Filozofia i filozofia polityczna

Tegoroczna matura z polskiego, fajny temat :)
"Wolna wola człowieka czy siły od niego niezależne – co przede wszystkim decyduje o ludzkim losie? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do podanego fragmentu Lalki, całego utworu Bolesława Prusa oraz innego tekstu kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów."


Bardzo ambitny temat i moja ulubiona książka z liceum
 
Sam sobie odpowiedziałeś. To kwestia tego jakie znaczenia i cechy przypiszemy konkretnemu słowu. Kiedyś "kobieta " oznaczała kurwę, dziś zuełnie coś innego. To samo kiedyś mówiło się "Żydki" dziś to obrazliwe. I tyle, nie ma w tym , moim zdaniem, wielkiej filozofii
To nie mój tekst (tylko kobiety).
Ale do rzeczy, czy to, że kobieta nie znaczy ladacznica cokolwiek zmienia w pojęciu homo sapiens płci odmiennej? Czy to tylko nazwa, czy nazwa jest odbiciem naszego wewnętrznego odczucia. Czy jak widzę kalekę, to mam mówić, że jest niepełnosprawny fizycznie? Przecież to dla mnie kaleka, niezależnie od tego jak go nazwę. Zatem czy nazwa ma znaczenie? Czy nazwa jest (a może powinna być) odbiciem moich odczuć?
Przecież kaleka to nic złego, nic negatywnego.
 
Wygląda mi to na wariację pytania - czy upadające drzewo w lesie w którym nikogo nie ma wydaje dźwięk? I ogólnie z teoriami Berkeley'a. W zasadzie cała rzeczywistość przez każdego jest postrzegana indywidualnie. 15 stopni to dla mnie może być zimno np., a Tobie będzie już gorąco w takie temperaturze. Bólem nazywamy pewiem zbiór odczuć, ale tak naprawdę każdy może zupełnie inne bodźce nazywać bólem. Mogłoby się nawet okazać, że każdy człowiek na ziemi zupełnie inaczej widzi kolory. Gdyby np. "podłączyć" jednego człowieka pod wzrok drugiego, zakładając, że jest to możliwe i że dałoby się w sposób "obiektywny" porównać ich odczucia. To np. to co ten pierwszy nazywa kolorem niebieskim (i dla uproszczenia niech to będzie "obiektywny" niebieski), dla drugiego byłoby tak naprawdę kolorem czerwonym (w sensie obiektywnym). I mimo, że ten drugi by widział "obiektywny" czerwony to całe życie nazywałby go niebieskim.

Tak naprawdę możnaby zadać pytanie czy cokolwiek ma jakiekolwiek znaczenie bez obserwatora, czyli np. człowieka. Czy np. jeśli gatunek ludzki wyginie to Mona Lisa będzie nadal wspaniałym dziełem? Co decyduje o tym, że nim jest? To że została stworzona w ogóle czy to my odbierając/interpetując ją nadajemy jej wartość?

Wracając bardziej do tematu nazewnictwa to o tym decyduje wiele czynników. Ogólnie przyjęta definicja danego słowa, kontekst w jakim wypowiadasz to słowo czy sposób w jaki to robisz. Owszem nazewnictwo ma znaczenie, ale dla mnie, dla Ciebie czy innego człowieka. Dla zjawiska/obiektu jako takiego znaczenia nie ma żadnego. Jak przypierdzielisz nogą w kamień jakiś i nazwiesz go za to ch...m to jemu raczej to żadnej różnicy nie zrobi. :)
 
Wygląda mi to na wariację pytania - czy upadające drzewo w lesie w którym nikogo nie ma wydaje dźwięk? I ogólnie z teoriami Berkeley'a. W zasadzie cała rzeczywistość przez każdego jest postrzegana indywidualnie. 15 stopni to dla mnie może być zimno np., a Tobie będzie już gorąco w takie temperaturze. Bólem nazywamy pewiem zbiór odczuć, ale tak naprawdę każdy może zupełnie inne bodźce nazywać bólem. Mogłoby się nawet okazać, że każdy człowiek na ziemi zupełnie inaczej widzi kolory. Gdyby np. "podłączyć" jednego człowieka pod wzrok drugiego, zakładając, że jest to możliwe i że dałoby się w sposób "obiektywny" porównać ich odczucia. To np. to co ten pierwszy nazywa kolorem niebieskim (i dla uproszczenia niech to będzie "obiektywny" niebieski), dla drugiego byłoby tak naprawdę kolorem czerwonym (w sensie obiektywnym). I mimo, że ten drugi by widział "obiektywny" czerwony to całe życie nazywałby go niebieskim.

Tak naprawdę możnaby zadać pytanie czy cokolwiek ma jakiekolwiek znaczenie bez obserwatora, czyli np. człowieka. Czy np. jeśli gatunek ludzki wyginie to Mona Lisa będzie nadal wspaniałym dziełem? Co decyduje o tym, że nim jest? To że została stworzona w ogóle czy to my odbierając/interpetując ją nadajemy jej wartość?

Wracając bardziej do tematu nazewnictwa to o tym decyduje wiele czynników. Ogólnie przyjęta definicja danego słowa, kontekst w jakim wypowiadasz to słowo czy sposób w jaki to robisz. Owszem nazewnictwo ma znaczenie, ale dla mnie, dla Ciebie czy innego człowieka. Dla zjawiska/obiektu jako takiego znaczenia nie ma żadnego. Jak przypierdzielisz nogą w kamień jakiś i nazwiesz go za to ch...m to jemu raczej to żadnej różnicy nie zrobi. :)
Zatem co na to polityczna poprawność, która nadaje odgórnie pewnym zwrotom negatywne znaczenia (mimo, że takich te słowa nie posiadają) vide murzyn.
 
Polityczna poprawność to nic innego jak inna nazwa dla - "Ogólnie przyjęta definicja danego słowa". Jedno i drugie w zasadzie oznacza, że to nasze widzimisię decyduje o znaczeniu słów.
 
Łap @halibut
Czym jest wolność jeśli nie poznaniem, siebie w świecie lepszym i piękniejszym?
Czym jest prawda jeśli nie spotkaniem, słońca słowa w nocach naszych wierszy?
 
Łap @halibut
Czym jest wolność jeśli nie poznaniem, siebie w świecie lepszym i piękniejszym?
Czym jest prawda jeśli nie spotkaniem, słońca słowa w nocach naszych wierszy?

Wolność może być też wrocławiem.

A poznanie siebie w świecie lepszym i piękniejszym...sam fakt poznania siebie ma znienić świat wokół nas, gdyż to jaki jest zależy od naszego postrzegania tego świata?

Czym jest prawda jeśli nie spotkaniem, słońca słowa w nocach naszych wierszy?
Znaleźć poznanie siebie samego w naszej podświadomości, która tak często objawia się w naszych snach, a sny to przecież nocne wiersze, pełne metafor trafnych na temat naszego życia.

Więc może to poznanie siebie to poznanie naszej podświadomości? Bo to przecież ona nas tworzy, świadomość to tylko mała część tego kim jesteśmy.

Tak rozumiem sam ten fragment.
 
Wolność może być też wrocławiem.

A poznanie siebie w świecie lepszym i piękniejszym...sam fakt poznania siebie ma znienić świat wokół nas, gdyż to jaki jest zależy od naszego postrzegania tego świata?

Czym jest prawda jeśli nie spotkaniem, słońca słowa w nocach naszych wierszy?
Znaleźć poznanie siebie samego w naszej podświadomości, która tak często objawia się w naszych snach, a sny to przecież nocne wiersze, pełne metafor trafnych na temat naszego życia.

Więc może to poznanie siebie to poznanie naszej podświadomości? Bo to przecież ona nas tworzy, świadomość to tylko mała część tego kim jesteśmy.

Tak rozumiem sam ten fragment.
Szybki jesteś.
 
Szybki jesteś.

Uwierzysz jak powiem, że dopiero co wstałem, bo oglądałem film ale zdrzemnąłem się na kilka minut ? Obudziłem się, odświeżyłem forum, Wewiur napisał, to odpisałem.

A może to był tylko sen? A może to był tylko krótki film.

 
Takie pytanie z ciekawości , chciałbym różnych ludzi opinie usłyszeć.Ile według was powinien żyć człowiek (oczywiście przy obecnych realiach starzenia się itp.)?
 
Takie pytanie z ciekawości , chciałbym różnych ludzi opinie usłyszeć.Ile według was powinien żyć człowiek (oczywiście przy obecnych realiach starzenia się itp.)?

79 lat, a jak ktoś jest tak nieszczęśliwy jak Ty to max 21 lat.
 
Co myslicie o filozofii Arystotelesa/? Przemawia do kogosw? Podobno nasza cywilizacja zostala na niej zbudowana.
 
Studenci ojcu znajomej, który jest profesorem filozofii na UJ zrobili taki prezent. Ja się usmiałem

11694101_1162943637067815_4743127732452597618_n.jpg
 
Te dylematy nt. tego co gatunkowe, subiektywne i uniwersalne wyjasnia psychologia ewolucyjna. Polecam Steven Pinker- Tabula Rasa w rozdzialach dot postrzegania i Dennis Dutton- The Art Instinct w temacie sztuki w ogole.
 
@halibut
Życie ludzi ma sens, gdy są razem. Są ludzie, którzy okrutnie się nawzajem ranią, ale są tacy, którzy dbają o siebie nawzajem. Ludzie są jak kawałki filmu, nic nie mają w sobie samych, nic, tylko kawałki światła i ciemności, są duchami bez siebie nawzajem.
 
@halibut
Życie ludzi ma sens, gdy są razem. Są ludzie, którzy okrutnie się nawzajem ranią, ale są tacy, którzy dbają o siebie nawzajem. Ludzie są jak kawałki filmu, nic nie mają w sobie samych, nic, tylko kawałki światła i ciemności, są duchami bez siebie nawzajem.

Ładne i się z tym zgadzam.

Ale ja dziś bardziej pesymistycznie.

Przez Chaplina. Oglądałem jego Dyktatora z 40 roku. Film kończący się słynnym przemówieniem o wierze w ludzkość. Scena gdy Włóczęga zostaje wzięty za Hynkela


I przez 7 lat od tamtego czasu nie nakręcił żadnego filmu. Jednak gdy to zrobił - przeraziły mnie wnioski o ludzkości i moralności do jakich doszedł Chaplin przez ten czas, czas wojen i upadku godności człowieka. Filmem tym jest Monsieur Verdoux.

O co chodzi - główny bohater, grany przez Chaplina, to socjopatyczny morderca wdówek. Z zimną krwią je wykorzystuje , okrada i morduje by zarobić na siebie i rodzinę. Ludzi traktuje instrumentalnie, nie ma żadnych odruchów wyrzutów sumienia(swoją drogą, nawet dziś film o takim człowieku jako głównym bohaterze byłby kontrowersyjny).
I film ten, podobnie jak "Dyktator" kończy się także przemową Chaplina.
Jednak wydźwięk jest zaprzeczeniem przemowy z pierwszej części. Tutaj, złapany morderca, tłumaczy dlaczego nie ma wyrzutów sumienia w zabijaniu dla własnej korzyści. Powołuje się na system kapitalistyczny, niewolnictwo ludzi, mordowanie w imieniu prawa, okradanie i gnębienie(przypomnę, ze film powstał zaraz po II WŚ).



I czemu o tym piszę w temacie filozofii? Otóż chodzi o to...czy mamy moralne prawo krytykować zachowanie mordercy, złodzieja - tylko dlatego, że zabija, kradnie dla siebie i swojej rodziny osobiście? Czyż my nie jesteśmy sami mordercami i złodziejami - gdyż państwo w imieniu prawa zabija, prowadzi wojny, grabi?
Dlaczego popierać możemy np wojne w Syrii, czy Iraku o ropę(bo przecież wszyscy którzy krytykowali Polske za wojne w Iraku zamilkliby gdybyśmy mieli z tego korzyści - tanią rope i bogactwo.).
Ba, nawet w czasie pokoju zarabiamy na śmieci - mieliśmy fabryki broni którą sprzedawaliśmy na bliski wschód. Państwo z tych pieniędzy wydawało kase w wydatkach publicznych, każdy na tym korzystał, nie tylko pracownicy tych fabryk broni.
Wszyscy korzystamy na zniewalaniu ludzi i upadlaniu w postaci tanich produktów z Chin/

I teraz- czy jesteśmy lepsi od mordercy czy złodzieja który wymorduje kogoś dla kasy dla swojej rodziny? Czyż po prostu nie jest tak, że on sam lub jego rodzina to takie małe państwo dla niego, ojczyzna, i robi po prostu to samo co całe państwa, społęczeństwa, tylko nie na masową skalę? Wreszccie - czy jego moralna krytyka to wynik tego iż on zabije kilka osób - a państwo w imieniu prawa potrafi wymordować tysiące? Czy to nie absurd , że zbrodnią jest zamordowanie człowieka na ulicy, a nie jest rozwalenie wioski pełnej kobiet i dzieci w Iraku?

Wreszczcie- czy tych czynów popełnianych przez jednostkę nie krytykujemy również z egoizmu: bo dzieje się to w naszym środowsiku i nam zagraża? Ale popieramy gdy dzieje się daleko od nas: w Chinach, Iraku. Bo mamy z tego korzyść. A tutaj mamy stratę - korzyść ma jednostka.
 
Last edited:
@Wewiur TED zawsze na propsie :)

Slucham.

Nie jestem pewien w tych momentach gdy mowi o Afryce... Nie wiem czemu, ale mam czasem wrazenie, ze niektore przyklady sa tworzone na sile...

Natomiast podsumowanie jak najbardziej trafne, odczuwanie piekna to mechanizm, ktory sprawia, ze jestesmy lepsi nie tylko jako istoty inteligentne, swiadome, ale takze efektywniejsi jako zwierzeta, ktorych celem jest genetyczna podroz w czasie...
 
Last edited:
@Wewiur TED zawsze na propsie :)
To moje, to nie cytat z TEDu, przynajmniej nic o tym nie wiem. Jeśli tak, to podaj link :arch:

Ale oczywiście TED na propsie:chef:
Ładne i się z tym zgadzam.

Ale ja dziś bardziej pesymistycznie.

Przez Chaplina. Oglądałem jego Dyktatora z 40 roku. Film kończący się słynnym przemówieniem o wierze w ludzkość. Scena gdy Włóczęga zostaje wzięty za Hynkela


I przez 7 lat od tamtego czasu nie nakręcił żadnego filmu. Jednak gdy to zrobił - przeraziły mnie wnioski o ludzkości i moralności do jakich doszedł Chaplin przez ten czas, czas wojen i upadku godności człowieka. Filmem tym jest Monsieur Verdoux.

O co chodzi - główny bohater, grany przez Chaplina, to socjopatyczny morderca wdówek. Z zimną krwią je wykorzystuje , okrada i morduje by zarobić na siebie i rodzinę. Ludzi traktuje instrumentalnie, nie ma żadnych odruchów wyrzutów sumienia(swoją drogą, nawet dziś film o takim człowieku jako głównym bohaterze byłby kontrowersyjny).
I film ten, podobnie jak "Dyktator" kończy się także przemową Chaplina.
Jednak wydźwięk jest zaprzeczeniem przemowy z pierwszej części. Tutaj, złapany morderca, tłumaczy dlaczego nie ma wyrzutów sumienia w zabijaniu dla własnej korzyści. Powołuje się na system kapitalistyczny, niewolnictwo ludzi, mordowanie w imieniu prawa, okradanie i gnębienie(przypomnę, ze film powstał zaraz po II WŚ).



I czemu o tym piszę w temacie filozofii? Otóż chodzi o to...czy mamy moralne prawo krytykować zachowanie mordercy, złodzieja - tylko dlatego, że zabija, kradnie dla siebie i swojej rodziny osobiście? Czyż my nie jesteśmy sami mordercami i złodziejami - gdyż państwo w imieniu prawa zabija, prowadzi wojny, grabi?
Dlaczego popierać możemy np wojne w Syrii, czy Iraku o ropę(bo przecież wszyscy którzy krytykowali Polske za wojne w Iraku zamilkliby gdybyśmy mieli z tego korzyści - tanią rope i bogactwo.).
Ba, nawet w czasie pokoju zarabiamy na śmieci - mieliśmy fabryki broni którą sprzedawaliśmy na bliski wschód. Państwo z tych pieniędzy wydawało kase w wydatkach publicznych, każdy na tym korzystał, nie tylko pracownicy tych fabryk broni.
Wszyscy korzystamy na zniewalaniu ludzi i upadlaniu w postaci tanich produktów z Chin/

I teraz- czy jesteśmy lepsi od mordercy czy złodzieja który wymorduje kogoś dla kasy dla swojej rodziny? Czyż po prostu nie jest tak, że on sam lub jego rodzina to takie małe państwo dla niego, ojczyzna, i robi po prostu to samo co całe państwa, społęczeństwa, tylko nie na masową skalę? Wreszccie - czy jego moralna krytyka to wynik tego iż on zabije kilka osób - a państwo w imieniu prawa potrafi wymordować tysiące? Czy to nie absurd , że zbrodnią jest zamordowanie człowieka na ulicy, a nie jest rozwalenie wioski pełnej kobiet i dzieci w Iraku?

Wreszczcie- czy tych czynów popełnianych przez jednostkę nie krytykujemy również z egoizmu: bo dzieje się to w naszym środowsiku i nam zagraża? Ale popieramy gdy dzieje się daleko od nas: w Chinach, Iraku. Bo mamy z tego korzyść. A tutaj mamy stratę - korzyść ma jednostka.

Brzmisz jak Rodion Raskolnikow ze Zbrodni i kary.
 
To moje, to nie cytat z TEDu, przynajmniej nic o tym nie wiem. Jeśli tak, to podaj link :arch:

Ale oczywiście TED na propsie:chef:

Matko, myślałem, że tyle czasu mi odpisujesz i masz inne spojrzenie.


Swoją drogą - obejrzyj to przmówienie z Dyktatora. Może jestem miętki, ale po obejrzeniu filmu wzruszyło mnie do łez. A cały film warto poznać. Jeżeli podobało się komuś |"Życie jest piękne" to Dyktator jest obowiązkiem.
 
Ładne i się z tym zgadzam.

Ale ja dziś bardziej pesymistycznie.

Przez Chaplina. Oglądałem jego Dyktatora z 40 roku. Film kończący się słynnym przemówieniem o wierze w ludzkość. Scena gdy Włóczęga zostaje wzięty za Hynkela


I przez 7 lat od tamtego czasu nie nakręcił żadnego filmu. Jednak gdy to zrobił - przeraziły mnie wnioski o ludzkości i moralności do jakich doszedł Chaplin przez ten czas, czas wojen i upadku godności człowieka. Filmem tym jest Monsieur Verdoux.

O co chodzi - główny bohater, grany przez Chaplina, to socjopatyczny morderca wdówek. Z zimną krwią je wykorzystuje , okrada i morduje by zarobić na siebie i rodzinę. Ludzi traktuje instrumentalnie, nie ma żadnych odruchów wyrzutów sumienia(swoją drogą, nawet dziś film o takim człowieku jako głównym bohaterze byłby kontrowersyjny).
I film ten, podobnie jak "Dyktator" kończy się także przemową Chaplina.
Jednak wydźwięk jest zaprzeczeniem przemowy z pierwszej części. Tutaj, złapany morderca, tłumaczy dlaczego nie ma wyrzutów sumienia w zabijaniu dla własnej korzyści. Powołuje się na system kapitalistyczny, niewolnictwo ludzi, mordowanie w imieniu prawa, okradanie i gnębienie(przypomnę, ze film powstał zaraz po II WŚ).



I czemu o tym piszę w temacie filozofii? Otóż chodzi o to...czy mamy moralne prawo krytykować zachowanie mordercy, złodzieja - tylko dlatego, że zabija, kradnie dla siebie i swojej rodziny osobiście? Czyż my nie jesteśmy sami mordercami i złodziejami - gdyż państwo w imieniu prawa zabija, prowadzi wojny, grabi?
Dlaczego popierać możemy np wojne w Syrii, czy Iraku o ropę(bo przecież wszyscy którzy krytykowali Polske za wojne w Iraku zamilkliby gdybyśmy mieli z tego korzyści - tanią rope i bogactwo.).
Ba, nawet w czasie pokoju zarabiamy na śmieci - mieliśmy fabryki broni którą sprzedawaliśmy na bliski wschód. Państwo z tych pieniędzy wydawało kase w wydatkach publicznych, każdy na tym korzystał, nie tylko pracownicy tych fabryk broni.
Wszyscy korzystamy na zniewalaniu ludzi i upadlaniu w postaci tanich produktów z Chin/

I teraz- czy jesteśmy lepsi od mordercy czy złodzieja który wymorduje kogoś dla kasy dla swojej rodziny? Czyż po prostu nie jest tak, że on sam lub jego rodzina to takie małe państwo dla niego, ojczyzna, i robi po prostu to samo co całe państwa, społęczeństwa, tylko nie na masową skalę? Wreszccie - czy jego moralna krytyka to wynik tego iż on zabije kilka osób - a państwo w imieniu prawa potrafi wymordować tysiące? Czy to nie absurd , że zbrodnią jest zamordowanie człowieka na ulicy, a nie jest rozwalenie wioski pełnej kobiet i dzieci w Iraku?

Wreszczcie- czy tych czynów popełnianych przez jednostkę nie krytykujemy również z egoizmu: bo dzieje się to w naszym środowsiku i nam zagraża? Ale popieramy gdy dzieje się daleko od nas: w Chinach, Iraku. Bo mamy z tego korzyść. A tutaj mamy stratę - korzyść ma jednostka.

To tez wyjasnia psychologia ewolucyjna, konkretnie w odniesieniu do grup i spoleczenstw. Fukuyama na tej podstawie napisal nawet Historie ładu politycznego. Konkretniej chodzi o to, ze pasozyt dzialajacy wewnatrz grupy oczywiscie ja oslabia co jest niekorzystne wobec faktu istnienia grup konkurencyjnych. Dlatego tepimy pewne rzeczy w obrebie wlasnej grupy ale dopuszczamy je wobec czlonkow innych grup. Pocieszajace jest wszakze to, iz dehumanizacja "innych" jest coraz czesciej potepiana i szuka sie innych sposobow na pomnazanie bogactwa niz napasc. Jednak wszystko moze sie zmienic w mgnieniu oka w zaleznosci od ilosci zasobow i sytuacji...
 
To tez wyjasnia psychologia ewolucyjna, konkretnie w odniesieniu do grup i spoleczenstw. Fukuyama na tej podstawie napisal nawet Historie ładu politycznego. Konkretniej chodzi o to, ze pasozyt dzialajacy wewnatrz grupy oczywiscie ja oslabia co jest niekorzystne wobec faktu istnienia grup konkurencyjnych. Dlatego tepimy pewne rzeczy w obrebie wlasnej grupy ale dopuszczamy je wobec czlonkow innych grup. Pocieszajace jest wszakze to, iz dehumanizacja "innych" jest coraz czesciej potepiana i szuka sie innych sposobow na pomnazanie bogactwa niz napasc. Jednak wszystko moze sie zmienic w mgnieniu oka w zaleznosci od ilosci zasobow i sytuacji...

Mam ochotę dorzucić oklepany, ale prawdziwy slogan: jeżeli zamordowałeś jedną, parę osób, jesteś łajdakiem. Jeśli mordujesz miliony i zwyciężysz - jesteś bohaterem.
 
Prawda jest taka, że moralne usprawiedliwienie krytyki jednostkowych zbrodniarzy będzie miało sens gdy nie beda istnialy panstwa - gdy cały swiat bedzie jednym organizmem i nie bedzie wojen miedzy grupami ludzi.
Tylko wtedy jednostkowe przewiny beda obiektywnie mogly byc moralnie skrytykowane.
Lecz taki świat jest niemożliwy.
 
Back
Top