To jest właśnie całe niedocenianie Bellatora....Przychodzi weteran UFC, KSW i dostaje nokaut od dość zawsze wydawało mi się przeciętnego Coopera. Gatekeepera takiego w Bellatorze, który walczył, obrywał, ale nabrał doświadczenia, pewności i jak widać bywa skuteczny.
Kendall robił z nim co chciał do czasu szarży w 2 rundzie. To była jedyna opcja dla Coopera. Z dystansu się nie dało, w parterze ciężko byłoby okiełznać nogi Grove'a. Jak dobijał to już Kendall miał nogi z waty, więc nie bronił się zbyt inteligentnie.
Shlemenko mnie zaskoczył mega tą gilotyną. Nie spodziewałem się zdecydowanie, że tak Ward odpuści, gdy tak walka dość fajnie się toczyła...Musiał go dorwać na wydechu :) tak szybko odklepał bez starania się wyrwać, wejść w nogi by gilotyna straciłą impact.
Green jak zwykle zamulał, mam go coraz bardziej dość :-) Szkoda Martineza. MMA isn't wrestling ;-)
Puczi, gdzie? Widziałeś jak Coopera gadał po walce? :-) Ciężko mu było sprostać zasięgowi Spydera... do czasu, aż nie postawił na jedną kartę, a pamiętam, że sam bywał nokautowany już, więc pewnie mu teraz ciężej się przełamać do takiej akcji ;-)