By żyło się lepiej: kariera/studia/przekręty;)

Zabawne jest czytanie chlopa co pisze ze od razu po przebudzeniu jara, w pracy jara i jeszcze sie z tego cieszy po czym wali sciane tekstu ze alkohol to samonapedzajaca sie katastrofa i smutki :waldeklaugh:

Z deszczu pod rynne.
Pij, wrócisz silniejszy ::really::

Edit: w sumie twoje wakacje przecież tak wyglądały, więc rozumiem że trochę smutno jak teraz widzisz pokrycie w czyimś tekście, bo sam pisałeś że smutno i chujowo tak imprezować, ale co tam...

Moje wakacje wyglądały dokładnie tak, jak opisałem - mnostwo jarania i zero alko. No i teraz ja mam mnóstwo energii na zrobienie kolejnych ruchów, a ty jesteś tak naładowany że potrzebujesz urlopu po urlopie...

Ja rozumiem, że ciężko na to spojrzeć obiektywnie, ale najwidoczniej nie wszystkie substancje działają tak samo na organizm ludzki :mamed:
 
IMG20230906204432.jpg

IMG20230906204447.jpg

IMG20230906204502.jpg


Esencja książki 80/20. Do mnie najmocniej przemawia ostatni fragment, zdjęcie nr 3,bo zastosowanie tej zasady dało w moim życiu najwięcej pozytywnych zmian.

Najlepsi ziomkowie "wyłonili się" właśnie dzięki temu fragmentowi o 20% sprzymierzeńców, którzy są zasłonięci przez zwykłych ziomków, z którymi marnujemy czas.

Najważniejsze projekty pojawiły się dzięki temu, że wysłałem CV na najbardziej szalone oferty, na jakie trafiłem. Czasem sporo powyżej moich aktualnych zdolności, ale zawsze wiedziałem, że jak pójdę, nauczę się i dam z siebie wszystko - to na 80% osiągnę sukces. A to wystarczy.

Prywatnie również dopiero dystans i zauważenie pozornie nieistotnych problemów (wynikających również z wychowania w klasyczny sposób), następnie rzetelne oszacowanie wagi ich wpływu na moje życie i podjęcie wobec nich działań spowodowało największe zmiany i dało mi najwięcej pola do popisu, manewru, jak zwał.

Polecam takie podejście, choć początki są straszne. W dosłownym znaczeniu - nagle większości ziomków mówisz nara, zmieniasz styl życia, zawód, etc. To może i najczęściej jest przerażające. Ale to wolność - to wolność od niższych poziomów jest tak przytłaczająca na początku. Po jakimś czasie to uczucie mija i nagle jest lepiej, lepsze samopoczucie, lepsze zarobki, lepszy styl życia i podejście do pewnych rzeczy.

Można się rozwijać, można tkwić w jednym stylu i miejscu przez całe życie. Jednak dopiero podjęcie wyzwania generuje zmianę w nas samych, która pozwoli osiągnąć więcej, a być może twoje maksimum.

Spróbuj, bo inaczej umrzesz w tym samym miejscu, w tych samych ciuchach, jedząc to samo chujowe żarcie.
 
Last edited:
Jezu Chrysteeee zmiłuuuuuj się nad naaaaami
Nie wiesz, do czego służy ignor? Wrzucasz męczących cię ludzi ignorem do krainy nibylandii i po problemie. Spróbuj, ja mam mnóstwo ludzi w ignorach, polecam :jarolaugh:

Edit: o widzisz, tak działa, cyk i po sprawie :mamed:
 
View attachment 76999
View attachment 77000
View attachment 77001

Esencja książki 80/20. Do mnie najmocniej przemawia ostatni fragment, zdjęcie nr 3,bo zastosowanie tej zasady dało w moim życiu najwięcej pozytywnych zmian.

Najlepsi ziomkowie "wyłonili się" właśnie dzięki temu fragmentowi o 20% sprzymierzeńców, którzy są zasłonięci przez zwykłych ziomków, z którymi marnujemy czas.

Najważniejsze projekty pojawiły się dzięki temu, że wysłałem CV na najbardziej szalone oferty, na jakie trafiłem. Czasem sporo powyżej moich aktualnych zdolności, ale zawsze wiedziałem, że jak pójdę, nauczę się i dam z siebie wszystko - to na 80% osiągnę sukces. A to wystarczy.

Prywatnie również dopiero dystans i zauważenie pozornie nieistotnych problemów (wynikających również z wychowania w klasyczny sposób), następnie rzetelne oszacowanie wagi ich wpływu na moje życie i podjęcie wobec nich działań spowodowało największe zmiany i dało mi najwięcej pola do popisu, manewru, jak zwał.

Polecam takie podejście, choć początki są straszne. W dosłownym znaczeniu - nagle większości ziomków mówisz nara, zmieniasz styl życia, zawód, etc. To może i najczęściej jest przerażające. Ale to wolność - to wolność od niższych poziomów jest tak przytłaczająca na początku. Po jakimś czasie to uczucie mija i nagle jest lepiej, lepsze samopoczucie, lepsze zarobki, lepszy styl życia i podejście do pewnych rzeczy.

Można się rozwijać, można tkwić w jednym stylu i miejscu przez całe życie. Jednak dopiero podjęcie wyzwania generuje zmianę w nas samych, która pozwoli osiągnąć więcej, a być może twoje maksimum.

Spróbuj, bo inaczej umrzesz w tym samym miejscu, w tych samych ciuchach, jedząc to samo chujowe żarcie.
Ktoś napisał całą książkę o zasadzie Pareta? :joe:
 
Ktoś napisał całą książkę o zasadzie Pareta? :joe:
Myślisz, że to jedyna? :suchykarol:

Najśmieszniejsze że zasadę Pareta prawie każdy zna, ale stosujących ją w życiu to chyba nie ma... Ja jeszcze nie spotkałem, poza takimi oczywistymi, żeby oszczędzić część ziarna na przyszły rok. Ale to ludowa mądrość, więc w sumie to samo.
 
Waporyzator to zajebisty przekręt - nikt nie wie, że jarasz i że jesteś zjarany, bo nic nie czuć, a oczy? Oczy to ja mam zawsze. Takie zawsze :juanlaugh:
 
LOOL, właśnie się dowiedziałem że ja jako samozatrudniony nie mogę wpisać sobie okularów w koszty, ale jakbym miał pracownika to mogę i jeszcze jakieś refundacje.

Ślepnij przedsiębiorco, ślepnij!
A w firmach co w jednej to lepiej - ostatnio miałem 500brutto, jak przyszedłem do nowej to 800 (ale nie chciało mi się), a od 2024 będzie 1000... Pójdę w styczniu, to już mi się będzie chciało tysiaka z ziemi podnieść :juanlaugh:
 
ja przekonałem się już z 10 lat temu ;)
No kurde ja mialem glasy ale nigdy nie wciągałem w koszty, ale tak z ciekawosci spytalem :) ta odpowiedz mnie rozwaliła: pracodawcy moga slepnac, pracownicy nie XD
 
LOOL, właśnie się dowiedziałem że ja jako samozatrudniony nie mogę wpisać sobie okularów w koszty, ale jakbym miał pracownika to mogę i jeszcze jakieś refundacje.

Ślepnij przedsiębiorco, ślepnij!
Odpowiedzią na wszystkie problemy jest założenie spółki z o.o. wtedy jesteś przedsiębiorcą i pracownikiem.
 
Oczywiste a zarazem bajkowe i często po prostu nierealne.
Przecież to proces. W kolejnej pracy popraw jeden element, a już odczujesz zmianę. Ja robotę zmieniałem co roku wcześniej, rzadko w których powyżej 3 lat, wyłącznie w tych w których miałem wszystko przyzwoicie.

Niby trawa u sąsiada zieleńsza, ale moim zdaniem optymalizacja pod siebie ma kosmiczny wręcz wymiar.

Ja ustalam pod siebie, na ile to możliwe, wiadomo że najczęściej ustępstwa są konieczne lub musisz ostro rzeźbić, ale jeśli poprawisz swoją sytuację o nawet trochę, to zmiana wywołuje miejsce na rozwój, odpoczynek lub możliwość dodatkowego zarobkowania, co czyni cię bogatszym.

Najważniejsze to być bardziej zrelaksowanym niż przeciętny pracownik, a najlepiej być najbardziej zrelaksowanym typem w firmie. Jak to niemożliwe, to wystarczy zmienić firmę.

Wiem, że to brzmi dla niektórych jak bajka, ale pracowałem dla wielu pracodawców, stąd mam wyjebane na stres z tym związany.

Zyski ze zmiany pracy po prostu przebijają wszelkie nieprzyjemności, związane z samą zmianą pracy. O ile zmienisz firmę na lepszą, albo stanowisko na lepiej płatne, czy z mniejszą ilością obowiązków :suchykarol:
 
Przecież to proces. W kolejnej pracy popraw jeden element, a już odczujesz zmianę. Ja robotę zmieniałem co roku wcześniej, rzadko w których powyżej 3 lat, wyłącznie w tych w których miałem wszystko przyzwoicie.

Niby trawa u sąsiada zieleńsza, ale moim zdaniem optymalizacja pod siebie ma kosmiczny wręcz wymiar.

Ja ustalam pod siebie, na ile to możliwe, wiadomo że najczęściej ustępstwa są konieczne lub musisz ostro rzeźbić, ale jeśli poprawisz swoją sytuację o nawet trochę, to zmiana wywołuje miejsce na rozwój, odpoczynek lub możliwość dodatkowego zarobkowania, co czyni cię bogatszym.

Najważniejsze to być bardziej zrelaksowanym niż przeciętny pracownik, a najlepiej być najbardziej zrelaksowanym typem w firmie. Jak to niemożliwe, to wystarczy zmienić firmę.

Wiem, że to brzmi dla niektórych jak bajka, ale pracowałem dla wielu pracodawców, stąd mam wyjebane na stres z tym związany.

Zyski ze zmiany pracy po prostu przebijają wszelkie nieprzyjemności, związane z samą zmianą pracy. O ile zmienisz firmę na lepszą, albo stanowisko na lepiej płatne, czy z mniejszą ilością obowiązków :suchykarol:
Po prostu pewnych faktow sie nie przeskoczy i chodz bys sie procesowal 100 lat to albo pojdziesz na kompromis albo cos stracisz. Za wszystko sie placi czy to w pieniadzach, czasie czy emocjach dlatego to co pisze w tej ksiazce jest czesto nierealne w prawdziwym zyciu.
 
IMG20230910191514.jpg

Jak już pozbędziemy się choćby jednego minusa dla naszego samopoczucia, to warto zainwestować ten czas w coś pozytywnego i/lub pożytecznego.

Ja ćwiczę gratulowanie sobie i przyjemności, także stymulacja psychiczna i artystyczna się pojawiła. Dobre uczynki spełniam ilekroć mam okazję, ale nie przesadzam - charytatywność to zgodnie ze starożytnymi mądrościami (o dziwo są spójne) wyłącznie 10% naszych zysków max, nie więcej. Również czasu nie poświęcę więcej, niż 10% wolnego.

Ruch i przerwy dopiero nadchodzą, bo generuję teraz na to miejsce, czas i sprzęt. Spokojnie, małą łyżeczką, bo się wypierdoli.
 
Po prostu pewnych faktow sie nie przeskoczy i chodz bys sie procesowal 100 lat to albo pojdziesz na kompromis albo cos stracisz. Za wszystko sie placi czy to w pieniadzach, czasie czy emocjach dlatego to co pisze w tej ksiazce jest czesto nierealne w prawdziwym zyciu.
Rozumiem, że nic nie zmieniasz w swoim życiu, ok. Ja zmieniam co chwila coś, nawet jeśli tkwię w jednym miejscu.

PS. Bo się zastanawiałem nad tym co napisałeś wcześniej - te pseudo szkolenia, o których twierdzisz że są nic nie warte - moim zdaniem jeśli dzięki takim z dupy szkoleniom możesz zająć moje stanowisko, to zdecydowanie mają sens.

Nigdy nie wydałem nawet grosza na zawodowe szkolenia i tak zamierzam trzymać, poza wydatkiem na studia.

A zwrot z tej pozornie bezużytecznej aktywności jest kolosalny, więc opłaca się.

Zrób szczegółową analizę rzeczy cie wkurzających i uszczęśliwiajacych i sprawdź, co i o ile możesz zmienić. Piszesz że to niewykonalne, ale rozmawiasz z praktykiem, więc to śmieszne że tak się upierasz.

Jak uznasz że zmiany są niemożliwe, to taka jest prawda, bo w nią uwierzyłeś.

Jak uznasz że zmiany są możliwe, a w najgorszym wypadku zmienisz tylko jeden parametr o kilka procent - to jest to nadal sporo, a w miejsce wpakuj sobie to, czego Ci brakuje najbardziej. Zaraz się przyzwyczaisz i po chwili będziesz się zastanawiał jak mogłeś tkwić w tym stylu przez tyle czasu.

Moim znajomym mówię to samo, a Ci którzy posłuchali mają teraz inne zawody albo stanowiska. Zmiana, zmiana, zmiana. U programistów może być inaczej, ale przecież oni dopiero podpisują umowy z kilkoma pracodawcami, więc twoje podejście jest dla mnie zagadką...
 
Rozumiem, że nic nie zmieniasz w swoim życiu, ok. Ja zmieniam co chwila coś, nawet jeśli tkwię w jednym miejscu.

PS. Bo się zastanawiałem nad tym co napisałeś wcześniej - te pseudo szkolenia, o których twierdzisz że są nic nie warte - moim zdaniem jeśli dzięki takim z dupy szkoleniom możesz zająć moje stanowisko, to zdecydowanie mają sens.

Nigdy nie wydałem nawet grosza na zawodowe szkolenia i tak zamierzam trzymać, poza wydatkiem na studia.

A zwrot z tej pozornie bezużytecznej aktywności jest kolosalny, więc opłaca się.

Zrób szczegółową analizę rzeczy cie wkurzających i uszczęśliwiajacych i sprawdź, co i o ile możesz zmienić. Piszesz że to niewykonalne, ale rozmawiasz z praktykiem, więc to śmieszne że tak się upierasz.

Jak uznasz że zmiany są niemożliwe, to taka jest prawda, bo w nią uwierzyłeś.

Jak uznasz że zmiany są możliwe, a w najgorszym wypadku zmienisz tylko jeden parametr o kilka procent - to jest to nadal sporo, a w miejsce wpakuj sobie to, czego Ci brakuje najbardziej. Zaraz się przyzwyczaisz i po chwili będziesz się zastanawiał jak mogłeś tkwić w tym stylu przez tyle czasu.

Moim znajomym mówię to samo, a Ci którzy posłuchali mają teraz inne zawody albo stanowiska. Zmiana, zmiana, zmiana. U programistów może być inaczej, ale przecież oni dopiero podpisują umowy z kilkoma pracodawcami, więc twoje podejście jest dla mnie zagadką...
Widze ze trzeba pisać Ci wprost bo nie rozumiesz i zaczynasz pisac wypracowania o tym ze Ty potrafisz a ja nie :tellmemore:

Oto przyklad :

Pan Marek jest elektrykiem, ma swoja mala firme, i mimo ze go wkurwiaja korki to musi dojechac do roboty i za chuja nie teleportuje sie tam a jechanie naokolo jak to autor pisal czesto nie wchodzi w gre.

Wkurwiaja go rowniez prawnicy i wszelaka biurokracja lecz nie jest ksiazkowym farmazoniarzem ktory za rozwiazanie problemu podaje "to plac komus by rozmawial z nimi za Ciebie". Niestety jak Marek ma zaplacic w chuj kasy to woli ta kase zainwestowac np w dzieciaki. Nadal bedzie sie wkurwiac, nic na to nie poradzi.

Marka rowniez wkurwia matka jego zony, lecz zona jest rodzinna osoba i chce czesto integrować rodzine i co? Marek ma pogorszyc relacje z zona ktora kocha bo wkurwia go jej matka i nie chce jej widywac?

I takich przykładów jest w chuj i jeszcze wiecej takze to co tam piszesz o sobie nic nie zmienia bo mimo ze bys na chuju stawal to swiat nie kreci sie wokol Ciebie i za wszystko placimy jakims barterem i nie wszystko mozemy zrobic pod siebie bo jest to po prostu czasem niemożliwe.

A jesli chcesz dac rade zeby Marek zmienil prace to mozesz sie umowic Komorowskim i napisać kilka ksiazek by ludzie zmieniali prace brali kredyt :fjedzia:



Czasami po prostu nie da zmienic sie pewnych rzeczy a innych nie chcemy zmieniac chociaz nas wkurwiaja bo stracimy przez to cos co jest dla nas wazne. Takze takie rady jak tam byly sa czesto nierealne jak juz pisalem
 
Last edited:
Widze ze trzeba pisać Ci wprost bo nie rozumiesz i zaczynasz pisac wypracowania o tym ze Ty potrafisz a ja nie :tellmemore:

Oto przyklad :

Pan Marek jest elektrykiem, ma swoja mala firme, i chodzby go wkurwialy korki to musi dojechac do roboty i za chuja nie teleportuje sie tam a jechanie naokolo jak to autor pisal czesto nie wchodzi w gre.

Wkurwiaja go rowniez prawnicy i wszelaka biurokracja lecz nie jest ksiazkowym farmazoniarzem ktory za rozwiazanie problemu podaje "to plac komus by rozmawial z nimi za Ciebie". Niestety jak Marek ma zaplacic w chuj kasy to woli ta kase zainwestowac np w dzieciaki. Nadal bedzie sie wkurwiac, nic na to nie poradzi chodzby sie zesral.

Marka rowniez wkurwia matka jego zony, lecz zona jest rodzinna osoba i chce czesto integrować rodzine i co? Marek ma pogorszyc relacje z zona ktora kocha bo wkurwia go jej matka i nie chce jej widywac?

I takich przykładów jest w chuj i jeszcze wiecej takze to co tam piszesz o sobie nic nie zmienia bo chodzbys na chuju stawal to swiat nie kreci sie wokol Ciebie i za wszystko placimy jakims barterem i nie wszystko mozemy zrobic pod siebie bo jest to po prostu czasem niemożliwe.

A jesli chcesz dac rade zeby Marek zmienil prace to mozesz sie umowic Komorowskim i napisać kilka ksiazek by ludzie zmieniali prace brali kredyt :fjedzia:



Czasami po prostu nie da zmienic sie pewnych rzeczy a innych nie chcemy zmieniac chociaz nas wkurwiaja bo stracimy przez to cos co jest dla nas wazne. Takze takie rady jak tam byly sa czesto nierealne jak juz pisalem
A co oni tam tak wszyscy chodzą? (:scary:)
 
jak można być zafiksowanym na punkcie takiego pierdolenia....
to jest dla naiwniaków, ludzi bujających w obłokach, dyzio marzycieli...

a że takich nie brakuje w społeczeństwie to do nich trafia i na tym budują swoją wiarę
 
Back
Top