Właśnie skończyłem 3 raz MGS4 na the boss extreme i przyznam, że Kojoma to nie do końca zdrowy człowiek. Wymyślił fabułę tak zagmatwaną, że aby ją teraz naprostować musiał do gry upchnąć 8 godzin filmików. Co to ma być ja sie pytam? Brazylijska telenowela? Fakt, zakończenie nawet by sie nadało. Jakaś paranoja • miejscami pojawiały się trzy sejwy pomiędzy kolejnymi filmikami, których nie poprzedzała choćby minuta gameplayu.
Dodatkowo od 4 aktu gra jest mega nudna. Unikanie geko i przemykanie cichaczem plus głupie walki z bossami (najsłabsze ogniwo gry). Zresztą samej gry w grze jest tyle co kot napłakał, na upartego tytuł można ukończyć w 4,5 godziny i to na najwyższym stopniu trudności • porównując to do 8 godzin cut scenek • ech.
Mimo wszystko w mojej prywatnej skali ocen daje 8/10 (MGS1 • 9, MGS 2 • 7). Pierwsze 3 akty (a zwłaszcza dwa pierwsze) są kapitalne, mega intensywne! Świetny system skradania, możliwość sposobu w jaki przechodzimy grę. Do tego dodanie dwóch stron konfliktu i lawirowanie pomiędzy ostrzałem. Kapitalne. Grafika nawet dziś wygląda znakomicie.
Nigdy nie byłem jakimś mega fanem MGS, w czasach PSX wolałem zagrywać się Tenchu bądź Syphon Filter (wiem, skradania tam mało) a w erze PS2 królował Sam Fisher. Przyznam jednak, że MGS2 zrobił na mnie wrażenie i gdyby nie spieprzona końcówka dałbym równie wysoka notę co Splinter Cell 3 - wg, mnie najlepsza część serii, choć liczę, że Blacklist to zmieni;)
BTW: Z kartonami i beczkami mogliby sobie juz dać spokój, podobnie jak z nieograniczonym i niewodocznym ekwipunkiem. Nie te czasy bym zaakceptował tak dużą umowność.