Korzystając z urlopu zakupiłem sobie dzisiaj rano AC3 i zacząłem grać. Pomijając fakt, że przyzwyczaiłem się ostatnio do skradania grając w Dishonored i czekając na Hitmana, a tu oczywiście się trzeba napie...ać w biały dzień, to jak na razie po jakiejś godzinie czy dwóch gry to jest jakaś komedia. :D Po pierwsze, grę się zaczyna jakimś zupełnie innym gościem niż ten Connor, którego reklamowali wszędzie. Chyba, że jakąs metamorfozę gość przejdzie i zmieni imię, ale nie wygląda mi on na podobnego do Connora. Druga sprawa, pozmieniali menusy tak, że kierwa po 2 godzinach jeszcze ich nie ogarniam za bardzo. Trzecia sprawa wymagania do pełnej synchronizacji i same początkowe misje są tak debilnie skonstruowane, że nie wiem czy oni trzeźwi byli jak to wymyślali. Najbardziej mi się podoba podsłuchiwanie rozmów w 2 czy 3 misji. Na około typów pokazuje się kółko i jak tylko się w nie wejdzie to zaraz im się trójkącik pokazuje, że są zaniepokojeni. Nie ważne czy idziesz za nimi, przed nimi czy za ścianą jesteś. Chuj wystarczy, że jesteś w kółki i nagle im się 6 zmysł uruchamia. Jedyny sposób to wtopienie się w tłum, którego praktycznie nie ma w okolicy, a jak się wyjdzie choćby na chwilę z kółka to cała robota psu w dupę i tylko reloadem checkpointa można spróbować jeszcze raz. Albo mam gościa uwolnić i wymaganie jest takie, żeby nie zostać wykrytym. Super, tylko mam 3 gości przed sobą, dwóch stoi w linii i jeden przy zakładniku. Tych z tyłu nie mogę ubić, bo mam tylko jedno ostrze, a jak ubijam jednego to drugi oczywiście wszystko widzi i nici z bycia niewykrytym.
To, że w niektórych scenach postaciom się twarz nie rusza kiedy mówią albo animacja chrupie to już pikuś w porównaniu z tymi akcjami. Zirytował mnie AC3 już na dzień dobry. Ale i tak pewnie skończę. :D Głupio by było po tylu częściach odpuścić, choć nie wiem jakim cudem dostaje 10-ki w recenzjach.