Gdzieś tak z 18 lat temu pierwszy raz zauważyłem jakiegoś siedmiolatka z komórką, a teraz to już poszło hurtowo. Rodzice generalnie chcą mieć spokój z dziećmi, więc dają im różne gadżety elektroniczne i myślą, że dziecko będzie miało zajęcie a oni ten święty spokój. Tymczasem to tylko pogłębia problem. Sam za oknem mam boisko szkolne, na które kiedyś sam chodziłem. Jak się miało 12 lat i chciało pograć w piłkę to trzeba było czekać, aż starsi sobie pograją i dopiero potem szczyle mogły wejść. Potem przez jakieś 10 lat była kompletna pustka, NIKT nie chodził już grać w nic, ani nawet posiedzieć przy szlugu. Przez całe moje dzieciństwo i tzw. młodzieżowe lata to był główny punkt spotkań. A to były czasy bez komórek, czyli żeby kogoś spotkać trzeba było wyjść i zobaczyć kto akurat przyszedł (ja miałem dobrze, bo wystarczyło wyjrzeć przez okno). Może z 10 lat temu obok głównego zbudowali tam boisko betonowe do kosza i postawili bramki do ręcznej, to w końcu znowu ktoś zaczął przychodzić sobie pokopać czy pojeździć na rowerze, ale tego co było 25-30 lat temu nie ma i nie będzie. Wtedy tak rodzice "kupowali" sobie święty spokój, dziecko poszło grać w piłkę, albo na rower i największy problem był jak przyszedł cały zabrudzony bo "się przewrócił na boisku", albo nagle zaczęła się ulewa i cały przemoczony. A teraz? Jakieś myśli samobójcze, bo nie dostał lajka w internecie