Moje "przewidywania" bazuję przede wszystkim na kilku rzeczach:
1. Miałem zachowany gdzieś świetny artykuł naukowca zajmującego się badaniem oceanów, i za cholerę nie mogę go znaleźć ani w notatkach, ani w google, więc moje marne przedstawienie tego co tam było wygląda tak: wydaje nam się na co dzień, że jest spoko i tak naprawdę zmiany nadal są niewielkie lub w ogóle ich nie widać, więc nie trzeba pilnie działać. Problem polega na tym, że oceany reagują z opóźnieniem na zawartość dwutlenku węgla na planecie i to, co wrzucamy do atmosfery dzisiaj (a pomimo przeróżnych międzynarodowych spotkań i postanowień każdego roku wrzucamy więcej), odbije nam się czkawką dopiero za kilka dekad. To będzie moment kiedy ludzkość powie "o kurwa, chyba jednak trzeba działać za wszelką cenę", ale wtedy stracimy nad tym kontrolę, bo nawet jak całkowicie wyzerujemy emisję to sytuacja będzie się ciągle pogarszać ze względu na te kilka dekad, kiedy wydawało nam się, że jeszcze nie ma dramatu i możemy się bawić w politykę. Sprzężenia zwrotne będą katastrofalne w skutkach nawet bez udziału metanu, a jeśli dojdzie do jego uwolnienia to mamy potencjalnie jeszcze dodatkowe 5 stopni na plusie
https://en.wikipedia.org/wiki/Climate_change_feedback#Methane_release_from_hydrates
2. Musk mówił (chyba nawet u Rogana?), że nie widzi możliwości, żeby dało się usunąć CO2 z atmosfery z pomocą technologii i jedyne co można robić to ograniczać emisję. #jamuwierze bo też to śledzę i działa to tak samo jak z bateriami w telefonach - co chwilę coś się pojawia w laboratoriach a w praktyce okazuje się, że nie da się tego wykorzystać na większą skalę
3. Ludzie, mam wrażenie, nie biorą pod uwagę jak to wszystko wpłynie na inne gatunki. Już teraz mówimy o kolejnym masowym wymieraniu, a przecież nie ma na nie wpływu jeszcze ocieplenie a jedynie nasze niszczenie i zawłaszczanie środowiska. Nie rozumiem jak można oczekiwać, że zwierzęta przystosują się do tak nagłych zmian, w jaki sposób przetrwają katastrofalne susze i powodzie, w jaki sposób przystosują się do zmian temperatury. Takie zmiany zachodziły też naturalnie, ale na ogromnej przestrzeni czasu, ewolucja mogła działać, teraz po prostu skazujemy większość fauny na zagładę a chyba nikt nie ma wątpliwości, że nie żyjemy w próżni tylko ogromnie złożonym systemie, w którym zwierzęta są niezbędne dla naszej egzystencji. Jasne, pewnie przetrwamy w bunkrach podziemnych, żywiąc się sztucznym mięsem, ale jak dla mnie ciężko to nazwać cywilizacją. Taka ciekawostka - owady latające masowo wymierają już teraz. O sytuacji w Niemczech
https://www.nature.com/articles/d41586-017-04774-7 i na globie (beznadziejnie napisany, długi artykuł, ale porusza wiele wątków)
https://www.nytimes.com/2018/11/27/magazine/insect-apocalypse.html
4. Ekoterroryści sieją bardzo skutecznie propagandę o niebezpieczeństwie elektrowni atomowych. W rzeczywistości atomówki są (niemal) najczystszym (
http://imgs.fyi/img/6u7q.png ), najbezpieczniejszym (
http://imgs.fyi/img/6u7r.png ) i najbardziej efektywnym (chyba nie muszę dawać linka) źródłem energii. I mowa o obecnych reaktorach 2 i 3 generacji, tych z odpadami. Reaktory IV generacji są w planach (jeden już powstaje w Chinach) i będą zasilane zużytym paliwem z reaktorów poprzednich generacji (
https://cordis.europa.eu/result/rcn/90546_pl.html ), w Szwajcarii jest np hala gdzie gromadzi się radioaktywne odpady już z myślą o takim ponownym wykorzystaniu. No więc - technologia będzie, ale ludzie wierzą w pięciorękie fukushimskie dzieci i nie wygląda na to, żeby to się miało zmienić. Do tego energetyka jądrowa jest kosztowna w budowie a ludzkość woli wydawać 1,7 biliona dolarów rocznie na zbrojenia niż zapewnienie sobie warunków do życia. I z dnia na dzień również atomówki na polu się nie postawi, a czas ucieka.
Rzuciłem tylko okiem, ale nasz własny narodowy profesor z PANu jest chyba jeszcze większym pesymistą niż ja
http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127...-razie-jest-super-nie-niebawem-wyginiemy.html