W ostatnich dniach ukończyłem remake "Shadow Warrior", które w 1997 stworzyło legendarne studio 3D Realms. Ponieważ pierwotną wersję mam zamiar dopiero nadrobić (np. na platformach mobilnych dostępna była za darmo), to nie będę porównywał obu wersji i skupię się na tym, jak wypada produkcja polskiego studia Flying Wild Hog.
Ciężko zarzucić coś graficznie czy dźwiękowo. Mechanika gry jest bardzo dobra, aczkolwiek zdarza się jej, że płata nam figle (ile razy zabiłem się w głupi sposób, schodząc ze schodów, to ciężko naliczyć). Od razu w oczy rzuciły mi się dość specyficzne dialogi, które są na pewno urozmaiceniem tej produkcji. Na pewno zaletą produkcji jest fakt, że przejście jej zajmuje ok 20h, a w każdej chwili (za odpowiednie pieniądze lub "punkty") możemy ulepszyć arsenał lub umiejętności naszego bohatera.
Jako, że nie lubię skupiać się na otoczce dźwiękowo-wizualnej, to skupię się na grywalności. Tutaj mi czegoś brakło - trochę to przypomina Bulletstorm (dostajemy punkty i oceny), Painkillera (wchodzimy do danego obszaru, niszczymy wszystko wokół i idziemy dalej), albo Daikatane (miecz jest jednym z głównych elementów wyposażenia bohatera). Podobizny do tych gier spowodowały, że w pewnym momencie zacząłem się nudzić, zaś im bliżej końca, tym gra coraz bardziej zmuszała mnie do ślepego skakania od rogu do rogu "planszy" w celu przetrwania, aniżeli prowadzenia przyjemnej wymiany ognia/ostrzy. Mała różnorodność przeciwników nie pomaga w najlepszym odbiorze tej gry.
Nie wiem, czy sam zgodziłbym się z wysokimi ocenami dla tego tytułu (widziałem oceny od 8/10 wzwyż). Gdzieś ta wyżej wspomniana nuda, pewne problemy techniczne, klepanie tych samych mord przez ~20h spowodowało, że sam mógłbym ocenić ją raczej na 7 - tym bardziej, że ciężko o lepszy nowy tytuł w cenie 25zł. Polskie studio nie ma się czego wstydzić, ale i do wybitności daleko.