Katolicyzm i inne religie

Wiara w Boga jest elementem samorozwoju gangstera? Czy moze bycie gangsterem to forma samorozwoju dla katolika?
Raczej chodzi o to, że głęboko wierzący ludzie są bardziej odporni na ataki, może też są bardziej skłonni ryzykować. Na pewno nie można rozpatrywać, że ktoś zostaje zatwardziałym przestępcą dzięki temu, że jest katolikiem. Raczej głęboka wiara tak wpływa na umysł, że ludzie są bardziej skłonni do tego rodzaju działalności.
Nie można wiary, która nakazuje nie szkodzenie innemu utożsamiać z nakłananiem do przestępstwa. Jednak wiara może być na tyle silnym bodźcem dla człowieka, że może odejść od głównych założeń tego w co wierzy i wykorzystać tę siłę do swoich celów.

Co do gangsterów, to trzeba zaznaczyć, że ich wiara to wypadkowa raz pewnego rodzaju stereotypowi (tutaj np. rodziny mafijne przedstawiane jako głęboko wierzące), a dwa że może istnieć pewna moda (tutaj na religię, ale także np. w 20 latach za prohibicji modne było by mieć własne szkoły itp.).
Warto także zauważyć, że wierzący gangsterzy (o których chyba chcesz porozmawiać) często wywodzą się ze środowisk wierzących (Meksyk, czy południowe Włochy), zatem ich wiara to niejako pochodna wychowania i kultury ich małej ojczyzny.
Nie jestem żadnym ekspertem od analizy gangsterskiego świata, tak luźno dywaguję.
 
Jak to sie dzieje, ze gangsterzy sa przewaznie mocno wierzacy?

Jak to się dzieje, że przeważnie zawodnicy MMA są mocno wierzący? Była kiedyś dysputa na forum o tym. Ludzie bez ideału w postaci Boga nie potrafią sobie poradzić z ciężkimi sytuacjami, takimi jak np. zawodowe uprawianie MMA. Tylko w ostatnim czasie pierwsze co zrobił Manuwa po walce to podziękował Chrystusowi. Paige też powiedziała, że czuła Boga w klatce, czuła, że jej pomaga. Gangsterzy to źli ludzie, ale Jezus gdy był na Ziemi nie przebywał z tymi, co byli 'zdrowi', gdyż On jest lekarzem chorych i myślę, że ewentualnie gangsterzy się w pełni nawrócą. Jeśli nie, to lipton. :(

@Karateka obczaj od 35:00

 
Jak to się dzieje, że przeważnie zawodnicy MMA są mocno wierzący? Była kiedyś dysputa na forum o tym. Ludzie bez ideału w postaci Boga nie potrafią sobie poradzić z ciężkimi sytuacjami, takimi jak np. zawodowe uprawianie MMA. Tylko w ostatnim czasie pierwsze co zrobił Manuwa po walce to podziękował Chrystusowi. Paige też powiedziała, że czuła Boga w klatce, czuła, że jej pomaga. Gangsterzy to źli ludzie, ale Jezus gdy był na Ziemi nie przebywał z tymi, co byli 'zdrowi', gdyż On jest lekarzem chorych i myślę, że ewentualnie gangsterzy się w pełni nawrócą. Jeśli nie, to lipton. :(

@Karateka obczaj od 35:00



Zawsze mialem ogromna sklonnosc do ryzyka i nigdy nie wierzylem w Boga.... dziwne. Walk w kick-boxingu mialem sporo. Swego czasu powtarzalem ze walka jest lepsza niz sex :)
 
Zawsze mialem ogromna sklonnosc do ryzyka i nigdy nie wierzylem w Boga.... dziwne. Walk w kick-boxingu mialem sporo. Swego czasu powtarzalem ze walka jest lepsza niz sex :)

Czekam zatem na Twój debiut w jakiejś dużej organizacji gdzie jest ogromna presja, ludzie na Ciebie liczą, masa bodźców itd itp.

Tymczasem wrzucam Belforta i jego świadectwo :D

 
Czekam zatem na Twój debiut w jakiejś dużej organizacji gdzie jest ogromna presja, ludzie na Ciebie liczą, masa bodźców itd itp.

Tymczasem wrzucam Belforta i jego świadectwo :D



Gdy dowiedzialem sie, ze K1 splajtowalo przestalem startowac, wiec juz mnie nigdzie nie zobaczysz :) Trzeba bylo zmienic marzenia :) Ale masz racje, ze wiara w Boga moze pomoc w redukcji stresu i presji.

Natomiast co do Belforta, to jakies dziwne wydaje mi sie to, ze Bog niby chce zeby Vitor nokautowal ludzi w klatce...
 
Gdy dowiedzialem sie, ze K1 splajtowalo przestalem startowac, wiec juz mnie nigdzie nie zobaczysz :) Trzeba bylo zmienic marzenia :) Ale masz racje, ze wiara w Boga moze pomoc w redukcji stresu i presji.

Natomiast co do Belforta, to jakies dziwne wydaje mi sie to, ze Bog niby chce zeby Vitor nokautowal ludzi w klatce...

Może gdyby Belfort urodził się w innych czasach to byłby rycerzem. :D Bóg każdemu daje konkretne talenty - jemu dał taki, jaki dał, . Poza tym MMA nie jest sportem gdzie jest masa agresji - częściej szacunek i sympatia do wroga - po walce, czyli to wszystko co potrzeba. :D Sport to sport. :)

Bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami -
wyrocznia Pana.
Bo jak niebiosa górują nad ziemią,
tak drogi moje - nad waszymi drogami
i myśli moje - nad myślami waszymi.

IZ 55,8-9
 
Może gdyby Belfort urodził się w innych czasach to byłby rycerzem. :D Bóg każdemu daje konkretne talenty - jemu dał taki, jaki dał, . Poza tym MMA nie jest sportem gdzie jest masa agresji - częściej szacunek i sympatia do wroga - po walce, czyli to wszystko co potrzeba. :D Sport to sport. :)

Bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami -
wyrocznia Pana.
Bo jak niebiosa górują nad ziemią,
tak drogi moje - nad waszymi drogami
i myśli moje - nad myślami waszymi.

IZ 55,8-9

Czyli jesli za mlodu bylem ekstremalnie agresywny i dlatego trenowalem sporty walki to jest dar od Boga? :-) Wtedy uwazalem to za przeklenstwo ;-)
 
Czyli jesli za mlodu bylem ekstremalnie agresywny i dlatego trenowalem sporty walki to jest dar od Boga? :-) Wtedy uwazalem to za przeklenstwo ;-)

a czy jest to Twoją drogą życiową? Bo wydaje mi się, że już nie trenujesz. ;) Belfort natomiast robi to od najmłodszych lat i to jest jego praca. Mamy wolną wolę, Bóg nam niczego nie zakazuje, więc możemy robić cokolwiek chcemy. Jednak, Bóg daje nam takie, a nie inne talenty i wszystko zależy od serca i pobudek, które nami kierują, jak również od rozeznania. Jeżeli Ty trenowałeś, bo lubiłeś kogoś pobić i pokazać, że jesteś lepszy, chełpiąc się swoją wyższością, miałeś ujście agresji i tylko dlatego to robiłeś, to myślę, że od Boga to nie było, w Bogu jest pokój i miłość, agresji nie ma. Synowie Boga powinni być wszędzie, dlatego dobrze, że Belfort jest w UFC i opowiada o swoim Zbawicielu, bo aby wypełniły się słowa Pisma, każdy musi usłyszeć o Nim i podejrzewam, że jest w tym Boży plan. Mój kumpel był bardzo obiecującym młodym piłkarzem, ale spotkał Jezusa i modlił się o rozeznanie i On mu wskazał właściwą drogę, jednak to, co wybrał, zależało już od niego. No i w sumie Belfort spotkał Jezusa dopiero po rozpoczęciu kariery w MMA.

Oczywiście, kto mieczem wojuje ten od miecza ginie, ale jest też powiedziane, że muszą być wojny i święci muszą ginąć, aby wypełniło się Słowo. Jakby każdy przyjął Jezusa jako Pana i Zbawiciela to wojen by nie było, no ale nie każdy to zrobi. :)
 
Może gdyby Belfort urodził się w innych czasach to byłby rycerzem. :D
Izj 2:4 "Wtedy rozsądzać będzie narody i rozstrzygać sprawy wielu ludów. I przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej."

Jezus wprowadził zasadnicze zmiany- odtąd jego słudzy nie mieli walczyć, ba!- nie mieli być nawet patriotami. Sam od początku powtarzał, że nie będzie walczył o naród izraelski ("Moje Królestwo nie jest stąd") i jego uczniowie też nie mieli tego czynić. Czym mieli się zajmować, to każdy może sprawdzić.

W Piśmie Świętym jest wiele wątków, które wskazują, że albo Bóg- albo kariera.
Na dokładkę- wg Biblii- grupa ludzi wierzących w Boga i opowiadających o nim, wcale nie musi mieć Jego uznania (patrz faryzeusze).
Bo jak niebiosa górują nad ziemią,
tak drogi moje - nad waszymi drogami
i myśli moje - nad myślami waszymi.

IZ 55,8-9
To się właśnie tyczy myślenia, że Bóg pomaga komuś w sporcie.
Osiągi Vitora są wypadkową wrodzonych predyspozycji, właściwego treningu (w tym się mieszczą m.in. umiejętności), doświadczenia, efektu placebo pomocy Boga i TRT.
 
a czy jest to Twoją drogą życiową? Bo wydaje mi się, że już nie trenujesz. ;) Belfort natomiast robi to od najmłodszych lat i to jest jego praca. Mamy wolną wolę, Bóg nam niczego nie zakazuje, więc możemy robić cokolwiek chcemy. Jednak, Bóg daje nam takie, a nie inne talenty i wszystko zależy od serca i pobudek, które nami kierują, jak również od rozeznania. Jeżeli Ty trenowałeś, bo lubiłeś kogoś pobić i pokazać, że jesteś lepszy, chełpiąc się swoją wyższością, miałeś ujście agresji i tylko dlatego to robiłeś, to myślę, że od Boga to nie było, w Bogu jest pokój i miłość, agresji nie ma. Synowie Boga powinni być wszędzie, dlatego dobrze, że Belfort jest w UFC i opowiada o swoim Zbawicielu, bo aby wypełniły się słowa Pisma, każdy musi usłyszeć o Nim i podejrzewam, że jest w tym Boży plan. Mój kumpel był bardzo obiecującym młodym piłkarzem, ale spotkał Jezusa i modlił się o rozeznanie i On mu wskazał właściwą drogę, jednak to, co wybrał, zależało już od niego. No i w sumie Belfort spotkał Jezusa dopiero po rozpoczęciu kariery w MMA.

Oczywiście, kto mieczem wojuje ten od miecza ginie, ale jest też powiedziane, że muszą być wojny i święci muszą ginąć, aby wypełniło się Słowo. Jakby każdy przyjął Jezusa jako Pana i Zbawiciela to wojen by nie było, no ale nie każdy to zrobi. :)

Wyjaśnię tylko że trenowałem bo dzięki temu czułem się lepszym człowiekiem, spokojniejszym, lepiej skoncentrowanym. proszę więc mnie nie oczerniac
 
Drobny offtop, ale może warto napisać. Tytuł sugeruje, że katolicyzm to religia. Katolicyzm jest to jedno z wyznań religii chrześcijańskiej. Tak samo można napisać, że sunnizm to religia... religią jest islam.
 
Wyjaśnię tylko że trenowałem bo dzięki temu czułem się lepszym człowiekiem, spokojniejszym, lepiej skoncentrowanym. proszę więc mnie nie oczerniac

Nie oczerniam, tylko dałem przykład. :) Wszystko zależy od serca i od tego w jaki sposób do tego podchodziłeś, skoro podchodziłeś tak jak napisałeś to git, bo na co dzień byłeś spokojniejszy. W końcu w treningach SW jest tak, że dwie osoby się zgadzają na naparzanie, więc jest spoks raczej, tak jak w zapasach, które są wspominane w Biblii też. :D
 
Izj 2:4 "Wtedy rozsądzać będzie narody i rozstrzygać sprawy wielu ludów. I przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej."

Jezus wprowadził zasadnicze zmiany- odtąd jego słudzy nie mieli walczyć, ba!- nie mieli być nawet patriotami. Sam od początku powtarzał, że nie będzie walczył o naród izraelski ("Moje Królestwo nie jest stąd") i jego uczniowie też nie mieli tego czynić. Czym mieli się zajmować, to każdy może sprawdzić.

W Piśmie Świętym jest wiele wątków, które wskazują, że albo Bóg- albo kariera.
Na dokładkę- wg Biblii- grupa ludzi wierzących w Boga i opowiadających o nim, wcale nie musi mieć Jego uznania (patrz faryzeusze).

To się właśnie tyczy myślenia, że Bóg pomaga komuś w sporcie.
Osiągi Vitora są wypadkową wrodzonych predyspozycji, właściwego treningu (w tym się mieszczą m.in. umiejętności), doświadczenia, efektu placebo pomocy Boga i TRT.


Potem mówił do wszystkich: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?

Łk 9,23,25

Dokładnie tak, albo Bóg, albo kariera. Czyli co? Chrześcijanin ma być nędzarzem, który nie zarabia i żyje na garnuszku innych? A co z 'kto nie pracuje niech też nie je?' (z listu do Tesaloniczan). Na pierwszym miejscu powinien stać Bóg. Reszta jest tylko tłem i jest tymczasowa, jeżeli ktoś się przywiązuje do dóbr materialnych, zapominając o tym co naprawdę ważne - ten gubi drogę.
 
Potem mówił do wszystkich: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?

Łk 9,23,25

Dokładnie tak, albo Bóg, albo kariera. Czyli co? Chrześcijanin ma być nędzarzem, który nie zarabia i żyje na garnuszku innych? A co z 'kto nie pracuje niech też nie je?' (z listu do Tesaloniczan). Na pierwszym miejscu powinien stać Bóg. Reszta jest tylko tłem i jest tymczasowa, jeżeli ktoś się przywiązuje do dóbr materialnych, zapominając o tym co naprawdę ważne - ten gubi drogę.

Widac mozna tu znalezc potwierdzenie i zaprzeczenie rownoczesnie niemal kazdej tezy :)
 
Widac mozna tu znalezc potwierdzenie i zaprzeczenie rownoczesnie niemal kazdej tezy :)

Nie. Jezus dobrze wie co dla nas najlepsze i jeżeli pójdziemy za Jego głosem to On nam pokaże jaka praca jest dla nas. Nie może to być wybierane z naszych egoistycznych pobudek.
 
Potem mówił do wszystkich: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?

Łk 9,23,25

Dokładnie tak, albo Bóg, albo kariera. Czyli co? Chrześcijanin ma być nędzarzem, który nie zarabia i żyje na garnuszku innych? A co z 'kto nie pracuje niech też nie je?' (z listu do Tesaloniczan). Na pierwszym miejscu powinien stać Bóg. Reszta jest tylko tłem i jest tymczasowa, jeżeli ktoś się przywiązuje do dóbr materialnych, zapominając o tym co naprawdę ważne - ten gubi drogę.
Chodzi o zachowanie równowagi, a na takim poziomie rywalizacji, to myślę, że wszystko trzeba podporządkować sportowi. Np. poświęcanie swego zdrowia (doping), już stoi w sprzeczności z zasadami poszanowania swego ciała, otrzymanego od Boga. Jest również oszukiwaniem organizacji, komisji i fanów.
2 Kor. 7"...oczyśćmy się z wszelkich brudów ciała i ducha, dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej1. 2 Otwórzcie się dla nas! Nikogośmy nie skrzywdzili, nikogo nie uwiedli, nikogo nie oszukali"

To, że ktoś jest dobry w sporcie, nie jest żadną gwarancją kierownictwa bożego, tak samo bogactwo nie świadczy o bożej pomocy w życiu. Taki Belfort czy choćby Bazelak mogą być głęboko przekonani, że Stwórca im dopomógł w walce, ale ja w to nie wierzę, (i żeby nie było- są też wersety, które mówią o tym, żeby NIE wierzyć :p)... (poza tym wierzę, ale w efekt placebo :)
 
Nie. Jezus dobrze wie co dla nas najlepsze i jeżeli pójdziemy za Jego głosem to On nam pokaże jaka praca jest dla nas. Nie może to być wybierane z naszych egoistycznych pobudek.

Czyli jak nalezy wybrac te prace? Jesli ktos robi cos w czym jest dobry to nie sa pobudki egoistyczne?
 
Chodzi o zachowanie równowagi, a na takim poziomie rywalizacji, to myślę, że wszystko trzeba podporządkować sportowi. Np. poświęcanie swego zdrowia (doping), już stoi w sprzeczności z zasadami poszanowania swego ciała, otrzymanego od Boga. Jest również oszukiwaniem organizacji, komisji i fanów.
2 Kor. 7"...oczyśćmy się z wszelkich brudów ciała i ducha, dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej1. 2 Otwórzcie się dla nas! Nikogośmy nie skrzywdzili, nikogo nie uwiedli, nikogo nie oszukali"

To, że ktoś jest dobry w sporcie, nie jest żadną gwarancją kierownictwa bożego, tak samo bogactwo nie świadczy o bożej pomocy w życiu. Taki Belfort czy choćby Bazelak mogą być głęboko przekonani, że Stwórca im dopomógł w walce, ale ja w to nie wierzę, (i żeby nie było- są też wersety, które mówią o tym, żeby NIE wierzyć :p)... (poza tym wierzę, ale w efekt placebo :)

Nie mnie oceniać Belforta i jego TRT. :D A co do bogactwa to oczywiście się zgadzam. Diabeł też może mamić człowieka bogactwem, aby ten nigdy się nie zwrócił ku Bogu.

''Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. zawołał: "Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu". Lecz Abraham odrzekł: "Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać". Tamten rzekł: "Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca! Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki". Lecz Abraham odparł: "Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!" "Nie, ojcze Abrahamie - odrzekł tamten - lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą". Odpowiedział mu: "Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą"

Generalnie, wszystko co jest na Ziemi jest Boga i należy do Niego. My jesteśmy jedynie takimi stewardami, którzy tym zarządzają i mamy tym zarządzać godnie i dobrze.

14 Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. 15 Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz 16 ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. 17 Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. 18 Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. 19 Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. 20 Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem". 21 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" 22 Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem". 23 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" 24 Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. 25 Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!" 26 Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. 27 Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. 28 Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. 29 Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma30 A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".

Trzeba doceniać to co daje nam Ojciec i wykorzystywać swoje predyspozycje, jednocześnie słuchając Jego wskazówek.

Czyli jak nalezy wybrac te prace? Jesli ktos robi cos w czym jest dobry to nie sa pobudki egoistyczne?

Powiem tak: jeżeli jesteś w prawdziwej relacji z Bogiem, to możesz z nim rozmawiać i Go pytać oto co masz robić. Ja jestem i gdy go pytałem oto, co mam robić w życiu zawodowym, pokazał mi, że mam być cierpliwym i czekać, a drzwi się otworzą. Dla Ciebie może być to śmieszne, jednak my - chrześcijanie, jesteśmy ludem Królewskim, Proroczym i Kapłańskim. Chrystus nas nabył Swoją krwią i umożliwił nam wszystkim to, co w czasach ST było możliwe jedyne dla wybranych. Może to brzmieć dla Ciebie śmiesznie i niedorzecznie, ale nasz Bóg jest Bogiem żywym i ze Swoim Ludem On czynnie rozmawia i prowadzi w życiu.
 
Chyba od złej strony patrzycie na problem.
Z jednej strony nic dziwnego, że kwestia wiary u zawodników to swoisty temat tabu. Z drugiej może zdawać się ciekawym fakt, że zdecydowana większość dobrych zawodników chociażby w mma jest wierząca (ale nie tylko w mma, praktycznie w każdym sporcie pojawia się znak krzyża, albo islamskiego pozdrowienia).

Wydaje mi się, że wychodzicie ze złych założeń. To nie Bóg sprawia, że człowiek wygrywa kolejną walkę.
Jak to się dawniej mówiło: człowiek strzela z karabinu, a Bóg kule nosi, dobrze to powiedzenie obrazuje rolę Boga w sukcesach sportowych. Nikomu Bóg nie powiedział: hej ty Belfort będziesz mistrzem, a jak nie to dostaniesz bana na TRT! To Belfort sam wypracował sobie swoje osiągnięcia jakie ma.

Wczoraj na kazaniu oświecił mnie ksiądz, parafrazując:
gdzie jest teraz Jezus Chrystus? W szkole uczą nas, że narodził się i umarł, to całkiem smutna historia, ale później zmartwychwstał i poszedł do Nieba. A gdzie to Niebo? Gdzieś tam hen wysoko, gdzie nikt za żywego nie dojdzie. Skoro nikt nie wie dokładnie gdzie to jest to dlaczego mam tam iść? (I tutaj nastąpił mały zwrot) A co jeśli Chrystus stoi koło Ciebie, razem z Tobą słucha kazania, słucha jak do Niego się modlisz, jak wypowiadasz słowa pieśni? Dlaczego Chrystus musi być gdzieś tam, nieosiągalny, on jest tutaj, stoi obok Ciebie, do Ciebie przemawia. Czasami z kimś rozmawiasz i zastanawiasz się, że rozmówca ma całkowitą rację, a co jeśli przez tego rozmówcę przemawia Chrystus? Jezus jest tutaj, stoi między Nami, słucha nas, pomaga Nam i przemawia do Nas, przez symbole, jakie codziennie w życiu widzimy, ale także przez słowa Pisma Świętego. Wystarczy byśmy mieli na tyle wrażliwości, by go posłuchać i z Nim porozmawiać.
Podpisuję się w 100%. Czasami sama świadomość obecności Boga w życiu jest w stanie człowiekowi znacznie pomóc (chociażby tyle ostatnio tych świadectw nawróceń, wyjścia z alkoholizmu i innych nałogów).

Wiara to nie jest rzecz, którą sobie otejpujemy rękawice, to nie jest także żelazo w szczęce, ani beton w rękawicach, to także nie są twarde kości i siła w mięśniach. Wiara nie oddziałuje na człowieka, że jak ją masz, to jesteś genialny i w dodatku masz w premii zbawienie. Wiara daje coś ważniejszego, daje wierzącym poczucie, że nie są sami, że Bóg jest obok nich i ich wspiera, ale także wiara jest ostoją, która pozwala człowiekowi zajrzeć wgłąb siebie i więcej osiągnąć. Czasami wystarczy by się nad czymś zastanowić, zapytać samego siebie czy to ma sens i dostajemy gotową odpowiedź, wiara uczy Nas jak w siebie zaglądać, by jak najczęściej takie odpowiedzi znajdować.

Boże broń nie mówię, że wiara jest człowiekowi koniecznie potrzebna do egzystowania, albo żeby cokolwiek osiągnąć, od tego dana nam została wolna wola, abyśmy sami byli w stanie zdecydować czy chcemy wierzyć czy nie.

Karateko, Bóg nie dał Ci agresji w walce, sam ją sobie wypracowałeś, być może Bóg chciał dać Ci poczucie sensowności tego wszystkiego co robiłeś, zapewnić Cię, że treningi nie są ponad Twoją miarę, a może zupełnie inną próbę przechodziłeś w swoich kolejnych walkach, nikomu tutaj jest to sądzić. Jednak forum to nie miejsce by dostać odpowiedź jak z tego skorzystałeś, sam to rozstrzygasz w sobie z każdą myślą. W ogóle nie mam pojęcia, czy ktokolwiek jest w stanie odpowiedzieć na takie pytanie.

Generalnie, wszystko co jest na Ziemi jest Boga i należy do Niego. My jesteśmy jedynie takimi stewardami, którzy tym zarządzają i mamy tym zarządzać godnie i dobrze.
Przykład z wczorajszego czytania. Bodaj Jan mówi, że Żydzi zabili Chrystusa bo taki był boski plan zbawienia świata, a oni chociaż dokładnie ten plan znali to wypełnili go co do joty.
Nie można powiedzieć, że najwięksi znawcy pisma nie wiedzieli, że wypełniają w zupełności plan zbawienia. Ba, oni nawet nie zdawali sobie sprawy, że zabijają Chrystusa.
Dlatego bodaj Jan stwierdza, że nie są oni winni tego zabójstwa i nie należy ich za to karać, bo oni nieświadomie wypełniali plan zbawienia ludzkości.
Jak myślicie, co musieliby wiedzieć Żydzi, by Chrystusa nie zabić? Jan dowodzi, że absolutnie wiedzieli wszystko i wszystko skrupulatnie wypełnili.
 
Last edited:
Powiem tak: jeżeli jesteś w prawdziwej relacji z Bogiem, to możesz z nim rozmawiać i Go pytać oto co masz robić. Ja jestem i gdy go pytałem oto, co mam robić w życiu zawodowym, pokazał mi, że mam być cierpliwym i czekać, a drzwi się otworzą. Dla Ciebie może być to śmieszne, jednak my - chrześcijanie, jesteśmy ludem Królewskim, Proroczym i Kapłańskim. Chrystus nas nabył Swoją krwią i umożliwił nam wszystkim to, co w czasach ST było możliwe jedyne dla wybranych. Może to brzmieć dla Ciebie śmiesznie i niedorzecznie, ale nasz Bóg jest Bogiem żywym i ze Swoim Ludem On czynnie rozmawia i prowadzi w życiu.

Jakby ludzie tak robili to by czekali bezczynnie az do smierci.

Podpisuję się w 100%. Czasami sama świadomość obecności Boga w życiu jest w stanie człowiekowi znacznie pomóc (chociażby tyle ostatnio tych świadectw nawróceń, wyjścia z alkoholizmu i innych nałogów).

Jak to sie dzieje, ze gdy ludzie morduja w imie Boga to sie mowi, ze to byla drugorzedny powod, a rzeczywiscie to byla polityka. Natomiast jak kogos wiara w Boga ratuje np. z alkoholizmu, to juz nie jest drugorzedny powod, tylko niby pierwszorzedny? Pachnie mi to hipokryzja.
 
Jakby ludzie tak robili to by czekali bezczynnie az do smierci.
Karateko, ludzie bezczynnie czekają do śmierci, bo nie są w stanie tej śmierci uniknąć. Poza Chrystusem i kilkoma wniebowziętymi nikt nie zdołał uniknąć śmierci, z tym że jedynie Jezus zdołał umrzeć i jednocześnie żyć, cała reszta bezczynnie czeka na śmierć.

Jak to sie dzieje, ze gdy ludzie morduja w imie Boga to sie mowi, ze to byla drugorzedny powod, a rzeczywiscie to byla polityka. Natomiast jak kogos wiara w Boga ratuje np. z alkoholizmu, to juz nie jest drugorzedny powod, tylko niby pierwszorzedny? Pachnie mi to hipokryzja.

Kościół co roku przeprasza ludzkość i Boga za każdą śmierć, jaka została poniesiona w imię religii katolickiej. Nie ma hipokryzji w tym, że Kościół obarcza siebie grzechem morderstwa każdego człowieka w imię wiary. To nie jest drugorzędny powód, tylko pierwszorzędny.

Jak jest wojna religijna, to politolodzy, socjologowie itd mówią, że u ich podstaw leżą jakieś niepokoje społeczne, różnice, tarcia. Jednak Kościół Katolicki mówi, ten zginął przez naszą wiarę, niech Nas Bóg na wieczność nie potępi za ten grzech.
 
Last edited:
Karateko, Bóg nie dał Ci agresji w walce, sam ją sobie wypracowałeś, być może Bóg chciał dać Ci poczucie sensowności tego wszystkiego co robiłeś, zapewnić Cię, że treningi nie są ponad Twoją miarę, a może zupełnie inną próbę przechodziłeś w swoich kolejnych walkach, nikomu tutaj jest to sądzić. Jednak forum to nie miejsce by dostać odpowiedź jak z tego skorzystałeś, sam to rozstrzygasz w sobie z każdą myślą. W ogóle nie mam pojęcia, czy ktokolwiek jest w stanie
odpowiedzieć na takie pytanie.

Nie wypracowalem sobie agresji. Zawsze byla wemnie, duzo wczesniej niz zaczalem trenowac. Mialem z tym problem bardzo dlugo, raz nawet bylem u psychologa z tym problemem. Sporty walki nauczyly mnie jak nad tym panowac. To byl sposob na to by jakos zapanowa nad ta burza hormonalna. Nie wiem jakbym funkcjonowal bez sportu :) W sumie czulem sie na to bardziej skazany, bo jak nie trenowalem to rece mi sie trzesly i nie moglem spac. Mysle, ze wielu mlodych ludzi ma problemy z tzw ADHD i lepiej zeby plywali, trenowali sporty walki itd niz zeby lykali tabletki na uspokojenie :)

Karateko, ludzie bezczynnie czekają do śmierci, bo nie są w stanie tej śmierci uniknąć. Poza Chrystusem i kilkoma wniebowziętymi nikt nie zdołał uniknąć śmierci, z tym że jedynie Jezus zdołał umrzeć i jednocześnie żyć, cała reszta bezczynnie czeka na śmierć.

Kiedys z mama ogladalem jakis program z ksiedzem. Do programu dzwonily kobiety, starsze. Narzekaly na swoje zycie, na mezow, prace, emeryture. I ksiadz pytal - co zrobilas by naprawic malzenstwo, meza? A kobieta "modlilam sie" - i to bylo dla mnie szokujace, ze wszystkie te kobiety ktore dzwonily mialy jedna recepte na swoje problemy - modlitwa. W ani jednym przypadku nie bylo pozytywnych rezultatow. Ksiadz akurat okazal sie czlowiekiem twardo stapajacym po ziemi i odpowiadal czesto bardzo brutalnie, ze trzeba bylo cos z tym zrobic zmaiast sie modlic, a teraz juz moze byc za pozno, bo zycie juz sie konczy.
 
@Karateka@

Ja tak robię i na razie źle na modlitwie nie wyszedłem. ;) Wszystko o co się modliłem - spełniło się. Nie przestanę zatem.

Nie można zapominać również o tym, że chodzenie do Kościoła co tydzień, nie robi z Ciebie człowieka wiary, członka Chrystusa. Członkiem Chrystusa czyni Cię przyjęcie Go jako Pana i Zbawiciela i oddanie Jemu swojego życia w pełni. Wtedy jest relacja i wtedy można słuchać głosu Ducha Świętego.

 
Kiedys z mama ogladalem jakis program z ksiedzem. Do programu dzwonily kobiety, starsze. Narzekaly na swoje zycie, na mezow, prace, emeryture. I ksiadz pytal - co zrobilas by naprawic malzenstwo, meza? A kobieta "modlilam sie" - i to bylo dla mnie szokujace, ze wszystkie te kobiety ktore dzwonily mialy jedna recepte na swoje problemy - modlitwa. W ani jednym przypadku nie bylo pozytywnych rezultatow. Ksiadz akurat okazal sie czlowiekiem twardo stapajacym po ziemi i odpowiadal czesto bardzo brutalnie, ze trzeba bylo cos z tym zrobic zmaiast sie modlic, a teraz juz moze byc za pozno, bo zycie juz sie konczy.
Od jakichś pięciu stron, albo i więcej w tym temacie staram się powiedzieć, że modlitwa to środek doradczy, nie lekarstwo.
Zawierzenie swoich problemów jedynie modlitwie i oczekiwanie, że to modlitwa (czytaj Pan Bóg) je rozwiąże jest de facto grzechem (jak sobie przypomnę to napiszę przeciwko któremu przykazaniu z Dekalogu, nawet jest to w rachunku sumienia dla dzieci, czyli tym najprostszym, wyszczególnione).

Nie wypracowalem sobie agresji. Zawsze byla wemnie, duzo wczesniej niz zaczalem trenowac. Mialem z tym problem bardzo dlugo, raz nawet bylem u psychologa z tym problemem. Sporty walki nauczyly mnie jak nad tym panowac. To byl sposob na to by jakos zapanowa nad ta burza hormonalna. Nie wiem jakbym funkcjonowal bez sportu :) W sumie czulem sie na to bardziej skazany, bo jak nie trenowalem to rece mi sie trzesly i nie moglem spac. Mysle, ze wielu mlodych ludzi ma problemy z tzw ADHD i lepiej zeby plywali, trenowali sporty walki itd niz zeby lykali tabletki na uspokojenie :)
Może to właśnie był plan Boga na Twoje treningi. Znalazłeś sposób żeby się kontrolować.
Jak mówię, ja Ci nie odpowiem na to pytanie. Jedynie sam jesteś w stanie znaleźć odpowiedź.
Przyznam się, że nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie o boski plan wobec mojej osoby, nie potrafię znaleźć odpowiedzi na jakiekolwiek moje pytania, ale staram się zawierzyć Bogu, że całe moje istnienie ma jakiś sens, którego jeszcze nie dane mi było poznać.
 
Od jakichś pięciu stron, albo i więcej w tym temacie staram się powiedzieć, że modlitwa to środek doradczy, nie lekarstwo.
Zawierzenie swoich problemów jedynie modlitwie i oczekiwanie, że to modlitwa (czytaj Pan Bóg) je rozwiąże jest de facto grzechem (jak sobie przypomnę to napiszę przeciwko któremu przykazaniu z Dekalogu, nawet jest to w rachunku sumienia dla dzieci, czyli tym najprostszym, wyszczególnione).


Może to właśnie był plan Boga na Twoje treningi. Znalazłeś sposób żeby się kontrolować.
Jak mówię, ja Ci nie odpowiem na to pytanie. Jedynie sam jesteś w stanie znaleźć odpowiedź.
Przyznam się, że nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie o boski plan wobec mojej osoby, nie potrafię znaleźć odpowiedzi na jakiekolwiek moje pytania, ale staram się zawierzyć Bogu, że całe moje istnienie ma jakiś sens, którego jeszcze nie dane mi było poznać.

Zatem módl się bracie, aby Ci pokazał jaką drogą masz podążać. :) Ja wiem, że będę głosił i mam takie pragnienie od Niego i w końcu będę to robił na 'pełen etat'. :D
 
Zatem módl się bracie, aby Ci pokazał jaką drogą masz podążać. :) Ja wiem, że będę głosił i mam takie pragnienie od Niego i w końcu będę to robił na 'pełen etat'. :D
Powiem Ci, że najbardziej mnie wkurza, jak zaczynam się modlić i nie wiem co mam powiedzieć, a modlę się codziennie, a oczywiście daleko mi od ideału, chyba o dobrą modlitwę muszę się czasami modlić.
Jak się modlić o to, żeby się dobrze modlić? Na razie jestem na tym etapie, że chyba jedyną odpowiedzią jest to rozpoczęcie się o to modlić, a reszta się zobaczy.
Widzisz Mort, już czegoś mnie nauczyłeś.
Chcesz iść do zakonu???
 
Członkiem Chrystusa czyni Cię przyjęcie Go jako Pana i Zbawiciela i oddanie Jemu swojego życia w pełni. Wtedy jest relacja i wtedy można słuchać głosu Ducha Świętego.

Dla mnie to brzmi mega abstrakcyjnie, kompletnie nie wiem jak to przelozyc na nasze i co przez to rozumiesz :)
 
Powiem Ci, że najbardziej mnie wkurza, jak zaczynam się modlić i nie wiem co mam powiedzieć, a modlę się codziennie, a oczywiście daleko mi od ideału, chyba o dobrą modlitwę muszę się czasami modlić.
Jak się modlić o to, żeby się dobrze modlić? Na razie jestem na tym etapie, że chyba jedyną odpowiedzią jest to rozpoczęcie się o to modlić, a reszta się zobaczy.
Widzisz Mort, już czegoś mnie nauczyłeś.
Chcesz iść do zakonu???

Jeżeli nie wiesz co masz powiedzieć, to zalecam lekturę Pisma. :D Pierwszy list do Koryntian wiele mówi na temat tego jak się modlić. Oczywiście chodzi tu o dar języków, który w dzisiejszym świecie budzi ogrom kontrowersji, ja jednak go otrzymałem i modlę się w ten sposób i mnie to buduje. Jeśli chodzi o zrozumiałe słowa, to jak proszę o coś Boga, to jedynie oto, aby Jego wola się wypełniała przez moje życie. Jestem również przekonany, że każdy chrześcijanin z automatu otrzymuje dar modlitwy w językach.

Do zakonu nie chcę iść, chcę głosić Słowo, a nie być uwiązany w jednym miejscu. :)

Możesz sobie przesłuchać kumpla:



Dużo tutaj jest poruszone na ten temat.

Dla mnie to brzmi mega abstrakcyjnie, kompletnie nie wiem jak to przelozyc na nasze i co przez to rozumiesz :)

Ale cóż mówi: Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą głosimy. 9 Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. 10 Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia.
 
Back
Top