By żyło się lepiej: kariera/studia/przekręty;)

I jeszcze tylko brak sumienia ;)

Ja nawet nie mówię o wałkach, tylko o wciskaniu komuś czegoś średnio mu potrzebnego XD
Tylko, że u mnie jest zespół kupiecki a nie handlowcy. Negocjujemy warunki zakupu, kontrakty roczne, sprzedajemy narzędzia marketingowe. A czy trzeba nie mieć sumienia? Ja w rozmowach z przedstawicielami innych dużych firm nigdy nie miałem sumienia, nie mam i nie będę miał. Po drugiej stronie nie jest człowiek a wysłannik innej korporacji i trzeba wycisnąć wszystko jak cytrynę a czy druga strona będzie miała z tego powodu jakieś konsekwencje to już mi wisi. Wiadomo, że najlepiej jak idziemy we wspólnym kierunku z partnerami biznesowymi ale nie zawsze tak się da jak i również druga strona często nie gra czysto. Powtarzam swojemu zespołowi że sytuacja win-win jest wtedy kiedy kupiec dwa razy wygra
@Mnichu w tym momencie ze swoimi "suplementami".

:aletoniedomnietak:
Ja nic nie sprzedaje od tego są farmaceuci :fjedzia:
 
Z tym że nic na głowie to trochę przesada. Nie zmienia to jednak faktu, że bycie inżynierem się nie opłaca. Przykładowo, jako automatyk musisz non stop się uczyć, bo bezustannie technologia się rozwija a musisz robić to multikuerunkowo, bo to zarówno elektryka, elektronika, hydraulika, pneumatyka, mechanika, mechatronika, sieci przemysłowe czy programowanie. No i jak jesteś super kozakiem, dajmy na to integratorem, to składasz do kupy linię technologiczną do produkcji czegoś i kosztuje to gruuuuube miliony. Stres jak skurwesyn, bo tu przestój linii czy kraksa to straty nie do odrobienia przez całe życie dla zwykłego śmiertelnika a zarobisz 10 tysięcy na łapę. Przecież to kurwa żałosne.
@Mnichu rzucił tu przykładem handlowca - siano lepsze, a nie oszukujmy się, tu trzeba mieć trochę umiejętności miękkich, "śliską gadkę" i nawet nie trzeba mieć wiele w głowie.

Wypisz wymaluj budownictwo, tylko w budowlance dochodzą takie plusy jak delegacja (przejebane całe życie na torbach) i też ciągłe dokształcanie się, plus coś o czym nikt nie mówi, odpowiedzialność OC finansowa za swoje błędy. Tu już inżynier automatyk czy każdy inny nie ma takiego problemu, jeśli pełnisz funkcję kierownika, projektanta i tak dalej.

@Mnichu przeszedł kurs "gładka gadka" i jedzie z tematem.
1721642416593.png

:lesnarhappy:

Edit: zresztą @szplin nie jesteś pracownikiem przecież a na własnej działalności jedziesz, więc to zupełnie nie było w stronę przedsiębiorczych ludzi.
 
Last edited:
Tylko, że u mnie jest zespół kupiecki a nie handlowcy. Negocjujemy warunki zakupu, kontrakty roczne, sprzedajemy narzędzia marketingowe. A czy trzeba nie mieć sumienia? Ja w rozmowach z przedstawicielami innych dużych firm nigdy nie miałem sumienia, nie mam i nie będę miał. Po drugiej stronie nie jest człowiek a wysłannik innej korporacji i trzeba wycisnąć wszystko jak cytrynę a czy druga strona będzie miała z tego powodu jakieś konsekwencje to już mi wisi. Wiadomo, że najlepiej jak idziemy we wspólnym kierunku z partnerami biznesowymi ale nie zawsze tak się da jak i również druga strona często nie gra czysto. Powtarzam swojemu zespołowi że sytuacja win-win jest wtedy kiedy kupiec dwa razy wygra

Ja nic nie sprzedaje od tego są farmaceuci :fjedzia:
Ok, racja.

Korpo vs korpo też bym sumienia nie miał, jako laik po prostu myślałem o detalu.
 
Wypisz wymaluj budownictwo, tylko w budowlance dochodzą takie plusy jak delegacja (przejebane całe życie na torbach) i też ciągłe dokształcanie się, plus coś o czym nikt nie mówi, odpowiedzialność OC finansowa za swoje błędy. Tu już inżynier automatyk czy każdy inny nie ma takiego problemu, jeśli pełnisz funkcję kierownika, projektanta i tak dalej.

@Mnichu przeszedł kurs "gładka gadka" i jedzie z tematem.
View attachment 104260
:lesnarhappy:

Edit: zresztą @szplin nie jesteś pracownikiem przecież a na własnej działalności jedziesz, więc to zupełnie nie było w stronę przedsiębiorczych ludzi.
A Ty myślisz, że takie linie produkcyjne to się w domu składa? Praca automatyka to też wieczne delegacje (z wyjątkiem pracy w dziale utrzymania ruchu).
I myślisz, że jak spalisz falownik za 50 tysi to bez OC sobie pykniesz? Albo jeśli przez drobny błąd zabrudzisz cysternę piwa? Że o możliwości, że operatorowi urwie rękę przy samej dupie, bo coś w kwestii bezpieczeństwa było niedopracowane nie wspomnę. Tu też wchodzi w grę ogromna odpowiedzialność, podobnie jak w budowlance i to na każdym etapie, bo nawet przy rutynowej konserwacji można sprokurować katastrofę finansową czy zdrowotną. Automatyka jest tak szeroką dziedziną, że i w budowlance występuje. Głupia fotokomórka przy szlabanie coś odjebie i mieszkaniec będzie skarżył o rysę na maseratti ;)

@ninja jak wspomniałes o specjalistach na budowie, to raczej mialem przed oczami takiego @respect nakurwiającego po kolanach a nie miwtka jebiącego amarenę w toitoiu :lol:
 
A Ty myślisz, że takie linie produkcyjne to się w domu składa? Praca automatyka to też wieczne delegacje (z wyjątkiem pracy w dziale utrzymania ruchu).
I myślisz, że jak spalisz falownik za 50 tysi to bez OC sobie pykniesz? Albo jeśli przez drobny błąd zabrudzisz cysternę piwa? Że o możliwości, że operatorowi urwie rękę przy samej dupie, bo coś w kwestii bezpieczeństwa było niedopracowane nie wspomnę. Tu też wchodzi w grę ogromna odpowiedzialność, podobnie jak w budowlance i to na każdym etapie, bo nawet przy rutynowej konserwacji można sprokurować katastrofę finansową czy zdrowotną. Automatyka jest tak szeroką dziedziną, że i w budowlance występuje. Głupia fotokomórka przy szlabanie coś odjebie i mieszkaniec będzie skarżył o rysę na maseratti ;)

@ninja jak wspomniałes o specjalistach na budowie, to raczej mialem przed oczami takiego @respect nakurwiającego po kolanach a nie miwtka jebiącego amarenę w toitoiu :lol:
To tym bardziej, jebać taką robotę, nie opłaca się być inżynierem w tych zawodach po prostu.
Płaca nie oddaje poświęconego czasu i ciągłego stresu.
 
(z wyjątkiem pracy w dziale utrzymania ruchu).
Pamietam czasy, kiedy dostawalem telefon od dyzurnego o trzeciej w nocy: "Wstawaj, taksówka już jedzie". Człowiek przeciera oczy i patrzy przez okno, "już jest", zbiegasz, jedziecie przez puste miasto pod bramę, wchodzisz na linię produkcyjną gdzie są ci goście dyrektorzy z gazetek firmowych i zaczynaja: "produkcja stanela 4h temu, mamy juz 300 tys dolarow straty, nikt nie wie co sie stalo". Odpalasz kompa, znak windows swieci ci w umeczone oczy i dyrektorzy dyszący ci przy uchu i zagladajacy przez ramie pytaja: "juz naprawione?"

Jakie fleszbeki XD

Praca w IT to relaks w porownaniu do takich akcji, mimo ze tez zdarzają się tłuścioszki...

To tym bardziej, jebać taką robotę, nie opłaca się być inżynierem w tych zawodach po prostu.
Płaca nie oddaje poświęconego czasu i ciągłego stresu.
Ja zmieniłem zawód dlatego XD
 
Last edited:
Pamietam czasy, kiedy dostawalem telefon od dyzurnego o trzeciej w nocy: "Wstawaj, taksówka już jedzie". Człowiek przeciera oczy i patrzy przez okno, "już jest", zbiegasz, jedziecie przez puste miasto pod bramę, wchodzisz na linię produkcyjną gdzie są ci goście dyrektorzy z gazetek firmowych i zaczynaja: "produkcja stanela 4h temu, mamy juz 300 tys dolarow straty, nikt nie wie co sie stalo". Odpalasz kompa, znak windows swieci ci w umeczone oczy i dyrektorzy dyszący ci przy uchu i zagladajacy przez ramie pytaja: "juz naprawione?"

Jakie fleszbeki XD

Praca w IT to relaks w porownaniu do takich akcji, mimo ze tez zdarzają się tłuścioszki...


Ja zmieniłem zawód dlatego XD
To u mnie bywają i takie błędy:

 
To u mnie bywają i takie błędy:

Przy produkcji, w sumie na dowolnym stanowisku które ociera się o pracujące maszyny, tak samo łatwo zabić, albo zginąć. Widzimy to w skórze...
 
Z jednej strony macie rację ale jest też druga strona medalu. Zbyt dużo jest inżynierów papudroków. Mógłbym pewnie siedzieć i przez godzinę opowiadać o takich typach. Od inżyniera na budowie, który miał problemy z przeliczeniem skali na projektach po projektanta instalacji elektrycznej, który zrobił taki projekt hotelu, że jak weszliśmy na budowę to nic się nie zgadzało. Inwestor był tak wkurwiony i zrobił taką awanturę w biurze projektowym, że ten koleś przez 3 miesiące przyjeżdżał do nas i nanosił zmiany, które mu mówiliśmy. Miał swój kącik w naszym baraku, siedział i rysował. Dodam, że to nie był koleś świeżo po studiach. Inny typ świeżo po elektrotechnice na polibudzie nie wiedział jak wygląda gniazdo trójfazowe :brainoverload: Zgadzam się z Wami, że specjaliści powinni być dobrze opłacani. Ale to nie papiery i tytuły stanowią o poziomie wiedzy i umiejętności.
 
Z jednej strony macie rację ale jest też druga strona medalu. Zbyt dużo jest inżynierów papudroków. Mógłbym pewnie siedzieć i przez godzinę opowiadać o takich typach. Od inżyniera na budowie, który miał problemy z przeliczeniem skali na projektach po projektanta instalacji elektrycznej, który zrobił taki projekt hotelu, że jak weszliśmy na budowę to nic się nie zgadzało. Inwestor był tak wkurwiony i zrobił taką awanturę w biurze projektowym, że ten koleś przez 3 miesiące przyjeżdżał do nas i nanosił zmiany, które mu mówiliśmy. Miał swój kącik w naszym baraku, siedział i rysował. Dodam, że to nie był koleś świeżo po studiach. Inny typ świeżo po elektrotechnice na polibudzie nie wiedział jak wygląda gniazdo trójfazowe :brainoverload: Zgadzam się z Wami, że specjaliści powinni być dobrze opłacani. Ale to nie papiery i tytuły stanowią o poziomie wiedzy i umiejętności.
Oczywiście, że tu najmniej chodzi o dyplomy.
Tu mowa o wiedzy, umiejętnościach, odpowiedzialności itp.
Z takich świeżo po studiach asów to kilkanaście lat temu na budowie zastępcą kierownika była laska tuż po studiach. No i tak wyszło, że w projekcie był otwór na kable, ale jak wylali betony, to nie przygotowali tego i zrobili jednolitą ścianę. No to bierzemy kierowniczkę i pokazujemy palcem:
-"tu musi być otwór przelotowy",
- a ona na to "to co, trzeba zakupić?"
-"nie, kurwa, wykuć" :lol:
Do dziś jak gdzieś brakuje przewiertów to mówimy, że otwór przelotowy trzeba zakupić.
Niewiele później zauważylismy, że ma w aucie książeczkę "dziewięć miesięcy ciężarówką" i że to raczej nie chodzi o to, że robi za zmiennika @Siwy25_1 . Jeszcze kilka razy przecięliśmy się z nią na jakichs budowach i nie da się ukryć, że się ogarnęła i wyrobiła.
 
Z jednej strony macie rację ale jest też druga strona medalu. Zbyt dużo jest inżynierów papudroków. Mógłbym pewnie siedzieć i przez godzinę opowiadać o takich typach. Od inżyniera na budowie, który miał problemy z przeliczeniem skali na projektach po projektanta instalacji elektrycznej, który zrobił taki projekt hotelu, że jak weszliśmy na budowę to nic się nie zgadzało. Inwestor był tak wkurwiony i zrobił taką awanturę w biurze projektowym, że ten koleś przez 3 miesiące przyjeżdżał do nas i nanosił zmiany, które mu mówiliśmy. Miał swój kącik w naszym baraku, siedział i rysował. Dodam, że to nie był koleś świeżo po studiach. Inny typ świeżo po elektrotechnice na polibudzie nie wiedział jak wygląda gniazdo trójfazowe :brainoverload: Zgadzam się z Wami, że specjaliści powinni być dobrze opłacani. Ale to nie papiery i tytuły stanowią o poziomie wiedzy i umiejętności.
Powoli pęka bańka ,,zrób inżyniera będzie fajnie". Fakt faktem pod względem zarobków to Polska to jakieś Indie Europy :korwinlaugh:
Ale, że duża część nauki zaczyna się po studiach to porażka kompletna i to nie jest wina tych ludzi
 
Taka ogolna refleksja: wielokrotnie słyszałem, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat, lub troszkę więcej, traktowano "papier" z wykształceniem wyższym jako pewnego rodzaju test na IQ, pierwszy etap interview, proxy na inteligencję ale także na sumienność, charakter, itp.. Rzadko chodziło tylko i wyłącznie o wiedzę , którą ktoś posiada. Dla biznesu to była oszczędność czasu i pieniędzy w poszukiwaniu nowych pracowników, jakaś promesa zwrotu dla ich inwestycji. Jeśli tak to ując, to studia to (opłacany z pieniędzy podatnikow) interview do pierwszej pracy.

W momencie kiedy każdy ma jakiś papier, takie podejście nie ma sensu, zreszta w ogole studia juz prawie nie filtruja, inflacyjnie napompowano tą walutę i nie ma już wartości.

Powoli pęka bańka ,,zrób inżyniera będzie fajnie".
Jeszcze lepiej prawnicy, jak nie masz wlasnej kancelarii to to tylko troche lepiej od lidla XD
 
Jeszcze lepiej prawnicy, jak nie masz wlasnej kancelarii to to tylko troche lepiej od lidla XD
Spora grupa konsultantów i managerów z big4 i międzynarodowych kanc ryknęłaby teraz śmiechem czytając to zdanie :beczka:
 
Spora grupa konsultantów i managerów z big4 i międzynarodowych kanc ryknęłaby teraz śmiechem czytając to zdanie :beczka:
Mowisz o ludziach ktorzy 10-15 lat sie przegryzali pracujac 10-12h/d w miedzynarodowych korpo?

No ja nie mowie o takich XD

Po studiach prawniczych, jesli nie jestes gdzies juz wczesniej ustawiony, bujasz sie z 5 lat za naprawde male pieniadze.

Osobiscie znam ludzi ktorzy placili (!) zeby miec tą praktykę/aplikację czy jak to się zwie.
 
Mowisz o ludziach ktorzy 10-15 lat sie przegryzali pracujac 10-12h/d w miedzynarodowych korpo?
Chyba masz bardzo stereotypowe myślenie o tej branży i nikt dzień w dzień nie siedzi po 10-12h. Oczywiście, że zdarzają się projekty, które trzeba domknąć i zrobić nadgodziny, ale czy przedsiębiorca/informatyk/fachowiec po 8 godzinach zamyka laptopa lub odkłada sprzęt i mówi inwestorowi, że sorry, ale nadgodziny to tylko w korpo? No nie sądzę. A perspektywa full płatnych nadgodzin lub ich odbioru chyba nie jest najgorsza
Po studiach prawniczych, jesli nie jestes gdzies juz wczesniej ustawiony, bujasz sie z 5 lat za naprawde male pieniadze.
To chyba sporo osób mnie okłamuje i mają ukrytych wujków adwokatów lub radców prawnych. W 5 lat jeśli nie walisz w chuja możesz przeskoczyć 2 szczeble w firmie i myślę, że to znaczący przeskok finansowy, a nie zaczynasz od minimalnej krajowej
Osobiscie znam ludzi ktorzy placili (!) zeby miec tą praktykę/aplikację czy jak to się zwie.
Jak wyżej, nie wiem kiedy i jakie firmy kazały sobie płacić za takie rzeczy. Chętnie poznam nazwy jeśli możesz sprawdzić.

Ja piszę o obecnych warunkach i osobach, które już w trakcie studiów mogą liczyć na płatne praktyki na zleceniu, albo zielonych absolwentach, którzy na start za samą chęć pracy i znajomość języka dostają 7/8k brutto. Czy to dużo? Nie wiem, ale wydaje mi się, że gdybym zaczynał 1 pracę taki pieniądz by mnie zadowolił i perspektywa jasnej ścieżki kariery. Jednocześnie przy praktycznie braku odpowiedzialności przed klientem, bo masz nad sobą managera albo partnera. W lidlu jednak chyba z kasą i przede wszystkim perspektywą podwyżki jest trochę gorzej.

Dodatkowo, firmy często same płacą za aplikacje radcowskie lub adwokackie, bo dla nich to też interes. Jasne, że czasem trzeba podpisać lojalkę, ale perspektywa kilku tysięcy w kieszeni i zapewniona opieka patrona oraz opcja zrobienia praktyk na własnych śmiechach i przede wszystkim zrobienia w spokoju uprawnień na całe życie nie jest taka zła

Bazuje na swojej wiedzy, ale chętnie podzielę się nazwami takich firm, gdyby znajomi potrzebowali, zresztą podałem je pisząc np. o big4 no takie są teraz standardy.

Zatem często mysl o własnej kancelarii to raczej koszmar dla prawników niż jakieś marzenie i na pewno nie jest to wyznacznik i pewnik super kariery i stabilności finansowej
 
Chyba masz bardzo stereotypowe myślenie o tej branży i nikt dzień w dzień nie siedzi po 10-12h. Oczywiście, że zdarzają się projekty, które trzeba domknąć i zrobić nadgodziny, ale czy przedsiębiorca/informatyk/fachowiec po 8 godzinach zamyka laptopa lub odkłada sprzęt i mówi inwestorowi, że sorry, ale nadgodziny to tylko w korpo? No nie sądzę. A perspektywa full płatnych nadgodzin lub ich odbioru chyba nie jest najgorsza

To chyba sporo osób mnie okłamuje i mają ukrytych wujków adwokatów lub radców prawnych. W 5 lat jeśli nie walisz w chuja możesz przeskoczyć 2 szczeble w firmie i myślę, że to znaczący przeskok finansowy, a nie zaczynasz od minimalnej krajowej

Jak wyżej, nie wiem kiedy i jakie firmy kazały sobie płacić za takie rzeczy. Chętnie poznam nazwy jeśli możesz sprawdzić.

Ja piszę o obecnych warunkach i osobach, które już w trakcie studiów mogą liczyć na płatne praktyki na zleceniu, albo zielonych absolwentach, którzy na start za samą chęć pracy i znajomość języka dostają 7/8k brutto. Czy to dużo? Nie wiem, ale wydaje mi się, że gdybym zaczynał 1 pracę taki pieniądz by mnie zadowolił i perspektywa jasnej ścieżki kariery. Jednocześnie przy praktycznie braku odpowiedzialności przed klientem, bo masz nad sobą managera albo partnera. W lidlu jednak chyba z kasą i przede wszystkim perspektywą podwyżki jest trochę gorzej.

Dodatkowo, firmy często same płacą za aplikacje radcowskie lub adwokackie, bo dla nich to też interes. Jasne, że czasem trzeba podpisać lojalkę, ale perspektywa kilku tysięcy w kieszeni i zapewniona opieka patrona oraz opcja zrobienia praktyk na własnych śmiechach i przede wszystkim zrobienia w spokoju uprawnień na całe życie nie jest taka zła

Bazuje na swojej wiedzy, ale chętnie podzielę się nazwami takich firm, gdyby znajomi potrzebowali, zresztą podałem je pisząc np. o big4 no takie są teraz standardy.

Zatem często mysl o własnej kancelarii to raczej koszmar dla prawników niż jakieś marzenie i na pewno nie jest to wyznacznik i pewnik super kariery i stabilności finansowej
Ja tylko tak wtrącę ze swojego ogródka. Prawników którzy specjalizują się w prawie morskim i transportowym jest dosłownie kilku w tym kraju. Jak ktoś ma możliwość iść w tym kierunku to śmiało polecam choć to nie są łatwe rzeczy.
 
Chyba masz bardzo stereotypowe myślenie o tej branży i nikt dzień w dzień nie siedzi po 10-12h. Oczywiście, że zdarzają się projekty, które trzeba domknąć i zrobić nadgodziny, ale czy przedsiębiorca/informatyk/fachowiec po 8 godzinach zamyka laptopa lub odkłada sprzęt i mówi inwestorowi, że sorry, ale nadgodziny to tylko w korpo? No nie sądzę. A perspektywa full płatnych nadgodzin lub ich odbioru chyba nie jest najgorsza

To chyba sporo osób mnie okłamuje i mają ukrytych wujków adwokatów lub radców prawnych. W 5 lat jeśli nie walisz w chuja możesz przeskoczyć 2 szczeble w firmie i myślę, że to znaczący przeskok finansowy, a nie zaczynasz od minimalnej krajowej

Jak wyżej, nie wiem kiedy i jakie firmy kazały sobie płacić za takie rzeczy. Chętnie poznam nazwy jeśli możesz sprawdzić.

Ja piszę o obecnych warunkach i osobach, które już w trakcie studiów mogą liczyć na płatne praktyki na zleceniu, albo zielonych absolwentach, którzy na start za samą chęć pracy i znajomość języka dostają 7/8k brutto. Czy to dużo? Nie wiem, ale wydaje mi się, że gdybym zaczynał 1 pracę taki pieniądz by mnie zadowolił i perspektywa jasnej ścieżki kariery. Jednocześnie przy praktycznie braku odpowiedzialności przed klientem, bo masz nad sobą managera albo partnera. W lidlu jednak chyba z kasą i przede wszystkim perspektywą podwyżki jest trochę gorzej.

Dodatkowo, firmy często same płacą za aplikacje radcowskie lub adwokackie, bo dla nich to też interes. Jasne, że czasem trzeba podpisać lojalkę, ale perspektywa kilku tysięcy w kieszeni i zapewniona opieka patrona oraz opcja zrobienia praktyk na własnych śmiechach i przede wszystkim zrobienia w spokoju uprawnień na całe życie nie jest taka zła

Bazuje na swojej wiedzy, ale chętnie podzielę się nazwami takich firm, gdyby znajomi potrzebowali, zresztą podałem je pisząc np. o big4 no takie są teraz standardy.

Zatem często mysl o własnej kancelarii to raczej koszmar dla prawników niż jakieś marzenie i na pewno nie jest to wyznacznik i pewnik super kariery i stabilności finansowej
Ja mowie o realiach i prawnikach konczacych studia 2000-2010 i jak wygladaly ich poczatki. Mlodszych nie znam. Jest kilka wariantów ich karier, ale co do zasady kokosow - dla tych co nie na swoim co czesto bywa przygotowane przez rodzine - nie ma (tym bardziej jesli zalezy ci na work&life balance i pewne oferty odrzucasz), i sam to nawet potwierdzasz. Po tym co napisales w poscie powyzej dziwie sie temu co napisales wczesniej i to tak definitywnie. Oczywiscie sa wyjatki, jak zawsze, ale chyba nimi nie opisujemy swiata. W kazdym zawodzie komus "dwa szczeble" moga sie ulozyc duzo szybciej niz innym, bo akurat w ich pionach jest jakis ruch, rotacja, i hossa w branzy.

7/8k brutto to tylko oczko wyzej niz 5k brutto w lidlu (szczegolnie netto), i dokladnie o tym pisalem. Nie wiem jak po wymienionych 5 latach w lidlu, ale zdaje sie ze tez mozesz pojsc w gore i jesli to male miasto to pensja bedzie miala wieksza sile nabywcza niz 1,5 razy tyle w duzym miescie (a tam sa firmy o ktorych piszesz - duzo wieksze koszty zycia, kredyt mieszkaniowy jest spora czescia budzetu przecietnego Polaka). Teraz wyobraz sobie ze 18-30 pracujesz w lidlu (12 lat pracy) w miescie powiatowym, 23-30 (7 lat pracy, bo 5 lat studia) pracujesz w kancelarii u kogos co najmniej w wojewodzkim. Kumulacyjnie ze tak powiem to nie ma ferrari vs skoda, jakas zmiana stylu zycia. Docelowo pewnie pensje rozne, tutaj wiele jednak wiele zalezy od tego kogo porównamy do kogo.

W rodzinie mam kogos w hotelarstwie to wierz mi na recepcji taką kasę chcą, jesli tylko jezyk ogarnia i nie mowimy o stolicy czy miastach wojewodzkich nawet, tylko o powiatowych. Dobra aparycja, dobre maniery, język i tyle masz.

No i jak to porownac do trudnosci studiow prawniczych?

Czy tez, od czego sie dyskusja zaczela, inzynierskich?
 
Last edited:
Ja tylko tak wtrącę ze swojego ogródka. Prawników którzy specjalizują się w prawie morskim i transportowym jest dosłownie kilku w tym kraju. Jak ktoś ma możliwość iść w tym kierunku to śmiało polecam choć to nie są łatwe rzeczy.
Każdy zawód ma nisze, ja też w takiej jestem. Co oczywiscie ma zady i walety... High risk, high reward...
 
Taka ogolna refleksja: wielokrotnie słyszałem, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat, lub troszkę więcej, traktowano "papier" z wykształceniem wyższym jako pewnego rodzaju test na IQ, pierwszy etap interview, proxy na inteligencję ale także na sumienność, charakter, itp.. Rzadko chodziło tylko i wyłącznie o wiedzę , którą ktoś posiada. Dla biznesu to była oszczędność czasu i pieniędzy w poszukiwaniu nowych pracowników, jakaś promesa zwrotu dla ich inwestycji. Jeśli tak to ując, to studia to (opłacany z pieniędzy podatnikow) interview do pierwszej pracy.

W momencie kiedy każdy ma jakiś papier, takie podejście nie ma sensu, zreszta w ogole studia juz prawie nie filtruja, inflacyjnie napompowano tą walutę i nie ma już wartości.


Jeszcze lepiej prawnicy, jak nie masz wlasnej kancelarii to to tylko troche lepiej od lidla XD
Ukończenie studiów to jakiś dowód systematyczności, konsekwencji w działaniu itp.

Prawnicy to już w ogóle wpadli w bańkę: te grupy fejsowe z ofertami dla absolwentów prawa to hm..
... bida z nędza.

Ogólnie uważam, że szkoły wyższe to jeden z głównych powodów wzrostu poglądów socjalistyczno lewicowych. Nie chodzi tylko o jakieś kierunki ultrahiper humanistyczne.
Po prostu studia wyższe były jakaś obietnicą lepszego życia po studiach i dużo osób czuje się oszukanych.
Czy mają prawo? Po części tak...
Od dawna uważam, że studia zaoczne powinny być darmowe, a dzienne to w wyjątkowych przypadkach, plus uczelnie są stworzone dla wykładowców a nie dla studentów

Taka ciekawostka: wiele osób narzeka na wysokość czynszów. W NY można często wynająć mieszkanie jeśli zarobki roczne wynoszą czynsz x 40. W Warszawie nie da się tego wprowadzić i w wielu miastach :robertmakeup:
 
Ja mowie o realiach i prawnikach konczacych studia 2000-2010 i jak wygladaly ich poczatki. Mlodszych nie znam. Jest kilka wariantów ich karier, ale jco do zasady kokosow nie ma (tym bardziej jesli zalezy ci na work&life balance i pewne oferty odrzucasz), i sam to nawet potwierdzasz. Po tym co napisales w poscie powyzej dziwie sie temu co napisales wczesniej.

7/8k brutto to tylko oczko wyzej niz 5k brutto w lidlu, i dokladnie o tym pisalem. Nie wiem jak po wymienionych 5 latach w lidlu, ale zdaje sie ze tez mozesz pojsc w gore i jesli to male miasto to pensja bedzie miala wieksza sile nabywcza niz 1,5 razy tyle w duzym miescie (a tam sa firmy o ktorych piszesz - duzo wieksze koszty zycia). Teraz wyobraz sobie ze 18-30 pracujesz w lidlu (12 lat pracy), 23-30 (7 lat pracy, bo 5 lat studia) pracujesz w kancelarii u kogos. No ze tak powiem nie ma ferrari vs skoda.
no ja też nie wiem jak jest po 5 latach w lidlu, ale biorąc pod uwagę, że ogarnieta osoba jest w stanie w 5 lat zrobić (przez awanse lub zmiany firm połączone z przeskokiem na kolejny szczebel) managera z pensją około 20 k lub średnio ogarnięta przynajmniej starszego konsultanta z pensją około 15 k to chyba jest to raczej nieosiągalne w lidlu.

A dlaczego zakładasz, że pracujesz w lidlu od 18 roku, a prawnik dopiero od skończenia studiów? Nie można pracować nawet jako praktykant i łączyć studiów?

W rodzinie mam kogos w hotelarstwie to wierz mi na recepcji taką kasę chcą, jesli tylko jezyk ogarnia i nie mowimy o stolicy czy miastach wojewodzkich nawet, tylko o powiatowych.
Oho zaczynamy rozmowy o hotelarstwie i innych branżach? Ja się odniosłem chyba do czegoś innego
 
Ja tylko tak wtrącę ze swojego ogródka. Prawników którzy specjalizują się w prawie morskim i transportowym jest dosłownie kilku w tym kraju. Jak ktoś ma możliwość iść w tym kierunku to śmiało polecam choć to nie są łatwe rzeczy.
Prawo morskie...
Człowieku dorwał prawnika od wynajmu jest czasami ciężko, a w sprawach rolnych...:roberteyeblinking:
 
Back
Top