Załóżmy, że Putin nigdy nie zamierzał podbić całej Ukrainy: jego prawdziwym celem były pola gazowe na wschodzie
Oczywiscie ze górnicza, industrialna (wschodnia), rolnicza (poludniowo-wschodnia) Ukraina, wraz ze zlozami (na terenie UA ale tez i Morza Czarnego), gazu, różnych rud, manganu chyba przede wszystkim, byla jednym z elementów gry dla rosyjskich elit, oligarchów, siłowników ale i tęskniącego za wspaniałym ZSSR społeczenistwa (nie tylko Putina).
Jest to oczywiscie fragment planu minium dotyczącego zasobów, i zobaczymy czy cena ktora zaplaci bedzie tego warta. Zobaczymy też czy ten plan minimum, w tej cenie, jest politycznie - nawet dla Rosjan - akceptowalny.
Natomiast z tezą że to był "prawdziwy" (jedyny?) cel pelnoskalowego ataku 200+ tysięczną armią na 50 milionowy kraj to bym dyskutowal. Nie bardzo rozumiem jak nieudana operacja wojskowa może być celem. To po prostu dopisywanie Putinowi geniuszu tam, gdzie zdecydowanie przelicytował. Oczywiście kości w grze (ogólnie: walka z dolarem, unipolarnym systemem finansowym), ale pełnoskalowa miesięczna wojna z Ukrainą o kilkanaście % terytoriów celem nie była.
Cele były stragiczne/polityczne i daleko dalej idące, wprost ogłoszone ustami Putina i Ławrowa. A więc gaz, ropa (energia: pośrednio rubel), czarnoziem (żywność: pośrednio rubel) i fizyczna możliwość dyslokacji wojsk do ~Bugu (fizyczne zbliżenie się do granic NATO/EU - dotychczasowe granice z NATO/EU były pomijalne) to tylko elementy budowania faktycznej sprawczości aż do Odry, a jaka stolica jest za Odrą to wiemy. Przed Odrą też.
Tego Putin publicznie żądął, (co ciekawie: na piśmie). Żądał sprawczości do Odry (innego statusu państw byłego bloku sowieckiego), usunięcia USA z kontynetu (konkretnie: broni nuklearnej), demilitaryzacji Ukrainy (a więc całkowitej wasalizacji - w stopniu o wiele większym niż obecnie Białoruś), z prawdopodbną opcją wchłonięcia niektórych terenów Ukrainy bezpośrednio do Rosji (w nieuznawanych republikach podobno szykują się "referenda").