Kto nie dostrzega genialności Half-Life'a, ten albo za młody, albo ma za mały staż z grami wideo.
Redaktor maRooSia z Resetu opisał to słowami • Half-Life to najstraszniejsza gra FPP od czasów Dooma • , a był to rok 1999. Ten sam osobnik później pisze: • Nie wiem jak wiele synonimów słowa przerażający istnieje w języku polskim, ale na pewno jest ich zbyt mało, aby w pełni oddać nastrój panujący w ciemnym pomieszczeniu podczas gry w HL ( • ) Każdy kto uwielbia się bać i ma w domu kilka półek z najlepszymi horrorami, niech w te pędy biegnie kupić najnowszy przebój Sierry. • Jeszcze lepiej opisał klimat gry ManJAk ze Świata Gier Komputerowych: • Po raz pierwszy w życiu przestraszyłem się karalucha. I to nie takiego żywego, który wyskakuje z nienacka spod zostawionego na noc talerza w motelowym pokoju, ale malutkiego animowanego karaluszka na ekranie monitora. Przestraszyłem się na tyle mocno, że wygarnąłem do niego cały magazynek, choć insekt nie mógł mi zrobić żadnej krzywdy. Po raz pierwszy w życiu grając w grę komputerową doznawałem emocji równych tym, które towarzyszą oglądaniu nocą szczególnie sugestywnego horroru, na odludziu, wśród zasypanych śniegiem pól, gdy nagle coś stuka we framugę okna • i światło gaśnie, a człowiek traci poczucie tego, co rzeczywiste. Zostaje tylko strach... •
I tak czuł się każdy w 1999 roku zasiadając do Half-Life'a i doświadczając tego, czego nikt nie mógł doświadczyć wcześniej - innowacji w FPSach. Żadna obecna nowa gra nie zbliży się tym statusem nawet na centymetr do tego, co zrobił Half-Life w końcówce lat 90. Docenili to najznamienitsi recenzenci tamtych czasów, doceniają to i fani do dnia dzisiejszego. Half-Life nie ma sobie równych wśród FPSów. Jest jak Tetris dla wszystkich przyszłych gier logicznych. Mogą być bardziej kolorowe, skomplikowane i bardziej pochłaniające, ale nie zrobią tej rewolucji jak uczynił to twór Aleksieja Pażytnowa.