Stwierdziłem, że nie będę udzielał się w temacie, dopóki nie zobaczę jakiegoś pewniaka, któremu na filmwebie dam co najmniej 9/10. Ale to, co zobaczyłem dzisiaj, przerosło moje najśmielsze oczekiwania i dałem "dyszkę!". A musicie wiedzieć, że jest to ocena, którą wystawiam średnio jednemu na 130 filmów, więc myślę, że nie jestem jakoś szczególnie rozwiązły w tym temacie i że to o czymś świadczy. Zanim powiem kilka słów o samym filmie, chciałbym podkreślić najważniejszą rzecz : każdy kolejny obraz oceniam w ramach gatunku, a nie w kategoriach czysto artystycznych. Film, który obejrzałem dzisiaj nie był szczególnie ambitny i z pewnością posiadał kilka niespójności fabularnych, natomiast nie wydaje mi się, że właśnie tego należy oczekiwać od filmu akcji z domieszką sensacji, komedii oraz dramatu (proporcje : 50, 30, 10, 10). Ja oczekiwałem przede wszystkim tego, że będę świetnie się bawił i że może tym razem film tego typu nie będzie próbował robić ze mnie kompletnego kretyna. To się sprawdziło z nawiązką, bo poza dobrze spędzonym czasem otrzymałem też kilka świetnych scen komediowych i kilka powodów do wzruszeń. Tak, tytuł W KOŃCU : "Księgowy". Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem Bena Afflecka nie tylko jako reżysera (to chyba bardziej powszechne), ale przede wszystkim właśnie jako aktora. Zawsze bawi mnie, kiedy ktoś nazywa go "drewnem", myślę sobie wtedy : "Biedny człowieku, twoje neurony lustrzane nie funkcjonują najlepiej, idź obejrzyj jakąś kolejną aktorską szarżę Ala Pacino albo Seana Penna, tam znajdziesz coś dla siebie". Ben Affleck jest aktorem oszczędnym w środkach wyrazu i zazwyczaj emocje przekazuje w sposób subtelny, gra role bohaterów z krwi i kości, a nie role "większe niż życie". Jeśli ktoś tego nie dostrzega... cóż, jest kilka fajnych książek, chociaż nie jestem pewien, czy tego można się nauczyć. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ten film to taki "szach-mat" dla przeciwników Bena, gra on tutaj bohatera dotkniętego autyzmem, u którego większość reakcji wieje totalnym chłodem i brakiem zrozumienia sytuacji. Nie można mu zarzucić braku ekspresji czy polotu, scenariusz po prostu wykluczył taką możliwość. Dodatkowo, zamknięty w takim "emocjonalnym pudełku", Affleck pokazuje pełnię swojego talentu... komediowego, a postać o charakterystyce tak nieprzystającej do kina akcji jest wyjątkowo zabawna i urocza. Do tego dochodzi też specyficzna "chemia" jego relacji z bohaterką graną przez Annę Kendrick i jest to relacja bardzo daleka od wszelkiej sztampy, niedopowiedziana, inna. Jest jeszcze kilka niuansów, których nie chcę zdradzać, żeby nie odebrać nikomu frajdy, ale właśnie one sprawiają, że ten film jest właśnie taki "inny", nietypowy, zaskakujący zmiennością narracji i klimatu, momentami wręcz wybijający z rytmu, ale za każdym razem po to, żeby za chwilę mógł stać się jeszcze bardziej interesujący. Co ciekawe, mój najlepszy kumpel obejrzał ten film przedwczoraj i był delikatnie rozczarowany, bo nastawił się na intrygę, w którą wplątany jest matematyczny geniusz, a otrzymał - cytuję - "film o Jamesie Bondzie z zespołem Aspergera". Dzięki temu wiedziałem co będę oglądać i przed seansem miałem już pewne oczekiwania, ale słodki jeżu, w życiu nie spodziewałbym się, że wszystko zostanie tam tak perfekcyjnie zgrane i że moje oczekiwania zostaną przebite stukrotnie. Bardzo, bardzo smaczny film, wszystkie emocje podane w odpowiednich dawkach, ten film miał KLASĘ.