Absurdy poprawności politycznej.

Tymi słowami się trochę skompromitowałeś. Ignorancja nigdy nie jest powodem do dumy. A ty wyważasz otwarte drzwi i zgrywasz oświeconego mądrale, nieładnie.
Moim zdanie to ty się skompromitowałeś, próbując przykryć zresztą nielogicznie wysnute wnioski wyszukanymi słówkami z filozofii i nazwiskiem Locke'a, który owszem obok Spinozy, Kanta itd. nudził mnie podczas tych 2 semestrów 15 lat temu:

Taki pogląd nazywa się ewidencjalizmem i wymyślił go angielski filozof z XVII wieku John Locke, obecnie chyba nikt go nie wyznaje, ponieważ w swojej skrajności prowadzi do solipsyzmu (a przede wszystkim jest nierealny)

To zdanie jest kompletnie pozbawione logiki. Napisałeś, że ten pogląd (= nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać) nazywa się ewidencjalizmem (sprawdziłem, niezbyt pasuje, ale mniejsza o to, bo jak mówiłem, nie o nazywanie tu się rozchodzi, można to równie dobrze nazwać pojebanizmem, wszystko jedno). Potem stwierdziłeś, że nikt go nie "wyznaje", tego pojebanizmu. Ale nikt czyli kto, bo wyraźnie jest tu jeden Dragan który go wyznaje, który oddziela stanowczo naukę od wiary, religii i filozofii, uznając za nieprzydatne w odkrywaniu prawdy o świecie. Więc nie skupia się w ogóle na badaniu spraw niezbadalnych (w rozumieniu brak na obecny stan wiedzy jakiegokolwiek aparatu do badania tego).

I raczej wielu innych naukowców wyznaje ten pojebanizm. A jak chcesz z tym pojebanizmem (nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać) dyskutować, to po co ci do tego Locke, trudne słówka i jeszcze jakieś pełne WIARY i PRZEKONANIA stwierdzenie, że NIKT tego nie wyznaje - nawet jakby to była prawda (a nie jest), to co to zmienia? Zaargumentuj swoimi słowami, bo ja swoje myśli i sądy wyrażam swoimi słowami raczej dość jasno i nie zasłaniam się nazwiskami, wyszukanymi definicjami i jakimś dziwnym stwierdzeniem, że fuj to niemodne i NIKT już tego nie wyznaje. To kto tu zgrywa oświeconego mądralę?

Wracając do samego pojebanizmu, bo jest dużo ciekawszy niż te dziwne zabiegi, to uważam/powtarzam, że nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać i nie da się mówić w ogóle o jakiejkolwiek prawdzie w odniesieniu do czegoś takiego. Możesz sobie wymyślić jakikolwiek konstrukt myślowy, typu smok, hybryda Pudziana ze skrzydłami anioła i rogiem jednorożca na czole. Możesz sobie rozważać na ten temat godzinami, ba, filozofowie mogą tracić na to całe życia, pokolenia i wieki. Ale nadal krążyć będą na płaszczyźnie rozważań, imaginacji i definiowania sobie fajnymi słowami tych wymyślnych konstruktów i poglądów na nie. Ale dalej nie będą mieli żadnego aparatu poznawczego, żeby móc stwierdzić PRAWDĘ o jego istnieniu bądź nieistnieniu.

Ty się z tym nie zgadzasz i spoko, ale skoro to dla ciebie oczywistość i masz tego potwierdzenie w dziedzictwie filozofii, to rozumiejąc to potrafisz odnieść się do tego swoimi, prostymi słowami, bo to czy to nazwiesz (trafnie czy nie) ewidencjalizmem, pojebanizmem czy czymkolwiek innym nic nie zmienia i nic nie kontrargumentuje.

A co do samej filozogii, to nie zagłębiam się w nią nie z powodu ignorancji, tylko z powodu braku znalezienia jakiegokolwiek powodu, dla której miałbym poświęcać jej swój ograniczony czas, zamiast na coś bardziej pożytecznego bądź chociaż ciekawszego. Wolę se np. na McGregora popatrzeć jak bije dziadka w barze.

Naukowcy wolą używać słowa intuicja zamiast wiara.

Jakby XX-wieczni fizycy mieli się opierać na intuicji, to by chuj odkryli, a nie mechanikę kwantową, bo ta jest kompletnie nieintuicyjna.

Ta intuicja to często błądzenie po omacku
Dlatego fizyka sra na intuicję. :fjedzia:

Zapomniałeś, że Dragan jest fizykiem-teoretykiem. W tej działce wciąż więcej wiary niż nauki
Przecież każdy "ważny" fizyk, który ruszył postęp technologiczny do przodu, był głównie teoretykiem z Einsteinem na czele. I tam nie ma w ogóle wiary, jest czysta nauka. Której efekty potem widać w praktyce. Np. komputer kwantowy coming soon.

Jeden fizyk powiedział mi, że dzisiejsza fizyka, to bardziej metafizyka. :lol:
No i świetnie się składa i zapina w klamrę, bo może powiedział ci to sam Dragan?

1687257396006.png
 
Moim zdanie to ty się skompromitowałeś, próbując przykryć zresztą nielogicznie wysnute wnioski wyszukanymi słówkami z filozofii i nazwiskiem Locke'a, który owszem obok Spinozy, Kanta itd. nudził mnie podczas tych 2 semestrów 15 lat temu:



To zdanie jest kompletnie pozbawione logiki. Napisałeś, że ten pogląd (= nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać) nazywa się ewidencjalizmem (sprawdziłem, niezbyt pasuje, ale mniejsza o to, bo jak mówiłem, nie o nazywanie tu się rozchodzi, można to równie dobrze nazwać pojebanizmem, wszystko jedno). Potem stwierdziłeś, że nikt go nie "wyznaje", tego pojebanizmu. Ale nikt czyli kto, bo wyraźnie jest tu jeden Dragan który go wyznaje, który oddziela stanowczo naukę od wiary, religii i filozofii, uznając za nieprzydatne w odkrywaniu prawdy o świecie. Więc nie skupia się w ogóle na badaniu spraw niezbadalnych (w rozumieniu brak na obecny stan wiedzy jakiegokolwiek aparatu do badania tego).

I raczej wielu innych naukowców wyznaje ten pojebanizm. A jak chcesz z tym pojebanizmem (nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać) dyskutować, to po co ci do tego Locke, trudne słówka i jeszcze jakieś pełne WIARY i PRZEKONANIA stwierdzenie, że NIKT tego nie wyznaje - nawet jakby to była prawda (a nie jest), to co to zmienia? Zaargumentuj swoimi słowami, bo ja swoje myśli i sądy wyrażam swoimi słowami raczej dość jasno i nie zasłaniam się nazwiskami, wyszukanymi definicjami i jakimś dziwnym stwierdzeniem, że fuj to niemodne i NIKT już tego nie wyznaje. To kto tu zgrywa oświeconego mądralę?

Wracając do samego pojebanizmu, bo jest dużo ciekawszy niż te dziwne zabiegi, to uważam/powtarzam, że nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać i nie da się mówić w ogóle o jakiejkolwiek prawdzie w odniesieniu do czegoś takiego. Możesz sobie wymyślić jakikolwiek konstrukt myślowy, typu smok, hybryda Pudziana ze skrzydłami anioła i rogiem jednorożca na czole. Możesz sobie rozważać na ten temat godzinami, ba, filozofowie mogą tracić na to całe życia, pokolenia i wieki. Ale nadal krążyć będą na płaszczyźnie rozważań, imaginacji i definiowania sobie fajnymi słowami tych wymyślnych konstruktów i poglądów na nie. Ale dalej nie będą mieli żadnego aparatu poznawczego, żeby móc stwierdzić PRAWDĘ o jego istnieniu bądź nieistnieniu.

Ty się z tym nie zgadzasz i spoko, ale skoro to dla ciebie oczywistość i masz tego potwierdzenie w dziedzictwie filozofii, to rozumiejąc to potrafisz odnieść się do tego swoimi, prostymi słowami, bo to czy to nazwiesz (trafnie czy nie) ewidencjalizmem, pojebanizmem czy czymkolwiek innym nic nie zmienia i nic nie kontrargumentuje.

A co do samej filozogii, to nie zagłębiam się w nią nie z powodu ignorancji, tylko z powodu braku znalezienia jakiegokolwiek powodu, dla której miałbym poświęcać jej swój ograniczony czas, zamiast na coś bardziej pożytecznego bądź chociaż ciekawszego. Wolę se np. na McGregora popatrzeć jak bije dziadka w barze.



Jakby XX-wieczni fizycy mieli się opierać na intuicji, to by chuj odkryli, a nie mechanikę kwantową, bo ta jest kompletnie nieintuicyjna.


Dlatego fizyka sra na intuicję. :fjedzia:


Przecież każdy "ważny" fizyk, który ruszył postęp technologiczny do przodu, był głównie teoretykiem z Einsteinem na czele. I tam nie ma w ogóle wiary, jest czysta nauka. Której efekty potem widać w praktyce. Np. komputer kwantowy coming soon.


No i świetnie się składa i zapina w klamrę, bo może powiedział ci to sam Dragan?

View attachment 69729
I ta fizyka tak sra na wiarę, że zaledwie 100 lat wierzono w teorię Einsteina o falach grawitacyjnych próbując ją udowodnić. :lol:
 
I ta fizyka tak sra na wiarę, że zaledwie 100 lat wierzono w teorię Einsteina o falach grawitacyjnych próbując ją udowodnić. :lol:
Jeśli wierzyli, to po cholerę niby próbowali udowodnić? Albo wierzyli, albo sprawdzali.

Był faktycznie taki okres, że mówiono i wierzono, że wszystko już odkryto. Nawet odradzano ludziom studiowania fizyki, bo wszystko już odkryto. Potem przyszedł XX wiek i się okazało, że odkryto przez kilkadziesiąt lat więcej niż przez wszystkie poprzednie tysiąclecia do kupy. Co w sumie oczywiste. Teraz już raczej żaden fizyk się nie oszukuje, że wiemy więcej niż mniej. Raczej większość mówi, że wiemy skrajnie mało.
 
Moim zdanie to ty się skompromitowałeś, próbując przykryć zresztą nielogicznie wysnute wnioski wyszukanymi słówkami z filozofii i nazwiskiem Locke'a, który owszem obok Spinozy, Kanta itd. nudził mnie podczas tych 2 semestrów 15 lat temu:



To zdanie jest kompletnie pozbawione logiki. Napisałeś, że ten pogląd (= nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać) nazywa się ewidencjalizmem (sprawdziłem, niezbyt pasuje, ale mniejsza o to, bo jak mówiłem, nie o nazywanie tu się rozchodzi, można to równie dobrze nazwać pojebanizmem, wszystko jedno). Potem stwierdziłeś, że nikt go nie "wyznaje", tego pojebanizmu. Ale nikt czyli kto, bo wyraźnie jest tu jeden Dragan który go wyznaje, który oddziela stanowczo naukę od wiary, religii i filozofii, uznając za nieprzydatne w odkrywaniu prawdy o świecie. Więc nie skupia się w ogóle na badaniu spraw niezbadalnych (w rozumieniu brak na obecny stan wiedzy jakiegokolwiek aparatu do badania tego).

I raczej wielu innych naukowców wyznaje ten pojebanizm. A jak chcesz z tym pojebanizmem (nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać) dyskutować, to po co ci do tego Locke, trudne słówka i jeszcze jakieś pełne WIARY i PRZEKONANIA stwierdzenie, że NIKT tego nie wyznaje - nawet jakby to była prawda (a nie jest), to co to zmienia? Zaargumentuj swoimi słowami, bo ja swoje myśli i sądy wyrażam swoimi słowami raczej dość jasno i nie zasłaniam się nazwiskami, wyszukanymi definicjami i jakimś dziwnym stwierdzeniem, że fuj to niemodne i NIKT już tego nie wyznaje. To kto tu zgrywa oświeconego mądralę?

Wracając do samego pojebanizmu, bo jest dużo ciekawszy niż te dziwne zabiegi, to uważam/powtarzam, że nie da się dotrzeć do prawdy czegoś, czego nie da się zbadać i nie da się mówić w ogóle o jakiejkolwiek prawdzie w odniesieniu do czegoś takiego. Możesz sobie wymyślić jakikolwiek konstrukt myślowy, typu smok, hybryda Pudziana ze skrzydłami anioła i rogiem jednorożca na czole. Możesz sobie rozważać na ten temat godzinami, ba, filozofowie mogą tracić na to całe życia, pokolenia i wieki. Ale nadal krążyć będą na płaszczyźnie rozważań, imaginacji i definiowania sobie fajnymi słowami tych wymyślnych konstruktów i poglądów na nie. Ale dalej nie będą mieli żadnego aparatu poznawczego, żeby móc stwierdzić PRAWDĘ o jego istnieniu bądź nieistnieniu.

Ty się z tym nie zgadzasz i spoko, ale skoro to dla ciebie oczywistość i masz tego potwierdzenie w dziedzictwie filozofii, to rozumiejąc to potrafisz odnieść się do tego swoimi, prostymi słowami, bo to czy to nazwiesz (trafnie czy nie) ewidencjalizmem, pojebanizmem czy czymkolwiek innym nic nie zmienia i nic nie kontrargumentuje.

A co do samej filozogii, to nie zagłębiam się w nią nie z powodu ignorancji, tylko z powodu braku znalezienia jakiegokolwiek powodu, dla której miałbym poświęcać jej swój ograniczony czas, zamiast na coś bardziej pożytecznego bądź chociaż ciekawszego. Wolę se np. na McGregora popatrzeć jak bije dziadka w barze.



Jakby XX-wieczni fizycy mieli się opierać na intuicji, to by chuj odkryli, a nie mechanikę kwantową, bo ta jest kompletnie nieintuicyjna.


Dlatego fizyka sra na intuicję. :fjedzia:


Przecież każdy "ważny" fizyk, który ruszył postęp technologiczny do przodu, był głównie teoretykiem z Einsteinem na czele. I tam nie ma w ogóle wiary, jest czysta nauka. Której efekty potem widać w praktyce. Np. komputer kwantowy coming soon.


No i świetnie się składa i zapina w klamrę, bo może powiedział ci to sam Dragan?

View attachment 69729
Przecież teoria to jest w zasadzie definicja wiary. Zbłądziłeś w jakiś kozi róg
 
I oczywiście po raz kolejny nie zauważył i nie odniósł się do faktu, że sam ma (jak każdy człowiek) uzasadnione, jedynie wiarą poglądy (uwaga, trudne słówko!) nazywane w aktualnej debacie przez głupszych niż nasz forumowy kolega filozofów-epistemologów i nie tylko, przekonaniami bazowymi. Nasz kolega nie wierzy w nic, czego sam nie sprawdzi, czyli sam wykonuje powtarzalne eksperymenty, na przykład był na Księżycu, bo inaczej musiałby (o zgrozo!) WIERZYĆ, że on istnieje i nie jest z sera!

E: Aha i nie wiem, co tam na szybko sobie czytałeś, ale to właśnie pokazuje jakość twojej wiedzy. Nauka nie polega, że sobie przeczytałeś w pięć minut jakiś wysryw z google i znowu grasz eksperta.

:bayan:
 
Last edited:
Przecież teoria to jest w zasadzie definicja wiary. Zbłądziłeś w jakiś kozi róg
Spokojnie on nie musi znać teorii paradygmatu Khuna, on jest oświecony wiedzą i wszystko, czego broni, osobiście zweryfikował powtarzalnymi eksperymentami. :fjedzia:
 
No więc od wczoraj kłócicie się o:

Bo wiadomo, można sobie wszystko zdefiniować tak, żeby pasowało ewentualnie odwrotnie - rozbijać się w kłótni bez wspólnego zdefiniowania tego samego. Co tu się zresztą trochę dzieje, niech będzie, że poniekąd też za moją sprawą.

I oczywiście po raz kolejny nie zauważył i nie odniósł się do faktu, że sam ma (jak każdy człowiek) uzasadnione, jedynie wiarą poglądy (uwaga, trudne słówko!) nazywane w aktualnej debacie przez głupszych niż nasz forumowy kolega filozofów-epistemologów i nie tylko, przekonaniami bazowymi. Nasz kolega nie wierzy w nic, czego sam nie sprawdzi, czyli sam wykonuje powtarzalne eksperymenty, na przykład był na Księżycu, bo inaczej musiałby (o zgrozo!) WIERZYĆ, że on istnieje i nie jest z sera!

E: Aha i nie wiem, co tam na szybko sobie czytałeś, ale to właśnie pokazuje jakość twojej wiedzy. Nauka nie polega, że sobie przeczytałeś w pięć minut jakiś wysryw z google i znowu grasz eksperta.

:bayan:
A to już totalnie bezproduktywne, nic nie wnoszące pieprzenie, kończące się oczywiście jakąś fajno-śmieszną imaginacją na mój temat, co ja robię, co myślę itd., że też ci się chce. I oczywiście analiza intelektualno-psychologiczna, zakończona tajną inwestygacją, co i kiedy w necie googlowałem. Ja serio nie mam problemu się przyznać, że czegoś nie wiem, tyle, że tu nie było nawet zbyt wiele do dyskusji opartej o wiedzę. To ty próbowałeś kompensować brak jakichś racjonalnych argumentów wrzucaniem nazwisk i filozoficznych definicji. Co ma filozofia do fizyki? Tyle co religia. Nic.

Otter-Yawn-GIF.gif


Przecież teoria to jest w zasadzie definicja wiary. Zbłądziłeś w jakiś kozi róg
Nie jest:

1687260661454.png


To tak w skrócie, definicję wiary już wklejałem (adawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia w warunkach braku wystarczającej wiedzy).
 
A wszystko dlatego, że Dragan fajny jest i Dragan też uważa, że jest fajny a fajni pierdolą boga.
Dragan to taki matematyk z "Buntownika z wyboru"
Jeszcze twoje ulubione słowo - fajnopolak. Wszystko się rozchodzi właśnie o to, że w jego świecie serio chuj kogo obchodzi, czy on jest buntownikiem, robi zdjęcia ma tatuaże i wierzy w Boga czy nie. Włącznie z nim samym. Skupiają się na nauce. I to jest piękne. <3

A teraz coś na temat:

 
Jeszcze twoje ulubione słowo - fajnopolak. Wszystko się rozchodzi właśnie o to, że w jego świecie serio chuj kogo obchodzi, czy on jest buntownikiem, robi zdjęcia ma tatuaże i wierzy w Boga czy nie. Włącznie z nim samym. Skupiają się na nauce. I to jest piękne. <3

A teraz coś na temat:


A Ty im dajesz wiarę :roberteyeblinking:
 
A wszystko dlatego, że Dragan fajny jest i Dragan też uważa, że jest fajny a fajni pierdolą boga.
Dragan to taki matematyk z "Buntownika z wyboru"
I nie pierdolą Boga, po prostu się nie skupiają na czymś, do czego nie mają aparatu poznawczego ani w lewo, ani w prawo.

A że wszystkie pismaki, którym na rękę będą sobie robić z tego atrakcje pod swoją antyreligijną modłę, to oczywiste. To samo się stało z Petersonem, który z ciekawego psychologa, stał się jakimś straszydłem na lewaków, walczącym z wiatrakami.

Tyle, że taki Dragan może faktycznie się źlić i wyrażać przeciw religii też dlatego, że widzi, że za takiego PiSu dotacje wolą iść na kierunki o Janie Pawlem 2, szkołę Rydzyka czy inne takie. W jego interesie byłoby nawet przekonywać do antyreligijności.

A Ty Szplinie, jesteś religijny?
 
No więc od wczoraj kłócicie się o:




A to już totalnie bezproduktywne, nic nie wnoszące pieprzenie, kończące się oczywiście jakąś fajno-śmieszną imaginacją na mój temat, co ja robię, co myślę itd., że też ci się chce. I oczywiście analiza intelektualno-psychologiczna, zakończona tajną inwestygacją, co i kiedy w necie googlowałem. Ja serio nie mam problemu się przyznać, że czegoś nie wiem, tyle, że tu nie było nawet zbyt wiele do dyskusji opartej o wiedzę. To ty próbowałeś kompensować brak jakichś racjonalnych argumentów wrzucaniem nazwisk i filozoficznych definicji. Co ma filozofia do fizyki? Tyle co religia. Nic.

Otter-Yawn-GIF.gif



Nie jest:

View attachment 69731

To tak w skrócie, definicję wiary już wklejałem (adawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia w warunkach braku wystarczającej wiedzy).
Czyli wierzysz w definicje zawartą na Wikipedii. A namacalnie, empirycznie jesteś w stanie udowodnić, ze teoria stoi w sprzeczności z wiara ? Całe mnóstwo różnych rzeczy na świecie oparte jest wyłącznie na wierze jak choćby kształt i wielkość kontynentów albo głębokość mórz i oceanów i żaden naukowiec jaśnie oświecony nawet nie śmie poruszać tych tematów i cokolwiek podważać ;)
 
Czyli wierzysz w definicje zawartą na Wikipedii. A namacalnie, empirycznie jesteś w stanie udowodnić, ze teoria stoi w sprzeczności z wiara ? Całe mnóstwo różnych rzeczy na świecie oparte jest wyłącznie na wierze jak choćby kształt i wielkość kontynentów albo głębokość mórz i oceanów i żaden naukowiec jaśnie oświecony nawet nie śmie poruszać tych tematów i cokolwiek podważać ;)
Podkreśliłem, że gówniarsko spierać się o definicję możemy przez następne 3 lata. Wszystko się sprowadza do tego, że ktoś Cię spyta czy jest kiełbasa w lodówce. A ty powiesz głęboko wierzę, że jest! I nie będziesz się kłopotał sprawdzaniem. Ktoś inny pójdzie, sprawdzi i powie - o jest, faktycznie, pół kilo podwawelskiej. Ale jeśli to sprawdzalne za pomocą narzędzi, które do dziś uzyskaliśmy to naukowiec sprawdza. Oczywiście, że przy tym trzeba się wykazać kreatywnością i pomysłowością, ale to nie jest kwestia wiary. Z drugiej strony są rzeczy, inne niż kiełbasa, typu taki konstrukt myślowy jak Bóg, prastwórca itd. Nauka się do tego nie miesza, bo na dziś nie ma żadnych narzędzi do badanie tego. Więc pozostaje to czystą kwestią wiary. Więc zdroworozsądkowo wydaje się przyjąć agnostyczne podejście i takie też mam.

Totalnie źle definiujesz słowo wiara, które się tu i w tym wywiadzie z Draganem pojawia, a na końcu mogłoby się okazać, że w sumie ze wszystkim się zgadzasz. Bo to chodzi o sposób patrzenia na rzeczywistość, a nie chwilowy stan umysłu. Co zresztą jest oczywiste, co mi zresztą osk zarzucił. Dlatego nie wiem w ogóle po co tyle dyskusji, pytań i odwołań. Właśnie z tego to wynikło, że ktoś coś palnął, a nawet nie sprawdził z czym polemizuje. Zresztą nie trzeba się z tym nawet zgadzać. Ja tam się zgadzam. Wydaje mi się to zdroworozsądkowe podejście, naukowcowi potrzebne.

 
Last edited:
Ja pierdole podkreśliłem, że gówniarsko spierać się o definicję możemy przez następne 3 lata. Wszystko się sprowadza do tego, że ktoś Cię spyta czy jest kiełbasa w lodówce. A ty powiesz głęboko wierzę, że jest! I nie będziesz się kłopotał sprawdzaniem. Ktoś inny pójdzie, sprawdzi i powie - o jest, faktycznie, pół kilo podwawelskiej. Ale jeśli to sprawdzalne za pomocą narzędzi, które do dziś uzyskaliśmy to naukowiec sprawdza. Oczywiście, że przy tym trzeba się wykazać kreatywnością i pomysłowością, ale to nie jest kwestia wiary.

Totalnie źle definiujesz słowo wiara, które się tu i w tym wywiadzie z Draganem pojawia, a na końcu mogłoby się okazać, że w sumie ze wszystkim się zgadzasz. Bo to chodzi o sposób patrzenia na rzeczywistość, a nie chwilowy stan umysłu. Co zresztą jest oczywiste, co mi zresztą osk zarzucił. Dlatego nie wiem w ogóle po co tyle dyskusji, pytań i odwołań. Właśnie z tego to wynikło, że ktoś coś palnął, a nawet nie sprawdził z czym polemizuje. Zresztą nie trzeba się z tym nawet zgadzać. Ja tam się zgadzam. Wydaje mi się to zdroworozsądkowe podejście, naukowcowi potrzebne.

Ludzki mózg nie odróżnia fikcji od rzeczywistości.
Stąd też dość łatwo nim manipulować i prać ludziom głowy.
Spytam raz jeszcze : czemu informacje tam zawarte bierzesz na wiarę? Przecież wedle Twoich obron nauka stoi z tym w sprzeczności
I kolejna łamigłówka : Jak została wymyślona nauka? Kto ją zapoczątkował?
 
Jaka nauka udowadnia, że musimy rozwijać naukę? Jaka nauka udowadnia, że nauka jest ważniejsza od wiary?
 
A to już totalnie bezproduktywne, nic nie wnoszące pieprzenie, kończące się oczywiście jakąś fajno-śmieszną imaginacją na mój temat, co ja robię, co myślę itd., że też ci się chce. I oczywiście analiza intelektualno-psychologiczna, zakończona tajną inwestygacją, co i kiedy w necie googlowałem. Ja serio nie mam problemu się przyznać, że czegoś nie wiem, tyle, że tu nie było nawet zbyt wiele do dyskusji opartej o wiedzę. To ty próbowałeś kompensować brak jakichś racjonalnych argumentów wrzucaniem nazwisk i filozoficznych definicji. Co ma filozofia do fizyki? Tyle co religia. Nic.
Dlatego właśnie odpowiedziałeś potokiem nic nie znaczących bzdur z kapitalną analizą psychologiczno-socjologiczno-komplementarno-całościową mojej osoby, który ma przykryć racjonale argumenty przytoczone przeze mnie, do których nie potrafisz się odnieść, bardzo produktywne. Gratuluję.

A jak byś chciał poczytać o swoich przekonaniach bazowych (w które WIERZYSZ bez dowodów), to polecam lekturę ekspertów z dziedziny psychiatrii oraz psychologii klinicznej i behawiorystyki (bo wiadomo, filozofy gupie so), którzy pewnie nie są tak bystrzy, jak ty, no ale jednak może Fallus i Igo z demagoga by to chociaż zweryfikowali?

Aaron T. Beck, Albert Ellis, Judith S. Beck, Irvin D. Yalom, Donald Meichenbaum - wszyscy w różnych kontekstach badają przekonania bazowe. Co gorsza, nikt nie kwestionuje, że takowe istnieją.
 
Dlatego właśnie odpowiedziałeś potokiem nic nie znaczących bzdur z kapitalną analizą psychologiczno-socjologiczno-komplementarno-całościową mojej osoby, który ma przykryć racjonale argumenty przytoczone przeze mnie, do których nie potrafisz się odnieść, bardzo produktywne. Gratuluję.

A jak byś chciał poczytać o swoich przekonaniach bazowych (w które WIERZYSZ bez dowodów), to polecam lekturę ekspertów z dziedziny psychiatrii oraz psychologii klinicznej i behawiorystyki (bo wiadomo, filozofy gupie so), którzy pewnie nie są tak bystrzy, jak ty, no ale jednak może Fallus i Igo z demagoga by to chociaż zweryfikowali?

Aaron T. Beck, Albert Ellis, Judith S. Beck, Irvin D. Yalom, Donald Meichenbaum - wszyscy w różnych kontekstach badają przekonania bazowe. Co gorsza, nikt nie kwestionuje, że takowe istnieją.
Dziękuję przyjacielu, przeczytam na pewno.

1687264099941.png
 
I oczywiście, że ma rację, że wiara przeszkadza ludziom w odkrywaniu prawdy o wszechświecie.
On często powtarza teksty jak religia ogranicza i w ogóle jest takim typowym ścisłowcem, który najchętniej pewnie usunąłby większość humanistyki ze szkół.

To, że jakiś naukowiec wierzy sobie w Jezusa, Buddę czy Allaha to żaden argument, bo jak chce coś odkryć czy badać, to to bada i odkrywa, a nie "wierzy", że coś jest jakie jest.
Nie jakiś naukowiec, bo maaaaaaasa Noblistów to osoby wierzące. USA to kraj gdzie większość ludzi jest wierząca i jednocześnie jest maaaaaaaaaaaaaaaaaasa Noblistów. Boże praktycznie może ten kraj pod wieloma względami jest przereklamowany, ale mimo posiadania masy zwariowanych duchownych przy których Rydzyk to pikuś trzeba przyznać, że pod względem liczby ultraekspertów to żaden kraj nie może rywalizować z USA. Totalna przepaść miedzy innymi nad ateistycznymi Czechami, Korea Półn., ba Chinami, które są mistrzem świata w kradzieży...
 
I to zasługa religii?

:mjsmile:
nie, po prostu religia nie była przeszkodą. Gdyby była to ZSRR miałoby ultra wielką przewagę nad USA podczas Zimnej Wojny :roberteyeblinking:
A jakiej są powody przepaści pomiędzy liczbą ultraekspertów pomiędzy USA a resztą świata?
Uczelnie wyższe z budżetem rocznym kilka miliardów dolarów (w porównaniu do polskich uczelni to :waldeklaugh:.
Większa możliwość pozyskania kapitału na badania.
Plus oczywiście w porównaniu do Rosji na odkryciach, wynalazkach idzie zarobić. Twórca AK-47 dostał w nagrodę chatę na Syberii, a w USA byłby pewnie nawet miliarderem.
 
Back
Top