Jestem po seansie.
7/10. U mnie to wysoka ocena, jednak w stosunku do tego co oczekiwałem - niska.
Za dużo pretensjonalności i przekombinowanego dramatyzmu w aktorstwie(zwłaszcza raziła rola Leto, kicz w czystej postaci) oraz uproszczonej fabuły, a raczej łopatologicznego tłumaczenia wszystkiego widzowi. Na pewno na plus pewne ciekawe motywy, jak ten z Joi, oraz kameralność projektu(dramat na kilku aktorów). Harrison Ford stworzył najlepszą rolę swojej drugiej młodości.
Pozytywnie oceniam także lokacje: reżyser nie poszedł na łatwiznę i nie skupił się na dynamiczności wielkich miast, jak w części pierwszej, lecz oko obiektywu skierował na zniszczone przez ludzkość , opustoszałe tereny. Poznaliśmy tutaj obraz dewastacji ziemi. No i pierwszy raz drewno, jakim jest Gosling, pasuje mi do jakiejś roli.
Muzykę tworzył Zimmer, jednak w ciekawy sposób odwołuje się do oryginalnych motywów muzycznych z pierwszej części, stworzonych przez Vangelisa.