Pogotowie Sercowe Cohones

W następnym odcinku słowo od autora. Co mogłem zmienić, jakie wyciągnąlem wnioski.. i co mi tam przyjdzie do głowy. Jak ktoś ma jakieś pytania to śmiało, odpowiem następnym razem.

Zero pytań, same rozkazy - więcej, kurwa!!! To jest tak złe, że aż dobre!
 
Był sex, mam nadzieję że było trochę śmiesznie. Przyszedł czas na uczucia.

Historia ma dobry koniec, więc bez wczutki. Wszystko zmysliłem, nigdy mi nie ufaj

Czy jesteś czytelniku w stanie przypomnieć sobie jak wyglądał Twój dzień kilka lat temu? Podejrzewam, że dla znakomitej większości jest to coś, co przekracza po prostu ludzkie możliwości. Czasem ciężko jest wrócić pamięcią kilka dni a co dopiero lat ale mimo wszystko jest to jednak możliwe. Jedyne co potrzebujesz to jakiegoś punktu odniesienia, czegoś co ruszone wyzwala te wszystkie wspomnienia i sprawia, że martwy obraz na moment nabiera kolorów i ożywa. Dziś opiszemy bardzo szczególny dzień w moim życiu, pozwól więc, że zabiorę Cię ze sobą w podróż w czasie. Gotowy?

-Zdradziecki pocałunek, nie tylko ja jestem śmieszkiem, noc-
Początek wiosny. Pierwsze, nieśmiałe promienie słońca zdają się wołać "wyjdź na zewnątrz, zobacz jak jest pięknie" na ulicy słychać gwar bawiących się dzieci a zimowa szarość ustępuje miejsca pokrywającym się zielenią roślinom. Czekałem na ten dzień regularnie każdego tygodnia, podobnie zresztą jak miliony innych ludzi. Piątek - W końcu odetchnę, dwa dni aby cieszyć się życiem i mieć w tyle głowy tą świadomość, że można się wyspać. Dwa dni, które spędzić można ze swoją partnerką i być tylko dla siebie. Nic więcej. Godzina 7, wstałem, szybkie przygotowanie do pracy, kanapki do plecaka no i w drogę.
I tutaj pierwsze wspomnienie, które pomimo upływu lat siedzi we mnie bardzo mocno i gdy zamknę oczy pamiętam wszystko. Byłem już na zewnątrz gdy w drzwiach pojawiła się ona. Chciała, żebym ją pocałował na do widzenia; nic specjalnego często tak robiłem wychodząc do pracy. Tym razem jednak było inaczej, gdy już zbliżałem swoje usta do jej coś jakby mnie złapało i pociągneło w tył. Nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłem. Byłem dosłownie kilka centymetrów od niej ale coś sprawiło, że się cofnąłem patrząc jej w oczy. Nie wiem ile to trwało. Sekundę, może dwie. Do dziś pamiętam jak kierowany jakąś wyższą siłą najpierw wycofałem się a następnie głęboko spojrzałem w oczy. Ona nie powiedziała wtedy nic, zamknęła drzwi a ja skierowałem się do pracy. Nie minęło kilka minut gdy zadzwoniła. Pamiętam, że dwukrotnie wspomniała o tym, że dostała okres (W tym miejscu należy wyjaśnić, że od kilku dni się jej spóźniał) i wydało mi się to dość dziwne, ale zignorowałem to. Dlaczego pierwszym tematem rano było to, że w końcu dostała okres? Nie zastanawiałem się nad tym. W głowie miałem wieczór i weekend. Tydzień wcześniej zaplanowaliśmy wycieczkę do pobliskiej miejscowości połączoną ze zwiedzaniem. Zapowiadała się fajna sobota.
W pracy jak to w piątek - czas leciał szybko. W końcu upragniona przerwa i telefon: Cześć. Jak mija Ci dzień? Czy wszystko w porządku? Stanardowa formułka wypowiadana codziennie. Znak, że myślisz o drugiej osobie, chcesz usłyszeć co u niej i jak mija dzień. Rozmawialiśmy o tej sobotniej wycieczce i planowaliśmy szczegóły. "Kocham Cię" na koniec rozmowy. Zostały dwie godziny do końca pracy.
Wracając dzwoniłem, aby zapytać co kupić w powrotnej drodze. Nie odebrała - pewnie jest jest zajęta przygotowaniem obiadu. Czasu miała aż za dużo, nie pracowała od kilku miesięcy chociaż jak mam być szczery to czasami wkurwiał mnie wygląd domu po powrocie. Nie posprzątane, nie ugotowane. Sorry ale jak jesteś cały dzień w domu (?) to ugotuj chociaż ziemniaka. Abstrahując od jedzenia to ja sam wielokrotnie proponowałem jej żeby poszła na studia a utrzymamy się z mojej pensji. Skłonny byłem poświęcić się aby ułatwić jej życie (ułatwić też sobie, bo liczyłem że postąpi podobnie znajdując już dobrą pracę w zawodzie) ale nigdy się na to nie zdecydowała... Dobra wracamy do tematu. Otwieram drzwi.
W domu cisza, zerkam na podłogę widzę lilka listów [ UK - dziura na listy w drzwiach, żadna skrzynka pocztowa]... zaraz, widzę coś jeszcze. Na podłodze, przyłożony listami leży zeszyt. Otwieram go i doświadczam uczucia, którego chyba nie da się do końca opisać. Szok i niedowierzanie w intetnetowym języku. W zeszycie napisany na szybko list. Kilka pierwszych kartek wyrwanych, pokreślone zdania - czekała do samego końca aby to napisać - i wiadomość zwalająca z nóg. "Odchodzę. Przestałam cię kochać. Wyprowadzam się z miasta, nie szukaj mnie"

Uśmiecham się półgębkiem ale tak dosyć niepewnie. Zaraz - lepiej się upewnię. Szybko schodami na górę, zerkam na kalendarz... nie no, dobrze pamiętałem. Jest 1 kwietnia, rozumiem hardkorowy humor ale chyba nie jestem gotowy na aż tak ekstremalne żarty. Szybkie spojrzenie na dom, otwieram szafy, szuflady i już wiem, że to zdecydowanie najgorszy żart jak mnie spotkał na Prima Aprilis. Ja w głębokim szoku. Wyobraź sobie, że jutro Ty dostajesz taki list, albo dowiadujesz się że jesteś adoptowany. Cokolwiek. Coś w co nie będziesz w stanie uwierzyć, coś w co nie da się uwierzyć. Zaczynam dzwonić i wysyłać smsy ale wyłączyła telefon. Nie oddzwania i nie odpisuje... a jeszcze 3 godziny temu rozmawialiśmy o sobotniej wycieczce a ja przez słuchawkę usłyszałem tak często wymawiane "Kocham Cie". Tysiące pytań minutę które pozostają bez odpowiedzi, w głowie mętlik. Nie wiem gdzie jestem, jak się nazywam, jestem w takim stanie że nie wiem nic. Kładę się do pustego łużka, zamykam oczy i zasypiam aby otworzyć je następnego dnia i stwierdzić że koszmar wcale się nie skończył. Telefon milczy jak zaklęty... zostałem sam. Wpadam w jakiegoś rodzaju letarg.
Po kilku dniach okazuje się, że konto bankowe świeci pustkami. Wyciągi bankowe nie kłamią - tylko w ciągu ostatnich sześciu dni z konta zniknęły ostatnie pieniądze a ja za tydzień muszę opłacić dom. Pasowało by też coś zjeść ale lodówka świeci pustkami - co ciekawe tego samego dnia kolega widział ją wychodzącą ze sklepu objuczoną torbami i ładującą je do taksówki. Coż, nie dotarła z nimi do domu. Nie do naszego.
Zapytasz czy próbowałem jej szukać? Próbowałem. Zmieniła numer telefonu, zmieniła pracę a jej koleżanki słysząc mój głos odkładały telefon. Detektyw chciał 500 funtów. Sorry. Zostawiła mnie spłukanego w dodatku z długami, które brałem aby mogła polecieć do Polski i kupić prezenty rodzinie, bo nie pracowała i nie miała za co. Ale wtedy tego nie widziałem. Byłem załamany tym, że osoba którą tak bardzo kochałem zostawiła mnie jak psa w lesie. Mało tego - zacząłem o to obwiniać samego siebie i doszukiwać się w tym swojej winy. Moje poczucie wartości zaliczyło glebę i ani myślało się podnosić.
Miesiąc później dostałem kolejny prezent. Zwolnienia grupowe. Zostałem sam, bez pieniędzy i bez pracy.

Wtedy też nieproszona przyszła do mnie nowa koleżanka, która postanowiła ze mną zostać przez dość długi czas. Miała na imię depresja i w przeciwnieństwie do mojej ex nie odstępowała mnie ani na krok. Z osoby, która znana była z tego, że ciągle się uśmiechała stałem się cichy i poważny. Sąsiedzi, których mijałem każdego dnia pytali czy wszystko w porządku. Musiałem wyglądać niespecjalnie, łzy leciały mi z oczu każdego dnia, w każdym miejscu. Potrafiłem idąc do pracy w lecie solić chodnik. Z dnia na dzień spadałem coraz głębiej i traciłem nad tym kontrolę. Chyba najbardziej zabolało mnie to, że ja bym dla niej oddał życie i że niczego się nie spodziewałem aż do samego końca. Pojawił się alkohol i używki. Nie miałem umiaru, kładłem się w takim stanie aby zwiększyć szanse na nieobudzenie się następnego dnia. Rzeczywistość gwałciła moją psychę niczym Khabib przeciwników w parterze. Doszło do tego, że najebany zacząłem chodzić na pobliskie tory. Z jednej strony straciłeś ochotę do życia, oszukała cię najbliższa osoba i chcesz zrobić Exit. Z drugiej strony masz rodzinę i wyobrażasz sobie jakim ciosem będzie dla nich informacja o twoim wyjściu. Siedziałem tak i słuchałem tego głosu z lewej po to by za chwilę usłyszeć ten drugi... i tak na przemian.
Jeśli prawdą jest powiedzenie, że "Co cię nie zabije to cię wzmocni" to jestem przekonany, że mogę stawać do ringu z Wanderleiem w jego prime i nie obawiam się o życie bo jestem nieśmiertelny. To był pierdolony koszmar który ciągnął się grubo ponad rok. Pamiętam, że poznałem wtedy kolegę, który pojawił się najbardziej odpowiednim momencie.Gość siłą wyciągał mnie z domu i na nowo zaszczepił siłę potrzebną do życia. To był najtrudniejszy i najgorszy okres w moim życiu. Część mnie musiała wtedy umrzeć aby obudziło się we mnie nowe ja gotowe na jutrzejszy dzień.

Oczywiście nigdy nie płakałem. Mam serce z kamienia (podobnie jak kutasa) i jestem pierdolonym predatorem, który zabija i wypija krew z ofiary ot tak dla żartu.

W następnym odcinku słowo od autora. Co mogłem zmienić, jakie wyciągnąlem wnioski.. i co mi tam przyjdzie do głowy. Jak ktoś ma jakieś pytania to śmiało, odpowiem następnym razem.

PrxiLfw.gif
 
Dziękuje za opinie. Z tą książką to trochę przesada, bo ja jestem literacki leszcz ale zawsze mnie coś ciągnęło do pisania. Trochę sobie poćwiczę, trochę się wygadam a Wy coś tam sobie poczytacie na odmulenie. Na pewno lepiej by to wyglądało gdybym sobie wszystko rozpisal i poświęcił temu trochę czasu.
Zobaczymy jak to będzie wyglądało za jakiś czas.

Współczucie niepotrzebne. Swoje już przeszedlem, nie żałuję niczego co się wydarzyło bo dzięki temu jestem w tym miejscu i jest mi dobrze. Oczywiście było słabo, nawet bardzo i następny odcinek będzie właśnie o tym. Zobaczymy gdzie z tym wszystkim zajedziemy.
Raz jeszcze dziękówa za napisanie tego posta i swoje opinie. Zawsze w cenie.

Widzimy się za 2, 3 dni. Teraz czas na odpoczynek, zebranie myśli i wspólne oglądanie KRS.

(...) kłamała w żywe oczy i była w tym niemal perfekcjonistką. Potrafiła przekonać wezwaną przez sąsiadów policję, że podbite oczy i pęknięta szczęka to efekt upadku że schodów. Nikogo nawet nie zastanawiał fakt, że w parterowym domu nie ma schodów. Zdawała się hipnotyzować rozmówców (...)

Mocno zaburzona świnia ci sie trafiła.Jakies Borderline albo mocno pokrecone DDD.
Wspolczuje.

Jak jej relacje z rodzicami
?
 
Nie sprawdzałem

#fake article #bullshit #wszystkozmyslone_elo
Zaklad psychiatryczny - bylem dwukrotnie, raczej ciezkie przezycie. Nie polecam, klimat moze przejechac walcem glowie. Tak przynajmniej bylo w moim przypadku. Bylem w dwóch róznych szpitalach w dosc krótkim okresie czasu. (Spokojnie. Nie jako pacjent) Chodzilo o jej matke. W pewnym momencie cos przeskoczylo na inny tor i zaczela widziec cos czego my nie ogarniamy. Kto wie, byc moze jest to postrzeganie innych swiatów których nam nie dane jest dostrzec. Wyglada to jednak tragicznie. Zaczelo sie od przeswiadczenia, ze sasiedzi czyhaja na jej zycie. Jakies niewidzialne gazy, lasery i swiatla celowane w jej dom. Generalnie inna rzeczywistosc. Pózniej oddala do schroniska psa, którego mieli od kilku lat. Sama oczywiscie twierdzila, ze nic jej nie jest i zaczela stawac sie nieufna w stosunku do domowników poniewaz ci sugerowali leczenie. To chyba przewazylo o przymusowym oddaniu jej na leczenie. Wtedy po raz pierwszy odwiedzilem zaklad psychiatryczny w miescie X aby udac sie na konsultacje przed leczeniem jej mamy.

Wchodzimy na dzieciniec szpitala. Moja ex, jej ojciec i ja - poszkodowany. Po kilku chwilach znajdujemy sie przy skrzydle gdzie pracuje lekarz, z którym mamy sie zobaczyc. Ide w roli wsparcia duchowego w trudnych chwilach. No kurwa bratnia do rany przylóz. Domofon - przychodzimy po to i po to. Drrrr. Drzwi otwarte. Ok. Jak na razie idzie gladko. W koncu stajemy pokojem w którym przyjmuje lekarz, moja i jej ex wchodza. Ja zostaje przed gabinetem. W poczekalni ... tak myslalem, ze to poczekalnia a co to bylo tak na prawde nie mam pojecia. Siedze na tym krzesle, wyjebka. Czekam. No i dzwoni telefon na scianie, zaraz przy mnie. Po chwili pojawia sie pielegniarka, odbiera telefon (ja dalej luzik. Siedze sobie. Relaks in the jungle i jest spoko) i odzywa sie glos kobiety. Telefon ustawiony dosc glosno, poza tym blisko mnie wiec slysze glos kobiety. Dzwoni matka z prosba aby pielegniarka poszla do jej córki, która jest na oddziale, bo ta ma mysli samobójcze i podczas ostaniej rozmowy mówila o checi zakonczenia zycia. Pielegniarka mówi, ze wszystko jest w porzadku i pod kontrola ale matka, która slychac, ze jest realnie przestraszona nalega. Córka miala jej powiedziec, ze chce wyskoczyc albo podciac sobie zyly. Uuu. Bycie swiadkiem takiej rozmowy to nic przyjemnego, ale to nic w porównaniu do tego co mialo nastapic. Najpierw konkretnie duza i otyla kobieta staje na przeciwko mnie. DUZA kobieta. I zaczyna na mnie patrzec. Mija juz ta chwila, gdy aktywne uczucie w naszym naszym ciele przyjmuje nazwe "sytuacji niekomfortowej". Co jest? Mam szykowac portfel? Siadlem na zlym krzesle i czeka mnie klepanie maski?

"Podobno kazdy na swiecie ma swojego sobowtóra" - slysze, po czym kobieta odchodzi. Hmm. Mózg dziala mi sprawnie, wiec po dokonaniu odpowiednich obliczen w moich myslach pojawiaja sie dwa pytania. Pierwsze - Gdzie ja kurwa jestem? Oraz drugie - Jak stad wyjsc. Rozgladam sie i co? No widze kilka osób ale jakos tak dziwnie wygladaja. Kazdy dziwnie zwieszony, bladza wzrokiem jacys tacy nieobecni. Wtedy chyba spojrzalem w zla strone bo skrzyzowalem spojrzenia z ta dziewczyna. Patrzy na mnie podobnie jak poprzednia nie spuszczajac wzroku i usmiecha sie. Jak pierwsza mnie nie pobila to ta chyba tez tego nie zrobi. Usmiecha sie. Fakt - wyglada moze troche inaczej. Nie oceniam ludzi jak wygladaja ale nie spuszcza ze mnie wzroku dziewczyna z plecionymi wlosami, z wiankiem na glowie i rózancem w reku. Tez troche dziwne uczucie. Podchodzi do mnie i z tym rózancem kladzie mi rece na glowie, mówiac: "jestes blogoslawiony". O chuj, grubo. Za grubo, zdecydowanie za grubo i za duzo. Gdzie jest przycisk stop, albo przynajmniej pauzy to spierdalam stad jak najszybciej. I nagle budzi sie pielegniarka. Mówi do niej: "*imie* zostaw pana". Ta - ciagle usmiechajac sie - odchodzi na inny rejon. Skupiam sie na zdolnosciach telepatycznych i wysylam message do pielegniarki "ani sie kurwa rusz i mam nadzieje, ze masz przy sobie palke z paralizatorem i strzykawke w pogotowiu"
Nie jest to jednak potrzebne. Drzwi od gabinetu otwieraja sie -> wychodza -> wychodzimy. Nie wiem do konca jak okreslic te uczucie. Slowo "ciezkie" cisnie mi sie na mysli. Po powrocie do domu wypilem trzy szklanki wody i polozylem sie na podlodze trawiac uczucia i ogladajac replay w myslach. Pierwszy i ostatni raz pomyslalem.

Zle pomyslalem - kilka tygodni pózniej odwiedzilem zaklad psychiatryczny w miescie Y. Wiadomo - juz na oriencie. Trzymam oczy szeroko otworzone. Szerzej niz zwykle, bo pamietam ostania wizyte w podobnym miejscu. Wchodzimy. Tym razem tylko ja i ona. Zblizamy sie do odzialu, ona wchodzi na sale i doswiadczam mistycznego uczucia deja vu. Typ podbija z flanki podaje lape i pyta "Jak tam nasi"? U mnie wszystko spoko, wszyscy zdrowi wiec odpowiadam ze u naszych wszystko w porzadku. "Jak im idzie - pyta. Ile zdobyli punktów w sezonie"? Zerkam na goscia dokladniej. Kibic? Kibol? Wyglada przecietnie, w rekach nie ma noza wiec chyba nie zapyta mnie nagle kim sa ci nasi.
Odpowiadam wiec, ze idzie dobrze i oby tak dalej. "Dzieki" - gosciu odpowiada, zbija pione i idzie pewnie pytac innych. W tle przewijaja sie pacjenci. Mija chwila i z sali wychodzi moja ex z mama. Kobieta konkretne zombie, zupelnie nieobecna ale tak totalnie. Chwile tam postaly na korytarzu, moja ja poprzytulala i wyszlismy. Mniej emocji niz ostanio ale to nie koniec dnia. Przekrecam kluczyk w moim Majbachu ale nie idzie. Shit - ostatnio odpalil. No nic, moze ruszy na pych. Za kierownica siadam oczywiscie ja. Jak król na tronie. Co? Cham? Ze nie gentleman? Ostatnim razem jak ja uczylem jezdzic prawie wjebala sie do rowu wiec nie padakuj. Siadam ja. Zwykle to ja ja popychalem nie szczedzac nawiasem sil. Tego dnia wyjatkowo ona popchala mnie. (no homo bro). Majbach juz wiecej nie zawiódl tego dnia i spokojnie wrócilismy do domów.

Po wyjsciu ze szpitala nadal przyjmowala (przyjmuje?) leki ale poprawa byla znaczaca. Zyla co prawda wyizolowana w domu ale dokad mialem z nia kontakt zachowywala sie normalnie.

tyle tego bajania. do nastepnego

Adnotacje:
1. W czasie trwania choroby rozmawialem z jej ojcem, który podczas rozmowy stwierdzil - i tutaj cytuje: "Zawsze byla troche dziwna"
2. Kilka miesiecy wstecz ktos z jej rodziny z kim byla zwiazana zmarl. Byc moze to tez mialo wplyw na pózniejsze problemy.
 
Nie sprawdzałem

#fake article #bullshit #wszystkozmyslone_elo
Dzwoni matka z prosba aby pielegniarka poszla do jej córki, która jest na oddziale, bo ta ma mysli samobójcze i podczas ostaniej rozmowy mówila o checi zakonczenia zycia. Pielegniarka mówi, ze wszystko jest w porzadku i pod kontrola ale matka, która slychac, ze jest realnie przestraszona nalega. Córka miala jej powiedziec, ze chce wyskoczyc albo podciac sobie zyly. Uuu.

Adnotacje:
1. W czasie trwania choroby rozmawialem z jej ojcem, który podczas rozmowy stwierdzil - i tutaj cytuje: "Zawsze byla troche dziwna"
2. Kilka miesiecy wstecz ktos z jej rodziny z kim byla zwiazana zmarl. Byc moze to tez mialo wplyw na pózniejsze problemy.

Na początku miałem wrażenie, że to matka twojej ex dzwoni. Wiesz, manewry obronne tu i tam.
 
Koledzy przenoszę sie do innego tematu. To już nie jest kącik złamanych serc tylko kącik pisarski. Jest jakiś odpowiedni temat na pisanie bajek czy trzeba zakładać?
 
Przez lata stojąc na bramce widziałem tysiące qrewskich zachowań. Bardzo często dziewczyny miały dwóch na imprezie niektóre dużo wiecej niż dwóch ale jak sięgnę pamięcią to 3 akcje znam że poszły z dwoma na raz.

To gdzie Ty stałeś na bramce? W Górniku Łęczna?:damjan:

A tak poważnie, nie wiem gdzie co i jak, ale ten rodzaj zajęcia to chyba top 5 ruchable okazji.
 
Kiedyś tak było. Teraz gorzej bo z tego nie ma kasy to jakieś niedojdy na sztukę stoją.
Kasa obecnie jest lepsza niż te 10-15 lat temu, mniej przejęć i ogólnie więcej klubów(więcej roboty).
Lata 90 to ogólnie padaka, do kieszeni to co zostało z podziału przy stole(czyli czasem tyle co nic) a i co drugi weekend facjata spuchnięta.
 
Kasa obecnie jest lepsza niż te 10-15 lat temu, mniej przejęć i ogólnie więcej klubów(więcej roboty).
Lata 90 to ogólnie padaka, do kieszeni to co zostało z podziału przy stole(czyli czasem tyle co nic) a i co drugi weekend facjata spuchnięta.
10 lat temu to ja kończyłem "karierę" Mogę Ci opowiedzieć jak było od 1994r :jjsmile:
 
Kasa obecnie jest lepsza niż te 10-15 lat temu, mniej przejęć i ogólnie więcej klubów(więcej roboty).
Lata 90 to ogólnie padaka, do kieszeni to co zostało z podziału przy stole(czyli czasem tyle co nic) a i co drugi weekend facjata spuchnięta.
Pewnie dużo zależało od rejonu kraju , wielkości miasta, statusu materialnego klubu i tego gdzie się było w "ekosystemie" Jak miałem 17 no prawie 18 lat to pierwszy raz wzięli mnie do pomocy w Święta bo wiadomo wtedy jakie jest obłożenie klubów. Disco moloch i wysokiego ryzyka. Czułem strach jakby ktoś teraz włożył mnie do klatki z JBJ , ale wypłata była zacna. Fakt później( nie umiem sprecyzować roku) były 2 - 3 lata gdzie był wyraźny regres. Jakie stawki teraz są na Śląsku ?
 
10 lat temu to ja kończyłem "karierę" Mogę Ci opowiedzieć jak było od 1994r :jjsmile:
Zapomniałem, że jesteś starszy ode mnie ;)
Pewnie dużo zależało od rejonu kraju , wielkości miasta, statusu materialnego klubu i tego gdzie się było w "ekosystemie" Jak miałem 17 no prawie 18 lat to pierwszy raz wzięli mnie do pomocy w Święta bo wiadomo wtedy jakie jest obłożenie klubów. Disco moloch i wysokiego ryzyka. Czułem strach jakby ktoś teraz włożył mnie do klatki z JBJ , ale wypłata była zacna. Fakt później( nie umiem sprecyzować roku) były 2 - 3 lata gdzie był wyraźny regres. Jakie stawki teraz są na Śląsku ?
Nawet 400-500 zł zależnie od klubu, średnio chyba 200, bez tego co szef dorzuci.
Konkretnie ile to by musiał mój brat tu się wypowiedzieć, ale jak zawsze mówi - druga wypłata - a pracuje jako górnik.
Przy świętach to pamiętam zawsze nowe twarze miały swoje 5 minut, ale i kasy więcej było(raz nawet mandarynki dostałem) raz chyba nawet dostałem drugie tyle. Ogólnie tak jak piszesz urok Świąt to po prostu zapotrzebowanie na ludzi do pracy.

Końcówka lat 90 i początek XXI wieku kojarzy mi się głównie z wjazdami na wrogie bramki i pojawieniem się pierwszych typowo kibicowskich bramek.
 
To już uczciwie. Ale prawie 20 lat temu szło lepsze wyciągnąć. Było minęło.Teraz słyszę o 150-200 pln i dziwie się tym chłopakom , że w to idą.
Imprezy często zaczynają się od czwartku(jakieś okazyjne środy też się trafią), a kończą na niedzieli, dla młodego taki zastrzyk gotówki to marzenie, już nawet nie mówię o tym co dla siebie pogoni na boku. Druga sprawa, że obecnie bramki to bardzo dobrze zżyte ze sobą towarzystwo, najczęściej kumpli po szalu, a więc i okazja by się ponapinać w większym gronie. :)
 
Last edited:
To normalne, że człowieka coś tam bodzie ,gdy dowiaduje się, że dzień po rozstaniu, była założyła konto na portalu randkowym?
 
To normalne, że człowieka coś tam bodzie ,gdy dowiaduje się, że dzień po rozstaniu, była założyła konto na portalu randkowym?
Miałem dokładnie tak samo :friends: kręć szydere bo szkoda sobie głowy zaprzątać. Musisz sobie uświadomić, że twoja była jest zwykłą atencjuszką.
W pierwszym momencie jest niesmak ale będziesz się z tego śmiał, podejdź do tego plażowo i ciesz sie, że już z nią nie jesteś bo jest nie warta twojego zainteresowania.
 
To normalne, że człowieka coś tam bodzie ,gdy dowiaduje się, że dzień po rozstaniu, była założyła konto na portalu randkowym?

Normalne jak skurwysyn. Jak z moją Ukochaną mieliśmy przerwę to założyłem taką apkę prawie pół roku po rozstaniu, a potem i tak mi to wypominała :damjan:
W każdym razie moje podejście jest takie, że należy ze swojego życia eliminować słabe jednostki, które nie radzą sobie, jeśli nie mają kogoś obok. Silna jednostka po rozstaniu potrzebuje chwili refleksji i odpoczynku, a nie z miejsca chce się wpierdolić w coś nowego. Spojrzałbym na to w ten sposób, że z Twojego życia po prostu zniknęła słaba jednostka. Świętuj.
 
Back
Top