Wiąże się z tym pewna tajemnicza historia...
Nie mamy wystarczającej świadomości liczb ani nie znamy dokładnej genezy takiego stanu rzeczy, a większość informacji, które mamy, opiera się na rekordach, mitach i legendach. Jedną z nich zasłyszałem od starego człowieka, który wyczytał ją w jeszcze starszej księdze, przepisanej z jeszcze starszej księgi, która została spisana z jeszcze starszego przekazu werbalnego, który pochodził od najstarszych z najstarszych górali.
Wielki Lechistan, Kraj Destylacji Ziemniaka, znany przede wszystkim z charakternych bijoków o gołębich sercach. Na początku historii pomiędzy prowincjonalnymi rodami magnackimi do największego znaczenia doszły klany: Samurajewskich ze świątyni czerwonego ptaka, zwanych mistrzami mitycznej stójki i Pudzianinja, zwanych inaczej braćmi Pudziana lub zakonem zmarszczonego pytona, potomkami szlachetnego Pytoniusza Purpuriana, króla świata, który pobierał nauk rytualnego gotowania kamienia krok po kroczku od wojowniczego i egzotycznego plemienia Czejenów. Pojawienie się tych wojowników szacuje się na IV-V wiek kawuloczasoprzestrzeni w skali Beauforta, kiedy to zjawili się na polskich ziemiach i zaczęli uprawiać ayahuascę oraz nauczać miejscowych chłopów KSW, które trenowali od zamierzchłych czasów antycznych. Wyróżniali się oni znajomością zaawansowanych technik konfrontacji wszechstylowej walki, znajomością poezji oraz umiejętnością parzenia wyśmienitej kawy. Oba klany rosły coraz bardziej w siłę wraz ze swoimi dworskimi protektorami, imperatorami dynastii KRS-1: Kawu-Liu i Lee Wan Do, snując coraz śmielsze plany podboju galaktyki.
Któż dziś wie, co było prawdą? Jedno jest pewne, januszowe plemię darzyło ich dużym szacunkiem.