się rozwiązłość seksualna. Jest to rozpaczliwe szukanie bliskości z drugim człowiekiem, które metaforycznie oddaje Nasz brak bliskości z samym sobą.


Podsumowując - głęboko Wam, koledzy z forum, życzę, żebyście otwierali się na świat emocjonalny i uczuciowy swojego wnętrza. Nie dajcie kierować się strachem przed oceną, " co powiedzą inni " , ani nie pakujcie energii w podtrzymywanie iluzji, że to nie jest dla prawdziwych facetów. To jest ściema. I prędzej, czy później wielu z Was dojdzie do tego wniosku, jednocześnie dając sobie szansę na fajny, prawdziwy związek z kobietą, która być może pokonała podobną drogę, albo po prostu odkąd jest na tym świecie, dysponuje narzędziami, które pozwalają jej być blisko facetów. Potrafi kochać, szanuje faceta, i jest to dla niej naturalny stan.
Być może ta kobieta zostanie Twoją żoną, a może matką Twoich dzieci, i będziesz potrafić stworzyć z Nimi coś, czego nie było w domu. Coś, co zapoczątkuje nowe, lepsze drogi dla całych pokoleń.

Dlatego pamiętaj - jeśli jesteś daleko od siebie, bagatelizujesz rolę swoich uczuć i emocji, oddzielasz się od siebie - nie licz, że przyjdzie wspaniała kobieta, i sprawi, że wszystko magicznie się odmieni. Tylko zacznij od siebie. A to naprawdę zaprocentuje.


To co Panowie, miłej niedzieli!!!


W skrócie - mężczyźni, pielęgnujące i rozwijajcie w sobie swoją anime. Pięknie napisane. Plus rewolucji obyczajowej i feministycznej jest taki, że mężczyzna też ma już łatwiej wyjść z tych negatywnych także dla niego wpływów patriarchatu. Patriarchat jest ok, ale ma swoje toksyczne wady, których toksyczność rośnie wraz ze zmieniającym się światem.

Ps. Polecam piękny film na Netflix, chyba 10 minut trwa, z muzyką komentarzem Radiohead - Anima.
 
Jak chcecie tworzyć prawdziwe związki oparte na bliskości, jednocześnie kultywując męskość, to trzeba się nauczyć zarządzać swoimi emocjami. Czuć je i je wyrażać. Taka umiejętność, przyzwolenie sobie na czucie i wyrażanie działa w dwie strony - dzięki temu potrafimy przyjąć i zaakceptować emocje z drugiej strony. Niestety jednym z najpopularniejszych sposobów wyrażania emocji jest język przemocy, czyli osąd, ocena, a całe sedno jest pomijane. Faceci boją się powiedzieć, że czują smutek, albo złość, i często wolą się podkręcić i okazać to niezbyt górnolotnymi czynami, budując w sobie fałszywe przekonanie, jakoby czyniło to ich silnymi. Oczywiście jest to iluzja, i jest zupełnie odwrotnie. Brak wyrażania swoich emocji skutkuje tym, że trzeba sobie jakoś ten brak kompensować, a kompensacja z założenia jest mniej korzystną formą zastępczą.

I tak toczy się koło, od lat, często od pokoleń. Powstają coraz to nowe idee i światopoglądy mające za zadanie zbudować jakąś umysłową wizję faceta, który nie wyraża emocji, bo to go czyni silnym, etc. Przytaczane są historyczne postacie etc. Generalnie dominuje osadzenie w starym.

Oczywiście tyczy się to również kobiet, bo do tanga trzeba dwojga. Gro ludzi nie potrafi się porozumiewać bez przemocy, a jeżeli któryś z Nas należy do tego grona, to bardziej niż pewne jest to, że najbliżsi przyjaciele dysponują podobnymi narzędziami. To właśnie oni odbijają niczym ludzkie lustro stan naszej relacji z samym sobą.

Panowanie nad emocjami, zarządzanie nimi, to jest skill zarezerwowany dla osób, które nad tym pracują. Mało kto ma intuicyjnie konstruktywne programy wgrane do podświadomości. A jeśli praca, to proces. Dlatego jeżeli w domu rodzinnym od pokoleń jest słaba jakość relacji, a Nasi znajomi/przyjaciele tylko udowadaniają, że kluczowym przekonaniem na temat relacji damsko męskich jest " Kobiety są złe ", "Związki są bez sensu", "Miłość nie istnieje", to drogi czytelniku, prawdopodobnie relacja z samym sobą u Ciebie też nie jest na jakimś wybitnym poziomie.

Temat zwie się pogotowie sercowe cohones, nie wypowiadam się tutaj raczej, ale dziś postanowiłem przedstawić jak ja widze konstruktywne podejście do związku w kilku punktach.

1. Po pierwsze - pokochaj siebie. Tak, dokładnie. Dobrze czytasz. Facet może kochać siebie. I to jest dużo bardziej męskie niż robienie groźnych min i tworzenie wizerunku nie wiadomo jakiego gieroja, który w środku nie radzi sobie z najmniejszymi emocjami. Jak pokochasz siebie, to się do siebie zbliżysz. Będziesz czuł się zajebiście ze sobą i z tym, co w danej chwili czujesz. Smutek będzie dla Ciebie ok, i nie będzie słabością tylko jedną z emocji, które przeżywamy wszyscy. Wtedy nie uciekasz już przed swoimi emocjami wchodząc w coraz to bardziej wykwintne i złożone formy kompensowania sobie braku bliskości w postaci chociażby narkotyków, alkoholu, seksualizowania wszystkiego, treningów do pożygu, aby tylko się od swojej emocjonalnej natury odciąć. Tylko czujesz smutek, czujesz złość, czujesz żal, i to jest ok. I dzięki temu emocja sobie "pantha rhei", witasz ją jako mile widzianego gościa, to sobie idzie dalej, i wszyscy zadowoleni.

2. Przestań demonizować kobiety - tutaj pojawia się doniosła rola przekonań. Przekonanie na temat płci przeciwnej formuje się już w najmłodszych latach, czy tego chcemy, czy nie. Jeżeli mama/opiekunka/pierwszy główny wzorzec kobiety była surowa/oschła/nieobecna/nie potrafiła się komunikować ( to tylko kilka z wielu przykładów ), to w naszej "matrycy" jest zakodowany taki, a nie inny program na temat kobiet, który podświadomie będzie kierował naszymi wyborami. Dla Nas takie kobiety będą normalne, a inne - patologia. Z takimi wzorcami neguje się inne możliwości. Żeby dać sobie jakieś szanse na zdrową relacje, trzeba zacząć od samego początku, czyli uświadamiania sobie, dlaczego widzę kobiety tak, a nie inaczej, i dlaczego zwracam uwagę głównie na takie kobiety ulegając złudzeniu, że wszystkie takie są, no bo jak mogłoby być inaczej - przecież jestem o tym przekonany.
Jeżeli nie stworzysz przekonania, że kobiety są dobre, są piękne wewnętrznie, to świat Ci będzie udowadniał, że jest dokładnie tak, jak do tej pory uważałeś, że jest. Na podstawie Twoich doświadczeń z dzieciństwa między innymi. A zatem innymi słowy - trzeba najpierw uwierzyć, że kobiety mogą być dobre, chociaż nasze doświadczenia od najmłodszych lat zdawały się ukazywać je inaczej. To jest proces, który może nie postawić od razu na naszej drodze wymarzonej partnerki, a raczej tzw . "związki karmiczne", w których spotykamy kobiety odbijające Nam stan naszej bliskości z samym sobą, naszych schematów, wzorców. I dzięki nim możemy wskoczyć na wyższy poziom. Po czasie rozumiesz, że każda kobieta, która rozdzierała Twoje rany, ukazywała Ci niekonstruktywne przekonania na temat swój, świata, kobiet itp była niezbędnym nauczycielem dla Ciebie, i finalnie czujesz do niej wdzięczność . No, chyba, że decydujesz się tkwić w tym miejscu cały czas, to możesz na tym poziomie świadomości być do końca życia, i umrzeć, nie wykonując zbyt wielu kroków w stronę rozwoju i rozkwitu w relacjach, jednocześnie tkwiąc w przekonaniu, że to co na zewnątrz jest złe, kobiety są złe, a Ty nie masz na to wpływu, bo tak jest. Nie zdając sobie sprawy, że to w Twoim wnętrzu są odpowiedzi, i to tamtędy prowadzi droga do czegoś, co nieznane.

3. Otwórz się na pomoc, wsparcie, prowadzenie. Jeśli masz intencje, że chciałbyś mieć zdrowe relacje pełne miłości, a jest odwrotnie, nie radzisz sobie z emocjami i każde kolejne doświadczenie jest niby inne, bo inne kobiety, inne okoliczności, ale finalnie takie same w skutkach, to może czas pójść do kogoś, kto może Ci coś sensownego podpowiedzieć. Oczywiście może być ku temu wiele przeszkód, bo Twoje stare przekonania które kierują Cię raz po raz w stronę cierpienia mają teraz władzę, i im z tym dobrze. Druga sprawa - co powiedzą koledzy, przecież w moim otoczeniu tylu gości, którzy demonizują laski, cisną po nich, okazują brak szacunku. A na końcu się dziwią, że takie kobiety w ich życiu są, albo już się nawet nie dziwią, tylko porzucili próby bycia blisko na rzecz pokus, uciech i stymulacji, które są bardzo iluzoryczną formą "radości" życia, a w rzeczywistości posiadają potężne drugie dno, które jest formą sabotażu własnej osoby.
Umysł logicznie myślącego, przeciętnie inteligentnego faceta jest w stanie postawić tak wiele barier przed bliskością z samym sobą, że w jego głowie może żyć i mieć się dobrze cała ideologia oddzielająca go od siebie. Jakieś alfa klimaty, gardzenie kobietami, pseudo siła itp. A na końcu nieudane związki, albo związki płytkie, bez bliskości. Finalnie może to równie dobrze prowadzić do dewiacji, i rozpaczliwego poszukiwania bliskości poprzez coraz to bardziej intensywne bodźce seksualne, orgie, zboczenia, fetysze. Oczywiście z perspektywy osoby uczestniczącej jest to forma rozrywki, hedonizmu.
Nie bez powodu po rozstaniach, zwłaszcza dramatycznych, czy też po trudnych emocjonalnie sytuacjach pojawia się rozwiązłość seksualna. Jest to rozpaczliwe szukanie bliskości z drugim człowiekiem, które metaforycznie oddaje Nasz brak bliskości z samym sobą.


Podsumowując - głęboko Wam, koledzy z forum, życzę, żebyście otwierali się na świat emocjonalny i uczuciowy swojego wnętrza. Nie dajcie kierować się strachem przed oceną, " co powiedzą inni " , ani nie pakujcie energii w podtrzymywanie iluzji, że to nie jest dla prawdziwych facetów. To jest ściema. I prędzej, czy później wielu z Was dojdzie do tego wniosku, jednocześnie dając sobie szansę na fajny, prawdziwy związek z kobietą, która być może pokonała podobną drogę, albo po prostu odkąd jest na tym świecie, dysponuje narzędziami, które pozwalają jej być blisko facetów. Potrafi kochać, szanuje faceta, i jest to dla niej naturalny stan.
Być może ta kobieta zostanie Twoją żoną, a może matką Twoich dzieci, i będziesz potrafić stworzyć z Nimi coś, czego nie było w domu. Coś, co zapoczątkuje nowe, lepsze drogi dla całych pokoleń.

Dlatego pamiętaj - jeśli jesteś daleko od siebie, bagatelizujesz rolę swoich uczuć i emocji, oddzielasz się od siebie - nie licz, że przyjdzie wspaniała kobieta, i sprawi, że wszystko magicznie się odmieni. Tylko zacznij od siebie. A to naprawdę zaprocentuje.


To co Panowie, miłej niedzieli!!!
:blebleble:
 
Jak chcecie tworzyć prawdziwe związki oparte na bliskości, jednocześnie kultywując męskość, to trzeba się nauczyć zarządzać swoimi emocjami. Czuć je i je wyrażać. Taka umiejętność, przyzwolenie sobie na czucie i wyrażanie działa w dwie strony - dzięki temu potrafimy przyjąć i zaakceptować emocje z drugiej strony. Niestety jednym z najpopularniejszych sposobów wyrażania emocji jest język przemocy, czyli osąd, ocena, a całe sedno jest pomijane. Faceci boją się powiedzieć, że czują smutek, albo złość, i często wolą się podkręcić i okazać to niezbyt górnolotnymi czynami, budując w sobie fałszywe przekonanie, jakoby czyniło to ich silnymi. Oczywiście jest to iluzja, i jest zupełnie odwrotnie. Brak wyrażania swoich emocji skutkuje tym, że trzeba sobie jakoś ten brak kompensować, a kompensacja z założenia jest mniej korzystną formą zastępczą.

I tak toczy się koło, od lat, często od pokoleń. Powstają coraz to nowe idee i światopoglądy mające za zadanie zbudować jakąś umysłową wizję faceta, który nie wyraża emocji, bo to go czyni silnym, etc. Przytaczane są historyczne postacie etc. Generalnie dominuje osadzenie w starym.

Oczywiście tyczy się to również kobiet, bo do tanga trzeba dwojga. Gro ludzi nie potrafi się porozumiewać bez przemocy, a jeżeli któryś z Nas należy do tego grona, to bardziej niż pewne jest to, że najbliżsi przyjaciele dysponują podobnymi narzędziami. To właśnie oni odbijają niczym ludzkie lustro stan naszej relacji z samym sobą.

Panowanie nad emocjami, zarządzanie nimi, to jest skill zarezerwowany dla osób, które nad tym pracują. Mało kto ma intuicyjnie konstruktywne programy wgrane do podświadomości. A jeśli praca, to proces. Dlatego jeżeli w domu rodzinnym od pokoleń jest słaba jakość relacji, a Nasi znajomi/przyjaciele tylko udowadaniają, że kluczowym przekonaniem na temat relacji damsko męskich jest " Kobiety są złe ", "Związki są bez sensu", "Miłość nie istnieje", to drogi czytelniku, prawdopodobnie relacja z samym sobą u Ciebie też nie jest na jakimś wybitnym poziomie.

Temat zwie się pogotowie sercowe cohones, nie wypowiadam się tutaj raczej, ale dziś postanowiłem przedstawić jak ja widze konstruktywne podejście do związku w kilku punktach.

1. Po pierwsze - pokochaj siebie. Tak, dokładnie. Dobrze czytasz. Facet może kochać siebie. I to jest dużo bardziej męskie niż robienie groźnych min i tworzenie wizerunku nie wiadomo jakiego gieroja, który w środku nie radzi sobie z najmniejszymi emocjami. Jak pokochasz siebie, to się do siebie zbliżysz. Będziesz czuł się zajebiście ze sobą i z tym, co w danej chwili czujesz. Smutek będzie dla Ciebie ok, i nie będzie słabością tylko jedną z emocji, które przeżywamy wszyscy. Wtedy nie uciekasz już przed swoimi emocjami wchodząc w coraz to bardziej wykwintne i złożone formy kompensowania sobie braku bliskości w postaci chociażby narkotyków, alkoholu, seksualizowania wszystkiego, treningów do pożygu, aby tylko się od swojej emocjonalnej natury odciąć. Tylko czujesz smutek, czujesz złość, czujesz żal, i to jest ok. I dzięki temu emocja sobie "pantha rhei", witasz ją jako mile widzianego gościa, to sobie idzie dalej, i wszyscy zadowoleni.

2. Przestań demonizować kobiety - tutaj pojawia się doniosła rola przekonań. Przekonanie na temat płci przeciwnej formuje się już w najmłodszych latach, czy tego chcemy, czy nie. Jeżeli mama/opiekunka/pierwszy główny wzorzec kobiety była surowa/oschła/nieobecna/nie potrafiła się komunikować ( to tylko kilka z wielu przykładów ), to w naszej "matrycy" jest zakodowany taki, a nie inny program na temat kobiet, który podświadomie będzie kierował naszymi wyborami. Dla Nas takie kobiety będą normalne, a inne - patologia. Z takimi wzorcami neguje się inne możliwości. Żeby dać sobie jakieś szanse na zdrową relacje, trzeba zacząć od samego początku, czyli uświadamiania sobie, dlaczego widzę kobiety tak, a nie inaczej, i dlaczego zwracam uwagę głównie na takie kobiety ulegając złudzeniu, że wszystkie takie są, no bo jak mogłoby być inaczej - przecież jestem o tym przekonany.
Jeżeli nie stworzysz przekonania, że kobiety są dobre, są piękne wewnętrznie, to świat Ci będzie udowadniał, że jest dokładnie tak, jak do tej pory uważałeś, że jest. Na podstawie Twoich doświadczeń z dzieciństwa między innymi. A zatem innymi słowy - trzeba najpierw uwierzyć, że kobiety mogą być dobre, chociaż nasze doświadczenia od najmłodszych lat zdawały się ukazywać je inaczej. To jest proces, który może nie postawić od razu na naszej drodze wymarzonej partnerki, a raczej tzw . "związki karmiczne", w których spotykamy kobiety odbijające Nam stan naszej bliskości z samym sobą, naszych schematów, wzorców. I dzięki nim możemy wskoczyć na wyższy poziom. Po czasie rozumiesz, że każda kobieta, która rozdzierała Twoje rany, ukazywała Ci niekonstruktywne przekonania na temat swój, świata, kobiet itp była niezbędnym nauczycielem dla Ciebie, i finalnie czujesz do niej wdzięczność . No, chyba, że decydujesz się tkwić w tym miejscu cały czas, to możesz na tym poziomie świadomości być do końca życia, i umrzeć, nie wykonując zbyt wielu kroków w stronę rozwoju i rozkwitu w relacjach, jednocześnie tkwiąc w przekonaniu, że to co na zewnątrz jest złe, kobiety są złe, a Ty nie masz na to wpływu, bo tak jest. Nie zdając sobie sprawy, że to w Twoim wnętrzu są odpowiedzi, i to tamtędy prowadzi droga do czegoś, co nieznane.

3. Otwórz się na pomoc, wsparcie, prowadzenie. Jeśli masz intencje, że chciałbyś mieć zdrowe relacje pełne miłości, a jest odwrotnie, nie radzisz sobie z emocjami i każde kolejne doświadczenie jest niby inne, bo inne kobiety, inne okoliczności, ale finalnie takie same w skutkach, to może czas pójść do kogoś, kto może Ci coś sensownego podpowiedzieć. Oczywiście może być ku temu wiele przeszkód, bo Twoje stare przekonania które kierują Cię raz po raz w stronę cierpienia mają teraz władzę, i im z tym dobrze. Druga sprawa - co powiedzą koledzy, przecież w moim otoczeniu tylu gości, którzy demonizują laski, cisną po nich, okazują brak szacunku. A na końcu się dziwią, że takie kobiety w ich życiu są, albo już się nawet nie dziwią, tylko porzucili próby bycia blisko na rzecz pokus, uciech i stymulacji, które są bardzo iluzoryczną formą "radości" życia, a w rzeczywistości posiadają potężne drugie dno, które jest formą sabotażu własnej osoby.
Umysł logicznie myślącego, przeciętnie inteligentnego faceta jest w stanie postawić tak wiele barier przed bliskością z samym sobą, że w jego głowie może żyć i mieć się dobrze cała ideologia oddzielająca go od siebie. Jakieś alfa klimaty, gardzenie kobietami, pseudo siła itp. A na końcu nieudane związki, albo związki płytkie, bez bliskości. Finalnie może to równie dobrze prowadzić do dewiacji, i rozpaczliwego poszukiwania bliskości poprzez coraz to bardziej intensywne bodźce seksualne, orgie, zboczenia, fetysze. Oczywiście z perspektywy osoby uczestniczącej jest to forma rozrywki, hedonizmu.
Nie bez powodu po rozstaniach, zwłaszcza dramatycznych, czy też po trudnych emocjonalnie sytuacjach pojawia się rozwiązłość seksualna. Jest to rozpaczliwe szukanie bliskości z drugim człowiekiem, które metaforycznie oddaje Nasz brak bliskości z samym sobą.


Podsumowując - głęboko Wam, koledzy z forum, życzę, żebyście otwierali się na świat emocjonalny i uczuciowy swojego wnętrza. Nie dajcie kierować się strachem przed oceną, " co powiedzą inni " , ani nie pakujcie energii w podtrzymywanie iluzji, że to nie jest dla prawdziwych facetów. To jest ściema. I prędzej, czy później wielu z Was dojdzie do tego wniosku, jednocześnie dając sobie szansę na fajny, prawdziwy związek z kobietą, która być może pokonała podobną drogę, albo po prostu odkąd jest na tym świecie, dysponuje narzędziami, które pozwalają jej być blisko facetów. Potrafi kochać, szanuje faceta, i jest to dla niej naturalny stan.
Być może ta kobieta zostanie Twoją żoną, a może matką Twoich dzieci, i będziesz potrafić stworzyć z Nimi coś, czego nie było w domu. Coś, co zapoczątkuje nowe, lepsze drogi dla całych pokoleń.

Dlatego pamiętaj - jeśli jesteś daleko od siebie, bagatelizujesz rolę swoich uczuć i emocji, oddzielasz się od siebie - nie licz, że przyjdzie wspaniała kobieta, i sprawi, że wszystko magicznie się odmieni. Tylko zacznij od siebie. A to naprawdę zaprocentuje.


To co Panowie, miłej niedzieli!!!


To przemyślenia własne?

:zakręcony:
 
Owszem, własne

1B0D2462-32D8-4479-87BC-F762BFDF9A71.gif
 
W skrócie - mężczyźni, pielęgnujące i rozwijajcie w sobie swoją anime. Pięknie napisane. Plus rewolucji obyczajowej i feministycznej jest taki, że mężczyzna też ma już łatwiej wyjść z tych negatywnych także dla niego wpływów patriarchatu. Patriarchat jest ok, ale ma swoje toksyczne wady, których toksyczność rośnie wraz ze zmieniającym się światem.

Ps. Polecam piękny film na Netflix, chyba 10 minut trwa, z muzyką komentarzem Radiohead - Anima.
Dzięki. W końcu trwa nieustanna ewolucja, w tym również ewolucja życia wewnętrznego. Nauka galopuje, 500 kg na martwy poszło, ale są też inne dziedziny i sfery, które jeśli będą rozwijane, mogą wnieść bardzo, bardzo wiele do życia. A jeśli mówimy o miłości, to mówimy o zupełnie innej jakości życia. Dla mnie również o Bogu. Przede wszystkim.
 
Jak chcecie tworzyć prawdziwe związki oparte na bliskości, jednocześnie kultywując męskość, to trzeba się nauczyć zarządzać swoimi emocjami. Czuć je i je wyrażać. Taka umiejętność, przyzwolenie sobie na czucie i wyrażanie działa w dwie strony - dzięki temu potrafimy przyjąć i zaakceptować emocje z drugiej strony. Niestety jednym z najpopularniejszych sposobów wyrażania emocji jest język przemocy, czyli osąd, ocena, a całe sedno jest pomijane. Faceci boją się powiedzieć, że czują smutek, albo złość, i często wolą się podkręcić i okazać to niezbyt górnolotnymi czynami, budując w sobie fałszywe przekonanie, jakoby czyniło to ich silnymi. Oczywiście jest to iluzja, i jest zupełnie odwrotnie. Brak wyrażania swoich emocji skutkuje tym, że trzeba sobie jakoś ten brak kompensować, a kompensacja z założenia jest mniej korzystną formą zastępczą.

I tak toczy się koło, od lat, często od pokoleń. Powstają coraz to nowe idee i światopoglądy mające za zadanie zbudować jakąś umysłową wizję faceta, który nie wyraża emocji, bo to go czyni silnym, etc. Przytaczane są historyczne postacie etc. Generalnie dominuje osadzenie w starym.

Oczywiście tyczy się to również kobiet, bo do tanga trzeba dwojga. Gro ludzi nie potrafi się porozumiewać bez przemocy, a jeżeli któryś z Nas należy do tego grona, to bardziej niż pewne jest to, że najbliżsi przyjaciele dysponują podobnymi narzędziami. To właśnie oni odbijają niczym ludzkie lustro stan naszej relacji z samym sobą.

Panowanie nad emocjami, zarządzanie nimi, to jest skill zarezerwowany dla osób, które nad tym pracują. Mało kto ma intuicyjnie konstruktywne programy wgrane do podświadomości. A jeśli praca, to proces. Dlatego jeżeli w domu rodzinnym od pokoleń jest słaba jakość relacji, a Nasi znajomi/przyjaciele tylko udowadaniają, że kluczowym przekonaniem na temat relacji damsko męskich jest " Kobiety są złe ", "Związki są bez sensu", "Miłość nie istnieje", to drogi czytelniku, prawdopodobnie relacja z samym sobą u Ciebie też nie jest na jakimś wybitnym poziomie.

Temat zwie się pogotowie sercowe cohones, nie wypowiadam się tutaj raczej, ale dziś postanowiłem przedstawić jak ja widze konstruktywne podejście do związku w kilku punktach.

1. Po pierwsze - pokochaj siebie. Tak, dokładnie. Dobrze czytasz. Facet może kochać siebie. I to jest dużo bardziej męskie niż robienie groźnych min i tworzenie wizerunku nie wiadomo jakiego gieroja, który w środku nie radzi sobie z najmniejszymi emocjami. Jak pokochasz siebie, to się do siebie zbliżysz. Będziesz czuł się zajebiście ze sobą i z tym, co w danej chwili czujesz. Smutek będzie dla Ciebie ok, i nie będzie słabością tylko jedną z emocji, które przeżywamy wszyscy. Wtedy nie uciekasz już przed swoimi emocjami wchodząc w coraz to bardziej wykwintne i złożone formy kompensowania sobie braku bliskości w postaci chociażby narkotyków, alkoholu, seksualizowania wszystkiego, treningów do pożygu, aby tylko się od swojej emocjonalnej natury odciąć. Tylko czujesz smutek, czujesz złość, czujesz żal, i to jest ok. I dzięki temu emocja sobie "pantha rhei", witasz ją jako mile widzianego gościa, to sobie idzie dalej, i wszyscy zadowoleni.

2. Przestań demonizować kobiety - tutaj pojawia się doniosła rola przekonań. Przekonanie na temat płci przeciwnej formuje się już w najmłodszych latach, czy tego chcemy, czy nie. Jeżeli mama/opiekunka/pierwszy główny wzorzec kobiety była surowa/oschła/nieobecna/nie potrafiła się komunikować ( to tylko kilka z wielu przykładów ), to w naszej "matrycy" jest zakodowany taki, a nie inny program na temat kobiet, który podświadomie będzie kierował naszymi wyborami. Dla Nas takie kobiety będą normalne, a inne - patologia. Z takimi wzorcami neguje się inne możliwości. Żeby dać sobie jakieś szanse na zdrową relacje, trzeba zacząć od samego początku, czyli uświadamiania sobie, dlaczego widzę kobiety tak, a nie inaczej, i dlaczego zwracam uwagę głównie na takie kobiety ulegając złudzeniu, że wszystkie takie są, no bo jak mogłoby być inaczej - przecież jestem o tym przekonany.
Jeżeli nie stworzysz przekonania, że kobiety są dobre, są piękne wewnętrznie, to świat Ci będzie udowadniał, że jest dokładnie tak, jak do tej pory uważałeś, że jest. Na podstawie Twoich doświadczeń z dzieciństwa między innymi. A zatem innymi słowy - trzeba najpierw uwierzyć, że kobiety mogą być dobre, chociaż nasze doświadczenia od najmłodszych lat zdawały się ukazywać je inaczej. To jest proces, który może nie postawić od razu na naszej drodze wymarzonej partnerki, a raczej tzw . "związki karmiczne", w których spotykamy kobiety odbijające Nam stan naszej bliskości z samym sobą, naszych schematów, wzorców. I dzięki nim możemy wskoczyć na wyższy poziom. Po czasie rozumiesz, że każda kobieta, która rozdzierała Twoje rany, ukazywała Ci niekonstruktywne przekonania na temat swój, świata, kobiet itp była niezbędnym nauczycielem dla Ciebie, i finalnie czujesz do niej wdzięczność . No, chyba, że decydujesz się tkwić w tym miejscu cały czas, to możesz na tym poziomie świadomości być do końca życia, i umrzeć, nie wykonując zbyt wielu kroków w stronę rozwoju i rozkwitu w relacjach, jednocześnie tkwiąc w przekonaniu, że to co na zewnątrz jest złe, kobiety są złe, a Ty nie masz na to wpływu, bo tak jest. Nie zdając sobie sprawy, że to w Twoim wnętrzu są odpowiedzi, i to tamtędy prowadzi droga do czegoś, co nieznane.

3. Otwórz się na pomoc, wsparcie, prowadzenie. Jeśli masz intencje, że chciałbyś mieć zdrowe relacje pełne miłości, a jest odwrotnie, nie radzisz sobie z emocjami i każde kolejne doświadczenie jest niby inne, bo inne kobiety, inne okoliczności, ale finalnie takie same w skutkach, to może czas pójść do kogoś, kto może Ci coś sensownego podpowiedzieć. Oczywiście może być ku temu wiele przeszkód, bo Twoje stare przekonania które kierują Cię raz po raz w stronę cierpienia mają teraz władzę, i im z tym dobrze. Druga sprawa - co powiedzą koledzy, przecież w moim otoczeniu tylu gości, którzy demonizują laski, cisną po nich, okazują brak szacunku. A na końcu się dziwią, że takie kobiety w ich życiu są, albo już się nawet nie dziwią, tylko porzucili próby bycia blisko na rzecz pokus, uciech i stymulacji, które są bardzo iluzoryczną formą "radości" życia, a w rzeczywistości posiadają potężne drugie dno, które jest formą sabotażu własnej osoby.
Umysł logicznie myślącego, przeciętnie inteligentnego faceta jest w stanie postawić tak wiele barier przed bliskością z samym sobą, że w jego głowie może żyć i mieć się dobrze cała ideologia oddzielająca go od siebie. Jakieś alfa klimaty, gardzenie kobietami, pseudo siła itp. A na końcu nieudane związki, albo związki płytkie, bez bliskości. Finalnie może to równie dobrze prowadzić do dewiacji, i rozpaczliwego poszukiwania bliskości poprzez coraz to bardziej intensywne bodźce seksualne, orgie, zboczenia, fetysze. Oczywiście z perspektywy osoby uczestniczącej jest to forma rozrywki, hedonizmu.
Nie bez powodu po rozstaniach, zwłaszcza dramatycznych, czy też po trudnych emocjonalnie sytuacjach pojawia się rozwiązłość seksualna. Jest to rozpaczliwe szukanie bliskości z drugim człowiekiem, które metaforycznie oddaje Nasz brak bliskości z samym sobą.


Podsumowując - głęboko Wam, koledzy z forum, życzę, żebyście otwierali się na świat emocjonalny i uczuciowy swojego wnętrza. Nie dajcie kierować się strachem przed oceną, " co powiedzą inni " , ani nie pakujcie energii w podtrzymywanie iluzji, że to nie jest dla prawdziwych facetów. To jest ściema. I prędzej, czy później wielu z Was dojdzie do tego wniosku, jednocześnie dając sobie szansę na fajny, prawdziwy związek z kobietą, która być może pokonała podobną drogę, albo po prostu odkąd jest na tym świecie, dysponuje narzędziami, które pozwalają jej być blisko facetów. Potrafi kochać, szanuje faceta, i jest to dla niej naturalny stan.
Być może ta kobieta zostanie Twoją żoną, a może matką Twoich dzieci, i będziesz potrafić stworzyć z Nimi coś, czego nie było w domu. Coś, co zapoczątkuje nowe, lepsze drogi dla całych pokoleń.

Dlatego pamiętaj - jeśli jesteś daleko od siebie, bagatelizujesz rolę swoich uczuć i emocji, oddzielasz się od siebie - nie licz, że przyjdzie wspaniała kobieta, i sprawi, że wszystko magicznie się odmieni. Tylko zacznij od siebie. A to naprawdę zaprocentuje.


To co Panowie, miłej niedzieli!!!
:blahblahblah:

A prawda jest taka, że baby to chuje (z wyjątkiem matek)
 
@Leto

Wreszcie cos madrego a nie rzucanie betami, samcami alfa czy narzekaniem ze baby to chuje :beczka:


@Halibut 2.0 dopiero relacja bdsm gdzie poniżasz druga osobe dala Ci pewnosc siebie? Przemyslalbym kilka spraw na Twoim miejscu.
Dodatkowo te bdsmy z tymi zagubionymi laskami to sliska sprawa.
 
W skrócie - mężczyźni, pielęgnujące i rozwijajcie w sobie swoją anime. Pięknie napisane. Plus rewolucji obyczajowej i feministycznej jest taki, że mężczyzna też ma już łatwiej wyjść z tych negatywnych także dla niego wpływów patriarchatu. Patriarchat jest ok, ale ma swoje toksyczne wady, których toksyczność rośnie wraz ze zmieniającym się światem.

Ps. Polecam piękny film na Netflix, chyba 10 minut trwa, z muzyką komentarzem Radiohead - Anima.
Spoko nawiązanie do teorii psychologii analitycznej, też lubię i się posilkuje czasami narzędziami z tej sfery
 
@Leto

Wreszcie cos madrego a nie rzucanie betami, samcami alfa czy narzekaniem ze baby to chuje :beczka:


@Halibut 2.0 dopiero relacja bdsm gdzie poniżasz druga osobe dala Ci pewnosc siebie? Przemyslalbym kilka spraw na Twoim miejscu.
Dodatkowo te bdsmy z tymi zagubionymi laskami to sliska sprawa.

Nie przeczytałeś dokładnie :) tej pewności nabierałem wcześniej. Gdybym jej wcześniej już dużej nie miał, to nie miałbym tej dziewczyny. Ona nie jest zagubiona.
 
Back
Top