to co oferujesz nie zmieni kompletnie niczego, bo Ci zdolniejsi tak czy siak znajdą pracę. To co ja proponuję, to zrobić badania co się dzieje z ludzmi ktorzy koncza dana uczelnie i likwidowac te wydzialy ktore produkuja bezrobotnych
zmieni o tyle, że wtedy dyplom zdobyty przez "tych zdolniejszych" będzie więcej znaczył, teraz i oni mogą mieć problemy ze znalezieniem pracy, bo wobec zalewu studiów bylejakich pracodawcy coraz bardziej w ogóle przestają patrzeć na wykształcenie, więc liczy się tylko doświadczenie zawodowe, które świeżym absolwentom ciężko jest zdobyć, i koło się zamyka - stąd ogromna przewaga pokolenia wchodzącego na rynek pracy w latach 90-tych nad młodszymi rocznikami. Co do likwidowania wydziałów - idea może słuszna, ale w ramach istniejącego systemu raczej niewykonalna, bo najwięcej bezrobotnych produkują kierunki najpopularniejsze, od których zależy finansowanie, a co za tym idzie przetrwanie uczelni... Do tego dochodzi jeszcze inna kwestia: istnieją kierunki studiów, po których nie licząc pracy na uczelni w zasadzie nie da się znaleźć pracy "w branży", ale są wybierane, bo ludzie chcą sobie poszerzyć horyzonty intelektualne, a nie kompetencje (np. przyszły pracownik banku studiujący archeologię czy filologię klasyczną). Moim zdaniem zdaniem nie należy im odbierać takiej możliwości, oczywiście pozostaje pytanie, czy powienien za to płacić podatnik, ale to już temat na oddzielną, jeszcze dłuższą dyskusję...
Systemy programowania zmieniaja sie, ale kto mowi ze ma sie uczyc tylko androida?
sam to napisałeś;):
dlaczego nie zrobić kierunku - PROGRMISTYKA, albo np C plus plus na androida, cokolwiek co teraz jest na topie.
jako przedmiot specjalizacyjny w trakcie studiów informatycznych - jak najbardziej ok, jako oddzielne kierunki tak wąskie specjalizacje nie mają moim zdaniem sensu.
Jak sie nauczysz jednego systmu, to pozniej latwiej o nastepne. To tak jak z Prawem - uczysz sie aktualnego prawa, ono sie caly czas zmienia, a Ty proponujesz zeby sie uczyc historii prawa, bo i tak nie nadazyma za aktualizacjami - nonsens !
jeśliby na początku studiów uczyć się szczegółów aktualnego prawa, to po ich ukończeniu wyjdzie, że de facto uczyło się historii prawa;) A tak poważniej to uczenie historii rozumianej jako daty, detale historycznych kodeksów, itp. to oczywista strata czasu (nie znam nikogo, kto kończył w ostatnich latach prawo, więc nie mogę tego zweryfikować, ale podobno na niektórych wydziałach prawo rzymskie jest wałkowane absurdalnie szczegółowo). Natomiast historia rozumiana jako porównanie podstaw historycznych i obecnych systemów prawnych, ich wpływu na gospodarkę i społeczeństwa, mechanizmów tworzenia prawa etc. wydaje mi się ważniejsze niż umiejętność recytowania paragrafów aktualnego prawa.
Jakub Bijan: Zgadzam się z każdym zdaniem. Ja nie postulowałem otwieranie nowych kierunków na podstawie tego co jest obecnie na topie, tylko likwidowanie tych które tworzą bezrobotnych, bo uczelni powinno być mniej, a jak ktoś chce sobie studiować filozofie i być filozofem pijąc z kumplami piwo, to niech studiuje prywatnie, a nie za moje pieniądze.