Uwaga, chwila refleksji nad Dark Souls od Miszona. Może być elfie pierdolenie o Chopinie, ale... muszę to gdzieś napisać.
Zasiadając do Dark Souls, nie byłbym sobą, gdybym wcześniej nie poczytał opinii. I może tu był mój błąd, że nie zasiadłem jako nieświadomy casual, a przygotowałem się. Wiedziałem wcześniej, że Dark Souls jest trudne, piekielnie trudne więc grałem bardzo skupiony. Zgodnie z poradami niektórych, nie korzystałem z szerokiego spektrum co-op - PVP, jakie oferowały przymierza. Niezbyt często czytałem porady, umieszczane na napisach, bo 99% wypadków było to "Praise the sun", albo Trolling. I na początku, przyznaję, Dark Souls było trudne. Gargulce, Taurus... tak, robiło to na mnie wrażenie. Do gargulców podchodziłem z 7-8 razy. Potem mój Nemezis, Capra Demon do którego podchodziłem 24 razy. A potem... koniec?
Nie zrozumcie mnie źle, Dark Souls ciągle jest trudne. Zdarzają się potwory, które nie dają mi spokoju (Psy-Szkielety na ten przykład nadadzą się idealnie). Ale to ciągle nie jest ten sam poziom, co na początku. Coś się zmieniło. Nie wiem, czy to gra stała się prostsza, czy ja, grając średnim wojownikiem (Pancerz Ornsteina, Pierścień Havla i Włócznia Błyskawic wraz z tarczą rycerską na wypadek, a na cięższy kaliber miecz GraveLorda. Nie jest to super zestaw niepokonanego), nagle nauczyłem się grać dobrze. I mówię to jako człowiek, który gra dla przyjemności. Fakt, moja sesja dla przyjemności potrafi trwać 5-6 godzin, ale to kwestia bycia młodym człowiekiem z pełnym workiem wolnego czasu. Po Caprze, każdy boss przeze mnie spotkany wydaje mi się być... prosty. Największe wyzwanie, Ornstein i Smough, zajął mi zaledwie 3 podejścia. A tak to bossowie to często jedno podejście. Na jedno podejście poszedł Iron Golem, Smok z Depth, Gwyndolin, Pinwhell, Moonlight Buterfly, Nito, Bed of Chaos, Caeustus Discharge(Tu miałem fuksa i bug, bo nagle przestał mnie atakować, a potem po 7 ciosach umarł... dziwny bug), Centipide Demon. Na dwa razy musiałem sobie rozłożyć Quelagg i Sifa.
Dark Souls to dobra gra. Ale coś mi się popsuło po drodze. Nie wiem co. Wiem, że zostało mi dwóch Lordów, z czego już wiem, że jeden zabije mnie, by ruszyć dalej fabułę, bo taka jego droga (mój kolega to straszy spoilerowiec....) a drugi powinien mi, według niego, pójść szybko.
Liczę że Final Boss urwie mi jaja, bo serio, nie wiem, czy zacząć NG+. Serio, nie wiem.
Dziękuję za uwagę. Oznaczam osoby, z którymi tu dyskutowałem o DS, aby wypowiedziały swoje zdanie. bo chcę poznać ich zdanie na ten temat.
@Tomasz Chmura @ziggy123 @DickNiaz
PS. Możliwe, że któryś boss mi się pomylił, i podchodziłem do niego więcej razy. Nie pamiętam już dokładnie, bo miałem z Dark Souls przerwę półtora tygodnia. I pamiętajcie, to moja refleksja po 40 godzinach gry i chcę przyjemnej dyskusji :)