Podludzie

Wydaje mi się, że próbujesz kwestionować wartość tego społecznego kodu jako jednego z największych cywilizacyjnych osiągnięć, próbując usprawiedliwić ewentualne morderstwo w określonym przeze mnie przypadku. Ty rozciągasz go o kolejny, ewentualny aspekt - zagrożenie siebie lub bliskich. Jak dla mnie warto poświęcić siebie, by ratować to dziecko, z bliskimi to już inna bajka ale nie chodzi o to. Zasugerowałeś legalizację morderstw, podałem przykład - odpowiedziałeś, a przynajmniej ja tak wnioskuję, że uratowałbyś to dziecko ale jedynie dlatego, że tak Cię społeczeństwo wychowało/uwarunkowało. W porządku - najważniejsze pytanie w tym momencie, czy uważasz, że to wychowanie/uwarunkowanie jest niepotrzebne/złe/niewłaściwe itd i właśnie dlatego sugerujesz legalizację morderstw?
Rozciągam o kolejny aspekt, ponieważ jest on ściśle powiązany. Podejmując działanie zawsze ryzykujesz utratę czegoś. Nieistotne co ja bym zrobił, nie dowiemy się dopóki nie będziemy w takiej sytuacji. Rzeczywistość weryfikuje wiele szczytnych deklaracji. Mam wątpliwości czy powinniśmy piętnować ludzi, którzy pozwoliliby na morderstwo. Kto miałby ocenić czy mieli środki i możliwości by temu zapobiec? Kto miałby ocenić powody ich bierności? Czy fakt, że mnie społeczeństwo tak uwarunkowało czyni mnie lepszym od tego, który nie zareaguje?

Uważam, że to wychowanie nie jest ani dobre ani złe, ma swoje wady i zalety podobnie jak wiele innych. Co z tego, że będę bohaterem jak zginę? Czy nakarmię rodzinę swoim bohaterstwem?

Morderstwa już są legalne, nie muszę nic sugerować. Chroni nas przed nimi dziurawe prawo oraz mglisty kod społeczny, który wyznaje jakiś bliżej nieokreślony odsetek ludzkości, więc może świadomość że każdy kto podniesie na mnie rękę tę rękę straci zahamowała by zapędy co niektórych.

Nie wszyscy tak mają ale zgodzę się, że to dość powszechna przypadłość. Określiłem ideał dla którego warto nie być biernym, jak się do tego ustosunkujesz? Nie jest to bardziej kusząca propozycja na życie od bierności i ubezwłasnowolnienia?
Ideał, który określiłeś czyli bezpieczeństwo i radość z życia, nie jest trudny do osiągnięcia. Nie trzeba być szczególnie aktywnym.

Co masz na myśli mówiąc o tym "usypianiu"? Czyżbyś rozważał "uwolnienie" się od wszelkich społecznych kodów, uwarunkowań w imię prawdziwej nieskrępowanej niczym "wolności", czyli róbta co chceta, już nie musicie się martwić o konsekwencje?
Mam na myśli zbytnią wiarę w ten społeczny kod. Róbcie co chceta - tak, ale właśnie pomyślcie o konsekwencjach swoich działań lub zaniechań, również w kwestii przygotowania na sytuację, w których kod nie będzie obowiązywał.

Nie zgodzę się. Niektórzy szczerze wierzą w wyznawany system adoptowanych wartości, uważając aborcję (prócz kilku przykładów - zagrożenie życia matki, itd), za morderstwo niewinnego dziecka i nie chodzi tutaj o ego ale o sprzeciw wobec takiego aktu i próbę obrony tych dzieci.
Każdy system wartości usprawiedliwia zabijanie w określonych okolicznościach. Kto ma decydować, który system jest tym właściwym?

Jeśli któryś z lekarzy postawi taką diagnozę w wyniku której stwierdzi, że możesz stanowić zagrożenie dla innych - Twoje "marzenie" o ubezwłasnowolnieniu i pozbawieniu wolności może się urzeczywistnić. Do tego dojdą leki, które wyłączą/stępią pewną część mózgu, a więc stanie się to o czym @szplin wspominał, a czego Ty nie chcesz.
Do realizacji mojego "marzenia" nie potrzebuje lekarza, ale ciekawa wydaje się perspektywa jakiegoś faceta w białym kitlu, który przeczytał parę książek i potrafi ocenić poziom zagrożenia jaki stanowię. Może jednak takie badania powinny być przymusowe, pozwoliłoby to wyłapać wszystkich morderców zanim popełnią zbrodnie.
 
Rozciągam o kolejny aspekt, ponieważ jest on ściśle powiązany. Podejmując działanie zawsze ryzykujesz utratę czegoś.
Tak, dlatego napisałem przy tym, że moim zdaniem warto poświęcić siebie dla ratowania życia tego dziecka.
Nieistotne co ja bym zrobił, nie dowiemy się dopóki nie będziemy w takiej sytuacji.
Bardzo istotne, bo konsekwencje mogą być opłakane w skutkach lub odwrotnie. Załóżmy, że podjąłeś akcję, uratowałeś dzieciaka, napastnik trafił do paki, gdzie jego resocjalizacja przyniosła zamierzony skutek i po wyjściu prowadził godne życie pomagając np. pokrzywdzonym dzieciakom. Dziecko, które uratowałeś jako już dorosły człek został bardzo dobrym lekarzem, który postawił w odpowiednim czasie właściwą diagnozę Twojego, chorego dziecka, ratując mu życie.

Tak więc mylisz się - to co byś zrobił jest bardzo istotne. Można mój przykład oczywiście odwrócić, Twoja uwieńczona sukcesem akcja mogłaby w konsekwencji przynieść opłakane skutki dla Twojej rodziny, bo uratowanemu przez Ciebie dziecku tak życie się ułożyło, że w dorosłości podjął kilka niewłaściwych decyzji, co skończyło się z jego strony morderstwem Twojego, pięcioletniego syna.

Istotą tego hipotetycznego wydarzenia jest Twoja intencja, gotowość i wiara w słuszność podjętej akcji bez względu na konsekwencje, czyli uratowanie tego dziecka. Wydaje mi się, że sugerowałeś uratowanie go od śmierci ale czyn ten byłby związany z warunkowaniem Ciebie przez społeczeństwo i wychowanie.
Mam wątpliwości czy powinniśmy piętnować ludzi, którzy pozwoliliby na morderstwo.
Czasem nie używasz odpowiednich pojęć, by przekazać co masz na myśli. Zauważ, że napisałeś POZWOLILIBY, a nie, że nie mieliby szans. Dopiero z czasem rozbudowujesz swoją myśl, do czego niżej się odniosę. Jeśli ktoś pozwala, znaczy, że mógł również nie pozwolić.
Kto miałby ocenić czy mieli środki i możliwości by temu zapobiec?
Nie wiem po co o tym piszesz. Wyraźnie określiłem warunki. MASZ możliwość temu przeciwdziałać (wycapsluje):
MAJĄC MOŻLIWOŚĆ temu przeciwdziałać
Czyli jednak pozwoliłbyś na zabicie pięciolatka MIMO ŚRODKÓW I MOŻLIWOŚCI, by temu zapobiec?
Tak na marginesie - zakładasz, że ktoś to będzie oceniał, a mogło być tak, że przeszedłeś obok, zgodnie z postulowaną przez Ciebie biernością i przyjęciem roli obserwatora, nikt Cię nie zauważył, a potem dowiedziałeś się, że dzieciak został brutalnie zamordowany.
Kto miałby ocenić powody ich bierności?
Nie o tym przecież mówiliśmy, bo warunki zostały jasno określone. Jak wyżej (moje cytaty). Jeśli chodzi o tę ocenę - możesz to zrobić Ty sam, ja, ktokolwiek inny. Jeśli będziemy mieć odpowiednią ilość danych - zrobimy to. Np. okazało się, że ten ktoś (Ty?), został tak sparaliżowany strachem, że nie mógł wykonać jakiejkolwiek akcji i tylko biernie się przyglądać. Jednak jak już mówiłem chodzi o to, że ktoś ma środki i możliwości, by temu zapobiec, nie robi tego - jak w kategoriach moralnych ocenisz taką bierność? To jest kwintesencja sprawy.
Czy fakt, że mnie społeczeństwo tak uwarunkowało czyni mnie lepszym od tego, który nie zareaguje?
Lepszym? Słabo akceptuję to słowo, a raczej chyba wcale. Bardziej gotowym, wyposażonym, z możliwościami - tak, ale nie lepszym. Czyn taki (ratunek), jak już określiłem może okazać się korzystny dla Ciebie, Twoich bliskich, a nawet społeczeństwa. Tak więc już tutaj masz odpowiedź. Warto stosować te kody, warto wychowywać w takim duchu, warto wyposażać, wzmacniać, bo w konsekwencji daje to możliwość uzyskania korzyści niebagatelnych, a bierność nie daje takich profitów.
Na moje pytanie odpowiadasz tak:
Uważam, że to wychowanie nie jest ani dobre ani złe, ma swoje wady i zalety podobnie jak wiele innych.
Zależy od sposobów wychowywania, od determinacji i dążenia do osiągnięciach wychowawczych celów, oczywiście środki i kompetencje, uwarunkowania społeczne będą grać tutaj niebagatelną rolę. Jednak niemalże w każdych warunkach warto dążyć do osiągnięciach wspomnianych celów (gotowość do poświęceń, opowiadanie się po stronie słabszych, bronienie ich i udzielanie pomocy w miarę możliwości ale z głową, np. tak, by kolejnym razem sam sobie poradził, w przeciwnym razie możemy przyczynić się do demoralizacji człeka, który będzie czekał na kolejną pomoc, nie wiedząc jak samemu sobie pomóc). Dla mnie takie wychowanie jest dobre co potwierdzają konsekwencje takich działań, nie wiem więc dlaczego dla Ciebie takie nie są. Cóż, najwyraźniej wyznajesz inny rodzaj wartości.
Co z tego, że będę bohaterem jak zginę? Czy nakarmię rodzinę swoim bohaterstwem?
Dlaczego zakładasz tylko taką opcję? Nawet jeśli byś zginął, do czego już się odnosiłem, uważam, że warto. Poświęcenie swojego życie, by uratować od śmierci niewinne dziecko jak dla mnie jest czynem szlachetnym, godnym upamiętniania i propagowania. Jeśli nie będziemy na to gotowi... Daleko trzeba szukać? Wojny... Będziemy stać biernie i przyglądać się jak gwałcą, mordują, kradną, zniewalają? Z jednej strony piszesz o nakarmieniu rodziny, a z drugiej kwestionujesz bohaterstwo ale w określonych warunkach bez niego - nie będzie ani jadła, napitku, niczego, tylko śmierć. Jeśli się poddamy, zdepczą nas, unicestwią.
Morderstwa już są legalne, nie muszę nic sugerować. Chroni nas przed nimi dziurawe prawo oraz mglisty kod społeczny, który wyznaje jakiś bliżej nieokreślony odsetek ludzkości, więc może świadomość że każdy kto podniesie na mnie rękę tę rękę straci zahamowała by zapędy co niektórych.
O widzisz! Tutaj już nie jesteś bierny! Nagła zmiana! Wystarczy wyobrazić sobie, że na CIEBIE ktoś rękę podnosi. Legalizacja morderstwa nie jest na to dobrym rozwiązaniem, wystarczy sankcjonowanie prawne działania z powodu wyższej konieczności, w samoobronie. Przy tym jestem za legalizacją broni palnej dla ludzi, którzy nie byli skazani prawomocnym wyrokiem, dla zdrowych psychicznie. Morderstwo, a zabicie kogoś to jest różnica.
Ideał, który określiłeś czyli bezpieczeństwo i radość z życia, nie jest trudny do osiągnięcia. Nie trzeba być szczególnie aktywnym.
Hehe. Czasami trzeba, zależne to jest od różnych uwarunkowań. W określonych sytuacjach bierność pozbawia nas jakichkolwiek szans na uzyskanie tych wartości.
Róbcie co chceta - tak, ale właśnie pomyślcie o konsekwencjach swoich działań lub zaniechań
Ale legalizacja morderstw jedynie zwiększy problem. Wyobraź sobie, że niektórzy nie mają środków i możliwości, by odpłacić pięknym za nadobne. Aparat ścigania z całymi swoimi wadami jednak posiada o wiele większe możliwości niż my. Zabija ktoś Tobie dziecko, nie było Cię przy tym. Nie posiadając wspomnianych możliwości nie będziesz mógł niczego zrobić, a koleś nawet nie będzie się musiał martwić, że odpowiednio wyposażona grupa ludzi podejmuje wysiłki, by go znaleźć, schwytać, wsadzić do paki, a potem zabić, jeśli miał to nieszczęście żyć w kraju, gdzie kara śmierci jest dopuszczona. Inna sytuacja, jesteś zaskoczony przez typa, dostajesz wpierdol i w efekcie lądujesz na wózku z całkowitym paraliżem, a koleś na wolności posuwa Twoją żonę i żadnych konsekwencji. Wtedy zostaje Ci rzeczywiście tylko bierne przyglądanie się. Powodzenia!
Każdy system wartości usprawiedliwia zabijanie w określonych okolicznościach. Kto ma decydować, który system jest tym właściwym?
Jeżeli każdy system, to nie rozumiem pytania.
Do realizacji mojego "marzenia" nie potrzebuje lekarza
Nie rozumiem więc po co korzystałeś z usług tych specjalistów, a nawet dodatkowo zapłaciłeś.
ciekawa wydaje się perspektywa jakiegoś faceta w białym kitlu, który przeczytał parę książek i potrafi ocenić poziom zagrożenia jaki stanowię
Oho! Pojawia się sprowadzanie sześciu lat ciężkich studiów, potem nabywanie doświadczenia - do przeczytania kilku książek :) Bądźmy poważni.
 
Last edited:
Bardzo istotne, bo konsekwencje mogą być opłakane w skutkach lub odwrotnie. Załóżmy, że podjąłeś akcję, uratowałeś dzieciaka, napastnik trafił do paki, gdzie jego resocjalizacja przyniosła zamierzony skutek i po wyjściu prowadził godne życie pomagając np. pokrzywdzonym dzieciakom. Dziecko, które uratowałeś jako już dorosły człek został bardzo dobrym lekarzem, który postawił w odpowiednim czasie właściwą diagnozę Twojego, chorego dziecka, ratując mu życie.

Tak więc mylisz się - to co byś zrobił jest bardzo istotne. Można mój przykład oczywiście odwrócić, Twoja uwieńczona sukcesem akcja mogłaby w konsekwencji przynieść opłakane skutki dla Twojej rodziny, bo uratowanemu przez Ciebie dziecku tak życie się ułożyło, że w dorosłości podjął kilka niewłaściwych decyzji, co skończyło się z jego strony morderstwem Twojego, pięcioletniego syna.

Istotą tego hipotetycznego wydarzenia jest Twoja intencja, gotowość i wiara w słuszność podjętej akcji bez względu na konsekwencje, czyli uratowanie tego dziecka. Wydaje mi się, że sugerowałeś uratowanie go od śmierci ale czyn ten byłby związany z warunkowaniem Ciebie przez społeczeństwo i wychowanie.
Jeśli moją intencją będzie bierność, poparta wiarą w jej słuszność, bez względu na konsekwencje (śmierć tego dziecka) czyni mnie to podczłowiekiem?

Czasem nie używasz odpowiednich pojęć, by przekazać co masz na myśli. Zauważ, że napisałeś POZWOLILIBY, a nie, że nie mieliby szans. Dopiero z czasem rozbudowujesz swoją myśl, do czego niżej się odniosę. Jeśli ktoś pozwala, znaczy, że mógł również nie pozwolić.
Użyłem właściwego określenia. Gdyby nie mieli szans zapobiec, to oczywistym jest, że nie powinno się ich piętnować. Co jeśli ktoś może zapobiec, ale tego nie robi (pozwala) z jakiegoś istotnego, w swojej ocenie powodu ?

Nie wiem po co o tym piszesz. Wyraźnie określiłem warunki. MASZ możliwość temu przeciwdziałać

Tak na marginesie - zakładasz, że ktoś to będzie oceniał, a mogło być tak, że przeszedłeś obok, zgodnie z postulowaną przez Ciebie biernością i przyjęciem roli obserwatora, nikt Cię nie zauważył, a potem dowiedziałeś się, że dzieciak został brutalnie zamordowany.
Tutaj przyznaje - popłynąłem, nie odnosząc się do ustalonych warunków. Mam środki i możliwości. Warunki są jasno określone. Kwestią oceny pozostaje moja decyzja o skorzystaniu z nich bądź nie. Skoro sama decyzja nie podlega ocenie, to czy brak wyrzutów sumienia, w odniesieniu do konsekwencji, już na taką ocenę zasługuje i dlaczego? Załóżmy, że powodem mojej bierności był strach o własne życie.

Lepszym? Słabo akceptuję to słowo, a raczej chyba wcale. Bardziej gotowym, wyposażonym, z możliwościami - tak, ale nie lepszym. Czyn taki (ratunek), jak już określiłem może okazać się korzystny dla Ciebie, Twoich bliskich, a nawet społeczeństwa. Tak więc już tutaj masz odpowiedź. Warto stosować te kody, warto wychowywać w takim duchu, warto wyposażać, wzmacniać, bo w konsekwencji daje to możliwość uzyskania korzyści niebagatelnych, a bierność nie daje takich profitów.
Może okazać się korzystny, a może być wręcz odwrotnie. Podobnie może być z biernością, czasem może być korzystna, czasem nie. Skoro nie akceptujesz słowa lepszy, to niech będzie bardziej gotowy. Bierność w wielu sytuacjach życiowych daje możliwości obserwacji i skupienia na priorytetach co także może czynić bardziej gotowym.

Zależy od sposobów wychowywania, od determinacji i dążenia do osiągnięciach wychowawczych celów, oczywiście środki i kompetencje, uwarunkowania społeczne będą grać tutaj niebagatelną rolę. Jednak niemalże w każdych warunkach warto dążyć do osiągnięciach wspomnianych celów (gotowość do poświęceń, opowiadanie się po stronie słabszych, bronienie ich i udzielanie pomocy w miarę możliwości ale z głową, np. tak, by kolejnym razem sam sobie poradził, w przeciwnym razie możemy przyczynić się do demoralizacji człeka, który będzie czekał na kolejną pomoc, nie wiedząc jak samemu sobie pomóc). Dla mnie takie wychowanie jest dobre co potwierdzają konsekwencje takich działań, nie wiem więc dlaczego dla Ciebie takie nie są. Cóż, najwyraźniej wyznajesz inny rodzaj wartości.
Serio? Nie dość, że udzielam pomocy obcemu człowiekowi to mam jeszcze wychowywać i sprawdzać czy się czasami nie demoralizuje? Czy konsekwencją takich działań nie będzie mniejsza troska o siebie i swoich bliskich.

Dlaczego zakładasz tylko taką opcję? Nawet jeśli byś zginął, do czego już się odnosiłem, uważam, że warto. Poświęcenie swojego życie, by uratować od śmierci niewinne dziecko jak dla mnie jest czynem szlachetnym, godnym upamiętniania i propagowania. Jeśli nie będziemy na to gotowi... Daleko trzeba szukać? Wojny... Będziemy stać biernie i przyglądać się jak gwałcą, mordują, kradną, zniewalają? Z jednej strony piszesz o nakarmieniu rodziny, a z drugiej kwestionujesz bohaterstwo ale w określonych warunkach bez niego - nie będzie ani jadła, napitku, niczego, tylko śmierć. Jeśli się poddamy, zdepczą nas, unicestwią.
Wojna to dobry przykład. Mam ratować kogo popadnie czy skupić się na zapewnieniu bezpieczeństwa swojej rodziny ?

widzisz! Tutaj już nie jesteś bierny! Nagła zmiana! Wystarczy wyobrazić sobie, że na CIEBIE ktoś rękę podnosi. Legalizacja morderstwa nie jest na to dobrym rozwiązaniem, wystarczy sankcjonowanie prawne działania z powodu wyższej konieczności, w samoobronie. Przy tym jestem za legalizacją broni palnej dla ludzi, którzy nie byli skazani prawomocnym wyrokiem, dla zdrowych psychicznie. Morderstwo, a zabicie kogoś to jest różnica.
Od początku rozważam bierność przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa swojego i bliskich. Kto i według jakich kryteriów będzie decydował czy działam w samoobronie czy morduje ? Prokurator, sędzia, ustawodawca? Czy aborcja nie może być działaniem w samoobronie ?

Hehe. Czasami trzeba, zależne to jest od różnych uwarunkowań. W określonych sytuacjach bierność pozbawia nas jakichkolwiek szans na uzyskanie tych wartości.
Można biernie poczekać, aż sytuacja się zmieni i szansa się pojawi.

Ale legalizacja morderstw jedynie zwiększy problem. Wyobraź sobie, że niektórzy nie mają środków i możliwości, by odpłacić pięknym za nadobne. Aparat ścigania z całymi swoimi wadami jednak posiada o wiele większe możliwości niż my. Zabija ktoś Tobie dziecko, nie było Cię przy tym. Nie posiadając wspomnianych możliwości nie będziesz mógł niczego zrobić, a koleś nawet nie będzie się musiał martwić, że odpowiednio wyposażona grupa ludzi podejmuje wysiłki, by go znaleźć, schwytać, wsadzić do paki, a potem zabić, jeśli miał to nieszczęście żyć w kraju, gdzie kara śmierci jest dopuszczona. Inna sytuacja, jesteś zaskoczony przez typa, dostajesz wpierdol i w efekcie lądujesz na wózku z całkowitym paraliżem, a koleś na wolności posuwa Twoją żonę i żadnych konsekwencji. Wtedy zostaje Ci rzeczywiście tylko bierne przyglądanie się. Powodzenia!
Nie wiesz tego na pewno. Jeśli ktoś nie ma środków i możliwości to powinien albo się w nie zaopatrzyć albo zaakceptować konieczność biernego przyglądania się. Legalizacja morderstw działa w dwie strony. Poza tym rozmawiamy o legalizacji prawnej, która wcale nie musi prowadzić do społecznej obojętności, wręcz przeciwnie, zwiększy czujność obywateli. Ktoś może skrzywdzić mnie, ale też i ja kogoś. Myślę, że gdyby zabijanie było legalne każdy zastanowiłby się 100 razy zanim spróbowałby komuś zaszkodzić. Mam liczyć na aparat ścigania, który często sam nie przestrzega prawa?

Jeżeli każdy system, to nie rozumiem pytania.
Czy zabijanie w określonych okolicznościach może być usprawiedliwione i kto miałby te okoliczności zdefiniować?

Nie rozumiem więc po co korzystałeś z usług tych specjalistów, a nawet dodatkowo zapłaciłeś.
Myślałem, że dowiem się czegoś o sobie, o życiu, rozwieje wątpliwości.

Oho! Pojawia się sprowadzanie sześciu lat ciężkich studiów, potem nabywanie doświadczenia - do przeczytania kilku książek :) Bądźmy poważni.
Czy studia są jedynym słusznym sposobem zdobywania wiedzy ? Czy nabywanie doświadczenia zawsze prowadzi do wyciągania właściwych wniosków ?
 
Jeśli moją intencją będzie bierność, poparta wiarą w jej słuszność, bez względu na konsekwencje (śmierć tego dziecka) czyni mnie to podczłowiekiem?
Dlaczego aż tak bardzo negatywnie? Pamiętaj, że hipotetycznie miałeś wszelkie możliwości, by temu zapobiec, mimo tego wybrałeś bierność ze względu na wiarę w jej słuszność, czy ta decyzja nie czyni Ciebie współwinnego śmierci tego dziecka? Oczywiście nie w sensie 50/50 ale w jakimś tam stopniu? Uważam, że tak. Możesz odpowiedzieć na pytanie - cóż ta za wiara, której efektem jest taka bierność? Co może świadczyć o jej słuszności w omawianym przypadku?

Resztę przeczytam jutro i się odniosę jeśli czas pozwoli lub we wtorek. Trzymaj się.
 
Dlaczego aż tak bardzo negatywnie? Pamiętaj, że hipotetycznie miałeś wszelkie możliwości, by temu zapobiec, mimo tego wybrałeś bierność ze względu na wiarę w jej słuszność, czy ta decyzja nie czyni Ciebie współwinnego śmierci tego dziecka? Oczywiście nie w sensie 50/50 ale w jakimś tam stopniu? Uważam, że tak. Możesz odpowiedzieć na pytanie - cóż ta za wiara, której efektem jest taka bierność? Co może świadczyć o jej słuszności w omawianym przypadku?

Resztę przeczytam jutro i się odniosę jeśli czas pozwoli lub we wtorek. Trzymaj się.
Jasne. Zaczekam z odpowiedzią do poruszonej kwestii na Twoje pełne odniesienie. Pozdrawiam.
 
Na pierwszy akapit odpowiedziałem wyżej i wydaje mi się, że to kwintesencja naszych rozkmin. Powtórzę więc:
Jeśli moją intencją będzie bierność, poparta wiarą w jej słuszność, bez względu na konsekwencje (śmierć tego dziecka) czyni mnie to podczłowiekiem?
Dlaczego aż tak bardzo negatywnie? Pamiętaj, że hipotetycznie miałeś wszelkie możliwości, by temu zapobiec, mimo tego wybrałeś bierność ze względu na wiarę w jej słuszność, czy ta decyzja nie czyni Ciebie współwinnego śmierci tego dziecka? Oczywiście nie w sensie 50/50 ale w jakimś tam stopniu? Uważam, że tak. Możesz odpowiedzieć na pytanie - cóż ta za wiara, której efektem jest taka bierność? Co może świadczyć o jej słuszności w omawianym przypadku?
Co do reszty:
Co jeśli ktoś może zapobiec, ale tego nie robi (pozwala) z jakiegoś istotnego, w swojej ocenie powodu ?
Wydaje mi się, że jakikolwiek powód (wyłączając mistykę, parapsychologię, jasnowidztwo, itd), który przekonuje takiego człowieka do bierności i pozwala mu na nie udzielenie pomocy w wyniku czego dzieciak ginie - nie usprawiedliwia szkodliwości braku działania i etycznie jest naganny.
to czy brak wyrzutów sumienia, w odniesieniu do konsekwencji, już na taką ocenę zasługuje i dlaczego?
Brak wyrzutów sumienia w takim wypadku będzie wynikiem albo całego ciągu procesów, którym dany człowiek był poddawany praktycznie od najmłodszych lat życia lub upośledzenie funkcji mózgu płata czołowego odpowiedzialnego m.in za rozumowanie i osąd, regulację emocji w tym odczytywanie emocji innych osób, kontrolowanie zachowań społecznych. Czy silna wiara i przekonanie w jakiś powód nie udzielenia pomocy w tym przypadku może stać u podstaw nie wymienionych wyżej? Być może.
Załóżmy, że powodem mojej bierności był strach o własne życie.
Ale o tym już przecież pisałem:
Np. okazało się, że ten ktoś (Ty?), został tak sparaliżowany strachem, że nie mógł wykonać jakiejkolwiek akcji i tylko biernie się przyglądać.
Nie o to jednak chodzi, bo warunki są ściśle określone, a więc kogoś takiego nie da się sparaliżować strachem tak, by nie był zdolny do zapobieżenia morderstwa (ma on przecież ku temu wszelkie środki i możliwości).
Może okazać się korzystny, a może być wręcz odwrotnie. Podobnie może być z biernością, czasem może być korzystna, czasem nie.
Tak, przecież pisałem również i o tym, nakreślając jedną i drugą możliwość, jednak jeśli chodzi o bierność ona dla tego dziecka nie jest korzystna, bo ginie, a mogło żyć gdybyś pomógł. Dla Ciebie w określonym przeze mnie przypadku (tracisz syna w przyszłości) - może być z czasem niekorzystna. Kwintesencją w tym moralnym problemie jest to - czy jesteś gotów na takie ryzyko, zakładając, że taki czyn w przyszłości mógłby się źle skończyć dla Ciebie, czy Twojej rodziny, a nawet ludzkości. W tej sytuacji musisz zakładać też tę pozytywną stronę. Nie wiesz co z tego wyniknie, więc nie to jest determinantą podjętych działań lub ich braku, a właśnie to przygotowanie, wychowanie, itd lub niedostatki na tym polu.
Bierność w wielu sytuacjach życiowych daje możliwości obserwacji i skupienia na priorytetach co także może czynić bardziej gotowym.
Oczywiście ale kierowanie się tylko nią prowadzi do problemów bez liku. Dlatego przecież rozmawiamy ;)
Serio? Nie dość, że udzielam pomocy obcemu człowiekowi to mam jeszcze wychowywać i sprawdzać czy się czasami nie demoralizuje? Czy konsekwencją takich działań nie będzie mniejsza troska o siebie i swoich bliskich.
Pisałem - "z głową", a Ty piszesz o konsekwencjach działania "bez głowy". Nie zrozumiałeś mnie pisząc o wychowywaniu obcej osoby. Mówiłem o wychowaniu jako wartości ogólnej, o działaniach podejmowanych przez rodziców w stosunku do swoich dzieci przy wsparciu tych działań ze strony społecznej (bliscy, przyjaciele, znajomi, a czasem nawet i obcy ludzie, szkoła, trener, może być i ksiądz, itd). Działania te powinny wyposażyć człowieka w całkowitą gotowość do udzielenia pomocy w opisanym przypadku nawet za cenę własnego życia.

Nie musisz sprawdzać, czy się demoralizuje, wystarczy pomagać w odpowiedni sposób. Wiadomo, że jednorazowa pomoc jest w porządku, natomiast jeśli delikwent po pewnym czasie niczego nie zrobił w kierunku polepszenia swojego bytu możesz co najwyżej upomnieć go, udzielić rady, wskazać właściwy kierunek, czasem wystarczy wykonanie jednego telefonu do znajomego, który szuka pracowników. Słowem - wyposażyć w wędkę, a nie rybę.

Pytasz: "Czy konsekwencją takich działań nie będzie mniejsza troska o siebie i swoich bliskich." Jeśli nie udzielisz pomocy z głową - oczywiście, może się to wiązać z mniejszą troską o siebie i innych. W niektórych przypadkach ktoś po prostu pomóc nie może, nie stać go, nie ma możliwości, znajomości, itd., wypruwanie sobie flaków i kosztem swojej rodziny, by na siłę komuś pomagać jest głupotą i działaniem szkodliwym, niemoralnym, czy też nieetycznym. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Ponownie - chodzi o gotowość do pomocy, o przekonanie, że to jest czyn szlachetny i korzystny, bo pomoc może wyglądać różnie, vide przypadek z pięciolatkiem.
Wojna to dobry przykład. Mam ratować kogo popadnie czy skupić się na zapewnieniu bezpieczeństwa swojej rodziny ?
W takim przypadku (wojna), bez działania wespół z innymi o wiele, wiele trudniej będzie Ci zapewnić bezpieczeństwo, często będzie to po prostu niemożliwe. Zadajesz pytanie ale nie określasz warunków, a bez nich odpowiedź może być albo ogólnikowa albo bardzo szeroko z rozpisaniem różnych przypadków, okoliczności, itd. Np., jesteś żołnierzem, działasz inaczej niż np w przypadku gdy jesteś sprzedawcą w sklepie spożywczym.
Od początku rozważam bierność przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa swojego i bliskich.
To wyobraź sobie, że w przypadku tego wydarzenia z usiłowaniem morderstwa na pięciolatku, było na tyle ciemno, że nie rozpoznałeś własnego syna, który nie mógł nawet pisnąć. Przechodzisz obok, pozwalasz na zabicie go, bo wierzysz w powody, które utrzymują Cię w silnym przekonaniu do bierności w takim przypadku. Twój syn zostaje brutalnie zamordowany o czym dowiadujesz się po czasie. Jak wygląda więc Twoja wiara w bierność, obok której miałeś niby zachować bezpieczeństwo swoich bliskich?
Kto i według jakich kryteriów będzie decydował czy działam w samoobronie czy morduje ? Prokurator, sędzia, ustawodawca?
Znowu nie określiłeś warunków. Chodzi Ci o nasze, obecne, np. polskie uwarunkowania prawne, czy też hipotetyczne, w których morderstwa są legalne? Bo jeśli o to drugie - nikt nie będzie jakichkolwiek działań podejmował, bo każdy każdego będzie mógł odjebać ;)
Można biernie poczekać, aż sytuacja się zmieni i szansa się pojawi.
Można się też tego nie doczekać. Zaczynamy pierdolić dla pierdolenia ;) Znowu, zależy to od warunków. Przecież już zgodziliśmy się co do tego, że i bierność, i aktywność czasami mogą przynieść różne efekty.
Poza tym rozmawiamy o legalizacji prawnej, która wcale nie musi prowadzić do społecznej obojętności, wręcz przeciwnie, zwiększy czujność obywateli. Ktoś może skrzywdzić mnie, ale też i ja kogoś.
Co z tymi, którzy nie są zdolni do skrzywdzenia innych? Co z Tobą, sparaliżowanym, na wózku. Nie zakładasz takich scenariuszów? Przecież one dalece łatwiej mogą się realizować przy legalizacji morderstw, niż przy obecnym stanie prawnym. Oglądałeś?



W tej fikcji pokazano tylko jedną taką noc w roku, a Ty proponujesz taki stan na stałe. Każdej nocy, każdego dnia. Pojebało Cię? ;-) Przecież musisz sobie zdawać sprawę z tego, że różnego rodzaju gangi i mafie bez żadnych oporów będą próbować przejmować kontrolę nad wszystkim co się tylko da. Tu nie chodzi o jakiegoś pojedynczego kolesia, który będzie chciał Cię zdezintegrować dla sportu ale o całe watahy wyposażonych w różne zabawki skurwieli. Na ulicach zapanowałby chaos na niespotykaną skale, niemal cały Świat stałby się strefą wojny. Tak, wtedy będziesz miał łatwiej wyposażyć się w "bierność przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa swojego i bliskich" :facepalm:
Czy zabijanie w określonych okolicznościach może być usprawiedliwione i kto miałby te okoliczności zdefiniować?
oczywiście, ze tak, nawet u nas, w Polsce:
Art. 25.

§ 1.
Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.
I jeszcze:
§ 2. W razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.

§ 2a. Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo na przylegający do nich ogrodzony teren lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc, chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące.

§ 3. Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu.
Definiowanie okoliczności, itd - bardzo polecam artykuł o zakresie obrony koniecznej:
Myślałem, że dowiem się czegoś o sobie, o życiu, rozwieje wątpliwości.
Rozumie, widzę, że uważasz za ważne - inwestowanie w siebie i zdobywanie nowych doświadczeń. Proszę, nie zagalopuj się jednak i jeśli pojawi się jakaś szansa ważnej decyzyjności wysokiego szczebla w Twoim życiu nie wprowadzaj stanu znanego z filmu "Czystka" ;)
Czy studia są jedynym słusznym sposobem zdobywania wiedzy ?
Nie.
Czy nabywanie doświadczenia zawsze prowadzi do wyciągania właściwych wniosków ?
Oczywiście, że nie zawsze.
 
Last edited:
Wrzucam nietypowy wpis, bo pozytywny. Dedykuję go jednak wszystkim zawodnikom którzy niby samca alfa gotowi oddać życie w klatce, ale boli ich krytyka od anonimów w sieci, lub konstruktywne uwagi od gentelmenów z Cohones. Dedykuję również ulańcom które mogą przeczytać i będzie im przykro oraz tym, którzy mają kłopoty z tarczycą czy genetycznie grube kości:
https://m.joemonster.org/art/66691 - chodzi o #3 opis tej panny młodej.

Da się?

 
Taka tam, nowoczesna kobieta
:waldeklaugh:
178801040_328323708_551145136964418_8444908412388553385_n(Copy)(Copy)(Copy).thumb.jpg.2edff69d...jpg
 
@Siwy25_1 Ty już może lepiej wracaj do domu :awesome:

A tam podobno same takie komentarze były (podłu samiec!):
View attachment 55339
Skojarzyło mi sie z rozmową o weekendzie z laską w pracy. Mowi, ze lipa bo idzie na domówkę gdzie bedzie byly (sprawa sprzed ponad roku), dodatkowo z nową. Rok dla pewnych historii to duzo, dla innych malo, no to mowie ze rozumiem, ze slabo, ale że ma olac, kazdy ma swoje zycie, dalem meska rade zeby za duzo nie piła zeby jakies sceny nie bylo XD. No ale przezywa, przezywa, raz, drugi, zwrocilem uwage, ze w jakichs kontekstach mowi "ona", a nie "on". No to dopytuje o co kaman, bo chyba cos nie tak. A kumpela na to, ze nie moze zniesc mysli co on opowie o niej swojej nowej. Czaicie? Ona sie przejmowala tym co bedzie o niej myslec nowa kobita starego faceta. Dorosla, 30 letnia kobita. Zrylo mi to beret, przyznaje.

Dlaczego o tym pisze komentujac tą wrzutkę?

Bo tak rozkminiam, ze dla kobiet plotka (prawdziwa, czy nie), pomowienie, albo "ujawnienie skrywanej prawdy", ktora zmienia o niej opinie ludzi, to bron atomowa. To ich broń, ją rozumieją.

One sie tym przejmuja bardziej, niz czynami.

W tym sensie facet (a wiadomo, bankomat nie ma prawa posiadac uczuc i "działać w afekcie") znukowal "status/reputację" tej "konkubiny". Przy okazji swoj tez XD ale to dla tych komentujacych nie wazne.
 
a ja nie rozumiem, dlaczego tego człowieka uważa się za podczłowieka: jak polityk powie prawdę to zamiast się cieszyć
 
  • Like
Reactions: jut
Back
Top