Trzynastozgłoskowcem...

Drogie Panie i Panowie,
Bębęn staje tu na głowie,
by zapewnić gram kultury,
tu gdzie same gnoje, gbury,
dziś środa, więc limeryk,
by nie było żem histeryk,
wnet cohones już wyłączę,
tylko puentą to zakończę,
gdy kultury chcesz zalążek,
kup se stos hejterskich książek.

gangstajp_sannssq.jpg
 
Limeryk (ang. limerick, od miasta Luimneach w Irlandii) — miniaturka liryczna; nonsensowny, groteskowy, wierszyk o skodyfikowanej budowie:
  • pięć wersów o ustalonej liczbie sylab akcentowanych (w klasycznym limeryku wersy I, II i V liczą po trzy zestroje, a wersy III i IV – po dwa[1]),
  • układ rymów aabba,
  • główne metrum: anapest lub amfibrach,
  • trzeci i czwarty wers krótsze od pozostałych (zwykle o 2-3 sylaby),
  • nazwa geograficzna w klauzuli pierwszego wersu (podstawa rymu a).
Utwór ten, który pod względem treści jest rymowaną anegdotą, ma też zwykle stały układ narracji:
  • wprowadzenie bohatera i miejsca, w którym dzieje się akcja, w pierwszym wersie,
  • zawiązanie akcji w wersie drugim (często wprowadzony jest tu drugi bohater),
  • krótsze wersy trzeci i czwarty to kulminacja wątku dramatycznego,
  • zaskakujące, najlepiej absurdalne rozwiązanie w wersie ostatnim.

Na początek coś starszego:

Pewien Rudy zawodnik z Dublina
większość świata już wkurwiać zaczyna.
Hipsterzy piszą piosenki,
pod ringiem piszczą panienki,
a logikę drabinki Dana dyma.
* Propsy dla @Arlovski , który jako jedyny docenił mój limeryk, zanim to się stało modne :sparta:


I nowy, swieżutki towar:

Pewien Krzysztof, z Baldwina w Nju Jorku
kontuzjował się podczas hard łorku.
Wszyscy w płacz, gali biada,
po raz piąty wypada!
Jeszcze trochę, a skończy nam w worku.

Raz brodaty wojownik z Groznego
w main evencie miał walczyć z kolegą.
Ten mu powiedział szczerze:
Wejdzie luj! Lub w parterze
mnie poskręcasz do starcia drugiego

Pewien Dżony rodem z Rochesteru,
nie miał bata nad sobą, ni steru.
Tak dojeżdżał corvettę,
że na pasach kobietę
raz przejechał (choć czarny - nie z kleru).

Limeryki ciężkie gówno, rymy spłodzić nie tak łatwo,
weny ni ma, łeb mi ciąży. Jutro będzie lepiej, dziatwo!
 
Limeryk (ang. limerick, od miasta Luimneach w Irlandii) — miniaturka liryczna; nonsensowny, groteskowy, wierszyk o skodyfikowanej budowie:
  • pięć wersów o ustalonej liczbie sylab akcentowanych (w klasycznym limeryku wersy I, II i V liczą po trzy zestroje, a wersy III i IV – po dwa[1]),
  • układ rymów aabba,
  • główne metrum: anapest lub amfibrach,
  • trzeci i czwarty wers krótsze od pozostałych (zwykle o 2-3 sylaby),
  • nazwa geograficzna w klauzuli pierwszego wersu (podstawa rymu a).
Utwór ten, który pod względem treści jest rymowaną anegdotą, ma też zwykle stały układ narracji:
  • wprowadzenie bohatera i miejsca, w którym dzieje się akcja, w pierwszym wersie,
  • zawiązanie akcji w wersie drugim (często wprowadzony jest tu drugi bohater),
  • krótsze wersy trzeci i czwarty to kulminacja wątku dramatycznego,
  • zaskakujące, najlepiej absurdalne rozwiązanie w wersie ostatnim.

Na początek coś starszego:

Pewien Rudy zawodnik z Dublina
większość świata już wkurwiać zaczyna.
Hipsterzy piszą piosenki,
pod ringiem piszczą panienki,
a logikę drabinki Dana dyma.
* Propsy dla @Arlovski , który jako jedyny docenił mój limeryk, zanim to się stało modne :sparta:


I nowy, swieżutki towar:

Pewien Krzysztof, z Baldwina w Nju Jorku
kontuzjował się podczas hard łorku.
Wszyscy w płacz, gali biada,
po raz piąty wypada!
Jeszcze trochę, a skończy nam w worku.

Raz brodaty wojownik z Groznego
w main evencie miał walczyć z kolegą.
Ten mu powiedział szczerze:
Wejdzie luj! Lub w parterze
mnie poskręcasz do starcia drugiego

Pewien Dżony rodem z Rochesteru,
nie miał bata nad sobą, ni steru.
Tak dojeżdżał corvettę,
że na pasach kobietę
raz przejechał (choć czarny - nie z kleru).

Limeryki ciężkie gówno, rymy spłodzić nie tak łatwo,
weny ni ma, łeb mi ciąży. Jutro będzie lepiej, dziatwo!
comment_umfV6STRaQ3RoLjij7k99CEfoa8a6ALP.gif
6e304339001ec85a4f05df8c
comment_bBjcRJ9BygjaSSbylRkSnX8o8HIVvqxz.gif
1366020450_by_PLUCK_inner.gif
comment_KQaLU705GQcZtA2ANWhiNsszt2r309cl.gif
 
Akrostych (gr. akróstichos od ákros – zewnętrzny, szczytowy, końcowy i stíchos – wiersz[1]) – utwór wierszowany, w którym niektóre z kolumn liter, sylab lub wyrazówdają dodatkowo całe wyrazy, frazy lub zdania. Kolumny takie mogą być czytane w dół, w górę, lub naprzemiennie. Najczęściej takie kolumny są tworzone przez pierwsze lub ostatnie litery kolejnych wersów, lub też mogą być określane poprzez tzw. średniówkę, czyli inne elementy podziału wewnątrzwierszowego. Akrostychy można również tworzyć innymi metodami, np. wykorzystując te same elementy kolejnych zwrotek. Odmianą akrostychu jestabecedariusz, w którym kolejne wersy zaczynają się kolejnymi literami alfabetu.


Dzisiaj jestem wyjebany.
Akrostychy obiecałem,
To wypada spełnić plany,
Sam w to bagno się wkopałem.
I choć do weny daleka jest droga,
Kogo dziś uczczę? Syna Swaroga!

Mały berbeć w oktagonie
Istny karzeł - w ciuchach tonie
Gdzieś do pępka sięga żonie
Hejt z Cohones ciągle leci:
To jest kategoria dzieci!
Yyyyy (tu kurwa się nie kleci)
Mysza zabił wszystkie muchy
O kogutach myśli śmiało
Umie parter, kocie ruchy
Szkoda, że jest taki mały ...
(Ejże, więcej liter tu, niż ma Mysza z PPV)
 
Akrostych (gr. akróstichos od ákros – zewnętrzny, szczytowy, końcowy i stíchos – wiersz[1]) – utwór wierszowany, w którym niektóre z kolumn liter, sylab lub wyrazówdają dodatkowo całe wyrazy, frazy lub zdania. Kolumny takie mogą być czytane w dół, w górę, lub naprzemiennie. Najczęściej takie kolumny są tworzone przez pierwsze lub ostatnie litery kolejnych wersów, lub też mogą być określane poprzez tzw. średniówkę, czyli inne elementy podziału wewnątrzwierszowego. Akrostychy można również tworzyć innymi metodami, np. wykorzystując te same elementy kolejnych zwrotek. Odmianą akrostychu jestabecedariusz, w którym kolejne wersy zaczynają się kolejnymi literami alfabetu.


Dzisiaj jestem wyjebany.
Akrostychy obiecałem,
To wypada spełnić plany,
Sam w to bagno się wkopałem.
I choć do weny daleka jest droga,
Kogo dziś uczczę? Syna Swaroga!

Mały berbeć w oktagonie
Istny karzeł - w ciuchach tonie
Gdzieś do pępka sięga żonie
Hejt z Cohones ciągle leci:
To jest kategoria dzieci!
Yyyyy (tu kurwa się nie kleci)
Mysza zabił wszystkie muchy
O kogutach myśli śmiało
Umie parter, kocie ruchy
Szkoda, że jest taki mały ...
(Ejże, więcej liter tu, niż ma Mysza z PPV)
:NOK:
 
Akrostych (gr. akróstichos od ákros – zewnętrzny, szczytowy, końcowy i stíchos – wiersz[1]) – utwór wierszowany, w którym niektóre z kolumn liter, sylab lub wyrazówdają dodatkowo całe wyrazy, frazy lub zdania. Kolumny takie mogą być czytane w dół, w górę, lub naprzemiennie. Najczęściej takie kolumny są tworzone przez pierwsze lub ostatnie litery kolejnych wersów, lub też mogą być określane poprzez tzw. średniówkę, czyli inne elementy podziału wewnątrzwierszowego. Akrostychy można również tworzyć innymi metodami, np. wykorzystując te same elementy kolejnych zwrotek. Odmianą akrostychu jestabecedariusz, w którym kolejne wersy zaczynają się kolejnymi literami alfabetu.


Dzisiaj jestem wyjebany.
Akrostychy obiecałem,
To wypada spełnić plany,
Sam w to bagno się wkopałem.
I choć do weny daleka jest droga,
Kogo dziś uczczę? Syna Swaroga!

Mały berbeć w oktagonie
Istny karzeł - w ciuchach tonie
Gdzieś do pępka sięga żonie
Hejt z Cohones ciągle leci:
To jest kategoria dzieci!
Yyyyy (tu kurwa się nie kleci)
Mysza zabił wszystkie muchy
O kogutach myśli śmiało
Umie parter, kocie ruchy
Szkoda, że jest taki mały ...
(Ejże, więcej liter tu, niż ma Mysza z PPV)
Najpierw liczyłem drugi akapit a później pierwszy i już zacząłem się bać, że to w dodatku ośmiozgłoskowiec :ohmy: Wtedy schowałbym się pod łóżkiem.
 
Księga II - Wieczór Dwóch Króli

W półciężkiej wadze mamy taką dziś sytuację,
że dwóch się królem mieni - i każdy ma rację.
Jak to - spytacie zdziwieni - co to za wygłupy?
Toć jeden mistrz być może. Sytuacja z dupy.
Po kolei opowiem jednak jak się stało,
że dwóch Murzynów z pasem w półciężkiej zostało.
Jeden - czarny wirażka. Obwód bicka większy
niż IQ. On też wygrał pojedynek pierwszy.
Drugi - przykładny ojciec, przemiły grubasek.
Wykorzystał sytuację i dziś chodzi z pasem.
Jon Bones, bo o nim najpierw dzisiaj tu opowiem,
na loterii od losu wygrał siłę, zdrowie,
timing, zasięg ramion, atletyczne skile.
Lecz w swoim życiu głupot odpierdolił tyle
(
Ćpał proszek biały w kuchni, szalał samochodem,
kobiecie w ciąży na pasach połamał raz nogę
..
W areszcie często siedział, policji pyskował)
cud, że się na wolności do dzisiaj uchował.
Jednak Łysy Kierownik ostro reagował -
zmusił Bonesa, ażeby z tronu abdykował.
Zrzekł się pasa, korony, i w cień się usunął.
Wówczas na pierwsze miejsce Cormier się wysunął.
Zapaśnik, olimpijczyk, z serduchem do walki
(choć pojedynek z Bonesem był do jednej bramki).
Aby berło umieścić w najgodniejszych dłoniach,
Dana dał mu rywala, który zabił słonia.
Rumble - on to był właśnie - bardzo twarda sztuka.
Od początku tej walki kaosa był szukał.
Jednak się wypompował, a Daniel jak zwierzę
okazję wykorzystał, udusił w parterze.
Tak oto Cormier był został mistrzem eLHaWu,
i pięknie było, dopóki Jon nie wrócił tu.
I się zaczęły spory, dogryzania, waśnie:
"Jeden jest tylko czempion - ja nim jestem właśnie!"
"Nie - jesteś papierowym, ja prawdziwym mistrzem!
"Olałeś wielką galę, zostawiłeś zgliszcze!"
"Sprawiłem, że płakałeś rzewnie w oktagonie!"
"Bałeś się walki z Gusem, jesteś ćpunem. Koniec!"
Tak sobie dogryzali. Nie, to nie bajera,
przez obu przemawiała ich nienawiść szczera.
Cormier brzydzi się Bonesem, jego zachowaniem.
Jon zaś z Daniela szydzi, bo spuścił mu lanie.
Dana ręce zaciera, w głowie kasę liczy,
a dwóch króli do walki nieustannie ćwiczy.
Jak nic się nie spierdoli, lipca dziewiątego
będziemy mieli jednego czampiona czarnego.
Wszystkie się spory rozstrzygną, jeden wyjdzie w chwale
zwycięzcy. A o drugim nikt nie wspomni wcale.
Jestem w drużynie Cormiera, ale wiem, że buki
więcej szans dają Jonesowi. Grunt, że kawał sztuki
walki wszechstylowej w klatce zobaczymy
nieraz walkę wieczoru z dwusetki wspomnimy.
Z kronikarskiego musu dodać tu należy,
że jest też Polak, który w pas mistrzowski wierzy.
Książę Janek z Cieszyna, koleś sympatyczny.
Każdy czarny - to jego koszmar stylistyczny.
Duży, silny i sprawny - przeleżeć się nie da.
Zero-dwa z Murzynami - ten bilans to bieda.
Może jednak złośliwy los się raz odwróci
i Legendarna Siła murzyna wymłóci!
Może to fantastyka - pamiętajcie wszakże,
że Jan z czarnymi ZAWSZE wygrywa rewanże!








 
Last edited:
A cóż to za przyjemna robota Panie,
że w grę wchodzi twórcze opierdalanie?
Czyżbyś Ty w korporacji pracował
i managiera stanowisko obejmował?
Nie, pracuję we wdrożeniach i wsparciu
choć zapierdol bywa - nie ma chwili pomyśleć o żarciu,
to czasem luźniej nieco, gdy nic się nie psuje,
i żaden klient nie dzwoni, nikt nie bombarduje
mailami naszej skrzynki. Wtedy myślę o tym
by rym skleić, spamować, wrzucić śmieszną fotę. :D
 
Ładne wiersze tutaj macie
dziwi mnie tylko, że o Andrzeju nie wspominacie,
wszak to Król jedyny, prawdziwy
Andrei Arlovski, znacie go nie bez przyczyny.
Tylko by mi tu żaden, ze "szczęką" nie wyskoczył
bo to punch niewart pięciu złotych.
O Andrzeju już było - niewielkie wspomnienie,
Ale skoro prosisz - spełnię Twe życzenie.
Limeryka napiszę, akrostych spróbuję.
Ale, że nie o "szczęce" - to nie obiecuję ;)
 
Back
Top