KSW skupiało, skupia się i skupiać się będzie na budowaniu polskich zawodników, bo w promowaniu Hasana, czy innego Freda nie mają interesu. Kowalski oglądający KSW w przeważającej większości nie interesuje się tym co taki Hasan zawalczy za granicą, ba nie interesuje się zbytnio czy Kułak, czy Kornik przegrywa za granicą, bo dla nich liczy się to co pokazuje na jedynej gali, która ogląda. Także chęć sprowadzania i promowania w Polsce zagranicznych zawodników nie ma przyszłości, przynajmniej w tej federacji. Przykłady Sakuraia, który dał bardzo dobrą walkę z Mamedem, walczy/walczył w Deep, kto to ogląda? Llorent ciekawy zawodnik, pokonał Bederfa, zainteresował się ktoś nim po tej walce? Większość pewnie nawet nie zapamiętała jego nazwiska. Przykłady można mnożyć. KSW ma za małą kadrę zawodniczą, za mało czasu antenowego na galę i na ilość gal. Jeżeli jakiś zawodnik wygrywa z Polakiem najlepszym rozwiązaniem byłoby skonfrontować go z innym Polakiem i albo ten podoła, albo nie, dajemy mu następnego zawodnika. Nasuwa się tutaj przykład Soko, no ale z kim KSW miało go zestawić, skoro w -93 nie ma komu walczyć oprócz Błachowicza. Zobaczymy teraz czy Materla da radę pas wywalczyć, jak nie da pewnie Mamed będzie go mścił. W -77 Aslan dostanie walkę o pas, jak przegra ustawi się w kolejce do vendetty conajmniej dwóch Polaków. Trzeba dać KSW trochę czasu na ogarnięcie kategorii wagowych, w 70 jest juz kilku zawodników, nie tylko z Polski, których można skonfrontować na kilka sposobów. Ciężka niedomaga, ale to jak prawie wszędzie. Problemem jest tylko i wyłącznie Mamed, który swoim poziomem przyćmiewa polskie i europejskie MMA ze względu na brak klasowych rywali. Szkoda, albo i nie szkoda, że to właśnie Mamedowi przypadła ta wdzięczna lub niewdzięczna rola ukazania Polakom prawdziwego MMA. Pierwszy był Nastula, ale z różnych powodów ne wyrósł w Polsce na gwiazdę dyscypliny oglądanej przez miliony. Trzeba się chyba pogodzić z tym, że Mameda raczej w UFC nie zobaczymy, a szkoda, bo ja jako kibic bardzo nad tym faktem ubolewam. Sądzę jednak, że taka ofiara z talentu Chalidowa zaprocentuje nam w przyszłości, w której napewno będziemy oglądali Polaków w największej organizacji świata, nie jako epizody Drwala, czy Soszyńskiego, ale jako graczy liczących się w stawce.