Beka, zaczynam właśnie od przyszłego wtorku swój split w ramach 6-dniowego planu, który będzie realizowany... do odwołania. Plan jest typowo pode mnie - zakłada mocną pracę nad najgorszą partią (ramiona), olanie dominującej partii, która zaburza mi sylwetkę (klatka) i przygotowanie się do kolejnego sezonu pod kątem biegania. Oczywiście klatka jest uwzględniona w planie, ale będzie robiona na odpierdol. Jestem już za stary na to, żeby robić coś wg cudzych schematów albo się przejmować, że się do jakiejś partii nie przykładam Do łydek się ani razu w całym życiu nie przyłożyłem i chuj z tym
Wiem, że nikt nie pytał, ale nowy plan wygląda następująco:
1) Plecy + cardio
2) Klatka + ramiona
3) Przerwa
4) Barki + nogi
5) Ramiona + cardio
6) Przerwa.
Push & pull zawsze mnie jakoś trochę mierził. Robiąc w miarę poważne treningi w przeszłości, było to dla mnie niewyobrażalne, żeby przykładowo wejść na jakiekolwiek interesujące ciężary na barki, jeśli klatka była robiona chwilę wcześniej. Nawet triceps jest dla mnie gówniany po klatce. Po plecach łapy mam zawsze tak zmęczone, że na biceps mogę zrobić z 5 serii roboczych, ogólnie nie chcę niczego trzymać w dłoniach, chcę iść do domu. Ciężko mi powiedzieć jaki byłby długofalowy efekt sylwetkowy, gdybym ten system włączył, natomiast mając już taki przejebany staż i tyle lat na karku, chcę się też na treningu czuć dobrze i mieć radość z tego, że mogę robić jakieś fajne serie. W tym moim planie jednak zawsze będzie też uwzględnione to, żeby robić wyraźny progres siłowy, bo nie jestem jeszcze tak stary i zajechany, żeby sobie trochę radości nie sprawić jakimiś moimi małymi, śmiesznymi "personal best" wynikami.
Ogólnie, wydaje mi się, że jeśli ktoś już swoje na siłowni przerobił, zna własne ciało, swoje mocne i słabe strony, ma jakiś cel sylwetkowo-wynikowy do którego zmierza, to chyba najbardziej sensowne jest to, żeby zdać sobie sprawę jak daleko jesteśmy od naszych celów, co nas najbardziej przed nimi blokuje i POWOLUTKU, MAŁYMI KROCZKAMI poprawiać swoje najsłabsze strony, starając się zachować równomierny rozwój całej reszty. I to w sumie brzmi jak plan na całe życie - zawsze znajdzie się jakaś najsłabsza strona