Follow along with the video below to see how to install our site as a web app on your home screen.
Note: This feature may not be available in some browsers.
nie wiem czy to będzie widoczne dla osób 3cich.
główny bohater, wbrew ogólnie panującej modzie i kulturze, wybrał sobie życie bez wyścigu (aż się wpycha słowo szczurów), silenia się na kogoś kim się nie jest, wiecznej rywalizacji i napinania muskułów. Jego życie jest proste, pozbawione luksusów, ale jak by nie patrzeć SZCZĘŚLIWE. Do momentu. No właśnie. Do momentu, kiedy zostaje, przez swoje celowe wypisanie się z cywilizacyjnego wyścigu, uznany za frajera, którym nie jest. Nie jest nim dlatego, że nie jest za głupi by sobie radzić we współczesnym świecie. On celowo nie chce sobie "radzić" w ogólnie przyjęty sposób, ale nie trafia to do szczurków, cwaniaków i snobów, z którymi zderza się w ciągu paru dni, w których toczy się akcja. Jak przyjrzycie się postaciom, z którymi się spotyka, to reprezentują one różne formy patologii, które rządzą współczesnym społeczeństwem. Dlatego uważam, że film ten wpisuje się w szerszy nurt "jechania" po zachodnim społeczeństwie obok takich filmów "American Beauty" czy "Upadek" z Douglasem, gdyż jak tamte pokazuje, że ciężko być w dzisiejszym świecie szczęśliwym, spokojnie i dobrze żyjącym sobie człowiekiem
Big Lebowski- 3/10. Film bardzo słaby, ani razu prócz scen prawie na końcu filmu nawet się nie uśmiechnąłem, fabuły nie ma jakiejś porywającej ani nic co mógłbym polecić. Nie wiem dlaczego każdy tak się "jara" tym filmem.
Długo się zbierałem do tego filmu, bardzo chciałem potraktować go spokojną głową i dostrzec tą wszechogarniającą rewelację i zachwyty innych osób. Niestety pomimo doszukiwań nie znalazłem "tego czegoś".
Jak to często bywa, wataha pseudoznawców, krytyków oraz namiętnych fanów "ambitnego" kina wypisuje posty o klasyce gatunku, do której trzeba dojrzeć lub być inteligentnym, gdyż to nie jest film dla plebsu, Tym razem chyba jednak wolę pozostać plebsem i nie doszukiwać się na siłę wybitności tej produkcji.
Smutne jest to, że oczekuje się od filmu wielkich rzeczy i przynajmniej przyjemnego ciekawego seansu a poza kawałkiem dobrego aktorstwa J. Bridgesa, dostaje się nudną fabułę, pseudo-kryminalną atmosferę udającą śmieszność czy groteskowość[strike] i na deser wkur***ającą gębę Goodmana, który znowu gra w kręgle niemiłosiernie przypominając swoją rolę z Flinstonów w jeszcze bardziej denerwujący sposób.[/strike]