Camoesa widziałem tylko te walki, które stoczył w UFC i nie wyglądał w nich źle. Poddał Haydena, który jednak prezentuje niezbyt ciekawy poziom, a do Jima Millera na pewno mu daleko.
Camoes, mimo, że przegrał z Guillardem, to postawił mu całkiem spory opór. Do końca nie wiem, czy to Melvin miał wtedy ch*jowy dzień, czy czy Fabricio walczy tak dobrze.
Z Pellegrino przegrał z kolei przez poddanie, ale znowu w pierwszej rundzie pokazał się całkiem dobrze.
Domeną Camoesa jest parter, ale wątpię, że jest na tyle dobry by był w stanie poddać Millera. W stójce raczej też będzie odstawać. Jeśli chodzi o końcowy wynik, to typuję zwycięstwo 30-27. Jim jest faworytem. Sporo znaków na niebie wskazuje, że to będzie dość łatwe zwycięstwo dla Millera, jednak nie ryzykowałbym grania tego po kursie 1.25. Miller ma swoje wady, nie jest tytanem kondycji - świetnie mu szło na początku walki z Healym, ale potem coś przestało trybić. Nie dawał rady Nate'owi Diazowi w stójce, jednak i do tych zawodników Camoesowi daleko. Jesli przyjmiemy, że chociaż maciupeńkę Camoes jest podobny stylistycznie do Lauzona, to warto przypomnieć sobie tamto starcie, w którym Joe został zmasakrowany, więc... No bet.
Co do Barnett - Browne, to właśnie odebrałem paczuszkę od VoRaNka. Będzie o czym pisać. :D