Opowiesc o legalizacji haka w Norwegii:Opowieść o legalizacji haka.
Jak to w normalnym państwie jest, po montażu haka trzeba go zalegalizować. Bo inaczej, zgodnie z logiką, jest przecież nielegalny.
Jadę więc na stacje diagnostyczna (pierwsza kolejka). Płacę bodajże 130zł. Doinstalowany tylko hak, ale robiony jest pełny przegląd. Co zaskakuje, przy legalizacji haka, nie jest sprawdzana instalacja, czy choćby sam hak. Miga się w lewo, w prawo, naciska hamulce, i takie tam. Więc to taki pełny przegląd, ale bez sprawdzenia haka. Pan diagnosta jest za Korwinem, żali się: "Panie prowadzę też szkołę jazdy, ostatnio syn zdał na prawo jazdy. No i przyszedł Urząd Skarbowy i zapytał gdzie się uczył. No to powiedziałem, że ja, ojciec, go uczyłem. Ale na to Urząd oznajmił, że mam firmę, że tak nie mogę, i że muszę zapłacić podatek od domniemanego dochodu, dołożyli mi kilkaset złotych". Kiwam głową, razem cierpimy. "Ale ja mam syna fakturować? A inni ojcowie też płacą? Co to za kraj, uczciwych łatwiej im szargać a za innych się nie biorą!". Wspominam okolicznego bezrobotnego co to niedawno się wprowadził do chaty za 1,5 bańki, bez kredytu oczywiście. Dosyć logiczne, bo bezrobotni raczej kredytów nie dostają, chyba, że słupy na wyłudzenie. Sprzedaje bezakcyzowe papierosy, tajemnica poliszynela. Ostatnio poszarpał jednego z urzędników z US, a drugiemu, co to codziennie przejeżdża obok niego do pracy, dumnie pokazuje fucki z tarasu. Kiwam głową, chory świat. Jadę do urzędu, w końcu diagnosta sprawdził hak (!), a urząd ma mi to wbić w dowód rejestracyjny. Stoję w kolejce, drugiej. Pani pyta, czy wypełniłem wniosek, podaje mi kartkę papieru i obsługuje następnego. Na kartce wpisuje więc swoje imię i nazwisko, rejestrację i zaznaczam kółko, bodajże w punkcie 6, montaż haka, czy jakoś. Mogłem to zrobić przy niej. Ba, jak idę do przychodni to sam sobie karty nie wypełniam, czy to w publicznej czy w prywatnej. Instytucja instytucji nierówna, może ta nasza służba zdrowia nie taka najgorsza? Staje ponownie w kolejce, trzeciej. Daję dowód rejestracyjny, wniosek i zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu technicznym. "Czy ma Pan kartę pojazdu?". A więc nie tym razem... Proszę żonę, daję jej papiery wraz z kartą pojazdu. Stoi z w kolejce, czwartej. Nie ma pełnomocnictwa, wraca z niczym. Idę ponownie ja, stoję w kolejce, piątej. Już mam dostać numerek, ale przezornie pytam czy na dodatkową rejestrację (na bagażnik rowerowy) też trzeba wniosek, pani się gubi odsyła mnie do koleżanki, która kogoś obsługuje. Czekam szósty raz. W końcu dochodzi do mnie, starsza nie tylko stażem pani dopisuje do wniosku ręcznie punkt 9 - "Dodatkowa tablica" i zaznacza go kółeczkiem. Oczywiste to przecież. Idę do kasy w innej części budynku, siódma kolejka, płacę 53zł. Wracam, stoję w kolejce ósmy raz, przedstawiam dowód wpłaty i z ulgą przyjmuję bilecik do czekania w kolejce dziewiątej, tam gdzie wbijają pieczątki...
Jedni kopią rów, drudzy zasypują, a ja za to płacę, w końcu to praca.
Ide do urzedu Statens Vegvesen, wypelniam na miejscu dokument o montazu haka.
Urzednik wychodzi ze mna na parking, sprawdza sposob montazu. Podbija papier.
Place 240 NOK na wskazane konto.
Dostaje tymczasowy dowod rejestracyjny.
Calosc 25 minut razem z czekaniem w kolejce.
Za 4 dni do skrzynki pocztowej dostaje dowod z wpisanym hakiem.