Ok, rozpisze się bardziej , jako że mam odrobine czasu. Więc na początku sam singiel: tak jak pisałem wcześniej, odłaczyłem ethernet jakieś 3 tygodnie temu z uwagi na niepokojące sygnały jakoby patch 1.03 ułatwia sporo grę. Czułbym się po prostu źle przechodząc taką przygodę i odbierałoby to sporą doze satysfakcji przede wszystkim. Dlatego chciałbym z miejsca tutaj wyrazić współczucie dla pecetowców, którzy od poczatku mają już wbudowany ten patch. Easy mode in Dark Souls jak to piszą na forach. Masz Tomek ogromną rację co do rozmieszczenia i liczby ognisk. W pierwszej części odnalezienie ogniska równało się z uczuciem ogromnej ulgi. Sam pamiętam, jak podczas mojej podróży w różnych lokacjach, na małym hp i bez estusów nerwowo zadawałem sobie pytanie 'gdzie do cholery ten ##$@$ bonfire?'. Tutaj wręcz potykamy się o ogniska, a najlepszym tego przykładem jest Earthen Peak - lokacja nie duża, a na każdym piętrze mamy ognisko. Wyobrażacie sobie, żeby taka sytuacja była w Sen's Fortress? To by całkowicie psuła klimat tej miejscówki. Po prostu raz pokonujesz pułapki i zapominasz o nich. Trochę to kłóci się z całkowitą koncepcja Dark Souls, czyli Prepare to Die. To samo mogę powiedzieć o znikaniu mobków po kilkunastu zabiciach. W sumie nigdy mi się to nie trafiło, ale wydaję mi się, że wyuczenie się trasy i emocjonujący run pomiędzy mobkami do mgły jest dużo bardziej rajcujący. Przejde teraz do projektu świata czyli czegoś co mnie dosyć mocno boli. W dks mieliśmy świetnie połączony ze sobą świat, który sprawiał wrażenie spójnego. Te skróty były naprawdę świetnym pomysłem. Tutaj tego nie ma, głównie dzięki możliwości teleportacji z ognisk od początku gry. To jest ok, sporo ogranicza bieganie bez sensu, ale... teraz świat wygląda w ten sposób: jeden punkt centralny (Majula) i odnogi w różne strony świata, które prowadzą do nikąd. Szkoda. Co do spójności świata jeszcze, ktoś mi wytłumaczy przejście z Earthen Peak (taki tam pojedynczy zameczek w oddali widziany z Harvest Valley) do Iron Keep? Jeden wielki what the fuck... Nie trzyma się to w ogóle kupska. Skalę świata pominę, gdyż w sumie dzięki przejściom podziemnym nie kłuje w oczy tak bardzo fakt, że do widzianego baardzo z oddali Heide Tower idziemy jakieś 2 min. Teraz przejdę do online, czyli tych kilkunastu dni które zdąrzyłem pograć. Przede wszystkim Soul Memory - najbardziej beznadziejny pomysł jaki może być. Ogromnie liczę, że wrócą do łączenia graczy przez lvl w patchu, ale to raczej marzenie ściętej głowy. Już podaję przykład: na początku gry (20 lvl, brak sprzętu i umiejętności) w heide tower najechał mnie jakiś wypasiony bonzo. Nawet go nie zobaczyłem, sam wpadł prawdopodobnie do wody, bo dostałem info, że najeźdźca został odparty blabla i uwaga... 160 k dusz! Czyli moje SM z 30 k, zmieniło się na 190 k. Od tej pory regularnie zaczely nawiedzać mnie czerwone przydupasy, którzy mieli mnie na 2 hity. Ja z kolei nie mogłem ani nikogo przywołać (moje SM nie pasowało do lokacji w której się znajdowałem) ani sam nie mogłem zostać przywołany (nikt nie widzial mojego znaku). Bieda panie strasznie z tym SM. Chciałbym też, żeby naprawili areny (BoB!) bo tam nie ma żadnych reguł w parowaniu graczy i często walczyłem z fajterami na 200 lvl sam mając 50. I nie, SM też nie ma tam znaczenia. Dopóki tego nie zmienią w paczu to w sumie nie mam tam czego szukać, bo obecnie pewnie jest tam wylęgarnia magów haveli +800 lvl :D To chyba póki co tyle. Obecnie jak już pisałem, jestem w Rynsztoku. Mam 91 lvl. Gram zręcznym warriorem z ognista uchigatana +10 i piromancją. Latam też w kapturze cudzoziemca (ten z początkowej fazy gry) i podstawowej zbroi warriora którą się dostaje na początku. Czemu? Bo zajebiście wyglądam : > a gra nie wymaga ode mnie zmiany póki co. Gra się przyjemnie.